Wojciech Cejrowski korespondencjo z USA

Więzień

DoRzeczy, nr 29, 17-23.07.2023

Czym się różni więzień polityczny od zwyczajnego? Sąd skazuje za poglądy, a reszta to pretekst. Formalnie wyrok może być za cokolwiek. Za komuny rozrzucanie ulotek antyrządowych mogło się skończyć wyrokiem za „zaśmiecanie miasta”.

Czy mamy w Polsce więźniów politycznych? Jednego mamy na pewno, od kilku dni ma przerwę w wykonywaniu wyroku, ale formalnie nadal jest skazańcem. Przyznał to publicznie minister Ziobro. Czyli pod jego nosem i za jego rządów Polska dorobiła się co najmniej jednego więźnia politycznego.

A czy w USA są więźniowie polityczni? Są i przyznaj e to Departament Sprawiedliwości. Setki osób siedzą bez wyroku i bez wyznaczonego terminu rozprawy, ba… bez postawionych zarzutów. Siedzą z powodu tego, że kilka lat temu „wdarli się na Kapitol”. Nikt im tego nie udowodnił, nikt nie postawił zarzutów, ale siedzą. Od kilku lat bez wyroków! Zwolennicy Trumpa, którzy przyszli na jego wiec. Tam nawet nie było porządnej burdy, ochrona budynku otworzyła drzwi, ludzie weszli i spacerowali. Wznosili patriotyczne okrzyki.

Skoro więźniowie polityczni u Łukaszenki są zjawiskiem oburzającym, to jak powinniśmy odnieść się do kwestii więźniów politycznych w Polsce i USA? Łukaszenka wsadza za „działalność antypaństwową”. Na przykład za to, że ktoś należy do Związku Polaków na Białorusi. A za co wsadza Polska? Podobnie…

Dwudziestoletnią dziewczynę skazano na trzy lata więzienia za szarpanie tęczowej torebki. (Odsiedziała rok, teraz ma przerwę w odbywaniu kary). Torebka warta była 15 zł. Szarpanina miała miejsce na wiecu LGBT. Szarpanina nie dotyczyła torebki jako takiej, nie była próbą rabunku, lecz był to protest lub scysja polityczna albo uliczna burda. I za tego typu rzeczy prawo nie przewiduje trzech lat w kryminale. Mandat, jakiś mały wyrok w zawiasach, ale nie odsiadka.

Sędzia (płci żeńskiej) uznała, że okolicznością uzasadniającą drakoński wyrok jest to, że „oskarżona udzielała się w Młodzieży Wszechpolskiej”.

Konstytucja gwarantuje swobodę zrzeszania się, Młodzież Wszechpolska jest organizacją legalną, a zatem członkostwo w tej organizacji nie powinno być okolicznością obciążającą, ba – nie powinno być w ogóle brane pod uwagę. Temida ma być ślepa na takie okoliczności. Bo w jakim kierunku zmierza taka logika sędziowska? Urzędnik wziął łapówkę i jeżeli jest z Konfederacji, to należy mu się większa kara, niż gdyby był z SLD? Czemu? Bo lewica nie chodzi do kościoła i zawsze kradnie, a Konfederacja chodzi, czyli nie powinna nigdy kraść?

Minister Ziobro uaktywnił się w sprawie wyroku za szarpanie torebki, ale zrobił to dopiero teraz, gdy mleko już rozlane – skazana siedziała w pierdlu rok.

Dla porównania: aktywiści aborcyjni za zdewastowanie ciężarówki grupy pro-life dostali prace społeczne.

***

Jedną z cech dyktatury jest to, że władza jest nieusuwalna. I w sądownictwie polskim tak właśnie jest – sędziowie nie odpowiadają przed narodem. Sędzię od tęczowej torebki może usunąć ze stołka tylko inny sędzia, a powinien to robić naród w wyborach lokalnych. Powinniśmy sami wybierać swoich sędziów. I gdyby któryś miał rękę zbyt twardą (i wsadził na trzy lata za szarpaninę), to WON. Lub gdyby miał rękę zbyt miękką i za zdemolowanie samochodu wyznaczał prace społeczne, to też WON. A oceniającym twardość i miękkość jest naród, a nie kolega z palestry.

A w ogóle to czym oni się zajmują? Czy to jest sprawa dla sądu? Gdyby coś takiego trafiło do porządnego sądu grodzkiego, gdzie sędzia byłby wybrany w lokalnych wyborach, to powinien nawrzeszczeć na obie strony, przyfasolić grzywnę za zawracanie Wysokiemu Sądowi tyłka i wywalić za drzwi.

– Panie się szarpały na wiecu politycznym?! Którejś się coś stało? Torebka się rozerwała? Obie Panie pełnoletnie? Obie poszły na wiec nieprzymuszone? Pokłóciłyście się o LGBT? Od tego właśnie są wiece polityczne! Won mi stąd, bo ja tu mam sprawy POWAŻNE, a nie szmaciana torba za 15 zł.

***

Zjawisko LGBT dawno przekroczyło granice przyzwoitości i pokojowego współistnienia. Normalni ludzie też mają prawa! Tak – istnieją w przyrodzie pewne zjawiska, ale to nie oznacza, że mamy je akceptować tylko dlatego, że istnieją. Jest jeszcze rozum, który ocenia, czy dane zjawisko warto akceptować czy może należy zwalczać lub unikać, lub cokolwiek poza akceptacją. Rak istnieje w naturze, pleśń istnieje i borelioza też. Ale zwalczamy je, unikamy, leczymy. Jeżeli ktoś chciałby tolerować naturalny smród spod pachy, to jego sprawa, ale ja nie muszę.

Państwo się szokują tym językiem i porównaniami? A ja… ja już nie mam czasu na gładkie słówka, bo stary jestem. I też mam swoje prawa. Ludzie w moim wieku BRZYDZĄ SIĘ zjawiskami tęczowymi.

I grzecznie przyjmuję inwektywę „homofob”. To słowo ma być obraźliwe, ale oznacza prawidłowy stosunek do wynaturzeń. Oznacza odruchowy lęk, niechęć, niesmak, sprzeciw. A co, nie wolno mi się brzydzić? Przecież moje obrzydzenie nie zniknie nawet, gdy zostanie prawnie zakazane w Eurozonie.

Słyszeli państwo o tym merze we Francji, który zmęczony ciągłym nagabywaniem zezwolił wreszcie na pokojową paradę miłości, ale wyznaczył im trasę w dzielnicy muzułmańskiej? Geniusz.

Kokaina

DoRzeczy, nr 30, 24-30.07.2023

Prezydent Duda w wypowiedzi dla prasy niemieckiej („Bild”) powiedział, że poparłby wysłanie polskich żołnierzy na Ukrainę w ramach misji NATO. Dla pełnej jasności dodam, że zapytano Dudę nie o wysyłanie wojska na aktywną wojnę, lecz dopiero po ewentualnym zawieszeniu broni. Czyli chodziło o jakiś rodzaj wojskowej misji pokojowej, niebieskie hełmy gwarant rozejmu; coś jak misje pokojowe na Bałkanach. Ale to są tylko moje domysły, a w myślach Dudy trudno się czyta.

Jestem natomiast w stanie odczytać słowa i ich znaczenie, a Duda powiedział tak: „Jeżeli będzie to decyzja NATO, to jako odpowiedzialny członek Sojuszu zastosujemy się do niej” – wypowiedź cytuję za „Rzeczpospolitą”. Nigdzie nie znalazłem dementi, należy więc uznać, że Duda się wygadał, ale powiedział prawdę i nie ma tego jak cofnąć. Co z tej jego wypowiedzi wynika? Że Polska w NATO nie podejmuje decyzji, a jedynie popiera i wykonuje decyzje jakiegoś zarządu czy Komitetu Centralnego. Jesteśmy „odpowiedzialnym członkiem” który „zastosuje się” do decyzji.

Duda o tym wie i dlatego powiedział, że poprzemy decyzję. Czyjąś, ale nie naszą. POPRZEMY, a nie będziemy podejmowali wspólnie z innymi członkami Sojuszu.

Poprzemy decyzję NATO jako odpowiedzialny członek, bo zadanie odpowiedzialnego członka ogranicza się do popierania decyzji i musi je popierać, bo inaczej nie będzie odpowiedzialnym członkiem. Zwierzchnik sił zbrojnych RP wyśle polskie wojsko na Ukrainę, gdy ktoś za niego podejmie taką decyzję. Duda w tej wypowiedzi ani przez chwilę nie zachowuje się jak suwerenny podmiot.

***

Och, może Pan przesadza, może to tylko takie niezręczne sformułowanie, bo przecież wiadomo, że podejmujemy w NATO decyzje razem z innymi i wypracowujemy wspólne zdanie, a potem je lojalnie realizujemy.

Tak? A jakie było nasze polskie stanowisko w sprawie członkostwa Ukrainy w NATO? Przez 500 dni wojny powtarzaliśmy, że Ukraina musi być członkiem, i to szybko, i nie ma na co czekać. Gadał tak Duda i gadał to samo Mora- wiecki, i Błaszczaki, i inne takie osoby. A potem Biden pojechał do Londynu, gdzie obraził króla (łapał go za ramię, a potem obejmował w pasie], natomiast jedno mu w Londynie skutecznie wybili z głowy – członkostwo Ukrainy w NATO. I zaraz potem w Wilnie Biden trzymał już wspólny front z Brytyjczykami – że o żadnym prędkim członkostwie Ukrainy nie ma mowy.

Co zrobił Duda, gdy to usłyszał? Natychmiast zaczął powtarzać gadkę Bidena. Nieważne, że odwrotną do tego, co przez 500 dni wojny opowiadali wspólnie z Morawieckim. Obaj z dnia na dzień zmienili narrację na moim zdaniem bardziej rozsądną, cytuję: NATO nie może przyjąć do swego grona kraju, który toczy wojnę, bo to by oznaczało, że NATO oficjalnie wchodzi do tej wojny z chwilą przyjęcia Ukrainy w poczet członków. Duda tego nie wiedział przed wyjazdem do Wilna? Gadał, co mu kazali gadać, a teraz kazali gadać na odwrót, to gada na odwrót.

Rzućmy jeszcze okiem na to, co się dzieje w Białym Domu, bo Polska postawiła całe swoje bezpieczeństwo na jedną kartę – USA. Czyli jest dla nas ważne to, co się w USA dzieje teraz, co się stanie, kto wygra wybory…

Na terenie Białego Domu znaleziono kokainę. Ktoś wniósł i porzucił. To przestępstwo grubszego kalibru, a fakt, że komuś udało się wnieść coś takiego przez te wszystkie kontrole i bramki, psy i czujniki, to naruszenie bezpieczeństwa narodowego. Żaden woreczek białego proszku nie ma prawa się przedostać, bo zamiast kokainy mogła to być dowolna trucizna, a potem wystarczy to wrzucić do wody lub klimatyzacji i mamy trupy.

W Białym Domu jest 700 kamer, stado agentów, każda osoba wchodząca i wychodząca jest kontrolowana, spisywana i śledzona. Jest to najbardziej strzeżony budynek w USA, a być może na świecie. Jest lub… był kiedyś.

Kilka dni po znalezieniu kokainy służby skompromitowały się kolosalnie, bo ogłosiły, że „winowajca raczej się nie znajdzie”. To zupełnie nieprawdopodobne, by służby nie umiały wykryć sprawcy. Nie w tym systemie ochrony. NIEMOŻLIWE. O co więc chodzi?

W Białym Domu zamieszkuje tylko jeden znany kokainista – syn prezydenta, Hunter Biden. Hunter ma wyroki w zawiasach (ugody sądowe) i gdyby go po raz kolejny złapano na łamaniu prawa (kokaina), wówczas trafi za kratki z powodu przestępstw wcześniejszych oraz dodatkowo z powodu wniesienia kokainy do Białego Domu.

Hunter załatwiał lewe interesy tatusia – brał w jego imieniu łapówki od Chińczyków, Ukraińców, Ruskich, brał w Kazachstanie, w Rumunii – lista jest długa, dowodów wiele, są nawet telefoniczne rozmowy Huntera, w których grozi swoim chińskim partnerom z partii komunistycznej, że jak nie zapłacą, to „mój Ojciec siedzi tutaj obok i wszystkiego słucha”. Hunter miał z tatusiem Joe Bidenem wspólny rachunek bankowy i pokrywał wydatki ojca. Hunter mieszkał z ojcem, a teraz pomieszkuje w Białym Domu.

Jeżeli tatuś nie uratuje Huntera i nie zatuszuje jakoś sprawy z kokainą lub każdej innej sprawy sądowej (a Hunter ma ich wiele), wówczas istnieje zagrożenie, że Hunter zacznie sypać, bo to jego jedyna droga uniknięcia więzienia. Za samą kokainę grozi mu wiele lat za kratkami. Gdyby więc tatuś nie poratował, wówczas Hunter nie ma innego wyjścia, jak kolejna ugoda sądowa: dam wam dowody na kogoś większego w zamian za umorzenie moich spraw.

Co będzie dalej w USA? Najprostszym rozwiązaniem dla SYSTEMU byłoby, gdyby Hunter zginął. No np. przedawkował lub powiesił się w areszcie, lub cokolwiek, a Joe Biden wycofał z wyborów. Lewicowe media zaczęły właśnie gryźć Bidena i jego klan.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych