PANDEMICZNE IMPERIUM ZŁA

Jacek Frankowski, Warszawska Gazeta, nr 5, 3-9.02.2023 r.

Pomimo tego, że dzisiaj już nawet mało rozgarnięci rozumieją, że prognozy Grzesiowskiego nie miały najmniejszego odniesienia do realiów, Grzesiowski nadal wykorzystywany jest przez sądy lekarskie jako biegły w rozprawach przeciwko lekarzom nieujarzmionym.

Przez długi czas cenzura i kłamstwa budowały potęgę pandemicznego imperium zła, którego słudzy byli sowicie wynagradzani. Czy represje wobec lekarzy nie- ujarzmionych to konwulsje obumierającej potęgi, czy potwierdzenie przemożnej siły kłamstw w starciu z prawdą?

Długa jest lista organizacji, które mają znaczący udział w torowaniu przez lata drogi globalnemu reżimowi szczepień. Z pewnością na wymienienie zasługuje Fundacja Billa i Melindy Gatesów, Fundacja Rockefellera, USAID, CDC czy Bank Światowy. Większość instytucji zaangażowanych w promocję szczepień i central firm farmaceutycznych ma siedziby na terenie USA, więc nic dziwnego w tym, że w 1983 r. w Kongresie uchwalono ustawę obarczającą rząd USA odszkodowaniami za szkody poszczepienne, podczas gdy zyski ze szczepionek miały i mają trafiać do Big Pharmy.

W 2000 r. powstał Globalny Sojusz na rzecz Szczepień (GAVI), kierowany przez Fundację Billa i Melindy Gatesów. GAVI promując szczepienia, współpracuje z WHO, UNICEF, Bankiem Światowym, przemysłem szczepionkowym, agencjami badawczymi i technicznymi.

Rok 2009 miał być przełomowy w realizacji planu narzucania globalnego reżimu szczepień. WHO kierowane wówczas przez Margaret Chan dokonało zmiany definicji pandemii, usuwając wymóg dużej liczby zakażeń i zgonów, pozostając przy kryterium terytorialności, które pozwala nazwać pandemią każdą sezonową infekcję. WHO korzystając z tej zmiany, już 11 czerwca 2009 r. – przy 144 ofiarach – ogłosiło stan pandemii grypy H1N1, zwanej „świńska grypą”.

Wówczas Rada Europy wszczęła śledztwo w tej sprawie, z udziałem wybitnego epidemiologa dr. Wolfganga Wodarga, które zakończyło się raportem wskazującym na nieprawidłowości podczas ogłaszania „pandemii” i rezolucją Rady potępiającą działania WHO. Głównym oskarżeniem, jakie znaleźć możemy w raportach (www.na- ture.com), jest informacja o tym, że pandemii grypy nie było wcale i została ona ogłoszona na potrzeby koncernów farmaceutycznych.

W tamtym czasie była to propagandowa klęska lobby globalnego reżimu szczepionkowego, ale nie zamierzało się poddać. Wyciągnięto wnioski z popełnionych błędów i zlokalizowano słabe ogniwa łańcucha działań, które miały doprowadzić ludzkość do paniki pande- micznej.

W maju 2018 r. WHO i Bank Światowy utworzyły Globalną Radę Monitorowania Gotowości (GPMB). We wrześniu 2018 r.

GPMB zwołała spotkanie WHO w Genewie, w celu omówienia kluczowych kwestii dotyczących globalnej gotowości na wypadek pandemii. Grunt był przygotowany. Zegar bomby pandemicznej zaczął tykać.

W Wuhan Institute ofVirology we współpracy z EcoHealth Alliance, kierowanym przez Petera Daszaka, pracowano nad wzmocnieniem funkcji zakaźnych i śmiertelnych koronawirusa.

Prace te były finansowane przez Narodowy Instytut Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID) kierowany przez osławionego Anthony’ego Fauciego, późniejszego światowego koordynatora realizacji agendy pandemicznej.

Pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem wykryto w Wuhan w grudniu 2019 r. Ruszyła machina propagandowa, która czekała pod parą na ten moment. W programach informacyjnych mediów całego świata oglądaliśmy Chińczyków upadających na ulicach bez powodu i konwulsji. Miały to być zgony kowidowe. Nikt nie podważał wiarygodności tych zdjęć. Wraz z tymi informacjami koronawirus przewędrował na inne kontynenty. W Europie Włochy stały się liderem statystyk zakażeń i zgonów oraz kłamstw pandemicznych opartych na zdjęciach z licznymi trumnami czekającymi na pochówek, nie mającymi jednak nic wspólnego z pandemią. Ujawniona średnia wieku zmarłych we Włoszech – mężczyzn 84 lata i kobiet 87 lat – sugerowała myślącym, że koronawirusowi przypisywano także zgony naturalne wiekowych pensjonariuszy domów opieki.

WHO wyczuło, że atmosfera jest na tyle podgrzana, że można ogłosić pandemię, i zrobiono to 11 marca 2020 r. W Polsce już 12 marca zamknięto szkoły, przedszkola, żłobki, uczelnie. Szpitale niedługo później. Wprowadzony został stan zagrożenia epidemicznego. Granice państwa zostały zamknięte 15 marca. Telewizje, radia, prasa, serwisy społecznościowe codziennie przekazywały identycznie zredagowane informacje, w formie komunikatów wojennych, o liczbie zakażonych i zmarłych. Tym razem psychologiczna operacja została dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Wykorzystano potencjał hipnozy masowej. Ludzie wpadali w panikę.

Kolejne obostrzenia pandemiczne rząd wprowadził 24 marca. Wychodzenie z domu miało być ograniczone do absolutnego minimum, takiego jak wyjście do pracy, po zakupy żywnościowe, wyprowadzenie psa, wizytę w aptece, z lekarzem miał wystarczyć kontakt telefoniczny. Po ulicach nie można było poruszać się w grupach większych niż dwie osoby, a kara za nieuzasadnione gromadzenie się mogła skutkować mandatem w wysokości nawet do 5 tys. zł. Rekord padł w Krakowie, gdzie lokalny inspektorat sanitarny wymierzył grzywnę 30 tys. zł za jazdę rowerem po parku.

Polscy zarządzający pandemią przyjmowali bezkrytycznie wzorce postępowania wymyślone przez Fauciego. Premie za przypisanie pacjentowi koronawirusa i premie za zgony kowidowe napędzały statystyki medyczne. Fałszywie dodatnie testy PCR ułatwiały ten proceder.

Prawdziwy rozmiar zagrożenia zdrowia i życia przez kontakt z koronawirusem pokazywał, często przytaczany przez dr.

Normana Pieniążka, przykład wycieczkowca Diamond Princess, na którym wprowadzono kwarantannę po wykryciu zakażenia u jednego z pasażerów i pomimo dwutygodniowego stłoczenia w ograniczonej przestrzeni ponad 3,6 tys. pasażerów i członków załogi zachorowało tylko 619 objętych kwarantanną, w większości zaawansowanych wiekowo, a zmarło 6 pasażerów, w tym 4 powyżej 80 lat. Jak skomentował te liczby dr Pieniążek, koronawirus w rzeczywistości okazał się być łagodnym kotkiem, a nie śmiertelnie groźnym tygrysem. Tylko że wówczas nikt tego nie komentował w taki sposób, gdyż od początku epidemii zaczęło się cenzurowanie wypowiedzi, które podważały siejącą panikę narrację zarządzających pandemią.

Tymczasem Paweł Grzesiowski, nagminnie zapraszany do komentowania w mediach sytuacji epidemicznej, wieścił armagedon w postaci wielu tysięcy dobowych zakażeń i tysiąca kowidowych zgonów dziennie. Pomimo tego, że dzisiaj już nawet mało rozgarnięci rozumieją, że prognozy Grzesiowskiego nie miały najmniejszego odniesienia do realiów, Grzesiowski nadal wykorzystywany jest przez sądy lekarskie jako biegły w rozprawach przeciwko lekarzom nieujarzmionym. Ostatnio dawał dowody swojej nieznajomości wyników najnowszych badań medycznych nad preparatami mRNA przed sądem lekarskim w Krakowie, który w oparciu o brak wiedzy naukowej

Grzesiowskiego pozbawił dr. Zbigniewa Martykę prawa wykonywania zawodu przez rok.

Dr Norman Pieniążek, naukowiec z ćwierćwiekowym stażem szefa laboratorium CDC, po analizie wypowiedzi Grzesiowskiego na temat: szczepionek, testów, maseczek, dystansu i wentylowania stwierdził, że traktowanie Grzesiowskiego jako biegłego kompromituje te sądy lekarskie.

Prawdziwe machinacje zaczęły się z chwilą rozpoczęcia procedury dopuszczenia do użytku preparatów mRNA. Żeby preparat móc nazywać szczepionką, zmodyfikowano definicję szczepionek. Amerykańska agencja zatwierdzająca leki FDA dopuściła warunkowo preparaty mRNA przed ukończeniem pełnego cyku badań klinicznych. Warunkiem tego dopuszczenia nieprzebadanego w pełni preparatu był brak skutecznych terapii lekowych. Uznanie skuteczności któregokolwiek leku zdelegalizowałoby warunkowe zatwierdzenie przez FDA i cały wysiłek wywołania paniki pandemicznej i tęsknoty spanikowanych do szczepionki zostałby zmarnowany.

Promotorzy preparatów mRNA nie mogli do tego dopuścić. Dwa lekarstwa, których skuteczność w leczeniu wczesnej fazy zakażenia koronawirusem potwierdzali lekarze: hydroksychlorochina, jak i nagrodzony Nagrodą Nobla lek. lvermectin zostały zakazane przez skorumpowaną WHO pod pretekstem „niewystarczającego bezpieczeństwa”, pomimo badań wykazujących, że iwermektyna stosowana we wczesnym stadium choroby zmniejsza śmiertelność o 74 procent i ma 85-procentową skuteczność, jeśli jest stosowana profilaktycznie.

Było to jedno z wielkich kłamstw spreparowanych na użytek producentów pseudoszczepionek, które zaowocowało wysoką śmiertelnością pacjentów, których to kłamstwo pozbawiło szansy przeżycia.

Nie było to jedyne przynoszące śmierć kłamstwo pan- demicznego imperium zła, ale o dalszych działaniach pandemistów opartych na kłamstwie i blokowaniu prawdy opowiem w następnym artykule odsłaniającym kulisy podporządkowania mediów narracji szerzycieli paniki pandemicznei.


CO WYDARZYŁO SIE W DAWOS?

dr Robert Kościelny

Na świecie jest coraz mniej kapitalizmu, a coraz więcej etatyzmu. Gospodarka wolnorynkowa ustępuje miejsca regulacjom rządowym. Rosną nakazy i zakazy. Wzrasta kontrola tego, co produkujemy i w jaki sposób. Nasila się inwigilacja, nieustannie podejmowane są próby sterowania naszym życiem.

„Program realizowany obecnie w miejscach takich jak Da- vos jest na tyle alarmujący, że każdy, kto ceni wolność, suwerenność i jest zwolennikiem decentralizacji władzy, powinien być zaniepokojony”, pisze „The Spectator”.

Zgoda buduje obozy

W dniach 16-20 stycznia odbywało się Światowe Forum Ekonomiczne (WEF) w Davos, które przebiegało pod hasłem „Współpraca w podzielonym świecie”. Udział w wydarzeniu zapowiedzieli m.in. przedstawiciele 19 banków centralnych, 56 ministrów finansów, a także prezesi największych światowych instytucji finansowych. Na tegorocznej edycji obecni byli m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki oraz ministrowie: Jacek Sasin i Magdalena Rzeczkowska. Nie zaproszono przedstawicieli Rosji. Specjalne przemówienie wygłosiła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Następnego dnia głos zabrał kanclerz Niemiec Olaf Scholz.

Co cechowało spotkanie na szczycie w słynnej szwajcarskiej miejscowości? Jordan Schachtel z American Institute for Economic stwierdził w The Dossier: „Jeśli oglądasz mającą miejsce w tym tygodniu doroczną konferencję klas rządzących Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, możesz być zaskoczony brakiem niezgody wśród tamtejszych bogatych i wpływowych osób. Każdy panel w Davos działa jak wzmocniona komora echa, w której istnieje jeden problem, jeden cel i tylko jedno rozwiązanie. Niezależnie od tego, kto zapełnia te panele i wygłasza przemówienia, czy to zaproszone media korporacyjne, urzędnicy rządowi i/lub dyrektorzy biznesowi, nigdy nie usłyszymy wyraźnego sprzeciwu ani różnicy zdań”. Najwyżsi przedstawiciele państwa polskiego wpisali się bez reszty w zarysowane wyżej „scenario”.

Ten brak dyskusji i wynikająca z niej jałowa zgoda to nie jest dobry prognostyk. Wszak Da- vos rozumiane jest jako generator narracji i pomysłów dla globalnej klasy rządzącej. Dlatego zdrowa merytoryczna debata winna cechować spotkanie. „Właśnie dlatego wielu nowych obserwatorów wydarzenia w szwajcarskiej miejscowości było, co zrozumiałe, zdumionych niesamowitą zgodnością wyrażoną przez mówców i uczestników szwajcarskiego odosobnienia”, zauważył Schachtel.

Walter Kirn, jeden z takich nowych obserwatorów, wstawił tweeta z następującą uwagą: „W WEF najbardziej uderza mnie to, jak mało jest niezgody. W grę wchodzą (podobno) największe sprawy na ziemi, a uczestnicy konferencji z prawem głosu i wnoszenia uwag się nie kłócą. Oni nie debatują. Wszystkie punkty programu są absolutnie niekontrowersyjne. To orgia ego, wielkie wzajemne zadowolenie z siebie”.

Davos to nie klub dyskusyjny. To miejsce, w którym ludzie mający realną władzę i kontrolę nad tym, co dzieje się na świecie, gromadzą lokalnych przywódców po to, aby powiedzieć im, jakie obecnie obowiązują lub będą obowiązywać trendy. A oni, ci wszyscy prezydenci, premierzy, ministrowie oraz przywleczeni przez nich „eksperci” mają przekazane im wytyczne przyjąć do wiadomości i przedstawić później własnymi słowami w swych krajach jako obowiązujące pod rygorem utraty pieniędzy z międzynarodowych instytucji finansowych i pożegnania się z przynależnością do grona państw cywilizowanych.

„Prawda jest taka, że Światowe Forum Ekonomiczne i jego przywódcy wolą konformizm od debaty. W rzeczywistości aktywnie zniechęca się do dyskusji, a przekroczenie linii [narzuconego konsensusu] – poprzez naruszenie [narzuconej] narracji – jest podstawą do trwałego usunięcia z Klubu Da- vos. Klaus Schwab omawia ten właśnie temat w swojej książce «The Great Narrative», która jest drugą częścią jego niesławnej serii «The Great Reset»”.

Gołosłownie stwierdzając, że jego organizacja jest otwarta na wszelkie ideologie i perspektywy polityczne, Schwab pokazuje jednocześnie, że tak naprawdę jego deklaracja nie odnosi się do wszystkich poglądów, ale tylko do tych, które uważa za poprawne. Jordan Schachtel zwraca uwagę, że:„lstnieje jedna konkretna grupa ludzi, której owa «otwartość» nie dotyczy. To osoby i grupy nieakceptujące narracji klimatycznej Światowego Forum Ekonomicznego i jej bardzo konkretnych «rozwiązań» rzekomego problemu klimatycznego”.

A co jest tematem szczególnych zainteresowań Klausa Schwaba, a skoro jego, to i zgromadzonych w Davos przywódców? „Działania na rzecz klimatu, zrównoważony rozwój, integracja, globalna współpraca, zdrowie i dobre samopoczucie” to „najważniejsze kwestie, którymi należy się zająć w naszych czasach” pisze szef Światowego Forum Ekonomicznego. „Brak natychmiastowych i zdecydowanych działań uczyniłby naszą biosferę tak nieprzyjazną, że wykoleiłaby globalny wzrost gospodarczy i… jeszcze bardziej zagroziłaby stabilności politycznej i społecznej”. Jak za panią matką slogany te powtarza Mateusz Morawiecki, chociażby ostatnio, zaraz po przyjeździe z Davos, mówiąc o potrzebie „zrównoważonego rozwoju”.

Jak widać, mamy do czynienia z ogranym, ale jakżeż skutecznym chwytem – ponieważ świat płonie, nie ma czasu na dyskusje, jałowe spory, ważenie racji, wszystko to będzie nas zbyt drogo kosztować. W takie „argumenty” wsłuchiwaliśmy się przez ostatnie dwa kowidowe lata. A słyszeć je będziemy tym częściej, im częściej wychodzić będą na jaw różne grube błędy, przewały i zaniechania – których autorami byli rządzący bądź związane z nimi osoby – mające miejsce pod- czas„pandemii”.

WEF traktuje sprawy stawiane na forum jako kwestie, które już osiągnęły pełny i całkowity konsensus. Wszystko, co ważne dla WEF, jest w takiej czy innej formie klasyfikowane jako „nagły wypadek”, stąd przyjęto, że nie ma już miejsca na debatę na te tematy. Ta „nagła sytuacja” jest zbyt poważna, aby mówcy w Davos mogli kwestionować narrację. Mają już ustalony problem i uzgodnione rozwiązanie. „Jedyną rzeczą, która pozostała do rozstrzygnięcia, jest to, jak szybko mogą posunąć się naprzód w sprawie tych rzekomych problemów i rozwiązań oraz jak agresywnie będą próbować podeptać wszystkie nasze indywidualne prawa w tym procesie”.

Dramat wiecznej reedukacji Biorąc to wszystko pod uwagę, można stwierdzić, że przeciwstawianie się Światowemu Forum Ekonomicznego nie jest szaleństwem, pisał „The Spectator”, piórem Samuela Gregga, dwa tygodnie przed konferencją w Davos. Światowe Forum Ekonomiczne to niebezpieczna siła w globalnej polityce. „Wspólna nieufność wobec WEF łączy antykapitalistów z lewicy i walczących z nią ludzi z prawej strony sceny politycznej. Ale ta nieufność opiera się na niezrozumieniu, o co tak naprawdę chodzi Forum”.

A o co chodzi? O to, że Klaus Schwab pod pozorem walki z rzekomo dysfunkcyjnym liberalizmem chce wprowadzić rozwiązania socjalistyczne i za- mordystyczne. W październiku 2020 r. Schwab stwierdził, że: „Pewniki naszego globalnego systemu gospodarczego będą musiały zostać ponownie ocenione i przewartościowane. Najważniejszym z nich jest ideologia neoliberalna. Wolnorynkowy fundamentalizm osłabił prawa pracownicze i bezpieczeństwo ekonomiczne, wywołał deregulacyjny wyścig w dół i rujnującą konkurencję podatkową”.

Te wywody są wyssane z brudnego palca. Jak i gdzie „wolnorynkowy fundamentalizm” wpadł w amok, pozostaje tajemnicą, pisze autor omawianego artykułu. W końcu żyjemy w świecie, w którym większość rządów w krajach rozwiniętych rutynowo kontroluje 40 procent lub więcej PKB swoich krajów. Dalej czytamy: „Nieustanny wzrost państwa regulacyjnego i opiekuńczego w, powiedzmy, Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i Ameryce nie sugeruje, że wolnorynkowi radykałowie rządzą od dziesięcioleci w Brukseli, Londynie czy Waszyngtonie. Jeśli chodzi o Chiny, to od 2008 r. kierownictwo partii komunistycznej konsekwentnie umacnia kontrolę państwa nad gospodarką, która była tylko częściowo zliberalizowana”.

Takie są fakty. Na świecie jest coraz mniej kapitalizmu, a coraz więcej etatyzmu. Gospodarka wolnorynkowa ustępuje miejsca regulacjom rządowym. Rosną nakazy i zakazy. Wzrasta kontrola tego, co produkujemy i w jaki sposób. Nasila się inwigilacja, nieustannie podejmowane są próby sterowania naszym życiem. Urządzania go wedle biurokratycznych konceptów.

Nie tylko urzędników narodowych, ale ponadnarodowych. Niewybierane przez obywateli gremia anonimowych decydentów rozstrzygają o naszym losie. Ich decyzje przynoszą nam w teczkach nasi „mężowie stanu”. I tak się dzieje od dawna. Teraz Schwab uważa, że świat potrzebuje„wielkiego resetu”.

„Covid, zgodnie ze stroną internetową WEF wyjaśniającą globalny restart czekający świat, ujawnił wszystkie «niespójności, niedoskonałości i sprzeczności wielu systemów – od zdrowia i finansów po energię i edukację». Cała planeta potrzebuje nowej «umowy społecznej», aby zmienić «przyszły stan stosunków globalnych, kierunek gospodarek narodowych, priorytety społeczeństw, naturę modeli biznesowych i zarządzanie globalnym dobrem wspólnym»”. Czy dlatego wybuchła „pandemia”?

Są dobre podstawy, aby twierdzić, że świat postawiono na głowie odgórnymi decyzjami właśnie w tym celu, aby mieć alibi dla przenicowania go i uczynienia zeń obozu wiecznej reedukacji. „Jakich przymiotników, pytam, należy użyć do opisania zespołu, który proponuje koordynację reorganizacji 8 miliardów dusz, 195 krajów, stosunków międzynarodowych, polityki społecznej na dużą skalę i globalnej gospodarki o wartości 104 bilionów dolarów? Przychodzą mi na myśl słowa takie jak «urojenia» i «megalomaniacy»”, pisze Samuel Gregg.

Straszne słowo – korporacjonizm

Publicysta, analizując wypowiedzi szefa WEF, dochodzi do wniosku, że to, co obecnie proponuje Klaus Schwab, nazywa się korporacjonizm. Jakie są jego cechy? Jedną z nich jest ograniczenia konkurencji rynkowej w celu zachowania spójności społecznej. Inna to nakaz współpracy między reprezentatywnymi grupami różnych sektorów społecznych i gospodarczych – proces nadzorowany i w razie potrzeby egzekwowany przez urzędników państwowych w imię wspólnego dobra. Do wykonywania absurdalnych, bezmyślnych poleceń urzędniczych „dla wspólnego dobra” wdrażano nas ostatnio bardzo intensywnie. Okazaliśmy się, ku uciesze różnych Schwabów – zagranicznych i rodzimych, bardzo pojętnymi uczniami. Na przykład pan wiceminister zdrowia Kraska wydaje się bardzo ukontentowany. Ostatnio aż prychał z uciechy, podczas wywiadu w Radiu Zet, na wspomnienie, jak potulnie dostosowaliśmy się do najbardziej absurdalnych poleceń resortu zdrowia.

Korporacjonizm nie jest zwolennikiem wolności. Wszystko w nim sprowadza się do wypracowania, a następnie utrzymania konsensusu w zakresie polityki gospodarczej i społecznej. Sprzeciw jest niemile widziany. Przedstawia się go jako oszołomstwo, teorię spisku, przejaw „zacofania” Korporacjonizm Schwaba mówi o „skoordynowanej konsultacji” ale jego rzeczywistym celem jest kontrola. Publicysta „The Spectator” nie ma wątpliwości, że liczy się tylko harmonizacja poglądów, bez względu na to, jak absurdalna jest idea i jak wysoka jest cena wolności. „To nie tylko generuje myślenie grupowe. Zachęca do marginalizacji tych, którzy kwestionują konsensus. Jeśli masz zastrzeżenia do, powiedzmy, otwartych granic, nie zdziw się, jeśli zostaniesz napiętnowany jako ksenofob. Jeśli odmówisz uzwiązkowienia swoich pracowników, prawdopodobnie zostaniesz uznany za fundamentalistę rynkowego, który traktuje swoich pracowników jak zwykłe przedmioty”

Innym problemem jest zmowa i kumoterstwo podsycane przez korporacjonizm, który tworzy relacje klient-patron między przedsiębiorstwami a rządami. To z kolei prowadzi do powstania biznesów uprzywilejowanych i wyautowanych. Do tych pierwszych należą firmy, które podpisują się pod konsensusem. Outsiderzy to ci, którym brakuje środków, by „nasmarować koło”. Dobrym przykładem byłby „młody przedsiębiorca ze świetnym pomysłem, mogącym zrewolucjonizować cały sektor gospodarki, ale któremu nie podobają się powiązania polityczne”. Firmy będące już na rynku rzadko kiedy cofną się przed zduszeniem konkurencji już na poziomie regulacji, jeśli mogą.

„Korporacjonizm oznacza nieufność do inicjatyw oddolnych, ponieważ są one trudniejsze do kontrolowania i mniej prawdopodobne, że kupią ustalony konsensus. Na poziomie ekonomicznym korporacjonizm zniechęca do innowacji”.

Człowiek zhakowany

Aby przenieść jednomyślność panującą podczas konferencji WEF na 8 miliardów mieszkańców ziemi należy włożyć nieco wysiłku. Ale trud się opłaci. Będziemy chodzić jak w zegarku, albo jak postacie z gier komputerowych. Pomoże w tym digitalizacja ludzi.

Brandon Smith na stronie Alt- -Market opisuje rzeczywistość, jaka nastanie po resecie dokonanym przez Klausa Schwaba. Będzie to koszmarny świat zarządzany przez sztuczną inteligencję, a społeczeństwo zostanie skondensowane w cyfrowe enklawy zwane „inteligentnymi miastami”, w których ludzie będą uciskani poprzez opodatkowanie emisji dwutlenku węgla. Każda działalność ludzka zostanie otaksowana i poddana inwigilacji pod pozorem badania poziomu „śladu węglowego”, pozostawianego przez tę działalność.

WEF aktywnie wspiera koncepcję „gospodarki współdzielonej” w której „nic nie będziesz posiadał” i rzekomo będziesz z tego zadowolony, ale tylko dlatego, że nie będziesz miał innego wyboru.

Alt-Market uważa, że globali- ści nie są tacy jak my: „gardzą ludzkością i starają się ją zlikwidować. I z tego powodu mają zupełnie inne aspiracje w porównaniu z większością z nas”. Podstawową jest pragnienie dominacji nad miliardami mieszkańców ziemi. Dominacji absolutnej. Ludzie mają być sterowalni, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tak jak sterowalna jest zabawka na baterie albo postać z gry komputerowej. „Spójrz na komentarze premier Nowej Zelandii i uczestniczki WEF, Jacindy Ardern, sprzed roku. Przyznaje się do celowej taktyki tworzenia dwupoziomowego systemu klasowego w jej własnym kraju w oparciu o status szczepień. W jej zachowaniu nie ma wyrzutów sumienia ani poczucia winy, jest dumna z podejmowania tak autorytarnych działań, mimo licznych badań, które dowodzą nieskuteczności nakazów sanitarnych”, zauważa Brandon Smith.

Podczas omawianej konferencji w Davos miała miejsce sesja „Czy jesteśmy gotowi na transparentność mózgu?” (Ready for Brain Transparency?). Strona Sociable pisze, że z prezentacji mającej miejsce na sesji wynika, iż dzięki sztucznej inteligencji i ekosystemowi Internetu ciał (loB), dekodowanie ludzkiego mózgu jest już w toku. „Pięć lat po tym, jak historyk Yuval Noah Harari powiedział na forum WEF, że ludzi można zhakować, a organizmy to algorytmy, spostrzeżenia Harariego są w pełni realizowane”. Tak przynajmniej wynika z oświadczeń paneli- stów.

Temat „Czy jesteśmy gotowi na transparentność mózgu?” rozpoczął krótki film przedstawiającym dystopijny scenariusz, w którym fale mózgowe pracowników były dekodowane nie tylko po to, aby określić ich wydajność w miejscu pracy, ale także w celu ustalenia, czy brali udział w nielegalnej działalności. „Chociaż scenariusz przedstawiony na poniższym filmie jest fikcyjny, ramy technologiczne już istnieją”, czytamy na Sociable. „Możemy odbierać i dekodować twarze, które widzimy w swoim umyśle – proste kształty, liczby, numer PIN do konta bankowego” powiedziała podczas prezentacji w Davos Nita Farahany z Duke University, dodając, że technologia dekodowania fal mózgowych już istnieje i jest obecnie wdrażana w niektórych przypadkach. Jo, co myślisz, co czujesz – to wszystko tylko dane – dane, które w dużych wzorach można rozszyfrować za pomocą sztucznej inteligencji”.

Czy sprawdzi się to, o czym mówi od lat w Davos Yuval Harari: „Nie jesteśmy już tajemniczymi duszami; jesteśmy teraz zwierzętami, które można zhakować”? Wystarczy dysponować wiedzą biologiczną, dużą mocą obliczeniową i dużą ilością danych. Reszta to już tylko technologia. A ta już jest i czeka, aż odpowiedni decydenci zrobią z niej odpowiedni użytek.

Jednak miejmy na uwadze to, że diabeł lubi przechwalać się mocą, choć w rzeczywistości ma jej tyle, ile dostanie jej od nas.


NIEPOŻĄDANE OBJAWY POSZCZEPIENNE WŚRÓD PILOTÓW

Sławomir M. Kozak, Warszawska Gazeta, nr 7, 17-23.02.2023 r.

Najczęstsze problemy, które są diagnozowane pośród tych objawów, to: zawał mięśnia sercowego, migotanie przedsionków, zapalenie osierdzia, obrzęk mózgu, podwyższone ciśnienie wewnątrzczaszkowe, krwotoki, a nawet ślepota.

Współpraca karteli farmaceutycznych i finansowych zaczyna przynosić całkiem widoczne efekty. Przewidywałem to m.in. w książce „Covidowe Jeże”, w której wykazałem, że to wszystko nie jest dziełem przypadku i nie zaczęło się wczoraj. Amerykanie ze swoją naiwną wiarą w demokratyczne mechanizmy broniące ich praw nie wierzą w to, że ich własny rząd mógłby występować przeciw nim.

Od początków pandemii wśród pilotów liniowych o 300 proc, wzrosła ilość niepożądanych objawów poszczepiennych. Mówi o tym Josh Yoder, prezes organizacji US Freedom Flyers, którą powołano, by jednoczyć siły świadomych pracowników lotnictwa przeciw wyniszczającym zarządzeniom zmuszającym ich do eksperymentowania na sobie. Ci ludzie, dotknięci problemami zdrowotnymi, nie przechodzą lekarskich badań okresowych, a bez nich stają się bezwartościowi. Tracą to, co kochali, ale przede wszystkim to, w co zainwestowali, czyli okupioną ciężką pracą i wysiłkiem finansowym przyszłość. Poza wszystkim innym pozostają tym samym bez środków do życia.

Piloci widząc, że linie lotnicze działają wbrew bezpieczeństwu, starają się dotrzeć do świadomości pasażerów. Ilość osób korzystających z połączeń lotniczych w USA jest ogromna i lotnicy liczą na ich wsparcie. Mówią, że nie pomagają im związki zawodowe, które funkcjonują tak, jakby były skorumpowane. Obowiązek szczepień uważają za bezprawny, bo aplikowane im środki nie są przebadane. FAA nie powinna dopuścić ich do użycia bez uprzedniego zbadania ich przez FDA.

Piloci boją się wspominać o bólach w klatce piersiowej, zawrotach głowy itp. objawach. Obawiają się utraty pracy. Jest to zjawisko bezprecedensowe. Z kolei linie lotnicze odwołują loty z braku pilotów, okłamując pasażerów, że powodem jest zła pogoda lub inne czynniki niezależne od nich, jak ograniczenia kontroli ruchu lotniczego. W listopadzie 2022 r. miały miejsce liczne opóźnienia z tego powodu. Linie, zrzucając odpowiedzialność na elementy od nich niezależne, nie muszą płacić za hotele czy posiłki dla oczekujących na połączenia pasażerów.

US Freedom Flyers mają już w swoim gronie pilotów z Nowej Zelandii, Australii, Kanady i Francji. Lotnicy z coraz większej liczby krajów mają świadomość, że wprowadzenie w życie jakiejkolwiek decyzji przez FAA powoduje, że pozostałe instytucje regulacyjne w innych państwach zrobią wkrótce to samo. Stowarzyszenie walczy także z ogromną ilością wież 5G w rejonach wokół lotnisk, które mają niekorzystny wpływ na ostatnią fazę lotu, jaką jest lądowanie. Zastrzeżenia zgłaszano już w2018 r., jednak od tej pory nie prowadzono badań, konsekwentnie instalując urządzenia także w rejonie lotnisk. Piloci skarżą się m.in. na zakłócenia wysokościomierzy, co jest szczególnie niebezpieczne podczas lądowania w złych warunkach pogodowych. Niestety, nagrania tych wypowiedzi są z sieci usuwane. Na początku lutego br. skierowano w tej sprawie sprzeciw do Kongresu.

Pisałem o kilku dramatycznych przypadkach, kiedy w powietrzu w trakcie lotu piloci dostawali udaru lub zawału. Szczęśliwie do tej pory stery przejmował na ogół drugi pilot i bezpiecznie sprowadzał maszynę z setkami pasażerów do lądowania. Piloci ostrzegają, opierając się na sprawach sądowych o odszkodowania za śmierć pasażerów w najsłynniejszych wypadkach lotniczych, że takie odszkodowanie waha się od 2 do 3 min dol./osobę, co wskazuje potencjalny koszt, już tylko finansowy, dalszego brnięcia w obowiązkowe szczepienia jest nieopłacalne. Mówią też o lekarzach, którzy mają odwagę zakazywać lotu pilotom, u których stwierdzili problem przed podjęciem pracy. Znany jest przypadek lekarza, do którego zgłosili się jednego dnia trzej piloci z niepożądanymi objawami poszczepiennymi, a on zabronił im

wykonania lotów. Nazajutrz odsunięto go od badania załóg. Najczęstsze problemy, które są diagnozowane pośród tych objawów, to: zawał mięśnia sercowego, migotanie przedsionków, zapalenie osierdzia, obrzęk mózgu, podwyższone ciśnienie wewnątrzczaszkowe, krwotoki, a nawet ślepota.

Wybitni specjaliści, w tym główny lekarz medycyny lotniczej Armii USA płk Theresa Long, wysyłają pisma do czynników oficjalnych, a jedyne co ich spotyka, to atak na nich samych. Stacje głównego nurtu milczą na ten temat. W zasadzie o bezpieczeństwo pasażerów walczą tylko media niszowe. Jednym z najodważniejszych dziennikarzy, którzy nie boją się tego problemu nagłaśniać, jest Stew Peters, który wyprodukował najgłośniejszy film dokumentalny o zgonach poszczepiennych -„Died Suddenly”. Obraz ten obejrzały miliony osób na całym świecie. Drugim takim dziennikarzem jest niewątpliwie Carlson Tucker z Fox News. To on nagłośnił sprawę pilota, który doznał ataku serca sześć minut po lądowaniu, w kokpicie, za sterami samolotu, mając na pokładzie 200 osób.

Gdyby te przypadki traktowano w sposób, na jaki zasługują, piloci powinni zostać otoczeni jak najszybszą, dogłębną opieką medyczną, a podejrzaną substancję należałoby gruntownie przebadać. Tymczasem podjęto ostatnio bezprecedensową dla bezpieczeństwa lotów decyzję o zaniżeniu wymogów zdrowotnych dopuszczających pilotów do wykonywania zawodu.

W grudniu 2022 r. o 50 proc, wydłużono obowiązujący dotąd tzw. interwał PR w badaniu EKG. Najprościej rzecz ujmując, odstęp PR reprezentuje czas, w którym impuls elektryczny przemieszcza się z jednej części serca do drugiej, jest to wskaźnik zdrowia serca. „Nowy normalny” interwał odbiega od akceptowalnego dotąd w kardiologii limitu. Lekarze obawiają się, że jego zwiększenie może zagrozić zdrowiu pilotów i bezpieczeństwu pasażerów. Obawy te są szczególnie zasadne w obliczu doniesień o zatrzymaniach akcji serca i nagłych zgonach w powietrzu. Jak mówią eksperci, interwał dłuższy niż 200 ms nie dowodzi, że istnieje poważny

Zmiany wymagań medycznych dla pilotów zatwierdzone przez FAA problem z sercem, jednak taki odczyt uzasadnia dalsze badania i „nie powinien być ignorowany”. Dotychczas piloci z odstępami PR dłuższymi niż 200 ms wymagali dalszej oceny, testów wysiłkowych, dodatkowego badania krwi, natomiast obecnie dzieje się tak, gdy odczyty PR wykraczają poza 300 ms. Warto dodać, że 30-letnie badania Uniwersytetu Harvard potwierdziły, że odstęp powyżej 200 ms dwukrotnie zwiększa ryzyko migotania przedsionków, trzykrotnie ryzyko konieczności wszczepienia rozrusznika serca i poważnie podnosi ryzyko śmierci.

Tak zwane elity, które zmuszają wszystkich do przyjmowania trucizny, mają doskonałą orientację, jakie świństwo promują i za co biorą niesamowite pieniądze. Były pilot linii lotniczej Jetstar Alan Dana z Australii poinformował, że te właśnie „elity” zamawiając samoloty biznesowe na swoje potrzeby, podkreślają, że angażowani piloci muszą być niezaszczepieni! W rozmowie z dziennikarką Marią Zeee oświadczył, że „bogaci biznesmeni kontaktują się w tej kwestii z jedyną grupą niezaszczepionych pilotów” zrzeszoną właśnie w US Freedom Flyers. Czyli wzrasta zapotrzebowanie na tych, którzy mają tak

zwaną czystą krew. Jak wynika z opracowania opublikowanego w sierpniu 2022 r., u 94 proc, osób które doznały efektów ubocznych po przyjęciu eksperymentów medycznych mRNA stwierdzono w miesiąc po szczepieniu „nieprawidłową krew i zawarte w niej ciała obce”.

Odrzutowce biznesowe prowadzi na ogół jeden pilot, którego w razie potrzeby nie ma kto w locie zastąpić i nie daje on żadnej gwarancji, że taktownie dostanie zawału dopiero po lądowaniu.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych