Pandemiczno-panikarska narracja się sypie

Jacek Frankowski, Warszawska Gazeta, nr 30, 23-29.07.2021 r.

Skoro najbardziej wyszczepione społeczności Izraela i Wielkiej Brytanii przechodzą wzmożenie zachorowalności na Covid-19 w okresie letnim, jeszcze przed jesiennymi nasileniami infekcyjnymi, to może być wynikiem wywoływania przez szczepionki podatności na zakażenia.

Prof. n.med. Krzysztof J. Filipiak w wywiadzie dla Medonet.pl stwierdził:

– „Szczepienia chronią przed koronawirusem, nawet tym w wariancie o podwyższonej zakaźności, co świetnie ilustrują dane z Wielkiej Brytanii i Izraela”.

Trudno jest mi zachować pozory szacunku dla osoby, która w jednym artykule wielokrotnie rozminęła się z prawdą lub logiką w proszepionkowej nachalnej propagandzie.

Otóż, panie Filipiaku, gdyby czytał pan więcej różnych wypowiedzi, a nie tylko swoje, dowiedziałby się pan z artykułu „Dlaczego Izrael znów musi walczyć z koronawirusem?” opublikowanym 15 lipca przez Medonet.pl. że w Izraelu „Prawie połowa obecnych zakażeń dotyczy osób już zaszczepionych”.

Jak podaje „The Guardian”, powołując się na brytyjskie ministerstwo zdrowia, w Wielkiej Brytanii 43 proc. wszystkich zgonów po zakażeniu wariatem Delta nastąpiło u osób w pełni zaszczepionych przeciw Covid-19. Liczba ta wzrasta do 60 proc. wszystkich zgonów po zakażeniu wariantem Delta, jeśli wliczy się także osoby zaszczepione jedynie pierwszą dawką.

Czy nadal jest pan gotów podtrzymywać swoją opinię, że szczepienia chronią przed zakażeniem i przed zgonami spowodowanymi koronawirusem? Przejdźmy do analizy statystyk poziomu wyszczepienia i zachorowalności w trzech interesujących nas krajach na dzień 17 lipca: w Izraelu, w Wielkiej Brytanii i w Polsce.

Izrael: zaszczepionych 63 proc., w tym dwoma dawkami 57 proc., zachorowań 96 na 1 mln mieszkańców.

Wielka Brytania: zaszczepionych 68 proc., w tym dwoma dawkami 51 proc., zachorowań 809 na 1 min mieszkańców, Polska: zaszczepionych 46 proc., w tym jedną dawką 39 proc., zachorowań 3 na 1 min mieszkańców.

Z tego zestawienia liczby wy- szczepionych i poziomu zakażeń można wyciągnąć jeden logiczny wniosek. Im więcej szczepień, tym więcej zakażeń. Tymczasem pan Filipiak wyciąga z powyższej statystyki diametralnie odmienny wniosek. Postuluje więcej szczepień.

Panie Filipiaku, jak na profesora nie przejawia pan zmysłu analitycznego i zdolności logicznego wnioskowania. Nie jest pan w stanie wyciągnąć wniosku podstawowego, że skoro najbardziej wyszczepione społeczności Izraela i Wielkiej Brytanii przechodzą wzmożenie zachorowalności w okresie jeszcze przed jesiennymi nasileniami infekcyjnymi, to może być wynikiem wywoływania przez szczepionki podatności na zakażenia zamiast uodpornienia.

Idiotycznym w odniesieniu do opisanej korelacji stopnia wyszczepienia i zakażeń koronawirusem jest konkluzja Filipiaka: „trzeba szczepić, szczepić, szczepić”.

Czy panu, panie Filipiaku, chodzi o to, żeby Polska mająca dużo niższe od Izraela i Wielkiej Brytanii wskaźnik wyszczepienia i równocześnie niską zachorowalność na Covid, zwiększyła wysiłki szczepienne, żeby w zachorowalności dogonić Izrael i Wielką Brytanię? Trudno inaczej wytłumaczyć pana zapał szczepienny.

Przypomniała mi się afera z końca maja, gdy na stronie Szpitali Pomorskich ukazał się komunikat, że testy w kierunku SARS COV-2 przed planowanym przyjęciem do szpitala dotyczą również osób zaszczepionych, ponieważ szczepionki nie zapobiegają transmisji wirusa. Ten fragment komunikatu oparty na rzetelnej medycznej wiedzy. Podejrzewam, że po ostrej reprymendzie przełożonych został szybko zdjęty ze strony szpitalnej, ale jak wiemy, w internecie nic nie ginie.

Parlamentarny Zespół ds. Sanitaryzmu obradował 12 lipca pod przewodnictwem posłanki Anny Siarkowskiej. W trakcie obrad online Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak skierował pytanie do prof. Horbana, szefa doradców medycznych premiera: „Czy jest dopuszczalne eksperymentowanie medyczne z udziałem dzieci”. Prof. Horban zaprzeczył, że badania nad eksperymentalną, dopuszczoną warunkowo szczepionką są eksperymentem. Posłużył się formalnym argumentem, że jeśli coś jest zarejestrowane, to stosowanie tego nie jest eksperymentem. Szkoda, że kolejnego medyka nie stać na powiedzenie prawdy o dopuszczeniu do prowadzenia badań na rzecz producenta szczepionek firmy Pfizer na polskich dzieciach od 6. miesiąca życia.

Cieszę się, że Rzecznik Praw Dziecka zajął się problemem prowadzenia eksperymentalnych badań na grupie najmłodszych.

Polskie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców zadało pytanie Ministerstwu Zdrowia, kto wydał zgodę na poddaniu polskich najmłodszych eksperymentalnym badaniom. Nie otrzymali odpowiedzi. Dzisiaj wiemy, że takiej zgody udzieliła jedna z komisji bioetycznych, tylko nie podano która.

Napisałem list do Rzecznika Praw Dziecka:

– „Myślę, że Pan uzyskałby odpowiedź na pytanie o skład komisji bioetycznej, która udzieliła zgody na poddanie badaniom najmłodszych i możliwość sprawdzenia, czy w składzie komisji nie zasiadali ludzie powiązani z producentem szczepionek. Jest bardzo silne medyczne lobby proszczepionkowe, ludzi powiązanych z firmami farmaceutycznymi. Dla wielu z nich nie istnieją przeciwwskazania etyczne występowania w interesie firm, które ich zatrudniają”.

Dodałem: „Członkowie tej komisji zasługują na spopularyzowanie”.

Warto też spopularyzować kolejnego gorliwego siewcę paniki pandemicznej, który podpowiedział rządzącym sposób na „zachętę” do szczepień. Poseł PO Tomasz Lenz w „Debacie tygodnia” w Polsat News 18 lipca br. powiedział, że 500+ powinno być wstrzymane do momentu zaszczepienia się.

Prof. Magdalena Marczyńska, doradczyni premiera, która pierwsza ujawniła pomysł uatrakcyjnienie szczepień poprzez wprowadzenie opłat, opowiedziała się zdecydowanie przeciwko lockdownowi jesiennemu, ale jeśli już, to obostrzenia miałyby pomijać zaszczepionych. Pani profesor, jednak warto zapoznać się ze statystykami, które pokazują, że zaszczepieni wcale nie są bezpieczni dla zaszczepionych i niezaszczepionych.

Ku mojemu zaskoczeniu dr Grzesiowski otrząsnął się z dotychczasowego szaleństwa prognostycznego i zapowiada całkiem realny łagodny przebieg jesiennej fali infekcji. Brawo, panie doktorze.

Jest szansa dla zaszczepionych na przejście na pozycje antyszczepionkowe. Drogę wyznaczył Steve Kirsh, amerykański wynalazca. Były gorący zwolennik szczepień, który zaszczepił siebie i całą rodzinę, jednak po żmudnym zbieraniu rozproszonych danych dotyczących niepożądanych odczynów poszczepiennych i nieewidencjonowanych w oficjalnych statystykach zgonów po zaszczepieniu szczepionką przeciw Covid-19 w USA, stał się wojującym antyszczepionkowcem.

Kolejne ciekawostki w telegraficznym skrócie: poseł. PO Paweł Poncyliusz zatroskany o efekty walki z koronawirusem zaproponował, żeby rezerwacje miejsc w restauracjach prowadzić wyłącznie przez smartfony. „I ma się konkretnego gościa”. Ma jeszcze inne genialne, w jego mniemaniu, pomysły na pokonanie koronawirusa, ale je już pominę z litości dla posła.

Wieszcze panik zapowiadają, że jesienna fala infekcji najbardziej dotknie obszary najmniej wyszczepione, czyli ścianę wschodnią. Zobaczymy, policzymy i wyniki opublikujemy. Warto zapisywać dane, porównywać i wyciągać wnioski, które jak na razie nie są po myśli propagatorów szczepionek przeciw Covid-19.

Na koniec optymistyczny wątek zasygnalizowany przez epidemiologów. Sławetna odmiana Delta jest co prawda bardziej zakaźna od tradycyjnego koronawirusa, ale za to mniej kąśliwa i stąd przy dużej liczbie zakażeń odnotowuje się małą liczbę zgonów.

Oczywiście mniejsza liczba zgonów przypisywana jest skuteczności szczepionek. Tylko dlaczego wg statystyk ujawnionych w Wielkiej Brytanii więcej umiera zaszczepionych?

NAJWIĘKSZE OFIARY „PANDEMII”

dr Robert Kościelny

Nawet kraje przodujące w histerii pandemicznej zaczynają nieśmiało zauważać, że ambitne (szalone?) hasło „Zero kowida” prędzej czy później zaowocuje nagłym a niespodziewanym wybuchem nowych problemów zdrowotnych.

To dzieci marzą i śnią
To dzieciom sen spędza z rzęs
Dobro płacone ich krwią.

Dorośli umieją żyć
Dorosłym sen – mara, śmiech
To dzieci będą się bić
Za słów dorosłych prawdę

Bić się wprawdzie nie będą, przynajmniej w tym wypadku, ale płacić haracz większy niż dorośli na pewno. I to nie z powodu prawdy, ale łgarstwa. Najpodlejszego gatunku. Albo „najgorszego sortu” jakby zapewne chciał „klasyk”

Na początku lipca „The Guardian” poinformował, że lekarze zauważyli z niepokojem, iż dzieci zaczynają coraz częściej i ciężej chorować z powodu „długu odpornościowego”. Pediatrzy twierdzą, że dzieci nie były przez długi czas narażone na szereg wirusów.

Przyczyniły się do tego blokady, dystansowanie społeczne i środki dezynfekujące. Wpłynęło to niekorzystnie na rozwój i wzmacnianie ich układu odpornościowego. Omawiane zjawisko występuje w szeregu krajów. Niedawno personel szpitalny w Nowej Zelandii zaczął alarmować, że na oddziałach pełno jest dzieci z potencjalnie śmiertelnym wirusem układu oddechowego. Starając się uchronić starszych przed kowidem, chorobą, na którą dzieci zasadniczo nie zapadają, naraziliśmy najmłodszych na wielkie niebezpieczeństwo! Nie daliśmy im szansy na nabycie naturalnej odporności podczas kontaktu z rówieśnikami w szkole czy na placu zabaw. To jeden ze skutków „pandemii”

Miasto Wellington ma obecnie 46 dzieci hospitalizowanych z powodu chorób układu oddechowego, w tym wirusa RSV. Jak głosi Wikipedia, „Wirus RSV jest głównym patogenem odpowiedzialnym za infekcje dróg oddechowych u większych dzieci oraz najczęstszą przyczyną chorób dolnych dróg oddechowych u niemowląt. W przypadku epidemii zapalność wynosi ponad 50 proc. (w zbiorowiskach dziecięcych typu żłobki dochodzi do 100 proc) i jest przyczyną 75 proc. hospitalizacji dzieci z zapaleniem oskrzelików i 25 proc z zapaleniem płuc”

Sytuacja w wielu miastach Australii potwierdza niepokojące zjawisko szerzenia się infekcji układu oddechowego u najmłodszych – noworodków, niemowlaków i dzieci w wieku przedszkolnym. Część maluchów trafia pod tlen. Problem staje się coraz bardziej palący. W niektórych szpitalach trzeba było zawiesić wybrane zabiegi, w tym operacje, aby wszystkie siły i środki skierować na ratowanie dzieci. Oddziały pediatryczne zaczęły przekształcać sale zabaw dla najmłodszych pacjentów w „przestrzeń kliniczną” informuje „The Guardian”. Podkreślmy raz jeszcze: RSV jest powszechną chorobą układu oddechowego. U dorosłych na ogół powoduje tylko bardzo łagodne objawy, ale może spowodować poważne choroby u małych dzieci, a nawet śmierć. „Rozmiar i powaga epidemii w Nowej Zelandii są prawdopodobnie spowodowane tym, co lekarze pediatrzy nazywają »długiem odpornościowym« – ludzie nie nabywają odporności na inne wirusy, tłumione przez blokady zakładane w związku z Covid-19″ Jednak co się odwlecze… Tłumione infekcje wybuchną z większą mocą za czas jakiś. Będzie je można wówczas zakwalifikować do kolejnej „fali pandemii wirusa kowid” Jak nie alfa, to beta, delta lub omega. Alfabet grecki ma sporo liter.

Epidemiolog i profesor zdrowia publicznego Michael Baker nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Aby opisać, co się wydarzy, użył metafory pożarów leśnych zarośli: „jeśli rok lub dwa minęły bez pożaru, na ziemi jest więcej paliwa, które podsyci płomienie. Kiedy w końcu nadejdzie pożar, zarośla płoną znacznie bardziej zaciekle. To, co teraz widzimy, to nagromadzenie wielu podatnych na infekcję dzieci”. Pożar musi wybuchnąć, a jego moc będzie wielka. Urojona pandemia zrodzi pandemię rzeczywistą, tym razem najbardziej dotykającą najmłodszych, głoszą coraz odważniej do tej pory terroryzowani przez cenzorów, medycy.

Francuscy lekarze w badaniu z maja 2021 r., dotyczącym „długu immunologicznego” zauważyli, że walka z Covid-19 na dłuższą metę może zrodzić własne problemy. Jeśli infekcje bakteryjne i wirusowe nie krążą wśród dzieci, nie rozwijają one odporności, co prowadzi do kolejnych, większych od tej, z którą się rzekomo walczy, epidemii. „Brak stymulacji immunologicznej… wywołał »dług odpornościowy*, który może mieć negatywne konsekwencje, gdy (…) obostrzenia wprowadzone w związku z Covidem-19, zostaną zniesione” – napisali lekarze. „Im dłuższe są okresy „niskiej ekspozycji na wirusy lub bakterie, tym większe prawdopodobieństwo przyszłych epidemii” – niepozostawianą złudzeń medycy z Francji.

Nowa Zelandia zgłosiła prawie tysiąc przypadków RSV w ciągu ostatnich pięciu tygodni, według Institute of Environmental Science and Research. Zwykła średnia wynosi 1743 w ciągu całego 29-tygodniowego sezonu zimowego. Przypomnijmy, że na półkuli południowej panuje obecnie zima, jak wiadomo, bardzo infekcyjna pora roku. Również Australia przeżywa gwałtowny wzrost zakażeń i schorzeń dróg oddechowych. Jednym z dowodów na to jest sytuacja w stanie Wiktoria, gdzie lekarze alarmują, iż szpitale są przepełnione, a służba zdrowia „znajduje się na skraju wydolności”. Tym razem nie z powodu Covid-19 tylko wysokich wskaźników RSV.

Ludzie są narażeni na zakażenie i zachorowanie na RSV w wieku dziecięcym, powiedział Baker, przy czym większość w pierwszym roku życia. „Jeśli usuniesz na pewien czas to naturalne ryzyko, będziesz mieć większą grupę dzieci nie- narażonych na zakażenie, a co za tym idzie niemogących wzmocnić swojego systemu immunologicznego”. Ta sztucznie wytworzona sytuacja jest groźna, bo jej efektem może być wybuch epidemii RSV, „gdy w końcu dzieci zostaną wystawione na działanie wirusa”.

Podczas gdy RSV jest częstą przyczyną zimowej hospitalizacji dzieci, osoby starsze i osoby z osłabionym układem odpornościowym są również narażone na infekcje tym wirusem. Dyrektor generalny ds. zdrowia w Nowej Zelandii dr Ashley Bloomfield powiedział, że „bardzo jest zaniepokojony gwałtownym wzrostem liczby przypadków RSV (…) Spekuluje się, że [obecna epidemia] może być częściowo pogorszona przez fakt, że nie mieliśmy żadnego przypadku [RSV] w zeszłym roku, więc istnieje większa pula dzieci, które są podatne na tego wirusa”.

Trudno przyjąć za dobrą monetę informacje o tym, że w ubiegłym roku w Nowej Zelandii nie było przypadków RSV i grypy – jak podają urzędnicy państwowi cytowani przez „The Guardian” Zapewne były, tylko zostały wliczone w przypadki kowidowe. Tak czy inaczej faktem jest, że nawet kraje przodujące w histerii pandemicznej zaczynają nieśmiało zauważać, że ambitne (szalone?) hasło „Zero kowida” prędzej czy później zaowocuje nagłym a niespodziewanym wybuchem nowych problemów zdrowotnych. Jeszcze groźniejszych. Ciekawe, czy któraś z firm farmaceutycznych zaczęła już pracę nad szczepionką zdolną zapobiec zbliżającej się nowej „pandemii”?

ŚWIAT PO WIELKIM RESECIE

dr Robert Kościelny

Bill Gates, jak ogłosiła niedawno prasa, został największym prywatnym posiadaczem ziem rolnych w USA. Ów„filantrop”ma ponad 96 tys. hektarów w kilkunastu różnych stanach.

Temat wielkiego resetu oraz takich postaci jak Klaus Schwab czy Bill Gates poruszałem w Teorii Spisku od dawna i systematycznie. Gdy incydentalnie zrobiły to inne pisma, autorzy zamieszczonych w nich tekstów zostali uznani za inspirujących nowatorów, a same tygodniki za niezwykle odważne. Chociaż to, o czym redaktorzy mówili w artykułach, nie wychodziło poza to, o czym i ja pisałem, tylko znacznie wcześniej i o niebo ciekawiej i rzetelniej.

Dla kogo wielki reset? Dla nas!

Nadmieniam o tym, aby uświadomić Szanownemu Czytelnikowi, że jeśli chce najświeższych informacji o tzw. deep State, NWO, globalnej mafii, czy jak ich tam nazwać – „ich” czyli sitwiarzy o ambicjach ogólnoświatowych – niech sięgnie po „Warszawską Gazetę”, a nie jeden z tych tygodników bezczelnie nazywającym siebie „niepokornym” mimo że ssącym zawzięcie wymię władzy w postaci reklam. Ta niepokorna usłużność, wylękniona bluźnierczość, reglamentowana zadziorność, pozorowana buntowniczość ma również dodatkową zaletę – łatwiejszy dostęp do informacji zza kulis. Sprzedawane są one później przez panów publicystów mainstreamu jako własne przenikliwe spostrzeżenia i niezależne opinie.

W ramach wielkiego resetu podczas Światowego Forum Ekonomicznego pojawiła się mantra głosząca, że do roku 2030 „nic nie będziesz posiadać. I będziesz szczęśliwy”. Dla wielu z nas to żadna nowość. Po tzw. planie Balcerowicza i „transformacji ustrojowej”, ciężko pracujący w Peerelu Polacy pozbawieni zostali oszczędności będących owocem ich wieloletniego trudu i znoju. Tę złodziejską operację nazwano likwidacją „nawisu inflacyjnego”, eliminacją z rynku „pustego pieniądza”. Tak więc już dziś wielu z nas „nic nie posiada”. Ale czy jesteśmy z tego powodu szczęśliwi? Ludzie stojący za kolejną „transformacją ustrojową” za kolejną „wiekopomną reformą”, mającą tym razem uszczęśliwić niejeden, ale wszystkie narody, najwyraźniej uważają, że powinniśmy – zarówno my, jak inni mieszkańcy Ziemi, którzy będą partycypować w planie Schwaba-Gatesa oraz paru innych „grandziarzy”, jak o tych nieprzyjemnych personach mówi red. Stanisław Michalkiewicz.

O wielkim resecie ostatni raz pisałem chyba w kwietniu, cytując słowa publicysty Geoffreya Gridera, który słusznie wskazuje, że „»Wielki reset« składa się z wielu działających części. Są one tak liczne, że można pokusić się o stwierdzenie, iż są to różne zdarzenia, podczas gdy w rzeczywistości są one jednym i tym samym zjawiskiem”. Wszystko to jest częścią składową „aktualnego i aktywnego nikczemnego planu Nowego Porządku Świata”. Autor wyszczególnia elementy wchodzące w skład resetu: „Pomyśl o COVID-19, lockdownach, krachach ekonomicznych, obowiązkowym noszeniu maski, zamieszkach na tle rasowym, Antifie, ID2020, Billu Gatesie, Black Lives Matter, Deklaracji Ludzkiego Braterstwa [inaczej zwanej Porozumieniem z Abu Dhabi, czyli wspólnym oświadczeniem podpisanym przez papieża Franciszka i szejka Ahmeda el-Tayeba, wielkiego imama Al-Azhar, 4 lutego 2019 r. – R.K.] Chrislamie [próbie łączenia islamu z chrześcijaństwem – R.K.], zastanów się przez chwilę nad tym wszystkim. Wszystko, czego doświadczyliśmy, jest częścią Wielkiego Resetowania”. Zwycięstwa rządów zła i obalenia dotychczasowych zasad kierujących światem.

W 2016 r. Światowe Forum Ekonomiczne umieściło na swojej stronie internetowej film promocyjny, zawierający przesłanie „nowego porządku”. Komunikat jest następującej treści: „Witajcie w roku 2030. Witajcie w moim mieście – a właściwie »naszym mieście«. Niczego nie mam. Nie mam samochodu. Nie jestem właścicielem domu. Nie posiadam żadnych urządzeń ani ubrań”. Dla tych, którym ów obraz abnegacji, mendykanckiej radości z ubóstwa, wydaje się dziwny, film ma wyjaśnienie: „dla nas w tym mieście ma to sens. Wszystko, co uważałeś za produkt, stało się teraz usługą. Mamy dostęp do transportu, zakwaterowania, jedzenia i wszystkiego, czego potrzebujemy w naszym codziennym życiu. Jedna po drugiej wszystkie te rzeczy stawały się wolne [od statusu czyjejś własności – R.K.], więc posiadanie nie miało dla nas sensu”. Używaj, ale nie posiadaj. Tak spełni się komunistyczna zasada wyrażona w słowach „każdemu według jego potrzeb” (Karol Marks, Krytyka Programu Gotajskiego, 1891).

W jednym z tekstów o resecie zastanawiałem się też, czy zasada „nie miej nic i bądź szczęśliwy” odnosić się będzie również do Billa Gatesa, który, jak ogłosiła niedawno prasa, został największym prywatnym posiadaczem ziem rolnych w USA? Ów „filantrop” ma ponad 96 tys. hektarów w kilkunastu różnych stanach. Albo do miliardera Johna Malonea, z 880 tys. hektarami posiadłości, co czyni go największym posiadaczem ziemskim w ogóle? Albo Teda Turnera – 810 tys. hektarów? Pomijam tu udzielnych władców, którzy z racji swego „stanowiska” monarszego dzierżą olbrzymie, wielomilionowe, połacie ziemi. Oprócz własności ziemskiej jest też wiele innych typów własności, czyniących z niektórych ludzi krezusów, wielkich posiadaczy. Czy ich dobytek zostanie rozparcelowany między „najbardziej potrzebujących”? Czy oni również partycypować będą w regule „im mniej własności, tym więcej szczęścia?”. Wolne żarty. To my będziemy doświadczać uroków tego rodzaju „wyzwolenia”. Jak też zamieszkiwania w „naszych miastach” kierowanych przed zarządców podobnych temu, którego wypowiedź zacytował „Los Angeles Daily News” (LADN) drugi co do wielkości po „Los Angeles Times”, dziennik stanu Kalifornia. Rex Parris (co ciekawe, republikanin), burmistrz Lancaster w hrabstwie Los Angeles, powiedział, że ci, którzy sprzeciwiają się nakazowi, aby nosić maskę w miejscach publicznych w odpowiedzi na pandemię wirusa, są winni „aktu wewnętrznego terroryzmu”. „Gdyby to zależało ode mnie, każdy, kto nie nosi maski w miejscach publicznych zostałby aresztowany (…) To akt wewnętrznego terroryzmu i powinien być tak właśnie traktowany”.

Ciekawe, czy tego typu opresyjne i pozbawione sensu wypowiedzi – przypomnijmy po raz enty, że kagańce na twarzy nie hamują rozprzestrzeniania wirusa przeziębienia, czyli Covid-19 – podziałały dyscyplinująco na „ceniących sobie wolność” Kalifornijczyków, skoro do tej pory „wyszczepiło się” w pełni, czyli bez szemrania wzięło udział w eksperymencie medycznym, ponad 60 proc. mieszkańców stanu? Wśród dzieci i młodzieży od 12 lat 17 współczynnik ten wynosił w połowie lipca ponad 36 proc. Najwyraźniej większość z obywateli postępowej Kalifornii zapomniała o tym, co mówili ojcowie liberalizmu: „każdy człowiek ma tylko jednego właściciela – siebie samego”. Profitentami transformacji ustrojowej w wykonaniu uczestników okrągłego stołu byli dotychczasowi właściciele Polski ludowej oraz zblatowani z nimi uczestnicy rozmów w Magdalence. Kto będzie beneficjentem wielkiego resetu? Jasno wynika z powyższych rozważań, że na pewno nie my. Na pewno

– Oni. Obcy zewnętrzni, jak wewnętrzni. Glisty ludzkie, powodujące epidemię askariozy, trwającą od bardzo wielu lat.

Bez domu i mienia w kanale zapomnienia…

„Teorię komunizmu można podsumować jednym zdaniem: zniesienie własności prywatnej”, powiedział Karol Marks cytowany przez Adena Tatea, autora tekstów dotyczących zdrowia publicznego oraz problemów społecznych pojawiających się wraz z rozpętaniem przez tzw. wielkich tego świata psychozy pandemicznej. Jeden z materiałów zatytułowanych „Jak wyglądałby świat bez własności osobistej?” zamieścił Tate na stronie internetowej The Organie Prepper.

W sytuacji, gdy nie masz nic do powiedzenia w sprawie noszenia bądź nienoszenia maski, o której wiesz, że jest bezużyteczna, niewygodna i w dłuższej perspektywie szkodliwa dla zdrowia, ale musisz zakrywać nią twarz pod groźbą ostracyzmu i kar administracyjnych; gdy wymuszają na tobie „dobrowolną zgodę” na wszczepienie w organizm nie do końca zbadanej substancji, która będzie albo i nie będzie chronić przed zakażeniem i zachorowaniem, co spowoduje albo nie spowoduje zwalczenie zarazy, o której współczynniku śmiertelności jedni specjaliści mówią, że jest znacznie większy niż grypy, a inni, że jest porównywalny, a nawet mniejszy – więc w tej absurdalnej sytuacji nie dziwmy się, że za chwilę pojawiać się będą w przestrzeni publicznej kolejne zjawiska bezpośrednio nas dotykające. Jeszcze boleśniej niż NOP-y po wyszczepieniu kowidowym.

Aden Tate prognozuje, że w niedalekiej przyszłości, w ramach nowego ładu, każdy właściciel nieruchomości może stracić swój dom. Czy mamy podstawy, by sądzić, że w sytuacji, gdy z powodu wirusa, który nie jest groźniejszy od innych wirusów przeziębienia, pozbawiają nas prawa do własnego ciała, nasi „władcy” nie podejmą dalszych kroków w celu „naprawy świata”? Tym razem „zawirusowanego” niesprawiedliwością społeczną, wyrażającą się w tym że jeden ma więcej, drugi mniej, a są też i tacy, którzy nic nie posiadają.

„Być może zmianami klimatycznymi będzie można argumentować zasadność polityki wysiedlania ludzi do miast?” – zastanawia się publicysta. Lub odwrotnie – z miast na wieś, jak robił to Pol Pot, wierny uczeń Karola Marksa oraz naśladowca Mao Tse-tunga, w czasie krwawego panowania w Kambodży. Być może rasizmem albo potrzebą sprawiedliwości społecznej będzie się już niedługo tłumaczyć przekazanie domów „posiadaczy” czarnoskórym obywatelom bądź po prostu ludziom biednym? Tak jak robiono to po rewolucji bolszewickiej. Niezależnie co wymyślą i jak ideologicznie to uzasadnią, odebranie własności, skazanie na niechcianą zmianę miejsca zamieszkania, to zjawiska całkiem realne w ramach nowego ładu.

Dla Amerykanina prawo do posiadania broni jest równie ważne jak prawo do swobodnego wyrażania opinii. Czy jednak te „przywileje” nie podważą nowego porządku? „Pokój to brak sprzeciwu wobec socjalizmu”, stwierdził Karol Marks, ponownie cytowany przez Adena Ta-tea. A kto zagwarantuje, że jakiś szaleniec nie porwie się słowem lub czynem zbrojnym na „raj cudowny”, ład doskonały zbudowany dzięki wyrzeczeniom tylu ludzi, kosztem milionów ofiar pandemii oraz dzięki solidarnej walce z grozą zarazy, podjętej przez lud całej kuli ziemskiej? „Twoje prawo do obrony koncentruje się wokół Twojego prawa do życia i prawa do posiadania własności. Jak nie posiadasz już prawa do własnego ciała [oraz własności], w istocie nie posiadasz już również prawa do własnego życia. W związku z tym nie ma czego bronić. »My – rząd – zrobimy to za Ciebie«”. Wniosek jest dla rządzących prosty i coraz usilniej wprowadzany w życie: Druga Poprawka musi zostać zniesiona. Nieuzbrojonych łatwiej zmusić do ulegania zachciankom rządzących.

Jak znikną nasze oszczędności?

Pieniądze, które obywatelom udało się zaoszczędzić, „mogą zniknąć przez noc”. Naprawdę nie trzeba wiele czasu, aby człowiek przez całe życie ciułający grosz do grosza, aby zabezpieczyć sobie starość i nie tylko nie stać się ciężarem dla dzieci, ale służyć im jeszcze pomocą finansową, może pewnego tragicznego dnia uświadomić sobie, że „cała krew w piach”. Aden Tate mówi o trzech metodach za pomocą których władze, pod pozorem uchylenia nam nieba, mogą wydrenować nasze zasoby finansowe.

Pierwszy to hiperinflacja. Jak zauważył John Stormer w „None Dare Cali ltTreason”(Nikt nie odważy się nazwać tego zdradą), „hiperinflacja była jednym z głównych powodów skomunizowania Chin. Jeśli zdołasz sprowadzić walutę danego kraju do poziomu, w którym jest ona bezwartościowa (częściowo dzięki porzuceniu standardu złota), możesz zrujnować państwo. Kiedy to się stanie, możesz odbudować je ze zgliszczy już jako »komunistyczny raj«”. Tate sądzi, że Ameryka jest gotowa do takiej przemiany wspak – z motyla w larwę. „Ten zniszczony naród dojrzał teraz do żniw komunistów, którzy szybko wkroczą w pustkę [ideową i ekonomiczną] i stworzą własny rząd”.

Drugim sposobem pozbawienia obywateli zgromadzonych przez nich pieniędzy jest nacjonalizacja. „Kiedy rząd po prostu zdecyduje, że wszystkie konta emerytalne zostaną znacjonalizowane, wtedy stracisz wszystkie swoje oszczędności w wyniku dokonanej przez władze kradzieży”. W zamian za realną szkodę i oddalającą się w nieznanym kierunku spokojną przyszłość, obywatel otrzyma gołosłowne zapewnienie od rządzących: „zajmiemy się tobą. Masz emeryturę rządową, powszechny dochód podstawowy, bezpłatną edukację, bezpłatną opiekę zdrowotną, bezpłatne mieszkanie, bony żywnościowe. Nie martw się. Nie masz już swoich oszczędności, ale tak jest znacznie lepiej”. Społeczeństwo bezgotówkowe znacznie ułatwia rządowi kontrolowanie każdego grosza.

Trzeci sposób na odebranie oszczędności obywatelom to zniszczenie narodu poprzez wojnę. Jest to podobny sposób do hiperinflacji – „na ruinach gospodarki władze, główna przyczyna hiperinflacji, tworzą »nową« walutę. Może to nastąpić poprzez otwartą wojnę/ inwazję lub »pomoc humanitarną* po jakiejś narodowej tragedii, która pozostawia naród w zapaści”. Na przykład może to być „tarcza antykryzysowa” mająca nieść ratunek firmom, które ucierpiały z powodu „pandemii”. Nacjonalizacja prywatnej własności i naszej osobowości

Skoro Światowe Forum Ekonomiczne uznało, że szczęście ludzkości, z wyjątkiem niewielkiej grupy wybrańców, polegać ma na „nieposiadaniu niczego”, to nacjonalizacja wszelkiej własności staje się jedynie kwestią czasu. Plajty i bankructwa małych i średnich firm spowodowane lockdownami ułatwią zadanie nowym socjalistom, którzy za optymalne rozwiązanie wszelkich bolączek tego świata uznali sprowadzenie ludzi do stanu permanentnego niedostatku. „Socjalizm to doktryna mówiąca, że człowiek nie ma prawa istnieć ze względu na samego siebie. Że jego życie i jego praca nie należą do niego, ale należą do społeczeństwa, że jedynym uzasadnieniem jego istnienia jest służba społeczeństwu i że społeczeństwo może nim rozporządzać w dowolny sposób, ze względu na to, co uzna za stosowne”, mówiła pisarka i filozof Ayn Rand.

Jednak nie oszukujmy się, nazwa „społeczeństwo” to jedynie kamuflaż. Ornament, sztukateria zakrywająca mało estetycznie wyglądającą prawdę, mówiącą zawsze i nieodmiennie to samo: socjalizm to reżim wymuszający na każdym z nas powolność względem rozporządzeń garstki samozwańców. Baczący pilnie, aby obywatel mógł rozwijać swój potencjał, zarówno ekonomiczny, jak każdy inny pożyteczny dla niego i społeczeństwa tylko do takiego stopnia, do jakiego pozwolą mu na to władze. A doświadczenie mówi, że władze kładą kres „samowoli rozwojowej” wówczas, gdy dynamika rozwoju i aktywności zagraża interesom decydentów, czyli szybko. Wtedy wydawane są wyroki, stawiające przed śmiałkiem bariery nie do pokonania. Wszystko to w interesie społecznym. Bowiem dla statecznie i planowo rozwijającego się społeczeństwa (program zrównoważonego rozwoju) rozrastający się nadmiernie „organ” oznacza ciężkie niedomagania, a w konsekwencji śmierć. Dlatego wszystko co ponad wyznaczoną w ramach planu normę musi być tonowane, ograniczane, glajchszaltowane. Kierowane na szkolenie uświadamiające, na obóz szkoleniowy, a najbardziej oporne do obozu reedukacyjnego.

„Twoja firma jest częścią Twojej własności. Umożliwia produkcję – przy czym produkcja jest prawdziwym bogactwem i dlatego należy ją Ci odebrać. Prawdopodobnie nastąpi to poprzez nacjonalizację wszystkich przedsiębiorstw. Zdarzyło się to już w przeszłości [np. nacjonalizacja kolei, czy poczty w niektórych krajach, a u nas – nacjonalizacja niemalże wszystkiego] i musi być egzekwowane, aby zrealizować intencje Światowego Forum

Ekonomicznego (WEF) dotyczące »planety bez własności«”. Nie wiadomo, czy nadal będziesz mógł pracować w wybranej przez siebie dziedzinie, kontynuuje rozważania Aden Tate. Jak zauważył John Stuart Mili, wybór jest aspektem wolności i tylko głupiec mógłby uwierzyć, że WEF zależy na poszerzaniu jej zakresu. Tak więc jest bardzo prawdopodobne, że scentralizowane planowanie określi, kto będzie pracować (np. tamy czy autostrady bądź kanały jako roboty publiczne sponsorowane przez rząd), kto będzie tę pracę nadzorować (zarządy i rady nadzorcze spółek samorządowych bądź z udziałem skarbu państwa), a kto będzie wiecznie poszukiwać zatrudnienia, nieustannie siłując się ze swym garbatym losem.

Chyba że trafi do obozu. Pracy w osuszaniu malarycznych Błot Pontyjskich starczy dla wszystkich malkontentów. A przecież każdy kraj miał i ma swoje Błota Pontyjskie, Żuławy czy Biełamor- kanały. „Wszystko w Państwie, nic poza Państwem, nic przeciw Państwu”, jak głosił faszystowski slogan. Bliski nie tylko staremu socjaliście Benito Mussoliniemu, ale również nowym socjalistom z WEF i nie tylko z WEF.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych