Bez osiągnięć premiera Morawieckiego Ustawa o Obronie Ojczyzny byłaby tylko kartką papieru

Adamski

W czasie uroczystego podpisania ustawy, bez wdrażania której Polska pogrążałaby się w śmiertelnym zagrożeniu swego bytu (wręcz biologicznego, jak dowodzi skala ludobójstwa, dokonywana przez Rosjan na Ukrainie) pan prezydent RP wyrażał wdzięczność pod adresem wielu ludzi i instytucji. Najmniej kierował ich w stronę człowieka, bez którego wszystkie plany zwiększenia potencjału wojskowego Polski pozostałyby całkowitą fikcją.

Kolosalne straty finansów publicznych, wynikające z grabieży podatku VAT, w czasach rządków koalicji PO- PSL, liczyły się w setkach miliardów PLN i przekraczały wielkość całego rocznego budżetu państwa polskiego. Oczywistą bzdurą były wszystkie Tuskowe rojenia o rzekomej „zielonej wyspie” z lat ostatniego kryzysu. Wszystkie wyliczenia, według których rzekomo miało wtedy w Polsce nie dojść do spadku dochodu narodowego, w wielkiej mierze oparte były bowiem na fakturach poświadczających nie żadną produkcję czy sprzedaż, ale wyłącznie służące wyłudzeniom kłamstwa. To z tej przyczyny, swoją decyzją w sprawie OFE, minimum finansowej równowagi Tusk ratował drogą ograbienia funduszy przyszłych emerytów.

W rządzie sformowanym w roku 2015 był przede wszystkim jeden człowiek, który miał pełną świadomość równi pochyłej, po której zsuwała się polska gospodarka a wraz z nią finanse publiczne. I zarazem był to ten, który wiedział co robić. Nazywa się Mateusz Morawiecki i dobrze by było, gdyby pan prezydent Andrzej Duda nie zapominał, że bez tego właśnie człowieka, bez jego unikatowych kompetencji, trudu i specjalistów, których tylko on był w stanie znaleźć, nikt by nawet dzisiaj nie mógł roić o jakichkolwiek Ustawach o Obronie Ojczyzny. Bez Mateusza Morawieckiego ta ojczyzna od lat byłaby tak wydrenowana, że jej armii nie byłoby stać na zakup odpustowej pukaw- ki, nie wspominając o jakimkolwiek rzeczywistym uzbrojeniu. Ktoś też skonstruował tych dziesięć różnych Mechanizmów Finansowych, bez których możliwe byłoby takie samo – nic. Tymczasem z uroczystych wystąpień odnieść można było wrażenie, że wystarczy napisać ustawę, w wyniku czego samo wszystko by się ziściło. A przecież wiemy, że nawet Mojżesz od samego Pana Boga dostał nie tylko dziesięciopunktowy rodzaj programu i to nie napisanego na papierze, ale wykuty w kamieniu. I że pomimo takiego autorstwa i takiego surowca wszystkie pokolenia narodu wybranego od wielu już tysięcy lat ni jak nie potrafią z recepty tej zrobić dostatecznie dobrego użytku i nie są w stanie wiele z tych zapisów zrealizować. Wszystko to z takiej prostej przyczyny, że nigdy nie wystarczy mieć najgenialniejszej nawet ustawy, powstałej pod piórem najcudowniejszego nawet Autora. Potrzebny jest jeszcze ktoś, kto potrafi to-wdrażać w życie, koordynować, stale monitorując pilnie wprowadzać wszystkie niezbędne korekty, całość kontrolować, od każdego uczestnika tak złożonych procesów egzekwować każdy etap ich realizacji. Jako człowiek wielkiej wiary też wierzę w różne cuda, ale nie w takie, że cokolwiek z tego wszystkiego byłoby w stanie dokonać się samo. 18 marca ze zdziwieniem odniosłem więc wrażenie, że w taką „cudowną sprawczość” wierzy mój pan prezydent Andrzej Duda. Bo jeśli ktoś wierzy w to, że choćby ćwierć dokonywanych dziś przez państwo polskie zakupów zbrojeniowych byłoby możliwe przy stanie gospodarki takim, jakim je Mateusz Morawiecki zastał w roku 2015, to już dziś w maksymalnej jaskrawości widziałby to, jak błyskawicznie transakcje o takiej skali byłyby negatywnie weryfikowane przez wszystkie rynki finansowe.

W obydwie kampanie prezydenckie Andrzeja Dudy na swym oddolnym, lokalnym obszarze byłem zaangażowany w stopniu najwyższym, na jaki było mnie stać. I gdyby była możliwa trzecia to pomimo wszystkiego, z czym się z panem prezydentem czasem nie zgadzam, włączyłbym się w nią z niemniejszą energią. Jeśli jednak tym moim słowom dane byłoby dotrzeć do Pałacu Prezydenckiego to chciałbym z całą mocą podkreślić, że realizacja celu, określonego w Ustawie o Obronie Ojczyzny, możliwa jest przede wszystkim dzięki temu człowiekowi, który na uroczystości jej podpisania był obecny, ale o którym pan prezydent mówił najmniej. Mnie, stojącego od tych spraw daleko i słuchającego jedynie radiowej transmisji, ale w jakichś zarysach rozumiejącego, na czym ta rzecz polega, tak rażąco błędne rozłożenie akcentów zabolało jako dotkliwie krzywdzące. Sam premier Morawiecki pewnie nie zwrócił na to większej uwagi, bo już w czasie samej uroczystości zapewne głowę zajętą miał kolejnymi działaniami, których każdego dnia podejmuje bez liku.

A ja w treść wystąpień się wsłuchałem i dlatego dostrzegłem w nich aspekt, który mnie naprawdę – zabolał.