UWAGA! „Siewcy pandemii” chcą rządzić światem!

Jacek Frankowski, Warszawska Gazeta, nr 9, 4-10.03.2022r.

Panika pandemiczna przestaje być siłą napędową ludzkich zachowań i co za tym idzie ciągotek szczepiennych oraz chęci korzystania z „dobrodziejstw” iockdownów. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) chce więc wykorzystać resztki paniki pandemicznej do sięgnięcia po władzę nad światem.

W ostatnim czasie kilka państw europejskich rozpoczęło procedury znoszenia obostrzeń covidowych. Pierwsza uczyniła to Anglia. W Danii od 1 lutego przestały obowiązywać wszystkie restrykcje związane z pandemią. W Szwecji ograniczenia pandemiczne zniesiono od 9 lutego.

Hiszpańskie Stowarzyszenie Lekarzy Rodzinnych dołączyło do bliskiego mi grona foliarzy i szurów. Ku zgorszeniu panikarzy pandemicznych wraz z lekarzami do foliarzy dołączył, postępowy dotychczas w kwestiach covid, lewicowy premier Hiszpanii Pedro Sanchez. Lekarze i premier uważają, że Covid-19 powinno się leczyć tak jak inne choroby zakaźne, np. grypę. Rząd Hiszpanii próbuje nawet zaszczepić foliarskie myślenie w instytucjach UE, inicjując na szczeblu europejskim debatę na temat metod leczenia C-19 jak innych sezonowych infekcji. Czyżby foliarska zaraza zaczynała toczyć „zdrowe” dotychczas organy europejskich władz? Miejmy nadzieję, że tak.

Na tle spanikowanych społeczeństw zachodnich i cynicznie wykorzystujących panikę przywódców świata zachodniego Polska jawi się jako oaza umiaru zarówno w kwestii zapału szczepiennego społeczeństwa – niewiele ponad 50 proc. zaszczepionych – jak i gotowości rządzących do wprowadzania drastycznych obostrzeń lockdownowych, w stylu Francji, Kanady lub Australii.

Beneficjenci paniki pandemicznej postanowi więc kuć żelazo dopóki jeszcze jest w miarę rozgrzane. Dr Hans Kluge, regionalny dyrektor Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na Europę podczas wirtualnej konferencji stwierdził: „Państwa w Europie mają wyjątkową okazję, by przejąć kontrolę nad koronawirusem (czytaj: światem – przyp. J.F.) i nie można tej okazji zaprzepaścić”.

Zabrzmiało pięknie, prawda? Tylko co to w praktyce oznacza? Wyjaśnienia można szukać w informacjach o pomyśle WHO dotyczącym rozpoczęcia negocjacji nad Międzynarodowym Traktatem Antypandemicznym. Czym ten traktat miałby być dowiadujemy się z informacji udostępnionych przez WHO:

„Konwencja, umowa lub inny międzynarodowy instrument byłby prawnie wiążącym aktem prawa międzynarodowego. Umowa o profilaktyce, gotowości i reakcji pandemicznej, przyjęta w ramach WHO, pozwoliłaby państwom na całym świecie wzmocnić zdolności krajowe, regionalne i globalne oraz zwiększyć odporność na przyszłe pandemie”.

W związku z postępującym procesem stygnięcia nastrojów pa- nikarskich WHO przyjęło wersję działań błyskawicznych, w które wprzęgnięte mają być rządy. Pierwsze zebranie międzyrządowego organu negocjacyjnego odbyło się 1 marca 2022, a drugie – ma się odbyć najpóźniej do 1 sierpnia 2022 r. Następnie, podczas 76 sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia w 2023 r., międzyrządowy organ negocjacyjny ma przedstawić sprawozdanie z postępów prac, tak by instrument można było przyjąć do 2024 r.

Spośród punktów, wskazujących cele i zasady organizacji walki z pandemiami, wymienionych przez inicjatorów Międzynarodowego Traktatu Antypandemicznego, jeden wzbudził mój szczególny niepokój: „silniejsze międzynarodowe ramy zdrowotne, w których WHO działałaby jako organ koordynujący globalne kwestie zdrowotne”.

Jeśli WHO miałoby być organem koordynującym globalne kwestie zdrowotne, to oznaczałoby zdolność narzucania rządom poszczególnych państw działań zdrowotnościowych w okresie ogłoszenia pandemii.

Trzeba wiedzieć, że kryteria pandemii zostały zmodyfikowane przez WHO na początku 2009 r. Zrezygnowano z kryterium liczby przypadków ciężkich i śmiertelności, natomiast wprowadzono kryterium terytorialne, czyli pandemia to „rozprzestrzenianie się nowej choroby na całym świecie”. Brawo! Takie kryterium pandemii pozwoli każdej sezonowej infekcji nadać rangę budzącej panikę pandemii.

Wykorzystując nową definicję pandemii, WHO poszła za ciosem. Musiało jej się bardzo spieszyć, gdyż jeszcze przed wystąpieniem jesiennego nasilenia infekcji sezonowych, już w dn. 11 czerwca 2009 r., ówczesna dyrektor generalna WHO dr Margaret Chan ogłosiła rozpoczęcie pandemii ptasiej grypy HI NI i natychmiast zarządzono masowe szczepienia przeciwko ptasiej grypie.

Wiele państw poddało się panikarskiej pandemicznej narracji i wprowadziło szczepienia populacyjne swoich obywateli. Szwedzi do dzisiaj płacą odszkodowania za przypadki narkolepsji wywołanej szczepionkami.

O włoskim szaleństwie szczepionkowym w tamtym czasie nanopatolog dr Stefano Montanari powiedział: „Na ptasią grypę, my Włosi, kupiliśmy 27 milionów dawek szczepionki, wyrzuciliśmy 26 milionów i 700 tysięcy dawek. No ale za wszystkie szczepionki zapłaciliśmy”.

Polska nie poddała się wówczas szczepionkowej presji WHO. Ówczesna minister zdrowia Ewa

Kopacz nazwała zbójeckim prawem propozycje zapisów w projektach umów, jakie zaproponowały korporacje, żeby to rząd wziął odpowiedzialność za skutki uboczne i działania długoterminowe po tej szczepionce. „Dajcie nam żywą gotówkę, a odpowiedzialność weźcie na siebie”. Zauważyła również, że rząd ma podjąć decyzję o zakupie w sytuacji, kiedy w Polsce na świńską grypę zachorowało 200 osób.

Zarzuty o wykreowanie nieistniejącej pandemii zostały postawione WHO w 2010 r. Organizacja wyciągnęła takie wnioski z błędów pierwszej akcji, że gdy przystąpiła do ogłoszenia pandemii 2020, Rada Europy już nie występowała przeciw, a ministrowie zdrowia, w tym polscy (na zdjęciu), przyłączali się do grona siewców paniki. Foto PAP

Minister zdrowia naciskana na zakup szczepionek przez Marka Balickiego, także medyka, poprzednika na ministerialnym fotelu lewicowego rządu, odpowiedziała: „I Pan dzisiaj próbuje wmówić, że panaceum na każde schorzenie jest szczepionka. Ja Panu udowadniam, że wprowadzenie tego dzisiaj i zakrzyczenie tego, który ma wątpliwości wobec niepewnej szczepionki, jest większym złem dla Polski. Źle by się działo, gdyby tak dobrzy ministrowie jak Pan i ministrowie, którzy będą po mnie, okazali się mniej dociekliwi, jeśli chodzi o zdrowie Polaków”.

Niestety, następcy min. Kopacz w trakcie obecnej sesji paniki pan- demicznej okazali się znacznie mniej dociekliwi w kwestii szczepionek.

Wracamy do oceny aktywności WHO w wywołaniu pierwszej paniki pandemicznej w 2009 r. Czytam artykuł autorstwa Mateusza Paulo:

„W piątek 4 czerwca 2010 r. na łamach brytyjskiego czasopisma medycznego BMJ oraz na posiedzeniu Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy [w tamtym czasie Rada Europy nie była jeszcze tak zdominowana, przez środowiska liberałów totalitarnych i lewicy progresywnej, jak obecnie – przyp. J.F.] niemal równocześnie opublikowano bardzo krytyczne względem WHO raporty związane z ogłoszeniem pandemii grypy HI NI. Głównym oskarżeniem, jakie znaleźć możemy w raportach (www.nature.com), jest informacja o tym, że pandemii grypy nie było wcale i została ona ogłoszona na potrzeby koncernów farmaceutycznych.

W raportach można też wyczytać o tym, że w grupie, która w 2004 roku przygotowywała dokument w sprawie stosowania szczepionek i środków przeciwwirusowych pracowało 3 naukowców, którzy otrzymywali wypłaty od firm farmaceutycznych, co niesie ze sobą ryzyko tzw. konfliktu interesów”.

Takie zarzuty o wykreowanie nieistniejącej pandemii zostały postawione WHO w 2010 r. Organizacja wyciągnęła takie wnioski z błędów pierwszej akcji, że gdy przystąpiła do ogłoszenia pandemii 2020, Rada Europy już nie występowała przeciw, a ministrowie zdrowia, w tym polscy, przyłączali się do grona siewców paniki.

Inicjatorzy Traktatu Antypandemicznego idąc dalej przyznali, że „istnieje potrzeba przywracania zaufania do międzynarodowego systemu zdrowotnego”. Pewnie, kto by tego nie chciał. Dobrze, że chociaż sobie uświadomili, że zaufanie utracili, skoro trzeba je przywracać Jednak nie jestem pewien, czy zwolennicy Traktatu właściwie definiują źródła podważające zaufanie do funkcjonującego pod egidą WHO systemu zdrowotnego. Czy zechcą przyznać, że powodem podważenia zaufania stała się siejąca panikę narracja mediów głównego nurtu, która wyczerpała swoją siłę rażenia?

Ich zapowiedź chęci globalnego przeciwdziałania dezinformacji daje podstawy do. przypuszczania, że będą chcieli wzmocnić cenzurę i możliwości ograniczania funkcjonowania niezależnych mediów społecznościowych, tak jak czynione to było dotychczas, tylko bardziej efektywnie. Powinniśmy mieć świadomość tego, jakie zagrożenia niosą pomysły powierzenia WHO roli światowego „władcy pandemii”.

KONIEC PANDEMII? CO ONI NAM SZYKUJĄ?

dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 9, 4-10.03.2022r.

Wszystkie szkody uczynił nie wirus medyczny, ale polityczny. Nie zaraza, ale absurdalne zarządzenia władz poszczególnych krajów; te wszystkie lockdowny, obostrzenia, DDM-y, utrudnienia w dostępie do opieki medycznej. A dowodów na to dostarczył… sam Uniwersytet Hopkinsa.

Niedawno świat, czyli mainstreamowe media, obiegła wieść: „Coraz częściej mówi się o końcu pandemii COVID-19. […] świat polityki i biznesu wieszczy powrót do normalności. Do grupy tej przyłączył się Bill Gates, amerykański przedsiębiorca i miliarder, który powiedział, że ryzyko związane z C0V1D-19 znacząco spadło. Dodał też, że «kolejna pandemia jest niemal pewna»”.

Czułe serce„filantropa”

„Jego [Gatesa] komentarze pojawiły się, gdy Fundacja Billa i Me- lindy Gatesów i brytyjska biomedyczna organizacja charytatywna Wellcome Trust obiecały we wtorek [18 stycznia] 150 milionów doi. (109995 funtów) na rzecz Coalition for Epidemie Preparedness lnnovation (CEPI) w walce z Covid i przygotowaniu się na przyszłe pandemie” czytamy na YahoolNews.

CEPI, to „globalne partnerstwo” założone pięć lat temu podczas epidemii eboli. Współprowadzi Covax, inicjatywę mającą na celu dystrybucję szczepionek przeciw Covid w krajach rozwijających się. CEPI sfinansowało również czternaście projektów szczepionek, w tym projekty AstraZeneca, Moderna i Novavax. „Te szczepionki zrobiły ogromną różnicę, ratując wiele istnień ludzkich i ułatwiając wyjście z pandemii” – powiedział Gates agencji informacyjnej AFP.

„Ale obraz jest mieszany […] nie dostarczyliśmy, tak szybko jak chcieliśmy, wystarczającej ilości [tzw. szczepionek – R.K.] do krajów rozwijających się” – dodał. CEPI próbuje zebrać 3,5 miliarda doi. (2,6 miliarda funtów), aby drastycznie skrócić czas potrzebny na wyprodukowanie kolejnej „szczepionki”. Mowa jest o 100 dniach, które, przy odpowiednim zapleczu technologicznym wzmocnionym kolejnymi miliardami dolarów, wystarczą, aby stworzyć nowy „zastrzyk” na kolejnego modnego wirusa.

Gates wezwał rządy do przekazania miliardów dolarów, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się przyszłych pandemii, które mogą spowodować, że ofiar śmiertelnych będzie znacznie więcej niż w przypadku covida.

Amerykański krezus dodał, że rozwiązanie problemu „nierówności w szczepionkach” spadło na filantropów i bogate rządy i wezwał władze wszystkich krajów do wniesienia większego wkładu finansowego. Dotychczasowe wydatki: „To nie były zmarnowane pieniądze, bowiem dzięki nim można było dokonać prób [doświadczeń na ludziach «szczepionych» nowym i niezbadanym do końca preparatem? – R.KJ. Więc była to ogromna globalna korzyść. Wszyscy jesteśmy teraz o wiele mądrzejsi. Ale następnym razem będziemy potrzebować więcej [szczepionek]” – powiedział.

Następnie, jak na dobrego kupca przystało, argumentował: „Kiedy mówimy o wydawariiu miliardów na ratowanie […] bilionów strat ekonomicznych i dziesiątek milionów istnień ludzkich, to całkiem dobra polisa ubezpieczeniowa” Nie powiedział tylko, kto tę polisę będzie całemu światu sprzedawał. Ale to chyba jasne. Beneficjentem stanie się sam „filantrop” oraz jego, jakżeż obszerne, zaplecze koncernowo-medialne, czyli Big Pharma i Big Media.

Nie zawsze prosto, ale zawsze do celu

Jednak już miesiąc później, w lutym na dorocznej konferencji bezpieczeństwa organizowanej w Monachium, bogacz i hochsztapler Gates przyznał, że za „początek końca pandemii” odpowiada nie tylko nowy wariant koronawirusa, który rzadziej niż poprzednie odmiany patogenu wywołuje ciężki przebieg CO- VID-19. Chodzi bardziej o to, że ogromna większość populacji wykształciła już odporność na SARS-CoV-2. Niestety, zdecydowana większość – w wyniku przechorowania, a nie szczepienia. Wirus„wykonał lepszą robotę w dotarciu do światowej populacji niż my dzięki szczepionkom” powiedział „filantrop” cytowany później przez prasę na całym świecie, w tym Medonet, z którego pochodzą przytaczane tu informacje dotyczące kwestii covi- da na konferencji w Monachium.

Miliarder nie łudzi się, że jesteśmy w stanie zrealizować cel postawiony przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) – zaszczepienie 70 proc. światowej populacji do lipca 2022 r. Według niego jest już na to „za późno” Przypomnijmy, że obecnie podstawowy cykl szczepień przeciw COVID-19 ma za sobą 55,4 proc. światowej populacji. Jedną dawkę przyjęło prawie 4,9 mld osób, czyli 62,8 proc., a booster zaledwie 16,2 proc. (dane za Our World in Data, przytoczone tu za Meonet). Czy to oznacza, że Niedzielski, Kraska i inni czynownicy podłego systemu, w którym ugrzęźliśmy po gardło, będą teraz śpiewać z innego klucza? Dadzą spokój obowiązkom „szczepień” wśród niektórych grup zawodowych? Nadchodzące dni pokażą. „Pandemia” wybuchła na podstawie decyzji politycznych. I na tej samej podstawie zostanie zakończona.

W międzyczasie Gates napisał książkę! Jej tytuł brzmi: Jak zapobiec następnej pandemii” Praca ukaże się w maju 2022 r. Informację o tym podał Business Insider niedługo przed doroczną konferencją w Monachium, na której, jak pamiętamy, „filantrop” będzie mówił, że zaraza się kończy. Jednak w filmie promującym „Jak zapobiec następnej pandemii” miliarder twierdził inaczej: pandemia się jeszcze nie kończy („Nie jesteśmy tak blisko końca tej pandemii, jak byśmy tego, chcieli”), ale gdy się skończy, to kolejnej może już nie być Jeśli się postaramy. Czyli wysłucha my jego cennych rad i zbawiennych pouczeń. Zawartych tak w wypowiedziach rozsianych szeroko po mainstreamowej prasie, jak, co oczywiste i w pełni zrozumiałe, reklamowanej książce. „Gates zapowiedział, że w książce przedstawi konkretne kroki, w jaki sposób społeczeństwo może zapobiegać przyszłym pandemiom i zapewniać lepszą globalną opiekę zdrowotną” donosi Bussines Insider.

Bill wie, co mówi

Podsumujmy, w styczniu Bili Gates zapewniał, że „pandemia” się kończy, dzięki szczepionkom. Ale niedługo będziemy mieli kolejną ogólnoświatową zarazę. W lutym wypowiadając się na temat książki, powiedział, że się jeszcze nie kończy, ale kolejnej może już nie być. Kilka, kilkanaście dni, później, podczas konferencji monachijskiej orzekł, że mamy „początek końca pandemii” ale przyczyna tego stanu rzeczy tkwi nie w tym, że się zaszczepiliśmy, ale że prze- chorowaliśmy wirusa, uzyskując odporność stadną. Czyli powiedział dokładnie to, o czym od początku mówiło wielu lekarzy, w tym bardzo utytułowanych, co chciał zrobić Boris Jonson w Wielkiej Brytanii, ale nie zrobił, bo sam się „rozchorował” na wirusa i zapewne „dało mu to do myślenia” Ale dokonała tego Szwecja, z bardzo dobrymi rezultatami. Czyli zastosowała politykę odporności zbiorowej.

Nawet miliarderzy potrafią zmieniać opinie, i to w kwestiach kluczowych, nagle a niespodziewanie. Nie powołując się przy tym na jakiekolwiek badania, które uzasadniałyby jedno bądź drugie, a nawet trzecie, czy czwarte zmienione, twierdzenie. Ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić Na jakie badania powoływali się polscy decydenci, wydając rozporządzenia pandemiczne bądź zmieniając je w „trybie pilnym”? Wszystkie, nawet najbardziej kręte, drogi prowadzą do Rzymu. Czyli do celu, jakim jest coraz więcej władzy, coraz więcej pieniędzy, coraz więcej możliwości kreowania takiego świata, jaki jawić się będzie w patologicznych łbach miliarderów opętanych dogmatami rewolucji kulturowej.

Bo Bill Gates wie, co mówi, ta wstawka z kowidem jako być może ostatnią pandemią niech nas nie zmyli. Służy jako szantaż, a w każdym razie wyraźna sugestia dla świata, jeśli mnie posłuchacie i zaczniecie żyć, jak wam przykażę, to może obejdzie się bez kolejnych „pandemii” bezobjawowych. Innymi słowy, choć dość zaskakujące, stwierdzenie to nie zmienia istoty rzeczy.

Musimy być czujni i przygotowani. Odpowiednio zorganizowani i zdyscyplinowani, żyjąc według wzorców i norm „światowych”. Wróg czuwa, a jedynym obrońcą przed nim jesteśmy my – „filantropii” korporacje i uległe rządy krajowe. I ludzie, niestety, uwierzą. Bo skoro uwierzyli, że przed śmiercią uchroni ich kawałek cienkiego płótna na twarzy, a niezbadany preparat wstrzyknięty w organizm da im życie wieczne, to niechybny znak, że we wszystko uwierzą. We wszystko.

Albo siedzieć, albo wisieć

Przygotowania do odpalenia kolejnej hucpy pandemicznej idą pełną parą. Bo o tym, że kolejna zaraza może być o wiele groźniejsza, mówi się w gronie „ekspertów” od dawna. Gates powtarzając tę informację, nadaje jej jedynie cech „wiarygodności”. Bo, jak już zdążyliśmy zauważyć przez ostatnie dwa lata, eksperci medyczni mówią to czy tamto, ale ostateczny głos należy do „filantropów” I do nikogo więcej. Reszta to pudła rezonansowe przenoszące na zewnątrz to, co wybrzmiewa w gabinetach ludzi najlepiej na całym świecie ustawionych. Stąd słusznie brać tych wszystkich ekspertów, polityków, premierów, ministrów, dziennikarzy w cudzysłów. I jeszcze w nawias. I tak „udekorowanych” przesunąć na margines. Bo są oni ludźmi z marginesu – par excellence. Przez ostatnie dwa lata niczego innego nie potrafili udowodnić ludziom niespanikowanym, tylko właśnie to. Więc winni trafić tam, skąd się wzięli. I wtedy dopiero będzie szansa na powrót do przeszłości. Do normalności, sensu, zdrowego rozsądku, dobrych obyczajów między ludźmi.

Według Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, informuje Reuters, nowy koronawirus zabił 5,26 miliona ludzi na całym świecie, przyniósł gospodarkom światowym straty rzędu miliardów dolarów i „wywrócił życie miliardów ludzi do góry nogami”. Szkoda tylko, że mainstream nie jest tak skory do przyznania, że wszystkie te szkody uczynił nie wirus medyczny, ale polityczny. Nie zaraza, ale absurdalne zarządzenia władz poszczególnych krajów; te wszystkie lockdowny, obostrzenia, DDM-y, zerwania łańcuchów dostaw, utrudnienia w dostępie do opieki medycznej wynikające z przestawienia wszystkich sił i środków medycznych na walkę z wirusem SARS-COV-2. A dowodów na to dostarczył… ten sam Uniwersytet Hopkinsa, informując niedługo później, że badania dowiodły braku skuteczności w walce z wirusem wszystkich tych niefarmakologicznych środków zaradczych.

Za to czas i praktyka tych nielicznych krajów, w których rządzący utrzymali nerwy na wodzy, pokazały, że jedyną skuteczną metodą była normalność I zbudowana dzięki niej zbiorowa odporność.

Ale na starą, czyli normalną, normalność nie ma szans. Nie po to te wszystkie resety, nowe łady, nowe normalności, żeby teraz robić odwrót do zdrowego rozsądku i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Grillowanie musi trwać, bo tylko w ten sposób panujący nad nami „ludożercy” mogą zachować swe pozycje, wpływy i nie trafić na długie lata do więziennego lochu. Albo znacznie wyżej – na szafot. Bo dla nich alternatywa jest jedna – albo siedzieć, albo wisieć. Nic pośredniego.

O potrzebie międzynarodówki sanitarnej

Dlatego w głównych mediach dominuje narracja sprzyjająca złoczyńcom i ich przestępczej narracji. „Prawda jest taka, że następny [wirus] może być gorszy. Może być bardziej zaraźliwy, bardziej zabójczy lub jedno i drugie” – powiedziała Sarah Gilbert, profesor wakcynologii na Uniwersytecie Oksfordzkim, podała BBC.

Chcąc kierować tym wszystkim, wcielać w życie „rozporządzenia” od których świat staje na głowie i w takiej niewygodnej pozycji przygląda się bezradnie rewolucyjnym zmianom resetującym stary ład, należy stworzyć nową międzynarodówkę. Tym razem nie – komunistyczną, ale sanitarną.

Na początku grudnia 2020 r., czyli wtedy, kiedy przerażeni ludzie mieli cały czas przed oczami ciężarówki z Bergamo i lodowiska w Madrycie, przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zaproponował międzynarodowy traktat o pandemii w ramach Światowej Organizacji Zdrowia, uczestnicząc za pośrednictwem przekazu wideo w Sesji Specjalnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ zwołanej na 3 i 4 grudnia 2020 r. w odpowiedzi na pandemię COVID-19.

„Liczba epidemii wzrosła w ostatnich. dziesięcioleciach” – powiedział przewodniczący Michel. „Wiedzieliśmy, że świat nie jest odporny na poważną pandemię. Jednak byliśmy zaskoczeni. To jest forma porażki i będziemy musieli wyciągnąć z tego wnioski”

W obliczu przyszłych zagrożeń antypandemiczny traktat, oparty na zbiorowej mobilizacji i solidarności, umożliwiłby społeczności międzynarodowej lepsze przewidywanie przyszłych niebezpieczeństw, przygotowanie się na nie i zarządzanie nimi. „Michel wymienił kilka obszarów, których taki traktat mógłby dotyczyć: monitorowanie ryzyka; lepsze finansowanie i koordynacja badań; wydajniejszy system ostrzeżeń i wymiany informacji; poprawa dostępu do opieki zdrowotnej; odporność: wzmocnienie systemów opieki zdrowotnej i zabezpieczenie łańcuchów dostaw”.

Przewodniczący Rady Europejskiej (RE) rozmawiał na ten temat z dyrektorem generalnym Światowej Organizacji Zdrowia, dr. Tedrosem Adhanomem Ghe- breyesusem. Po tej rozmowie Michel potwierdził, że WHO jest „kamieniem węgielnym międzynarodowej współpracy przeciwko pandemii. Natomiast traktat uzupełni i wzmocni wysiłki międzynarodowe” Szef RE wysłał listy do przywódców państw G7 i G20, aby przedstawić swoją propozycję. „W proces ten powinny być również zaangażowane inne odpowiednie organizacje i agencje międzynarodowe”

Z dziejów kręcenia bata

To, co powiedział Michel w grudniu na forum ONZ, było powtórzeniem słów, jakie padły z jego ust kilka tygodni wcześniej, w listopadzie 2020 r., kiedy na Paryskim Forum Pokojowym zaproponował „międzynarodowy traktat pandemiczny” aby zapobiec przyszłym epidemiom chorób na świecie i lepiej koordynować ogólnoświatową reakcję. Wtedy też spotkał się w kuluarach z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i innymi ważniejszymi przywódcami. Michel powiedział, że nowy globalny traktat pokaże, że głowy państw wyciągnęły wnioski z obecnej pandemii koronawirusa.

Wysoki rangą urzędnik UE powiedział, że pomysł szefa Rady Europejskiej dotyczył traktatu wzorowanego na Ramowej Konwencji o Ograniczeniu Użycia Tytoniu, która była wynegocjowana pod auspicjami Światowej Organizacji Zdrowia i weszła w życie w 2005 r. z udziałem 168 sygnatariuszy, w tym UE. Już dawno zauważyłem, że ta „moda na niepalenie” ma drugie dno, które powoli się odsłania naszym oczom. Walka z dymem (nikotynowym) okazuje się jeszcze jedną zasłoną dymną dla poczynań światowych tyranów.

We wspomnianym spotkaniu kuluarowym, koordynowanym przez Macrona, uczestniczyli również prezydent Senegalu Macky Sali oraz Kristalina Georgieva, dyrektor zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Natomiast ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel i przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen uczestniczyły w wideokonferencji.

Kolejne kroki zmierzające do skonkretyzowania tego, co zapowiedział pod koniec 2020 r. Michel, miały miejsce w następnym roku. Na posiedzeniu Rady Europejskiej w dniu 25 lutego 2021 r. przywódcy UE uzgodnili, że będą pracować nad międzynarodowym traktatem dotyczącym pandemii w ramach WHO oraz dążyć do zwiększenia światowego bezpieczeństwa zdrowotnego. Z kolei 30 marca 2021 r. 25 szefów rządów i agencji międzynarodowych wydaje wspólne oświadczenie: „Będą inne pandemie i inne poważne zagrożenia zdrowotne. Żaden pojedynczy rząd ani agencja wielostronna nie jest w stanie samodzielnie rozwiązać tego zagrożenia” Z oświadczenia przebija pewność odnośnie do nieuchronności kolejnej zarazy o globalnym rozmachu: „Pytanie nie brzmi czy, ale kiedy. Razem musimy być lepiej przygotowani do przewidywania, zapobiegania, wykrywania, oceny i skutecznego reagowania na pandemie w wysoce skoordynowany sposób. Pandemia COVID-19 była surowym i bolesnym przypomnieniem, że nikt nie jest bezpieczny, dopóki wszyscy nie są bezpieczni”. A kiedy wszyscy są bezpieczni? I kto będzie decydował o tym, że teraz to już na pewno wszyscy są bezpieczni? I jakie warunki będzie musiała spełnić ludzkość, aby zatopić się w nirwanie „bezpieczeństwa”? O tym ani słowa.

I słusznie, bo o czym tu mówić, skoro wszystko jest oczywiste, choć niedopowiedziane?

Zgodnie z planami traktat „byłby zakorzeniony w konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia, przyciągając inne odpowiednie organizacje kluczowe dla tego przedsięwzięcia, wspierające zasadę zdrowia dla wszystkich”

Pętla się zaciska przy pomocy „naszych”

31 maja 2021 r., na spotkaniu Światowego Zgromadzenia Zdrowia, 194 członków WHO zdecydowało, by na specjalnej sesji rozpoczynającej się 29 listopada 2021 r. podjąć rozmowy na temat międzynarodowego traktatu antypandemicznego. 1 grudnia 2021 r. 194 członków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) porozumiało się co do rozpoczęcia procesu redagowania i negocjowania konwencji, umowy lub innego międzynarodowego instrumentu na podstawie konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia, by poprawić profilaktykę, gotowość i reakcję pandemiczną. „Oznacza to, że wśród rządów deklarujących poparcie dla totalitarnego projektu był również rząd warszawski, czym chyba nie chciał się pochwalić” czytamy na stronie Prawy.pl.

Od rzuconego pomysłu do pierwszych prób wcielania go w życie minie zaledwie kilkanaście miesięcy, bowiem najpóźniej 1 marca 2022 r. czyli właśnie w tych dniach, międzyrządowy organ negocjacyjny będzie miał swoje pierwsze posiedzenie, by uzgodnić sposoby i terminy pracy, a drugie – najpóźniej 1 sierpnia 2022 r., by omówić postępy redakcyjne. Następnie, podczas 76 sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia w 2023 r., przedstawi on sprawozdanie z postępów prac, tak by instrument można było przyjąć do 2024 r. – czytamy na stronie RE.

Prawy.pl przytacza jeszcze jeden fragment ze wzmiankowanej strony: „Konwencja, umowa lub inny międzynarodowy instrument byłby prawnie wiążącym aktem prawa międzynarodowego. Umowa o profilaktyce, gotowości i reakcji pandemicznej, przyjęta w ramach WHO, pozwoliłaby państwom na całym świecie wzmocnić zdolności krajowe, regionalne i globalne oraz zwiększyć odporność na przyszłe pandemie”.

Jerzy Karwelis zauważa na swym blogu: „jeśli się powyższe ziści, będziemy mieli kilka nieciekawych rzeczy. Po pierwsze powstanie coś w rodzaju Światowego Ministerstwa Zdrowia, które będzie zarządzało (dodajmy – przyszłymi) pandemiami z jednego centrum. Po drugie będzie to korzystne dla obecnych władz. Kiedy szef sanepidu zeznał w wywiadzie dla RMF, że «miał święty obowiązek» wykonywania rekomendacji WHO, to się wygadał, bo wcale nie miał żadnego takiego umocowania. Jest szefem niezależnego polskiego organu, a więc nic nie musiał i decyzje podejmował na własny rachunek (który zapłaciło społeczeństwo, by the way). Po trzecie – wedle naszej konstytucji źródłem prawa są również umowy międzynarodowe, do których będzie się zaliczał omówiony wyżej akt. A więc – tu znów na korzyść władz – nie trzeba będzie, jak dotychczas, kombinować nielegalnie z rozporządzeniami, które nie mogą przecież regulować zarządzania krajem. Po czwarte – mamy wyraźne sugestie dotyczące koordynowania polityki informacyjnej z jednego centrum i eliminowania szkodliwych dezinformacji. Będzie więc globalna cenzura i żaden kraj nie będzie się mógł wyłamać z jednej opowieści o przyczynach pandemii i środkach zaradczych. Co będzie także kneblowaniem nauki, która polega przecież na ciągłym kwestionowaniu aktualnych prawd” A wszystko to dla dobra ludzkości, bo dla kogóż by innego?

KOMISI COVID-19

Sławomir M. Kozak, Warszawska Gazeta, nr 9, 4-10.03.2022r.

Philip Zelikow napisał Raport Komisji 9/11, zanim jeszcze rozpoczęły się przesłuchania w sprawie 9/11. On i jego zespół stworzyli zarówno zarys raportu, jak i wszystkie pytania, które później zadawano świadkom. Tak więc jeszcze przed przesłuchaniami „oficjalna historia” była już spisana, wymagała jedynie uzupełnienia niektórych szczegółów.

Dziś chciałbym opowiedzieć o tym, na co wiele osób czekało od dawna.

Otóż, powstała już amerykańska Komisja mająca podsumować dramat, z którym zetknęliśmy się wszyscy – Covid-19!

Na początek jednak, nie bez przyczyny, chcę przypomnieć pewien tekst. Przybliżę w nim inne amerykańskie doświadczenia z różnymi, wcześniejszymi ich komisjami.

„W historii Stanów Zjednoczonych zaistniało kilka komisji. Ciekawe w tym miejscu może się okazać porównanie czasu, w jakim wybierano przewodniczących tych komisji na przestrzeni lat. I tak:

Po tragedii Titanica przewodniczącego wyłoniono w ciągu 6 dni, po zabójstwie J. F. Kennedyego – w ciągu 7 dni. Tyle samo po wypadku promu kosmicznego Challenger, a po japońskim ataku na Pearl Harbor – w ciągu 9 dni.

Prezydent Bush wyznaczył szefa Komisji 9/11 po 411 dniach! Komisja rozpoczęła swoje prace dopiero miesiąc po tym fakcie, a więc w 441 (!) dniu od tragicznych wydarzeń.

Szefem Komisji wyznaczonym przez Busha został Henry Kissinger. Rodziny ofiar były jednak przekonane, że osobie tej brakuje obiektywizmu. Podnoszono wątpliwości dotyczące jego udziału w aferze Watergate i roli, jaką odegrał w przewrocie w Chile. Kristen Breitweiger przeprowadziła prywatne śledztwo w sprawie Kissingera i doprowadziła do spotkania z nim w jego nowojorskim biurze. Spośród wielu pytań, jakie mu zadano, dwa okazały się wyjątkowo trafne. Kristen Breitweiger zapytała, czy prawdą jest, że niektórzy z jego klientów są pochodzenia saudyjskiego. W drugim zapytała wprost, czy prawdą jest, że jednym z nich jest Osama Bin Laden. Nie otrzymała na nie odpowiedzi, ale wkrótce po tym spotkaniu media podały, że doktor Kissinger zrezygnował ze stanowiska.

Wkrótce zastąpił go w tej roli Thomas Kean, były gubernator stanu Nowy Jork, oraz Lee Hamilton, w przeszłości kongresmen, przewodniczący Komisji do Spraw Wywiadu. Pozostałych ośmiu członków, w większości prawników wywodzących się z obu partii, wyznaczył Waszyngton.

Jednak sposób prowadzenia dochodzenia niepokoił coraz większą liczbę ludzi. Początkowo Komisja nie chciała, by przesłuchiwani zeznawali pod przysięgą. Komisja zadawała pytania, zdaniem członków rodzin poszkodowanych, zbyt łagodne, podczas gdy pytania przygotowane przez te rodziny nie były zadawane w ogóle.

Z czasem stało się jasne, że osobą decydującą o tym, w jakim kierunku pójdzie dochodzenie i co znajdzie się w raporcie, jest Philip Zelikow – zastępca szefa Komisji.

W październiku 2003 r. rodziny ofiar dotarły do informacji, z których wynikało, że to właśnie Zelikow przygotował projekt memorandum powołującego Radę Bezpieczeństwa Narodowego dla prezydenta Busha, a także strategię uderzenia wyprzedzającego, którą wykorzystano w wojnie z Irakiem. Okazało się również, że jest bliskim przyjacielem Doradcy do spraw Bezpieczeństwa

Narodowego – Condoleezzy Rice. Rodziny domagały się rezygnacji Zelikowa, jednak ten zdecydowanie odmówił.

W listopadzie 2003 r. Biały Dom zawarł z Komisją porozumienie, w myśl którego tylko niektórzy jej członkowie uzyskali dostęp do materiałów ściśle tajnych, natomiast notatki z nich czynione musiały podlegać zatwierdzeniu przez ludzi z otoczenia prezydenta.

Uprawnienia te otrzymał Zelikow i Jamie Gorelick – wiceminister sprawiedliwości w rządzie Clintona”.

O tej tak zwanej Komisji pisałem w roku 2007, w książce „Operacja Dwie Wieże”1.

Z kolei, w książce „Czarny Wrzesień”2, wydanej w roku 2011, przybliżyłem dodatkowo kontrowersyjną postać jej faktycznego przewodniczącego.

„Philip Zelikow (1954), to Dyrektor Wykonawczy Komisji, były członek Krajowej Rady Bezpieczeństwa, pisujący artykuły do spółki z byłym szefem CIA, Johnem Deutchem. Zelikow napisał również w 1997 r., wspólnie z Condoleezzą Rice, książkę sławiącą zjednoczenie Niemiec. Jest członkiem Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych, ośrodka dyplomatycznego w Londynie kojarzonego z brytyjskim wywiadem. Jest też starszym doradcą holdingu BGR, którego klienci pokrywają się z obecnymi na liście «Fortune 500»”.

To dobry moment, żeby przypomnieć, że Philip Zelikow napisał Raport Komisji 9/11, zanim jeszcze rozpoczęły się przesłuchania w sprawie 9/11. On i jego zespół stworzyli zarówno zarys raportu, jak i wszystkie pytania, które później zadawano świadkom. Tak więc jeszcze przed przesłuchaniami „oficjalna historia” była już spisana, wymagała jedynie uzupełnienia niektórych szczegółów.

Podobnie jak w przypadku Komisji 9/11, Zelikow wraz ze swoją„grupą planistyczną” ustalił już zapewne oficjalną wersję. W skład Komisji mają rzekomo wejść wpływowi politycy wyższego szczebla.

Zapewne podejrzewacie już Państwo, kto będzie przewodniczył najnowszej idei, mającej na celu wyjaśnienie wszelkich (!) wątpliwości związanych z aferą znaną pod nazwą Covid-19. Tak, to właśnie niezrównany Philip Zelikow, który był winny tuszowania sprawy 9/11, będzie odpowiedzialny za śledztwo także i w tym przypadku. To on zainicjował tak zwaną grupę planistyczną Komisji mającej badać kwestie związane z „pandemią”. Wstępne prace zakończyła ona już jesienią 2021 r. i doprowadziła do powołania Komisji ogólnokrajowej.

Podobnie jak w przypadku Komisji 9/11, Zelikow wraz ze swoją „grupą planistyczną” ustalił już zapewne oficjalną wersję.

W skład Komisji mają rzekomo wejść wpływowi politycy wyższego szczebla. Zajmie ona na długo amerykańską opinię publiczną. Można zakładać, że w pewnym momencie pojawią się nawet jakieś kontrowersje, aby przyciągnąć uwagę i zwiększyć oglądalność tego przedstawienia, ale jego wynik nie będzie raczej zaskakujący.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych