NOWY PORZĄDEK ŚWIATA – KONTROLA LUDZI PRZEZ STRACH

dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 44, 29.10-4.11.2021 r.

W psychologii znane jest np. zjawisko jatrogenii, kiedy lekarz stawia pomyłkową diagnozę i pacjent zaczyna przejawiać symptomy charakterystyczne właśnie dla tej mylnie rozpoznanej choroby. Inny przykład sprzężenia psychiki z ciałem to efekt placebo, polegający na tym, iż pacjent, któremu podano w rzeczywistości neutralny środek, zaczyna zdrowieć, wierząc, że medykament naprawdę pomaga mu w walce z chorobą, wyjaśnia portal.

„Żadna pasja tak skutecznie nie pozbawia umysłu wszystkich zdolności działania i rozumowania jak strach” Edmund Burkę.

– Prognozy ministra zdrowia dotyczące koronawirusa wywołują lęk społeczny i przyczyniają się do wzrostu liczby zakażonych – mówił na antenie Polsat News prof. Piotr Kuna. Zdaniem prof. Kuny zaostrzenie działań zapowiadanych przez ministerstwo zdrowia nie jest odpowiednie, ponieważ Polacy mają słabą odporność i będą się zarażać – „Wzrost zakażeń będzie postępował z powodu obniżonej odporności społecznej wywołanej między innymi lękiem” – mówił członek Polskiego Towarzystwa Chorób Cywilizacyjnych.

Pandemia strachu

Aby dokładnie zbadać zależności zachodzące między zaburzeniem psychicznym jakim jest lęk. a chorobami somatycznymi (cielesnymi) w latach 80. XX w. powstał specjalny interdyscyplinarny kierunek badań – psychoneuroimmunologia. Dzięki współpracy psychologów, biochemików, mikrobiologów, endokrynologów i neurofizjologów, możliwe jest odkrycie mechanizmów biochemicznych, które pośredniczą między czynnikami psychospołecznymi a powstaniem i rozwojem choroby somatycznej. Psychoneuroimmunologia bazuje na odkryciu/które dowodzi ścisłego związku trzech układów: odpornościowego, nerwowego i hormonalnego – pisze portal ABC Zdrowie.

Wykorzystując informacje zamieszczone na portalu dodajmy, że psychoneuroimmunologia lokuje się bardzo blisko psychosomatyki. „Psychosomatyka bowiem to nic innego, jak rozpatrywanie wpływu czynników psychicznych na organizm człowieka. Psychika (psyche) i ciało (soma) są ze sobą nierozerwalnie związane. (…) Choroba psychosomatyczna, np. choroby wrzodowe, nadciśnienie, migreny, bezsenność, zaburzenia łaknienia, objawy konwersyjne czy tiki nerwowe mogą mieć swoje źródło w czynnikach natury psychicznej”

Psychosomatyka zajmuje się wpływem stanu psychiki człowieka na poziom odporności immunologicznej ustroju. W psychologii znane jest np. zjawisko jatrogenii, kiedy lekarz stawia pomyłkową diagnozę i pacjent zaczyna przejawiać symptomy charakterystyczne właśnie dla tej mylnie rozpoznanej choroby. Inny przykład sprzężenia psychiki z ciałem to efekt placebo, polegający na tym, iż pacjent, któremu podano w rzeczywistości neutralny środek, zaczyna zdrowieć, wierząc, że medykament naprawdę pomaga mu w walce z chorobą, wyjaśnia portal.

Czy nasze, często mało przytomne, zachowania podczas „pandemii” nie są efektem takich właśnie „pomyłkowych” diagnoz „ekspertów” którzy powiedzieli, że SARS-Cov-2 to „śmiertelna choroba roznoszona przez oddech”? Że jest powtórką ze średniowiecznego moru lub grypy hiszpanki? Mało tego, czy zwiększona zachorowalność na infekcje identyfikowane następnie jako koronawirus nie jest skutkiem nieustannego wmawiania w nas, że na świecie szaleje przerażający śmiertelny bakcyl, a skoro szaleje zaraza o światowym rozmachu muszą też być jej ofiary, i to w przerażającej liczbie? Niektórzy badacze odpowiadają na to pytanie twierdząco. Tak, ko- wid to problem psychologii społecznej, a nie medycyny.

Kowidjatrogenny

W lutym 2021 r. w czasopiśmie jak najbardziej naukowym pt. „International Journal of Environmental Research and Public Health” ukazał się artykułzatytułowany „COVID-19 and the Political Economy of Mass Hysteria” („COVID-19 i ekonomia polityczna masowej histerii”). Jego autorami są trzej uczeni:Filip Bagus i Antonio Sanchez-Bayón z Uniwersytetu Króla Juana Carlosa oraz Jose Antonio Peńa-Ramos z Uniwersytetu w Granadzie.

„Negatywne informacje rozpowszechniane w sposób powtarzalny za pośrednictwem środków masowego przekazu mogą negatywnie wpłynąć na zdrowie publiczne w postaci efektu nocebo i masowej histerii”. Oprócz efektów placebo istnieją również tzw. efekty „nocebo”. Ze względu na efekt placebo osoba wraca do zdrowia po chorobie, ponieważ spodziewa się wyzdrowienia. Kiedy dana osoba cierpi na efekt nocebo, wręcz przeciwnie, choruje tylko dlatego, że spodziewa się zachorować – wyjaśniają naukowcy.

Oczekiwanie zachorowania może wywołać prawdziwe objawy w samospełniąjącej się przepowiedni. Gdy ludzie wierzą, że zachorują, może rozwinąć się masowa histeria. Do tego procesu przyczyniają się lęk i strach – atmosfera niepewności i wszechogarniającego chaosu. „Podczas hiszpańskiej grypy po i wojnie światowej panika przyczyniła się do masowej histerii i zgonów, które w przeciwnym razie by nie nastąpiły, ponieważ panika może mieć niekorzystny wpływ na zdrowie osób chorych. Gdy u niektórych osób rozwinie się histeria, może łatwo przenosić się na inne osoby, ponieważ strach i lęk są zaraźliwe”- piszą uczeni i dodają: „Twierdzimy, że media masowe i cyfrowe razem z rządem mogły mieć negatywny wpływ podczas kryzysu COVID-19. Wynikająca z propagandy rządowo-medialnej zbiorowa histeria mogła przyczynić się do błędów politycznych rządów i wydawania przez nie rozporządzeń sprzecznych z zaleceniami zdrowotnymi (opartymi o dane naukowe – R.K) (…) masowa histeria może się zaostrzyć i wzmocnić, gdy negatywne informacje pochodzą z autorytatywnego źródła”

Upolitycznione media współpracujące z władzą sprawiają, że negatywne informacje są wszechobecne. Im silniejsze i sprawniejsze państwo, tym histeria w społeczeństwie jest większa a jej długoterminowe skutki – tak psychiczne, jak dotyczące zdrowia fizycznego – mogą być poważniejsze, niż w krajach, w których władza, mimo swych najszczerszych chęci, nie jest w stanie wzmacniać dzień w dzień przekazu kowidowego i brutalnie egzekwować przestrzeganie wprowadzonych przez siebie szkodliwych obostrzeń. W tym wypadku słabość państwa służy obywatelom.

Rządzenie strachem

„W zasadzie ludzi pseudoinfekcyjnych można «wyleczyć» samą informacją. W ten sposób można by zapobiec sytuacji, w której masowa histeria stanie się obciążeniem dla systemu opieki zdrowotnej” piszą Bogus etconsortes. W lutym 2021 r. w „The Wall Street Journal” ukazał się artykuł „We’ll Have Herd Immunity by April”C,Do kwietnia będziemy mieć odporność stadną’0. Autorem tekstu jest Marty Makary. Dr Makary jest profesorem w Johns Hopkins School of Medicine i Bloomberg School of Public Health, głównym doradcą medycznym Sesame Care i autorem „The Price We Pay” pracy krytykującej amerykański system opieki zdrowotnej.

Uczony stwierdził, że wszystkie dane wskazują na to, że mieszkańcy USA nabyli już odporność stadną i dlatego: „Covid w większości zniknie do kwietnia, umożliwiając Amerykanom powrót do normalnego życia”. Skrytykował też testy na przeciwciała, jako wskaźnik odporności: „Badania przeciwciał prawie na pewno nie doceniają naturalnej odporności. Testy na przeciwciała nie wychwytują komórek T specyficznych dla antygenu, które po aktywacji przez wirusa rozwijają «pamięć». Osoby, które przeżyły grypę hiszpańską z 1918 r„ w 2008 r. – 90 lat później – miały komórki pamięci nadal zdolne do wytwarzania przeciwciał neutralizujących”. Od napisania artykułu minęło osiem miesięcy, podczas których władze federalne i większość stanowych nieprzytomnie nakręcały spiralę kowidowego strachu.

Dlaczego rządzący, mimo dowodów na nieskuteczność i wielką szkodliwość ich dotychczasowej polityki, nie zmieniają jej zasad, tylko cały czas podgrzewają atmosferę grozy? Atmosferę, której ofiary śmiertelne liczy się może w setkach tysięcy, a może nawet w milionach na całym świecie.

Wydarzenia z ostatnich kilkunastu miesięcy, w których bohaterem werbalnym był wirus, ale rzeczywistym lęk i przerażenie i stany wywoływane przez propagandę rządowo-medialną, doskonale pokazały, jak olbrzymie znaczenie w zarządzaniu „zasobami ludzkimi” ma strach. Ujawniły one także to, że władze doskonale zdają sobie sprawę z poręczności tego typu psychologicznego knuta i będą go coraz częściej używać, aby zagnać nas do zagród, zaprowadzając w ten sposób nowy ład, nowy porządek, nową rzeczywistość.

I będą to robić władze „demokratyczne”. Przymiotnikowi nadaję cudzysłów, bowiem metoda jaką posługują się rządzący unieważnia prawdziwe znaczenie słowa demokracja i zrównuje je z innymi pojęciami ze słownika politologicznego – dyktatura, despotia, terror, totalitaryzm. Taka „demokracja” zamienia życie społeczne – które jest żywiołowe, dynamiczne, zawsze trochę nieobliczalne a przez to twórcze – w wegetację, w której ludzie chodzą jak w zegarku obozowego nadzorcy.

Psychiatrzy nazywają lęk „rakiem duszy” i wskazują na to, jak łatwo wywołać ten rodzaj emocji u człowieka i za jego pomocą „kształtować” postawy ludzkie. Oczywiście są to wtedy postawy i zachowania dysfunkcyjne, patologiczne. Ich cechy to – agresja i uległość. Ten pierwszy stan przejawiany jest wobec słabych, ten drugi – wobec silnych, rządzących, którzy – co istotne – podpowiadają uległym, kto jest tym „słabym”i na kim mogą odreagować frustracje i wypływającą z nich złość. Kto jest, jak to stwierdził rzecznik ministerstwa zdrowia, „infamisem” – człowiekiem pozbawionym praw, godności, honoru, którego każdy przedstawiciel „zdrowej siły narodu” czyli przestrzegający narzuconych przez władze absurdalnych, nielogicznych i bezprawnych obostrzeń sanitarnych -winien wytykać palcem i donosić na niego do odpowiednich służb.

„Ludzie, zwłaszcza od czasów rewolucji przemysłowej, są coraz bardziej chronieni przed niebezpieczeństwami, z jakimi borykali się nasi przodkowie w związku ze światem przyrody. Ale kiedy upadł strach ludzkości przed naturą i żywiołami, w jego miejsce pojawiło się wiele innych lęków, aby wypełnić pustkę. Niektóre z tych obaw pojawiły się w odpowiedzi na realne zagrożenia, ale wiele z nich było odpowiedzią na rzeczy wyimaginowane” – zauważa portal Academy of Ideas w materiale zamieszczonym kilka lat przed psychozą pandemiczną.

Obłęd zdalnie sterowany

„Jest więcej rzeczy… które mogą nas przestraszyć niż tych, które mogą nas zmiażdżyć; częściej cierpimy w wyobraźni, niż w rzeczywistości” Seneka

Jedne z tych strachów pochodzą od nas, są wynikiem naszej imaginacji. O tym jak wielkie znaczenie w „produkowaniu” strachu ma wyobraźnia, pisał XVI-wieczny, francuski humanista Michel de Montaigne, tłumacząc w„Próbach” odwagę Niemców i płochliwość Włochów. Wyjaśniał mianowicie, że lancknechci mają bardzo mało wyobraźni, stąd mają zapał bitewny, nawet w obliczu zdecydowanej przewagi wroga. Natomiast Włosi, obdarzeni wrażliwością i wielką wyobraźnią, tworzącą przed ich oczyma krwawe obrazy rzezi na długo przez rozpoczęciem walki, już na sam widok zbliżającej się forpoczty nieprzyjacielskiej pierzchają w popłochu.

Są też lęki „wdrukowywane” w nas przez osoby sprawujące władzę: „Osoby, które chcą wykorzystać innych i manipulować nimi, od dawna zdają sobie sprawę z potęgi strachu. Kiedy kogoś ogarnia bojaźń przed zagrożeniem, rzeczywistym lub wyimaginowanym, jego racjonalne i wyższe zdolności poznawcze zostają wyłączone, co sprawia, że łatwo może nim manipulować każdy, kto obiecuje bezpieczeństwo przed zagrożeniem”

Innymi słowy – rządzący najpierw tworzą problem – a mają co do tego wielkie możliwości i narzędzia sprawce – a później zgłaszają się „na ochotnika”, do pomocy przy jego rozwiązywaniu. „Socjalizm bohatersko walczy z problemami nieznanymi w żadnym innym ustroju” – zwykł mawiać Stefan Kisielewski, mając na myśli trudności, które socjalizm sam sobie stwarza. Raz przez nieudolność, innym razem – celowo, aby skupić wokół partii społeczeństwo w dziele „pokonywania zagrożeń” Dla wspólnego dobra („noś maskę, zaszczep się, dla swojego dobra i innych”).

Celowe wywoływanie strachu nie jest zjawiskiem kilku ostatnich dekad. Henri Frankfort w swojej książce „Intellectual Adventure of Ancient Man” (1977 r.) zauważył, że między 1800 a 1600 r. p.n.e. w starożytnym Egipcie rozprzestrzeniła się psychoza strachu, wywołana inwazją obcych rebeliantów żądnych władzy i podboju. Początkowo psychoza była uzasadniona realnym zagrożeniem, ale nawet gdy zbuntowanych cudzoziemców udało się wypędzić daleko od Egiptu, siły rządzące starały się sztucznie podtrzymywać strach wśród ludności – zdając sobie sprawę, że łatwiej kontrować spanikowaną populację niż nieustraszoną.

„Powszechne pragnienie bezpieczeństwa (jako wartości droższej ponad wszystkie inne – R.K]) nie musiało przetrwać po tym, jak Imperium Egipskie rozszerzyło militarną granicę Egiptu daleko w Azji, a tym samym usunęło niebezpieczeństwo z najbliższej granicy. (…) Jednak był to niespokojny wiek, a na odległym horyzoncie pojawiły się niebezpieczeństwa, które można było przywoływać, aby utrzymać wspólnotę razem, ponieważ taka jedność (w strachu rodzącym posłuszeństwo względem obrońców, czyli władz – R.K.) była korzystna dla rządzących. (…) Psychoza strachu, raz wywołana, pozostała obecna. A w Egipcie były siły, które podtrzymywały tę psychozę, aby utrzymać zjednoczony kraj”-tłumaczył Frankfort.

Tworzenie sztucznych problemów często skutkuje rzeczywistymi zagrożeniami: np. sztuczny problem „pandemii” stworzył rzeczywiste i śmiertelne niebezpieczeństwo dla chorych mających w wyniku obostrzeń i lockdownów mocno utrudniony dostęp do pomocy medycznej. W wyniku takiej „polityki” tylko w naszym kraju zmarło ponad 100 tys. ludzi. Mimo to podtrzymywanie strachu w populacji przez klasę rządzącą pozostała wszechobecna od czasów starożytnego Egiptu, aż do współczesności. Opresyjne rządy często utrzymują kontrolę nad narodem, nieustannie wywołując strach, a następnie twierdzą, że tylko one (siły rządzące) mają środki i możliwości, aby chronić ludność przed zagrożeniem.

Henry Louis Mencken, zmarły w 1956 r. amerykański dziennikarz, eseista, redaktor czasopisma i satyryk, krytykujący amerykański styl życia i kulturę zauważył, że „celem praktycznej polityki” jest permanentne utrzymywanie ludzi w stanie napięcia poprzez straszenie ich niekończącą się serią nadchodzących nieszczęść, w większości wyimaginowanych, którym zapobiec może tylko władza. John Adams, jeden z ojców założycieli Ameryki, stwierdził podobnie: „Strach jest podstawą większości rządów”.

W tych szaleństwach jest metoda

„Język polityczny jest zaprojektowany tak, aby kłamstwa brzmiały jak prawda, morderstwa wyglądały jak czyny godne szacunku, a wiatr jak wzór stabilności” George Orwell

Chociaż istnieje wiele taktyk i strategii, które rozwinęły się na przestrzeni wieków, aby skutecznie kierować opinią publiczną poprzez strach, dwie z potężniejszych i bardziej skutecznych to użycie fałszywych flag oraz stosowanie propagandy poprzez powtarzanie – informuje portal Academy of Ideas.

Fałszywa flaga (false flag), to – jak definiuje Wikipedia – „tajna operacja prowadzona w celu wprowadzenia w błąd, stworzenia wrażenia, że dana grupa, naród, państwo itp. jest rzekomo odpowiedzialna za pewne działania. Operacja false flag ma sprawiać wrażenie, że została przeprowadzona przez tych, których ma zdyskredytować”.

W swojej książce „Feardom: How Politicians Exploit Your Emotions and What You Can Do to Stop Them” (2014 r.) Conor Boyack wyjaśnia użyteczność ataków pod fałszywą flagą dla tych, którzy chcą wprowadzić kontrolę społeczną: „Operacje fałszywej flagi są stosowane, ponieważ ludzie w większości uwierzą w to, co im mówi się w czasach kryzysu, więc urzędnicy rządowi, niezależnie od tego, czy ich motywy są dobre, czy złe, wykorzystają kryzys lub całkowicie go sfabrykują” Bo kryzys sprawia, że w szumie informacyjnym, konkurowaniu ze sobą różnych (często sprzecznych) wieści, ich głos zyskuje w oczach większości społeczeństwa walor opinii jedynie prawdziwej i słusznej. Objawionej, niemalże.

„Co mają wspólnego najsłynniejsi despoci w historii z wieloma, wymachującymi patriotycznymi flagami, politykami naszych czasów? Obie grupy dochodzą do władzy dzięki wykorzystywaniu strachu. Czasami strach wywodzi się z istniejącego wcześniej zagrożenia. Innym razem kryzysy są tworzone łub nasilane, aby wywołać poczucie paniki i niepokoju tam, gdzie wcześniej ich nie było. Ten wzór jest równie przewidywalny, co destrukcyjny. Efekt końcowy jest taki sam: utrata wolności. Kosztowne, opresyjne i szkodliwe strategie są wspierane przez ludzi, którzy porzucają jakiekolwiek zainteresowanie wolnością lub osobistą odpowiedzialność w nadziei na poczucie bezpieczeństwa. Wytworzony strach, mający negatywny wpływ na wolność, jest społeczną plagą”- czytamy w notce reklamowej książki „Feardom”.

Powtarzanie jest również dobrze znaną i powszechną techniką propagandową używaną do utrwalania fałszu i strachu w świadomości społecznej. Poprzez powtarzanie określonych zwrotów i ostrzeżeń oraz pokazywanie określonych symboli i obrazów za pośrednictwem różnych mediów, stojący u władzy są w stanie sparaliżować całe populacje psychozą strachu. Trumny z Bergamo, masowe groby w Brazylii, płonące stosy pogrzebowe rzekomych ofiar „wariantu indyjskiego” zmienionego później na „wariant Delta” w Indiach – to przykłady z ostatnich kilkunastu miesięcy. Minister propagandy

Niemiec, Joseph Goebbels, doskonale zdawał sobie sprawę z potęgi powtarzalności i jej roli w drapowaniu kłamstwa w szaty prawdy. Stwierdził „Nie byłoby niemożliwe udowodnienie przy wystarczającej powtarzalności i zrozumieniu psychologii odbiorców, że kwadrat jest w rzeczywistości kołem. Oba pojęcia są tylko słowami, które można kształtować tak, aby oddawały rzeczywistość jak jest przez nas pożądana”

Czy nie przypomina nam to dzisiejszego „zaklęcia” lewaków mówiących, że wszystko jest „konstruktem społecznym” i wszystko można „kształtować” zgodnie z własną wolą i potrzebami?

Być wolnym

„Człowiek, który wie, co oznacza wolność, znajdzie sposób, aby być wolnym”. Floyd Arthur„Baldy”Harper

Academy of Ideas zwraca uwagę na to, że wraz z postępem technicznym ostatniego stulecia niepomiernie wzrosła możliwość propagowania „prawd” i angażowania się w sianie strachu przez rządzących. Jednak pomimo niepokojącej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, istnieje antidotum na potęgę propagandy i siania strachu: jest nim wiedza. W rzeczywistości większość z nas nie jest w stanie samodzielnie zmienić świata, ale możemy przynajmniej spróbować pozbyć się niepotrzebnych lęków, które są paliwem tak wielkiej nienawiści i zniszczenia na świecie. Branie odpowiedzialności za własne działania i przekonania, które je motywują, może być najważniejszą rzeczą, jaką można zrobić w obliczu tworzenia się coraz bardziej opresyjnej władzy. Jak bowiem zauważył Stanley Mil- gram: „Zanik poczucia odpowiedzialności jest najdalej idącą konsekwencją podporządkowania się władzy”. Staropolska anegdota mówiła, że kiedy na rynku niewolników w Turcji sprzedawano pojmanego szlachcica polskiego, na pytanie potencjalnego kupca, co potrafi robić, dumny szlachciura odpowiedział: „liberum esse”- być wolnym. Uczmy się od przodków tego trudnego rzemiosła.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych