SZCZEPIONKOWY APARTHEID

Piotr Lewandowski, Warszawska Gazeta, nr 18, 30.04-6.05.2021 r.

Jeszcze niedawno podkreślano, że zaszczepieni wciąż mogą roznosić koronawirusa, a więc szczepionka chroni przed zachorowaniem wyłącznie ich samych i dlatego wciąż muszą na równi z innymi nosić maseczki oraz przestrzegać pozostałych obostrzeń, a ponadto niezbędne będą dodatkowe szczepienia „przypominające”.

„Paszport kowidowy” stanowił będzie również narzędzie inwigilacji i kontroli obywateli na masową skalę. „Wielki Brat” będzie na bieżąco informowany nie tylko o stanie naszego zdrowia, ale również o tym, jak spędzamy wolny czas, gdzie podróżujemy, z kim się spotykamy, w jakiej knajpie ostatnio balowaliśmy i w czyim towarzystwie.

I. Kowidowe kenkarty

W czwartek 22 kwietnia rzecznik Komisji Europejskiej ds. polityki cyfrowej Johannes Bahrke poinformował, że państwa członkowskie ^ uzgodniły wytyczne dotyczące wdrażania systemu paszportów kowidowych na szczeblu Unii Europejskiej. Centralnie zawiadywany system informatyczny obejmować ma przechowywanie danych i mechanizm kodowania (np. za pomocą kodów QR), umożliwiając ich gromadzenie i odczytywanie w każdym państwie UE. Jednocześnie rzecznik zaapelował do krajów członkowskich o jak najszybsze przyjęcie odpowiednich rozwiązań technicznych i legislacyjnych na poziomie lokalnym, tak by cały projekt mógł ruszyć już w czerwcu. Na uruchomienie cyfrowych „zielonych certyfikatów” (jak oficjalnie nazywa się paszporty) nalegały przede wszystkim turystyczne kraje południa Europy, których gospodarki najbardziej ucierpiały w wyniku ograniczeń przemieszczania się i lockdownów.

Dodajmy, że polski rząd entuzjastycznie wspiera „zielone certyfikaty” a minister Niedzielski pochwalił się bazą danych zawierającą kody QR zaszczepionych osób.

A więc klamka zapadła. Tu należy podkreślić, że w skali ogólnoeuropejskiej paszporty mają zapewnić zaszczepionym, ozdrowieńcom (czyli system będzie też odnotowywał, kto przeszedł niedawno zakażenie) oraz osobom z negatywnym wynikiem testu swobodne podróżowanie (np. liniami lotniczymi), lecz nie wyklucza to dodatkowych obostrzeń wprowadzanych na poziomie krajowym, dotyczących np. korzystania z hoteli, restauracji, kin, teatrów, środków transportu publicznego czy uczestnictwa w imprezach masowych. Witamy w„nowej rzeczywistości”

W całej tej sprawie jak na dłoni widać, że rządy europejskie (w tym, niestety, także polski) swoją polityką lockdownów i „wyszczepiania” zagoniły się do kąta. Im dłużej trwały restrykcje (i im bardziej nic nie dawały), tym mocniej przykręcano śrubę, zapędzając się w sytuację bez wyjścia. Pierwotnie wybawieniem miała być akcja szczepień i nabycie „odporności stadnej” ale i ona z szeregu przyczyn nie dała zadowalających rezultatów – nie tylko ze względu na problemy z dostawami, lecz również z powodu niewystarczającej gotowości społeczeństw do szczepienia się, malejącej wraz z kolejnymi grupami wiekowymi. Przykładowo w Polsce wg ostatnich sondaży szczepić się chce 50-55 proc. obywateli. Obecnie więc rządy mają do wyboru dwa wyjścia – albo zabójcze politycznie przyznanie się do błędu i wycofanie się z obostrzeń, albo wprowadzenie za- kamuflowanego przymusu „dobrowolnych” szczepień z systemem kar i nagród, by pod jego osłoną ogłosić „zwycięstwo” w walce z pandemią.

Rzecz jasna, wybrały to drugie rozwiązanie, z dnia na dzień zmieniając dotychczasową narrację w kwestii bezpieczeństwa. Przypomnijmy, że jeszcze niedawno podkreślano, iż zaszczepieni wciąż mogą roznosić koronawirusa, a więc szczepionka chroni przed zachorowaniem wyłącznie ich samych i dlatego wciąż muszą na równi z innymi nosić maseczki oraz przestrzegać pozostałych obostrzeń, a ponadto niezbędne będą dodatkowe szczepienia „przypominające”. Dziś przeciwnie – głosi się, że osoby zaszczepione są „bezpieczne” dla siebie i innych, toteż będą mogły korzystać z rozmaitych przywilejów.

II. Szczepionkowa segregacja

Mamy zatem do czynienia ze „szczepionkową segregacją”, tym bardziej perfidną, że „przywilejem” w tym nowym porządku stały się podstawowe do niedawna swobody obywatelskie. „Nagrodą” za zaszczepienie się będzie możliwość podróżowania (i to nawet wewnątrz kraju, gdy w grę wchodzi komunikacja zbiorowa), wynajęcia pokoju w hotelu, spędzenia wakacji, wyjścia ze znajomymi do restauracji, kina itp. Coś, co wcześniej mieliśmy „za darmo” teraz stanie się wyznacznikiem specjalnego statusu, nadanego lojalnym obywatelom przez władze. Krótko mówiąc, w czekającym nas systemie społecznym „nagrodą” będzie brak kary.

Lecz to dalece nie wszystko. „Paszport kowidowy” stanowił będzie również narzędzie inwigilacji i kontroli obywateli na masową skalę. „Wielki Brat” będzie na bieżąco informowany nie tylko o stanie naszego zdrowia, ale również o tym, jak spędzamy wolny czas, gdzie podróżujemy, z kim się spotykamy, w jakiej knajpie ostatnio balowaliśmy i w czyim towarzystwie (skoro „paszport” ma pełnić funkcję „biletu wstępu” to wystarczy udać się w grupie znajomych gdziekolwiek, gdzie wymagane będzie okazanie „szczepionkowej kenkarty” by zostało to odnotowane w systemie). Słowem zero jakiejkolwiek prywatności, a stąd już tylko krok do bardziej zaawansowanego „modelowania społecznego”. Nic innego jak osławione „nanochipy” tyle że wprowadzane okrężną drogą – nie w trakcie iniekcji, lecz po i w nieco innej formie; kontrolna funkcja jest dokładnie taka sama.

Przypomina to jako żywo chiński model „kredytu społecznego” segregujący poddanych w zależności od lojalności wobec władz i przejawiania pożądanych zachowań (począwszy od wyrażanych poglądów politycznych, a skończywszy na segregacji śmieci). W systemie tym jednostka jest nagradzana bądź karana dodaniem lub odjęciem „punktów zaufania” i odpowiednio do uzyskiwanych wyników przyporządkowywana do jednej z czterech klas (A, B, C, D). Przynależność do danej klasy determinuje szanse na m.in. edukację w lepszej szkole, podjęcie atrakcyjniejszej pracy, awans zawodowy, zmianę miejsca zamieszkania czy możliwość podróżowania – i to nie tylko za granicę, lecz także w obrębie kraju. Jak widać, europejski Lewiatan zaczął dyscyplinować nas w podobnym duchu – nie bez przyczyny chiński prezydent Xi iinping opowiadający o swej wizji wielkiego resetu był najpilniej słuchanym gościem tegorocznego szczytu w Davos.

Przez ostatni rok trwała wstępna faza obróbki, polegająca na zbiorowym zarządzaniu strachem, przy czym władze poszczególnych krajów w znacznej mierze uległy tej samej psychozie, wpędzając się w opisaną na wstępie pułapkę. Teraz rządy (które w międzyczasie dostrzegły własne korzyści w trzymaniu społeczeństw pod kontrolą) prą do kolejnego etapu „nowej rzeczywistości” a zmaltretowani obywatele im przyklaskują, upatrując w „kowidowych bumagach” namiastki – o ironio – wolności i normalności.

III. ldeologia„sanitarianizmu”

Pomysł paszportu kowidowego jest żywcem wyjęty z dorobku ekonomii behawioralnej, głoszącej, że ludzie sami z siebie często nie wiedzą, co dla nich jest najlepsze, bo są niedoinformowani, ulegają impulsom, pozostają pod wpływem nawyków, zaszczepionych im wzorców kulturowych, są podatni na manipulację itp. Generalnie zatem mają skłonność do irracjonalnych zachowań, dlatego też władza publiczna ma pełne prawo stosować paletę różnych bodźców C,nudge”), mających popychać ich w pożądanym kierunku – acz przy zachowaniu formalnej swobody wyboru. Przedstawiciel tego nurtu (i laureat ekonomicznego Nobla z 2017 r.) Richard Thaler nazywa to „libertariańskim paternalizmem” inni jednak wskazują na niebezpieczeństwo „miękkiego totalitaryzmu”.

Cóż bowiem mamy w przypadku paszportów kowidowych? Czystą tresurę. Oczywiście możesz się nie zaszczepić, ale wskutek tego „wolnego wyboru” będziesz społecznie upośledzony na szereg sposobów (aż do granicy uniemożliwiającej normalne funkcjonowanie) w porównaniu do osób zachowujących się „poprawnie” W efekcie rysuje się perspektywa społeczeństwa funkcjonującego niczym stado psów Pawłowa, którego odruchy są warunkowane z jednej strony „paternalistycznymi” regulacjami, a z drugiej wszechobecnym szantażem moralno-emocjonalnym, piętnującym osoby niechętne szczepieniom jako „szurów” i „foliarzy” a w najlepszym razie egoistycznych sobków. Konsekwencją powyższego są narodziny nowej ideologii – „sanitarianizmu” której praktycznym skutkiem będzie niemal kastowy podział społeczeństwa na uprzywilejowaną warstwę zaszczepionych i dyskryminowanych na każdym kroku antyszczepionkowych „dysydentów”. Zatem w sferze społecznej wielki reset i „nowa normalność” oznaczać będzie medyczny neototalitaryzm. Tak oto dystopijne wizje realizują się na naszych oczach.


KIEDY OWCE MILCZĄ, PSYCHOPACI SZAIEJĄ

dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 18, 30.04-6.05.2021 r.

Dr Preston James, psycholog społeczny, przypomniał „Metody działania globalistów opierają się na starannych, systematycznych wysiłkach zmierzających do stworzenia chaosu w każdym istniejącym narodzie i społeczeństwie. Ma to jeden cel – zniszczyć istniejący naturalny porządek”.

Przeglądając strony internetowe, trafiłem na taką oto informację, zamieszczoną na Twitterze przez Zbigniewa Jacniackiego: „Wg raportu NIZP – PZH (Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny) liczba hospitalizacji spowodowanych Covid-19 w2020 r. wyniosła 102438. W ostatnim normalnym roku przed k-wirusem tj. 2019 odnotowano łącznie 9,251 min hospitalizowanych. Zatem hospitalizacje z powodu Covid-19, które sparaliżowały służbę zdrowia w 2020, to ~1 proc. tej liczby”.

Psychopaci lokalni, psychopaci globalni

Władze naszego kraju w swoim (i nie tylko swoim, również cudzym) interesie doprowadziły do tragicznego kryzysu w służbie zdrowia. Pod pozorem walki z „pandemią” blokując lub poważnie utrudniając przyjmowanie do szpitali osób bez modnej choroby, tolerując teleporady jako standardową „pomoc” udzielaną chorym, odkładając zabiegi, wymuszając na obywatelach obowiązek duszenia się szmatami wewnątrz i na zewnątrz, rozpętując psychozę strachu przed „zarazą” skutecznie zniechęcają, zwłaszcza ludzi starszych, do skorzystania z tych możliwości kontaktu z medycyną, które jeszcze się ostały. Stosując cały ten morderczy, par excellence, arsenał, mający jakoby doprowadzić do „wypłaszczenia krzywej” ograniczenia „propagacji aerozolu” oraz „transmisji poziomej” w rzeczywistości dokonały zabójstwa ponad 120 tys. obywateli. I zabijają nadal.

O zgrozo – przy naszym milczeniu. A milczenie wtym wypadku oznacza, niestety, akceptację.

Przed paru laty w „Teorii Spisku” zastanawiałem się nad tym, „czy globaliści są ludźmi”? Oczywiście nie w tym sensie, czy są kosmitami, reptilianami, jaszczurami, krótko mówiąc przedstawicielami cywilizacji sylurskiej lub kosmicznej. „TS” „Warszawskiej Gazety” to dział zbyt poważny, abym na serio zajmował się takimi konceptami. Chodziło o to, o co zazwyczaj chodzi w pytaniu: „Czy jesteś człowiekiem?” czyli czy w swym postępowaniu zachowujesz przynajmniej podstawowe „standardy człowiecze”. W przypadku globalistów odpowiedź była negatywna. Taka sama musi paść przy ocenie ich lokalnych pomagierów.

W tekście o nie-ludzkich globalistach pisałem, że zdecydowana większość socjopatów i psychopatów bardzo dobrze radzi sobie w normalnym świecie, tzn. poza murami więzień i szpitali psychiatrycznych. Z drugiej strony należy pamiętać, że nie wszyscy osadzeni czy hospitalizowani to psychopaci czy socjopaci. Psychopaci i socjopaci mogą działać i działają w społeczeństwie, ale robią to inaczej niż ludzie normalni, czasami na tyle sprawnie, że w wielu sytuacjach społecznych mogą przodować; stają się wówczas liderami, szefami, przywódcami, a nawet autorytetami.

Niektórzy badacze zjawiska psychopatii, tacy jak Robert D. Hare – specjalista w zakresie psychologii kryminalnej, twórca Hare Psychopathy Checklist – listy kontrolnej psychopatii, swoistego testu na wykrywanie psychopatii osobniczej, oceniają liczbę takich pacjentów na ok. 1 proc. w każdym społeczeństwie. Jeśli to prawda, to nasz kraj dysponuje zapleczem kadrowym do stanowisk rządowych i kierowniczych w ilości ok. 300 tys. ludzi. Przywódcy poszczególnych partii, sami również nie od tego, mają w kim wybierać I wybierają, co widać chociażby po tragedii, jaka dokonuje się w naszej ojczyźnie od ponad roku. Psychopaci nie mają sumień. Jeśli nie masz sumienia, również należysz do tego nie- zacnego grona, podkreśla dr Hare, mimo iż być może nie wchodzisz w skład gremium rządowego lub kierowniczego.

Psychopaci kochają chaos i klimat wzajemnych podejrzeń oraz niechęci, stąd czują się dobrze w szybko zmieniającej się nowoczesnej korporacji, uprawiającej wyścig szczurów. Dr Paul Babiak, psycholog przemysłowo-organizacyjny, wyjaśnia, że ludzi zaburzonych psychopatycznie motywują do aktywności trzy czynniki: poszukiwanie środowisk pełnych emocji i napięć, patologiczne pragnienie zwycięstwa i skłonność do krzywdzenia ludzi. „Chwytają każdą okazję, która pozwala im robić te rzeczy” twierdzi. Jeśli pojawi się coś lepszego, porzucają dotychczasowe środowisko i ruszą dalej” Proszę zauważyć, kto obecnie „zarządza kryzysem kowidowym”- ludzie, którzy z zawodu są dyrektorami i byli nimi niezależnie od układów polityczno-rządowych. To osoby przeskakujące ze stołka na stołek. Morawiecki, Niedzielski, że wymienimy tylko te dwa nazwiska, jakżeż dobrze nam znane, mogą być tutaj dobrym przykładem.

Dr Preston James, psycholog społeczny, przypomniał: „Metody działania globalistów opierają się na starannych, systematycznych wysiłkach zmierzających do stworzenia chaosu w każdym istniejącym narodzie i społeczeństwie. Ma to jeden cel – zniszczyć istniejący naturalny porządek (…). Na jego miejsce wprowadzają świat okultyzmu i magii, tworząc niewolniczy system pod swym zarządem”. Innymi słowy celem szajki globalistycznej jest zastąpienie starego Nowym Porządkiem Świata (NWO).

Czy są ludźmi?

Brandon Smith na stronie Alt-Mar- ket w maju 2018 r. zamieścił artykuł „Globalne elity nie są ludźmi” Uważa on, że ludzi tworzących elitę globalistów charakteryzują te cechy, które możemy znaleźć u kryminalistów, psychopatów czy socjopatów. Pierwszą jest nieuzasadnione poczucie wyższości i permanentne samozadowolenie. „Narcystyczni socjopaci uważają się za uprawnionych do specjalnego traktowania i uważają się za ludzi stojących ponad prawem i wrażliwością normalnego społeczeństwa. Czasami starają się wzmocnić te roszczenia »osiągnięciami«; wdrapując się na szczyty władzy sądzą, że stali się w ten sposób ludźmi wyjątkowymi”.

Narcystyczni socjopaci i psychopaci chcą łatwo, lekko i przyjemnie otrzymać to, czego pragną. Oczekują, że ludzie automatycznie poddadzą się pod ich kontrolę. Ale jeśli nie dostaną tego, czego chcą, użyją wszelkich dostępnych środków, aby osiągnąć to czego pożądają – władzy nad ludźmi.

Ich zwyczajowe środki perswazji to straszenie użyciem siły lub bezpośrednie jej użycie. Nie wzbraniają się przed manipulacją ludźmi, stosowaniem na szeroką skalę terroru psychicznego, a nawet tortur. Wszystko po to, aby zmusić innych do postępowania zgodnie z oczekiwaniami. Wmawiają szaleństwo tym, którzy nie godzą się na ich pokręconą wizję świata. Mówią wtedy o „schizofrenii bezobjawowej” swoich przeciwników, o zżerającej ich nienawiści do „innych” o patologicznym strachu przed „nowym”. Osiągnąwszy to, czego tak bardzo pragnęli, nie spoczną, tylko będą nadal manipulować, terroryzować i dręczyć. „Zawsze chcą czegoś więcej, zawsze jest coś, czego potrzebują, aby wypełnić nieskończoną pustkę swego wnętrza”. Winę za skutki swojej nieudolności zawsze zrzucą na innych. Kto winien jest „pandemii” i jej efektów w postaci „ponadwymiarowych” zgonów? Obywatele, ci, którzy nie przestrzegają obostrzeń, zawierających się w skrócie DDM. Bezmaseczkowiec w narracji propagandowej pełni rolę bumelanta, odpowiadającego w stalinowskiej propagandzie za wszystkie problemy instalowanego za pomocą ruskich bagnetów komunizmu w Polsce.

Ludzie ci nie tylko mają zawyżone poczucie własnej wartości, ale są także pozbawieni empatii i sumienia. Są gotowi poważnie zaszkodzić innym, aby tylko uzyskać to, czego chcą w danej chwili, o ile wiedzą, że mogą uniknąć konsekwencji swych brutalnych czynów. Istnieje również kwestia rozróżnienia między socjopatami i psychopatami. Jest to trochę trudne do opisania, ponieważ te rozchwiane psychicznie typy są pod wieloma względami bardzo do siebie podobne. Brandon Smith ujmuje to w ten sposób: podczas gdy socjopaci idą po trupach do celu, psychopaci niszczą ludzi, nawet jeśli ci nie są dla nich żadną przeszkodą w osiągnięciu tego, czego pragną. Oznacza to, że psychopata cieszy się każdym aktem zniszczenia; chce przede wszystkim sprawić ból innym. Dziennikarz Alt-Market nie ma wątpliwości: „Zarówno socjopaci, jak psychopaci przeniknęli szeregi instytucji globalistycznych”. Oraz nie tylko tych instytucji. Dlatego i nam przypadł w udziale dylemat, czy ci, którzy trzymają nad nami władzę, są psychopatami czy socjopatami?

„Obłąkani moralnie”

Andrea Halewood, psycholog z Uniwersytetu Zachodniej Anglii w Bristolu, specjalizująca się w zaburzeniach osobowości, zwróciła uwagę na zjawisko, o którym mówi się już od dawna. „Nasza narcystyczna kultura wymaga, aby nasi liderzy byli charyzmatyczni, pewni siebie i elokwentni – chcemy, aby przywódcy potrafili występować na światowej scenie. I tak ufnie, raz po raz oddajemy naszą władzę tym wspaniałym osobom, które pragną wysokich stanowisk, nieświadomi, że ich determinacja – ich czysta, zawzięta postawa mówiąca, że zwycięzca bierze wszystko, ich powierzchowny urok i uwodzicielstwo – może sugerować, że wielu z nich jest psychologicznie nieodpowiednich do tych ról”

Ktoś, kto przeczytał te słowa, mógłby uznać, że coś tu jest nie halo – Morawiecki, Niedzielski, Dworczyk, nie mówiąc o Horbanie czy Simonie, w kontekście „uroku i uwodzicielstwa”? A nawet „charyzmy’? Czy autor nie pogubił się w swych publicystycznych kombinacjach? Nie, nie pogubił się. To, o czym pisze pani Halewood, dotyczy polityków światowej klasy, a co do reszty (czyli np. do tych, o których ja wspomniałem) wystarczy, że są psychopatami bądź socjopatami. Urok i uwodzicielstwo nie są im do niczego potrzebne, wystarczy, że spełniają gorliwie polecenia z góry. Od tego właśnie są. Do takiej roboty Niedzielski z Andrusiewiczem wystarczą, choć mają tyle charyzmy, co brudna ścierka.

„Psychopaci to grupa mniejszościowa. Niemniej zasięg ich oddziaływania jest szeroki, a zniszczenia, jakie mogą spowodować, są niezmierzone. Jednak chociaż ich kłamstwa i manipulacje, ich lekkomyślność i brak wyrzutów sumienia mogą sprawić, że wydają się szaleni, większość z nich szalona nie jest”. Ci ludzie, jak już była o tym mowa, dobrze prosperują w tych zawodach i korporacjach, które cenią oportunistów

1 bezwzględność. „Ich »szaleństwo« – takie, jakie jest – polega na braku sumienia; to, co cechuje takie osoby, to absolutna wolność od ograniczeń etycznych. Te niespokojne dusze lepiej można scharakteryzować jako obłąkane moralnie”.

Kto normalny nie załamałby się psychicznie, uświadomiwszy sobie, że jego działalność doprowadziła do śmierci ponad 100 tys. ludzi? To przecież tyle, ile wynosiła liczba bezpośrednich ofiar ataku nuklearnego na Hiroszimę i Nagasaki! Normalny, pojąwszy skalę swej zbrodni, wylądowałby w psychiatryku. Wariat mordowałby nadal. Co właśnie się dzieje w naszym kraju oddanym na pastwę ludzi „obłąkanych moralnie”

Oczywiście Andrea Halewood nie zajmuje się Morawieckim czy Niedzielskim, pewnie o nich nawet nie słyszała, nie mówiąc o Dworczyku czy Horbanie. Pisze o tych, którzy mają władzę globalną i używająjej nie w tym celu, aby na Ziemi było lepiej, tylko gorzej. „Uważaj. Globalny wpływ wielu z tych znanych osób rośnie. Razem tworzyli wspaniałe plany. Zaszczepią cały świat. Zasłonią słońce. Zbudują Lepsze Jutro (Building Back Better)”

Plany naszych katów

Pisząc o planach „zasłonięcia słońca” pani Halewood ma oczywiście na myśli pomysł Billa Ga- tesa, o którym głośno było w mediach. Na początku tego roku „Forbes” pisał: „Bill Gates (…) wspiera finansowo rozwój technologii przyciemniania słońca, która stworzyłaby możliwość odbijania światła słonecznego z atmosfery ziemskiej, wywołując efekt globalnego ochłodzenia. Eksperyment Stratospheric Controlled Perturbation Experiment (SCoPEx), zainicjowany przez naukowców z Harvardu ma na celu zbadanie tego rozwiązania poprzez rozpylanie do atmosfery nietoksycznego pyłu węglanu wapnia (CaC03) – odbijającego słońce aerozolu, który może zrównoważyć skutki globalnego ocieplenia”

Z kolei Building Back Better (BBB), przetłumaczona przeze mnie jako „Zbudujemy Lepsze Jutro” to nazwa strategii, mającej na celu zmniejszenie ryzyka dla narodów i społeczności. Ryzyka, które może się pojawić w następstwie przyszłych katastrof i wstrząsów. BBB zintegruje środki umożliwiające odbudowę infrastruktury fizycznej, systemów społecznych, jak też rewitalizację źródeł utrzymania, gospodarek i środowiska. BBB została po raz pierwszy oficjalnie opisana w dokumencie Organizacji Narodów Zjednoczonych z Sendai, uzgodnionym na trzeciej światowej konferencji ONZ poświęconej ograniczaniu ryzyka katastrof, która odbyła się w dniach 14-18 marca 2015 r. w Sendai w Japonii. Dokument został przyjęty przez państwa członkowskie ONZ jako jeden z czterech priorytetów dotyczących usuwania skutków katastrof, zmniejszania ryzyka ich występowania i zrównoważonego rozwoju. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło ten dokument 3 czerwca 2015 r. Tyle z Wikipedii na temat „Zbudujemy Lepsze Jutro” Na dzisiejsze czasy, w których tyle mówi się o nowej normalności, po „katastrofie” ustalenia z Sendai okazują się jak znalazł.

Rok „pandemii” dosadnie obnażył fakt, że ludzie cywilizacji zachodniej – z której wyłoniły się idee wolności, odpowiedzialności polityków przed obywatelami, racjonalizmu, zdrowego rozsądku, poważnego podejścia do rzeczywistości, odrzucenia „ślepej wiary” w autorytety na rzecz chłodnej analizyfaktów od jakiegoś czasu zachowują się jak dzieci. I to dzieci maltretowane, które choć krzywdzone przez zaburzonych rodziców nadal im bezgranicznie ufają i pokładają nadzieję. I tak jest nie tylko w Polsce. Tak jest również we Francji, w Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii. Tak jest również w Australii, Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych.

Całując rękę oprawcy

„Kiedy oddzielają nas od naszych bliskich, duszą nas maskami, wstrzykują nam eksperymentalne szczepionki, pozbawiają nas wolności obywatelskich, niszczą naszą gospodarkę, zamykają nasze szkoły, krzywdzą nasze dzieci i zamykają nas w domach »dla naszego własnego dobra«, usprawiedliwiamy ich zachowanie; akceptujemy ich kłamstwa i ich próby kontrolowania nas. Zapewniamy się nawzajem, że rządzący udzielają nam w ten sposób bezpiecznego schronienia”.

Wierzymy też mediom, czystą dziecięcą wiarą. Dziennikarze i „eksperci ds. zdrowia publicznego” stali się dla nas kapłanami nowej religii – bezpieczeństwa i świętego spokoju. Ich zadaniem jest nie tylko informowanie nas i prowadzenie za rękę, ale również wyrażanie swoimi słowami naszych uczuć, a nawet kreowanie ich. Oczekujemy też od nich, aby podjęli za nas trud myślenia, formułowania wniosków i aby udzielali nam wskazówek, a nawet wytycznych, jak mamy żyć.

Kiedy czytamy uwagi pani psycholog, choć przecież nie do nas bezpośrednio skierowane, tylko do czytelnika brytyjskiego czy amerykańskiego, nie możemy nie odnieść wrażenia, jak bardzo nasz świat się ujednolicił. Kiedyś tak zdrowo różnorodny, uległ silnej homogenizacji. Bo czyż nie możemy wziąć do siebie również kolejnych spostrzeżeń? „Zawiesiliśmy naszą krytyczną ocenę przekazów medialnych, chcąc wierzyć, że to, co się nam podaje, to prawdziwe wiadomości i wiarygodne fakty”. Dlatego pomijamy wszystko, co może podważyć naszą wiarę w przekaz sączący się z głównych mediów. Bo przecież jak wytłumaczyć fakt, że tak wielu ludzi nadal wierzy w to, co mówią członkowie Rady Medycznej przy premierze Morawieckim? Mimo że uczciwy i rzetelny dziennikarz ogłosił na całą Polskę fakt, że zdecydowana większość tych „niezależnych ekspertów” pana premiera to ludzie czerpiący korzyści ze współpracy z firmami farmaceutycznymi, w tym produkującymi szczepionki? Dlaczego nie odreagowujemy naszej frustracji na tych właśnie osobach, na ludziach, którzy swoją służalczą polityką względem wrogów rodzaju ludzkiego doprowadzili do niesłychanie wręcz głębokiego kryzysu społecznego, gospodarczego oraz demograficznego? Dlaczego kozłów ofiarnych szukamy wśród siebie samych? Nawet stada baranów tego nie robią. Tak reagują tylko „ludzkie stada” skołowane przez psychopatów.

Wierzymy politykom, wierzymy też mainstreamowym dziennikarzom, wśród których również dużo jest osób o zaburzonej osobowości. Bo któż inny zgodziłby się zostać tubą propagandową psychopatów i morderców? Uwiarygadniał ich swoją twarzą i nazwiskiem, mimo że co chwila porządni ludzie wykazują, głównie w takich mediach jak „Warszawska Gazeta” czy niezależnych stacjach internetowych, kłamstwa, przeinaczenia, półprawdy lejące się z ekranów wtedy, gdy występują w nich „kapłani kowida”? Oczywistym jest, że takiej nikczemnej roli mogą się podjąć tylko osoby „obłąkane moralnie”. Podobnie jak osoby niedojrzałe mogą uwierzyć im i radować się, że „szczepionka będzie naszą drogą do wolności; że nasze szczepionki są wdrażane najszybciej; że nasza służba zdrowia jest najlepszą na świecie!”.

Wierzymy, że przemysł farmaceutyczny opracowuje produkty, które łagodzą cierpienie i ratują życie.„Nie jesteśmy świadomi korupcji instytucjonalnej; zbrodni, które doprowadziły do milionów zgonów i skutków ubocznych, miliardów zapłaconych w ramach odszkodowań przez oszustów zdrowotnych; rażącego fałszowania wyników badań i treści literatury medycznej; sfałszowanych procesów, ataków na demaskatorów”.

Wyłącz telewizor, włącz myślenie

Skąd ta nasza infantylna postawa? Z jednej strony prawdziwi władcy tego świata pracowali nad tym, aby wyprać nam mózgi z wartości, dzięki którym rozkwitała nasza cywilizacja. Trud kilku pokoleń hochsztaplerów przyniósł spodziewane owoce. Z drugiej – nie chce się nam wierzyć, że zostaliśmy uwięzieni przez elitę psychopatyczną, o nie do końca rozpoznanym składzie, która podbiła nasze demokracje. „Przejęli i podkopali nasze instytucje; spowodowali dewastację gospodarczą na całym świecie; wywołali globalny kryzys zdrowia psychicznego, który będzie trwał przez pokolenia. Nie mamy odwagi tego sobie wyobrazić. I tak przerażeni własnym strachem, wstydem i atakowani nieustannie propagandą, bronimy naszych psychopatycznych programistów:

O wiele łatwiej jest zaakceptować ich narrację o wirusach, grać w ich grę, poddawać się ich poleceniom, niż przyznać, że nasi rzekomi obrońcy winni są wobec nas nadużyć”.

Zachowujemy się dokładnie tak, jak maltretowane (zwłaszcza psychicznie) dzieci. Nigdy nie przyznamy, że winni za naszą rozchwianą kondycję duchową są patologiczni rodzice. Wina leży po stronie innych, obcych lub nas samych. Nigdy po stronie ciemiężców. „Rezygnujemy z autonomii, lekceważymy naszą intuicję – naszą prymitywną, podstawową mądrość – i akceptujemy coraz bardziej zinfantylizowaną rolę, jaką stworzyła dla nas patokracja. Odwiedzamy lekarza, przyjmujemy szczepionkę i otrzymujemy za to nagrodę – certyfikat szczepienia bądź »zielony paszport«”.

Pozbawieni sacrum, metafizycznej wiary w inny wymiar rzeczywistości uznaliśmy ze zgrozą, że jesteśmy sami w obojętnym Wszechświecie. Ogarnął nas przeto „egzystencjalny strach”. Uznaliśmy, że życie w niewoli jest lepsze od egzystencjalnego terroru. Wtedy też zaczęliśmy współpracować z naszymi ciemiężcami. Opisuje naszą obecną sytuację pani Andrea Halewood, psycholog z Uniwersytetu Zachodniej Anglii w Bristolu.

Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny