Prymas Glemp o Solidarności

Rafał Łatka, DoRzeczy, nr 42, 12-18.10.2020 r.

W grudniu 1981 r. prymas Józef Glemp osobiście przygotował analizę dotyczącą ruchu społecznego Solidarność

Nieznana szerzej analiza abp. Glempa na temat Solidarności jest bez wątpienia daleka od poprawności politycznej i była przygotowana jako jego osobista notatka (prawdopodobnie mógł ją pokazywać też części najbliższych współpracowników]. Materiał ten nosi tytuł „Próba oceny sytuacji Kościoła w Polsce na tle wydarzeń społeczno-politycznych 1980-1981″ i liczy siedem stron maszynopisu.

PRZYCZYNY PROTESTÓW

Arcybiskup Glemp rozpoczął ten dokument od krótkiego wskazania genezy kryzysu z sierpnia 1980 r. Interesujący jest ranking przyczyn fali strajków, który nakreślił. Rozpoczął od stwierdzenia, że protesty wynikały bezpośrednio z charakteru narodowego Polaków, ich umiłowania wolności. Ponadto wzięły się z importu komunizmu z Rosji kojarzonego przez rodaków bezpośrednio z carskim despotyzmem. Jako trzeci powód wymienił walkę, którą władze PRL prowadziły z religią i Kościołem katolickim. Zwrócił uwagę również na wszechobecny cynizm oraz na znaczące rozmiary kryzysu gospodarczego w PRL. Warto zatrzymać się nad przedostatnią z przyczyn, która w refleksji prymasa wynikała głównie z utraty przekonania (wiary) młodzieży, a nawet działaczy partyjnych, w dogmaty ideologii marksistowskiej. W konkluzji tego wątku dodawał: „Doprowadziło to klasę władającą do zupełnego cynizmu. Cynizm objawiał się w stosunku do interesów państwa i do klasy robotniczej. Znane to są sprawy prywatyzacji wielu resortów. Używania życia w stylu wielkopańskim”. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że dokładnie takie zarzuty ekipie Gierka stawiał kard. Stefan Wyszyński w czasie spotkania z I sekretarzem KC PZPR ze stycznia 1979 r.

CZYM BYŁA SOLIDARNOŚĆ?

Rozważania dotyczące tego, skąd się wzięła i czym była Solidarność jako ruch społeczny, prymas rozpoczął od wskazania, że do procesu odnowy społecznej przyczyniło się wiele różnorodnych czynników. Wymieniał m.in.: uczelnie katolickie (KUL i ATK), oazy, duszpasterstwa akademickie, wybór Jana Pawła II i jego pierwszą pielgrzymkę do ojczyzny oraz międzynarodowe kontakty wielu Polaków. Arcybiskup Glemp zaznaczył, że powstanie Solidarności przyczyniło się do otwartego wyzwolenia ideałów religijnych i narodowych w polskim społeczeństwie. W jego przekonaniu: „Klimat był niezwykle podatny: zwycięstwo w sporze z władzami za stołem stoczni, zaplecze męczenników sprzed dziesięciu lat, euforia zjednoczenia, popularny wódz, skuteczne rozliczenie się z przestępstwami gospodarczymi […], szybka organizacja samorządnych związków, aprobata ze strony hierarchii kościelnej i sympatia ze strony duchowieństwa, a nawet współpraca, poświęcanie sztandarów, miliony zapisanych szybko członków, poczucie siły”.

Zwrócić należy jednakże uwagę, że prymas wskazał także na istotne słabości nowego ruchu politycznego, zarówno te o charakterze obiektywnym, jak i takie, które można ocenić jako błędy popełniane przez kierownictwo Solidarności. Wśród nich na pierwszy plan wysunął mankamenty lidera związku Lecha Wałęsy: „Wódz okazał się wielki na miarę wielkiego zakładu w akcie buntu, ale nie na miarę strategii kierowania ogromnym związkiem”. Jako kolejne wymienił kwestie takie jak brak doświadczenia i umiejętności funkcjonowania w sferze publicznej, brak wzorców działania dla taldej organizacji, zbyt duży pośpiech w stawianiu postulatów politycznych. Prymas zaakcentował też „brak jednolitej ideologii. Początkowe deklaracje o inspiracji chrześcijańskiej ustąpiły szybko deklaracjom obojętności religijnej lub wręcz niechęci do religii”.

Arcybiskup Glemp stwierdził, że w rezultacie braków kadrowych, jeśli chodzi o ekspertów z różnych dziedzin życia społecznego, sięgnięto po doradców spoza ruchu, przyjęto „narzucających się i doświadczonych już polityków, zwłaszcza z ugrupowania KOR”, uwierzono też, że Solidarność jest silna, a zwycięstwo nieuniknione. Dodał również, że nowy ruch społeczny stał się reprezentantem interesu robotników, zastępując partię, która pełniła tę funkcję tylko formalnie. Było to tak istotnym wyłomem w systemie politycznym, że PZPR nie mogła pozostać obojętna i od razu zaczęła zwalczać Solidarność. Odniósł się w tym zakresie także do poglądu kard. Wyszyńskiego, który uważał, że jeśli powstały niezależny ruch przetrwałby trzy-cztery lata, to miałby szansę stać się trwałym elementem rzeczywistości PRL: „Gdyby Solidarność potrafiła się zatrzymać w pewnym momencie swoich osiągnięć – sprawa mogłaby się rozwiązać etapami. Jednakże załatwienia spraw etapami, tzn. z uwzględnieniem przerw, okresów spokoju, nie chciała ani Solidarność, ani skrajne grupy partyjne”. Hierarcha wskazał więc, że związkowi zabrakło realizmu politycznego i umiejętności stopniowego realizowania zamierzeń. Jego zdaniem wynikało to po części z faktu, iż kontrolę nad Solidarnością uzyskali ludzie z KOR, których dążenia oceniał krytycznie. Dodał, że właśnie to środowisko przekonało szersze kręgi działaczy „S”, iż trzeba ciągle atakować za pomocą strajków, gdyż partia jest słaba, a Związek Sowiecki pozostanie bierny wobec rozwoju sytuacji w Polsce. Zaznaczył, że z biegiem czasu to właśnie „bojowe nastroje” zyskiwały na sile mimo postawy Kościoła, który zachęcał do umiarkowania.

TO NIE RUCH KATOLICKI?

Prymas zauważał, że nowy ruch społeczny miał tylko częściowo oblicze chrześcijańskie, i silnie zaakcentował, że władze w nim sprawowali ludzie pochodzący z innych środowisk: „Charakterystyczne [jest] i to, że pod względem wyznania 10-milionowa rzesza solidarnościowców to katolicy w 90 proc. Jednakże w prezydiach i zarządach Solidarności, także w redakcjach, katolicy stanowili mniejszość […]. Kościół sympatyzował z ruchem Solidarności w nurcie religijno-narodowym ruchu […]. Kościół był w Solidarności masowej, ale nie w kierownictwie”. Wydaje się, że nie bez znaczenia przy tak nakreślonym ujęciu tematu był także spadający wpływ hierarchii kościelnej na liderów podziemia solidarnościowego.

W czasie posiedzeń Episkopatu mających miejsce od września do grudnia 1981 r. większość biskupów oceniała, że Solidarność silnie się zradykalizowała, a wezwania z kręgów kościelnych o zachowanie umiaru i ostrożności pozostają bez echa.

Tego typu zarzuty dotyczące braku odpowiedzialności i rozsądku w działaniu prymas będzie stale podnosił w kolejnych latach. Był to także bez wątpienia jeden z głównych powodów jego krytycznego spojrzenia na działalność opozycji w podziemiu po 13 grudnia 1981 r. Na przykład w lutym 1982 r. prymas podkreślał:

„W oczach Zachodu Solidarność widzi się w kategoriach symbolu, jakim jest Wałęsa, a mnie – powiedział ks. prymas – Solidarność kojarzy sią z Rulewskim, Kuroniem, Modzelewskim. Stąd ta różnica optyki”.

PODZIAŁY WŚRÓD KOMUNISTÓW

Prymas interesująco ocenił sytuację w PZPR i jej taktyki w latach 1980-1981. Działaczy komunistycznych podzielił na trzy kategorie: komuniści bolszewiccy – „pragnący każde działanie uzasadnić Leninem” i odwołujący się do tradycji przedwojennych: Władysław Gomułka, Tadeusz Grabski; komuniści oświeceni – „bardziej tolerancyjni i otwarci. Otwierający się na rzeczywistość narodową i kościelną”: Gierek, Wojciech Jaruzelski, Kazimierz Barcikowski; komuniści antyradzieccy – „pragnący widzieć Polskę jako ośrodek dywersji”: Jacek Kuroń, Adam Michnik, Karol Modzelewski. Zdaniem hierarchy ówczesne kierownictwo partii reprezentowało drugą grupę, ale pragnęło uniknąć błędów popełnionych przez ekipę Gierka. Prymas opisał także poglądy najważniejszego z nich w grudniu 1981 r.: „Postawę Jaruzelskiego tak mógłbym scharakteryzować: przyszłość Polski może kształtować się jedynie w sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Sojusz niemożliwy jest bez partii. Partię trzeba wydobyć ze stanu kompromitacji, uczynić ją wiarygodną i kierowniczą. Odnowa, jaka musi być wprowadzona, będzie kształtowała demokrację. Demokracja, jaką może w bloku tworzyć Polska, będzie novum. Kościół w tej nowej demokracji znajdzie miejsce, bo taki jest realizm naszego bytu historycznego i społecznego. Widzenie społecznej i narodowej roli Kościoła w Polsce nie jest zabiegiem taktycznym, ale trwałym rozwiązaniem. Wskazują na to poważnie zaawansowane prace legitacyjne [sic!] wypracowane ze strony Kościoła i państwa”. Powyższy fragment pokazuje, że abp Glemp całkowicie błędnie oceniał taktykę władz i ulegał złudzeniom tworzonym przez dygnitarzy partyjnych – efektem była strategia przyjęta przez Kościół w czasie stanu wojennego [której elementem było zwiększenie dystansu wobec opozycji).

DROGA DO STANU WOJENNEGO

Prymas wskazywał, że do wprowadzenia stanu wojennego doszło z kilku zasadniczych powodów, które tłumaczył, odnosząc się do zaproponowanego przez siebie podziału wśród komunistów w Polsce. Jego podejście do ekipy Jaruzelskiego było całkowicie błędne. Oceniając poglądy i postawy dwóch pozostałych grup, zauważał, że „komuniści bolszewicy” uważali, iż możliwe było rozwiązanie sytuacji przy użyciu siły – podobnie jak miało to miejsce w 1956 czy 1970 r. Był też przekonany, że to właśnie ta grupa generowała antyradzieckie prowokacje, które miały następnie posłużyć jako pretekst do siłowej pacyfikacji Solidarności.

Stosunkowo najwięcej miejsca poświęcił „komunistom antyradzieckim”. Wydaje się też, że to najciekawszy, a na pewno najbardziej kontrowersyjny fragment jego analizy. Rozpoczął od stwierdzenia: „Komuniści antyradzieccy bardzo szybko zdobyli wpływy w Solidarności i praktycznie zaczęli związkiem kierować. Ich dążeniem było doprowadzić do rozruchów w Polsce i wywołać konflikt międzynarodowy”. Dalej wskazywał, że rola katolików w związku, mimo iż stanowili oni 90-rocentową większość, była znacząco mniejsza niż szeroko ujmowanego środowiska KOR. W podsumowaniu tego wątku podkreślał, że konfrontacji chcieli radykałowie z obozu władzy i Solidarności [KOR), co w efekcie doprowadziło do zwarcia oraz stopniowej radykalizacji związku.

Dalej prymas zaznaczał, że jego spotkanie z 7 grudnia 1981 r. nie przyniosło zmiany postawy liderów Solidarności. Przekonywał wówczas bezskutecznie przedstawicieli związku, by zaniechali politycznej demagogii i nie wciągali do niej całego ruchu społecznego.

W dalszej części swoich rozważań abp Glemp zaznaczał, że dla większości społeczeństwa zniszczenie Solidarności oznaczało zwycięstwo tyranii, a ograniczenia i restrykcje wprowadzone przez władze PRL powodują przygnębienie i rozpacz. Podkreślał także, że „Solidarność stan wojenny przeżywa jako klęskę. Poczucie klęski rodzi desperackie bunty i strajki, a jednocześnie organizuje się podziemie i konspiracja. Najtrudniejszy problem, dla Rządu jest utrzymać Solidarność jako Związek, ale w formie odpolitycznionej”.

W ostatnim fragmencie tej części dokumentu prymas zastanawiał się nad wpływem Związku Sowieckiego na decyzję władz PRL. Podkreślał, że wspomniane państwo bacznie obserwowało sytuację w Polsce. Wskazał także na daleko idące uzależnienie gospodarcze, które powodowało, że Sowieci mogli wpływać w bardzo szeroki sposób na ekipę Jaruzelskiego bez konieczności własnej interwencji (która w tym przypadku nie byłaby w ogóle potrzebna).

KOŚCIÓŁ

Prymas obszerną część swojej analizy poświęcił na przedstawienie roli Kościoła. Wskazywał, że sympatyzował on z Solidarnością masową odwołującą się do zasad katolickich. Podkreślał, że wraz z wprowadzeniem stanu wojennego hierarchia kościelna uważała, iż należy uspokajać sytuację. Z tego przekonania wynikało przesłanie dwóch kazań wygłoszonych przez prymasa 13 grudnia. Podkreślał także, iż „rozdrażnione umysły przyjęły kazanie Prymasa umiarkowanie, a gdy radio powtarzało kilka razy – to niechętnie, uważając, że Kościół zaczyna być instrumentalizowany”. Arcybiskup Glemp zauważył, że pod wpływem tych nastrojów Rada Główna wydała ostrzejszy komunikat, który następnie na skutek interwencji władz został wycofany i zastąpiony przez słowo prymasa. Uważał, że należało tak postąpić ze względu na rozlew krwi (pacyfikacja protestu w kopalni Wujek) oraz niechybne naciski władz na duchowieństwo, by komunikat nie był odczytywany. „Krok taki był potrzebny, aby nie narażać duchowieństwa na niepodporządkowanie się hierarchii. Był także potrzebny ze względu na okoliczności rozlewu krwi. Kościół bowiem deklaruje się za pokojem i wstrzymaniem gwałtów, nie mógł dawać w tej chwili pozorów do tworzenia sytuacji bardziej napiętej. Prowadzone są intensywne modły we wszystkich katedrach i sanktuariach – jak również w parafiach – w intencji jedności narodu i pokoju w Ojczyźnie” – napisał.

Dokument przygotowany przez abp. Glempa jest niezwykle ciekawym przyczynkiem do odpowiedzi na pytanie o stosunek Kościoła do Solidarności, który wbrew rozpowszechnionym opiniom nie był bynajmniej jednoznacznie pozytywny. Biskupi dostrzegali wyraźnie słabości powstałego w 1980 r. ruchu społecznego ze szczególnym uwzględnieniem wzrostu wpływu na związek środowisk wrogich lub krytycznie nastawionych do Kościoła. Stało się to szczególnie widoczne po wprowadzeniu przez władze PRL stanu wojennego, ale to już temat na zupełnie inna opowieść…

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski