Prekursor bankowości i fałszywa legenda o pochowaniu żywcem

Jarosław Mańka, Forum Polskiej Gospodarki, nr 5, październik 2020

Już za życia Skargę otaczał nimb świętości

Nieprzenikniona czerń, chłód i rozpacz… Opowieści o pogrzebanych żywcem chętnie wykorzystywane są przez pisarzy i filmowców, bo głęboko zapadają w pamięć. Podszyte dreszczem grozy powodują pojawienie się gęsiej skórki widza lub czytelnika. Czy lubimy się bać? Niekoniecznie. Lubimy za to wiedzieć, czego sami nie chcielibyśmy przeżyć i tym chętniej wysłuchujemy opowieści o tych, którzy mając niesłychanego pecha, zostali pogrzebani żywcem.

W Rosji do dziś krąży plotka o pogrzebanym żywcem autorze „Martwych dusz”, Mikotaju Gogolu. Świadczyć o tym miała pozycja, w jakiej znaleziono jego dato po otwarciu trumny. W Polsce najgłośniej było (i jest) o pochowaniu żywcem królewskiego kaznodziei ks. Piotra Skargi. Mimo ogłoszenia – na szczeblu diecezji krakowskiej w czerwcu 2016 r. – zakończenia procesu beatyfikacyjnego ks. Skargi, plotka ta nadal pojawia się nawet w ogólnopolskich mediach: Także niektórzy miejscy przewodnicy, będąc pod kościołem pw. św. Piotra i Pawła w Krakowie (miejscu spoczynku ks. Skargi), nadał napomykają o czarnej Legendzie jego śmierci. I tak łata mijają, a wersja o pogrzebaniu żywcem żyje swoim życiem, przysparzając zmarłemu kaznodziei wątpliwej sławy. Z tą czarną legendą można wałczyć jedynie przedstawiając fakty, co niniejszym czynimy.

Skargi Bank Pobożny

Ks. Piotr Skarga przeciętnemu Polakowi kojarzy się zazwyczaj jako autor „Kazań sejmowych” i… na tym koniec. Tymczasem, zanim rozprawimy się z czarną legendą, warto przypomnieć, iż był on prekursorem bankowości na ziemiach Rzeczypospolitej. W październiku 1584 r. założył w Krakowie Bractwo Miłosierdzia, którego głównym zadaniem było „wyszukiwanie” nędzarzy wśród mieszkańców Krakowa, którzy dotknięci wypadkami łosowymi wstydzili się żebrać. Widząc ogrom potrzeb, Skarga wkrótce zawnioskował u generała jezuitów utworzenie filii, którą nazwał Komorą Potrzebnych (późniejszy Bank Pobożny). Zadaniem tego Banku Pobożnego było zebranie pewnego kapitału obrotowego do rozpożyczania go ubogim i potrzebującym na zastawy, bez żadnego procentu, czyli niesienie pomocy w nagłej potrzebie i zabezpieczenie przed Lichwą.

Mądra organizacja Komory Potrzebnych, opracowana przez Skargę, odpowiadała zadaniu wielkiej doniosłości. Sam prowincjał jezuitów, Campanus, jako pierwszy złożył na ten ceł na ręce ks. Skargi złotych 10 (był to rok 1588). Bractwo Miłosierdzia z kolei ofiarowało złotych 200. Jeszcze za życia ks. Skargi Komora Potrzebnych mogła rozpożyczać na fanty rocznie około 5 tys. zł, co w owych czasach równało się tyluż dukatom.

Co ciekawe, podczas wojen szwedzkich Kraków ratował się pieniędzmi z tego banku, składając je jako okup nieprzyjacielowi. Pomimo kolejnych okupów na rzecz Szwedów – sponsorowanych podczas kolejnych wojen przez Bank Pobożny – na początku wieku XVIII instytucja założona przez ks. Skargę potrafiła pomnażać kapitał. W 1712 r. Bank Pobożny dysponował kapitałem 89 310 złotych polskich, nadał chroniąc ubogich mieszkańców Krakowa przed wpadnięciem w sidła lichwy.

Inną formą pomocy było założenie przez ks. Skargę funduszu dobroczynnego w ramach Arcybractwa Miłosierdzia pod nazwą Skrzynka Świętego Mikołaja. Celem tego funduszu było udzielanie pomocy w formie posagu ubogim pannom wychodzącym za mąż lub wstępującym do klasztoru. Specjalna komisja rozpatrywała sprawy przyznania pieniędzy na posagi w dzień św. Mikołaja. To dzieło działa do dziś, pomagając ubogim mieszkańcom Krakowa.

Ostatnie dni kaznodziei

5 kwietnia 1612 r. król Zygmunt III Waza przyjął prośbę 76-Letniego już Skargi o zwolnienie go z obowiązków królewskiego kaznodziei. Jezuita długo nosił się z tym zamiarem. Podczas Świąt Wielkanocnych 22 kwietnia 1612 r. Skarga wygłosił ostatnie kazanie do króla, senatu i dworu, a 2 maja, po udzieleniu królewskiej parze komunii, wyruszył do Krakowa. Po drodze zatrzymał się w Grójcu, miejscu swojego urodzenia. Po raz ostatni odwiedził rodzinne miasto, które przez całe życie darzył wielkim sentymentem.

Do Krakowa Skarga przybył 29 maja, zatrzymując się w domu zakonnym przy kościele św. Barbary. Ostatnie dni spędzał na modlitwie, naprawie starych ksiąg, cerowaniu habitów i sporządzaniu przyborów do pisania dla braci zakonnej. Umiał nawet Lać woskowe świece wykorzystywane w świątyniach. Podobno zaczął też pisać traktat o cnotach chrześcijańskich.

Od początku września 1612 r. nie mógł już odprawiać mszy. Odbył więc spowiedź ż całego życia. Istnieje przekaz, który mówi, że kitka dni przed śmiercią Piotr Skarga posłał do jasnogórskiego klasztoru wielką świecę woskową. Miała ona zgasnąć 27 września 1612 r. po nieszporach, o czwartej po południu – dokładnie wówczas, kiedy w krakowskim domu zakonnym u św. Barbary największy kaznodzieja w dziejach Rzeczypospolitej wydawał ostatnie tchnienie.

Drugiego dnia po śmierci Skargi bracia zakonni wynieśli na swoich barkach jego ciało złożone w prostej, drewnianej trumnie – zakonników chowano wyjątkowo skromnie. Konduktowi towarzyszyło wiele znacznych osób; szlachta, mieszczaństwo, ponad stu duchownych oraz przedstawiciele innych wyznań, z których najliczniej reprezentowane było unickie – wszak ks. Skarga byt głównym inspiratorem podpisania unii brzeskiej z roku 1596.

Skargę pożegnał inny znany kaznodzieja, jezuita Fabian Birkowski, wzruszającymi słowami: „(…) Oto idzie pod ziemię ozdoba jedyna zakonu tego i Ojczyzny… Go- dzieneś był dłuższego wieku, Nestorze nasz polski”. Trumnę ze zwłokami Skargi złożono w podziemiach kościoła św. Piotra i Pawła, świątyni, do budowy której nakłonił niegdyś ks. Skarga króla Zygmunta III Wazę.

Nimb świętości

Do końca swoich dni ustawicznie pisał i kształcił się

Już za życia Skargę otaczał nimb świętości, co przybrało na sile po jego śmierci. Wierni poczęli pielgrzymować do trumny królewskiego kaznodziei, modląc się u jego doczesnych szczątków i… zabierając przy okazji fragmenty szat lub części kostnych. Jak wówczas zapisano: „(…) odwiedzano często te czcigodne zwłoki i wielu pragnąc mieć z nich cokolwiek, uszkadzało je pobożnymi rękoma”.

Po kilkudziesięciu latach trumna była już praktycznie w stanie rozpadu (niewykluczone też, że do jej dewastacji przyczyniły się gryzonie, dla których drewno nie stanowiło większej przeszkody). Inny jezuita, ks. Stanisław Bielicki, nie mogąc patrzeć na rozpadające się trumienne deski, począł zabiegać o przeniesienie doczesnych szczątków Piotra Skargi do nowej trumny. Zamysł ten ziścił się po znalezieniu przez niego fundatorki nowej trumny. Była nią księżna wojewodzina wileńska, hetmanowa Katarzyna Radziwiłłowa, siostra króla Jana III Sobieskiego. W roku 1695 ufundowała małą ołowianą trumnę.

Nową trumnę ozdobiono długą inskrypcją łacińską, zaczynającą się od słów Arca haec plumbea – Aureum regum Chrysostomum condit – Venerabilem Servum Dei – P. Petrum Skarga S.J… (całość w tłum. na język polski: „Ta ołowiana trumna przechowuje złotego królów Chryzostoma, Czcigodnego sługę bożego – Ojca Piotra Skargę S.J. Ubolewać wprawdzie należy, że okazalsza trumna nie obejmuje tego, który dwory królewskie apostolskimi cnotami, świat chrześcijański gorliwością, biblioteki uczonych nauką, Towarzystwo sławą, duszą niebo napełnił. Lecz ten zakonnego ubóstwa szczególny czciciel byłby za życia i tej trumny nie przyjął, którą zakonny pierwszego w królestwie kaznodziei wielbiciel Stanisław Bielicki S.J., kosztem J.O. Katarzyny z Sobieszyna Radziwiłłowej, pod- kanclerzyny i hetmanowej polnej wielkiego Księstwa Litewskiego czci jego poświęcił, Roku Pańskiego 1695”).

Trumna została przez księdza Bielickiego opasana łańcuchem i zamknięta na kłódkę, do której klucz przekazał Arcybractwu Miłosierdzia. Najwyraźniej chciano ukrócić proceder kradzieży szczątków świętobliwego zakonnika przez wiernych. Aż do XIX wieku nikt nie niepokoił doczesnych szczątków jezuity.

Otwarcie trumny

W tym czasie kościół św. Piotra i Pawła przechodził różne koleje losu. W roku 1802 zaborcy austriaccy wyrzucili z jego podziemi prawie wszystkie trumny i znajdujące się tam kości. Furmankami wywożono je na nowo powstający Cmentarz Rakowicki i grzebano we wspólnej mogile. Po Latach, kiedy kościół ponownie odzyskał swoją świetność, w niszach grobowych znaleziono jedynie trzy trumny. Jedna z nich należała do biskupa Trzebickiego, druga zaś do ks. Skargi. W jaki sposób ocalały? Trudno to dzisiaj wytłumaczyć, gdyż trumien nie dało się nie zauważyć.

W 1844 r. trumnę ze szczątkami Skargi ustawiono na kamiennej podstawie, owinięto łańcuchem, a klucz -do kłódki ponownie znalazł się w posiadaniu Arcybractwa Miłosierdzia. Rok później w jej pobliżu ustawiono pomnik grobowy wykonany przez Jana Gallego. Wiadomo też, że po 40 latach kryptę ponownie uporządkowano.

24 września 1912 r. trumna kaznodziei została otwarta. Wyniesiono ją na górę i komisyjnie, w obecności biskupa przemyskiego (późniejszego świętego) Józefa Pelczara i przedstawicieli duchowieństwa zbadano jej zawartość. Fotograf wykonał zdjęcie, na którym uwiecznił stos kości i pokaźnych rozmiarów czaszkę. Przebadany szkielet pozwolił określić wzrost Skargi jako średni (około 169 cm), czaszka zaś zawierała niegdyś niezwykle dużych rozmiarów mózg.

W sporządzonym wówczas protokole możemy przeczytać: „Kości znaleziono prawie wszystkie, a w szczególności czaszkę dobrze zachowaną, kości wszystkich czterech odnóg, kości stosu kręgowego i żebra – wszystkie również jak najlepiej zachowane”. Nie ma tam słowa o tym, aby kości Skargi były połamane. Warto ten fragment zapamiętać w kontekście powstałej czarnej legendy i rzekomych dowodów na jej potwierdzenie.

W innym miejscu protokołu czytamy: „Następnie profesor Domański wyjął dwie kości przedramienia (radius) i jeden krąg Lędźwiowy i .oddał je Ks. Rektorowi Rothowi, którego do zabrania […] kości (upoważnił) Najprzewielebniejszy Książę Biskup Adam Stefan Sapieha”. Do dzisiaj jedna z kości ks. Skargi znajduje się w Muzeum Jezuitów w- Starej Wsi pod Krosnem.

Kolejne otwarcie trumny nastąpiło 5 października 1918 r. Eksperci z dziedziny medycyny sądowej oraz przedstawiciele duchowieństwa i Arcybractwa Miłosierdzia wnikliwie przebadali zachowane szczątki kostne. Chcieli porównać przedstawiony przez Jana Matejkę na obrazie wizerunek kaznodziei z autentycznymi częściami szkieletu. Szczątki przetransportowano więc do Zakładu Antropologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Naukowcy podczas badania stwierdzili nadłamania kości, zapewne dla zdobycia relikwii. Określono również, że wyjątkowo duży mózg musiał ważyć około 1444 g. Potwierdzono też niewysoki wzrost Skargi – ok 168 cm. Szczątki Skargi ponownie złożono w trumnie, tę zwyczajowo obwiązano łańcuchem i zamknięto na kłódkę, tradycyjnie już przekazując klucz do niej Arcybractwu Miłosierdzia.

Skarga w swoich listach pisał, że był słabego zdrowia; po kilku dniach postu zdarzały mu się omdlenia, a długie modlitwy doprowadzały do wyczerpania organizmu. Choć prawdopodobnie cierpiał na kamicę nerkową, jednak do końca był niebywale energiczny. Potrafił przezwyciężać słabości ciała niezwykłym hartem ducha, wynikającym z niezachwianej wiary. Do końca swoich dni ustawicznie pisał i kształcił się. Dość wspomnieć, że w wieku 70 lat potrafił biegle opanować język niemiecki!

Po raz ostatni trumnę otwarto 30 września 1936 r. Wtedy to kardynał Sapieha wydał zezwolenie Arcybractwu Miłosierdzia, które wystąpiło z prośbą o przełożenie kości Skargi do kolejnej, nowej trumny. Stara była bowiem uszkodzona od częstego podnoszenia. Kości Skargi przełożono do miedzianej trumny, którą także opieczętowano i zabezpieczono. Podczas ceremonii przekładania szczątków obecny był prof. Jan Wachholz, który określił wzrost najbardziej znanego polskiego jezuity na 169 cm. Od tego czasu już nikt inny sarkofagu Skargi nie otwierał.

O pochowaniu żywcem zakonnika nie wspominają żadne źródła

Czarna legenda

Kiedy narodziła się czarna legenda o pochowaniu żywcem Piotra Skargi? Dokładnie nie wiadomo. Wielu duchownych i historyków twierdzi, że plotka swoimi korzeniami sięga najwyżej XX w. Faktem jest, że o pochowaniu żywcem zakonnika nie wspominają żadne źródła. W tym miejscu powinniśmy także zadać kolejne pytanie: dlaczego pojawiła się taka plotka?

Warto zwrócić uwagę, że Skarga, postać wyrazista i zatroskana o losy Rzeczpospolitej, już za życia wzbudzał wielkie emocje zarówno u szlachty, której wytykał wady, jak i u protestantów. Już wtedy krążyły o nim kąśliwe plotki i pomówienia. Doszło nawet do czynnej napaści protestanta Alberta (sługi księcia Radziwiłła) na Skargę, podczas której przyparł on jezuitę do muru płazem szabli. Na szczęście zbiegowisko gapiów wystraszyło napastnika, który po wymierzeniu kaznodziei solidnego policzka, zbiegł. Winny napaści na duchownego, według ówczesnego prawa, mógł stracić rękę. Wszystko zależało od Skargi, który jednak bez wahania protestantowi przebaczył.

W 1912 r. w Krakowie odbyły się centralne obchody 300. rocznicy śmierci Skargi. Całe miasto udekorowano, a jego katoliccy mieszkańcy zamknęli sklepy i warsztaty. Po mszy w kościele św. Piotra i Pawła 10-tysięczny pochód ruszył pod siedzibę Arcybractwa Miłosierdzia, gdzie uroczyście odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą założycielowi. Już wtedy pojawiały się głosy o możliwości wyniesienia Skargi na ołtarze. Niestety, marzenia wielu Polaków o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego rodaka nie potwierdziły się. Wielu zwolenników beatyfikacji Skargi przyczynę tego stanu rzeczy widziało właśnie w rozprzestrzeniającej się plotce o pochowaniu go w stanie letargu. Według kościelnego prawa osoba podejrzana o pochowanie żywcem mogła w ostatnich swoich chwilach, po przebudzeniu się w trumnie, bluźnić Bogu. Była to podstawowa przeszkoda w formalnej procedurze beatyfikacyjnej. A czarna legenda zaczynała się wtedy rozpowszechniać w bardzo szybkim tempie. Warto zadać pytanie, komu mogło zależeć na tym, aby beatyfikacja Polaka, patrioty, głoszącego miłość Ojczyzny, niedoszła do skutku?

Z pewnością jego głośny proces beatyfikacyjny nie był na rękę żadnemu z państw zaborczych. Samo imię Piotra Skargi z miejsca kojarzyło się z „Kazaniami sejmowymi” i czasami potęgi Rzeczypospolitej, a przecież zaborcy przez ponad wiek starali się wymazać nawet samo pojęcie polskiej państwowości.

Proces beatyfikacyjny

Ciekawe, że do ogłoszenia procesu beatyfikacyjnego nie doszło także w roku 1936, kiedy cała II Rzeczpospolita uroczyście świętowała 400. rocznicę urodzin królewskiego kaznodziei.

Imię Skargi rozsławiła swoim piórem znana pisarka Zofia Kossak-Szczucka, pisząc w broszurze „Beatyfikacja Skargi” (1937) o potrzebie wyniesienia na ołtarze skromnego jezuity. Czarna legenda miała się wtedy już całkiem dobrze, można by rzec, że się udomowiła, przysparzając kaznodziei wątpliwej sławy. Jeżeli nawet z okazji kolejnego jubileuszu była szansa na pomyślne zakończenie procesu beatyfikacyjnego, to nadchodząca wojna odwlekła go na długie lata.

Dziesięć lat temu znany polski historyk Janusz Tazbir napisał na ten temat kilka bardzo ważnych zdań, które nie wymagają żadnego komentarza: „Osobiście czuję się odpowiedzialny za upowszechnienie innej legendy, mianowicie o śmierci Skargi w letargu, co miało uniemożliwić jego beatyfikację, postulowaną już w 1936 r. Oparłem się zbyt ufnie na ustnej informacji, przekazanej mi w 1979 r. przez bpa Jana Obłąka. Choć nie ma żadnych podstaw do wierzenia w tę osobliwą legendę, niektórzy dziennikarze nadal ją powtarzają”.

Krakowski medyk sądowy, doktor Tomasz Konopka zapytany o możliwość pochowania kogoś w letargu wyjaśnia: „Wprawdzie istnieje pojęcie naukowe vitae minima, którego przypadki są niezwykle rzadkie, (ja osobiście się z takim przypadkiem nie spotkałem, i z tego co wiem, nikt z mojego zakładu nie miał z nim do czynienia), ale i wtedy – jak wyjaśnia – albo człowiek żyje, albo jest martwy, a proszę mi wierzyć, medyk potrafi taki stan rozpoznać. Legendy o pochowaniu kogoś żywcem biorą się nieraz stąd, że po otwarciu trumny zastaje się zwłoki w dziwnej pozycji, na przykład przekręcone albo odwrócone, a takie rzeczy zdarzają się podczas transportu. Ja osobiście pogłoski o pochowaniu księdza Skargi w stanie letargu zaliczam do tzw. miejskiej legendy”.

21 czerwca 2016 r. w krakowskim kościele pw. św. Piotra i Pawła zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego ks. Piotra Skargi zmarłego w opinii świętości. Akta procesu diecezjalnego przekazane zostały do Rzymu, gdzie sprawa będzie toczyć się dalej.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych