KORONAŚCIEMA

Mariusz Kowalczyk, Mikołaj Starzyński, Newsweek, nr 39, 21-27.09.2020 r.

Choć liczba zakażeń rośnie, coraz częściej słychać, że żadnej epidemii nie ma i nie było. Dlaczego tak łatwo wierzymy w teorie spiskowe?

Niektórzy mają już dość słuchania o zagrożeniach, ograniczeniach i zbliżającej się biedzie. Inni dali się przekonać, że zaprzeczając pandemii, walczą o wolność, Polskę i dzieci.

Pewien rodzic starał się chronić dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Koluszkach już przed ósmą rano. 7 września odprowadził tam córkę. – Zdejmujemy kagańce! – krzyczał na szkolnym korytarzu, nagrywając wszystko smartfonem, żeby potem film krążył w internecie. W świecie, z którego przybył, „kaganiec” to maseczka, „świrus” to koronawirus, a „plandemia” to pandemia, zaplanowana przez globalistów.

– Ściągamy maski. Nie ma wirusa – instruował uczniów krewki rodzic. – Nie musicie chodzić w maskach, to jest bezprawne – podnosił głos. Kiedy nauczycielka zwróciła mu uwagę, odparł: – Pani też ma wyprany mózg? Nie ma żadnego COVID-a. Takich jak ja będzie więcej.

Miał rację, takich jak on przybywa. Właściciel kompleksu gastronomiczno-rekreacyjnego Rybołówka w Mikołowie w województwie śląskim ogłosił, że w jego lokalu „nie ma ścierny”, bo jego bar jest „COVID free”. Nie życzy sobie, by goście zwracali sobie uwagę, że ktoś nie nosi maseczki. Na tablicy wywiesił ogłoszenie: „Na terenie Rybołówki jesteśmy przeciwni zakładaniu nic nie dającego kawałka materiału na twarz”.

Po tym jak tablicą zainteresowały się „Gazeta Wyborcza” i „Dziennik Zachodni” jej właściciel bagatelizuje sprawę.

– Trudno nie edukować klientów, którzy siedzą na słońcu, w temperaturze 30 stopni w maskach. Takim jednak nie zwracamy uwagi, niech się kiszą w maseczce, jak są głupi. Gorzej tylko, gdy każą innym smażyć się w maseczce – tłumaczy właściciel Rybołówki. Prosi, żeby nie podawać jego nazwiska.

W pociągach natomiast nadal obowiązuje nakaz zakrywania ust i nosa. Znany reporter Filip Springer, jadąc z Wrocławia do Międzylesia, poprosił podróżujących z nim kolejarzy o założenie maseczek. Najpierw odpowiedzieli, że na Dolnym Śląsku jest mało zakażeń i że łatwiej pod samochód wpaść, niż się zakazić. – Na końcu usłyszałem, że mam wypierdalać z wagonu – opowiada Springer. – To już wyszło poza margines. Coraz częściej spotykam ludzi, którzy wydają się mieć podobne poglądy do moich, ale w kwestii pandemii powtarzają to, co się głosi na uważanych kiedyś za wariackie i marginalne grupach na Facebooku – dodaje.

W IMIĘ WOLNOŚCI

MĘŻCZYZNA Z WYPIELĘGNOWANĄ BRODĄ i okularami przeciwsłonecznymi zawadiacko zarzuconymi na tył głowy, ale bez maseczki, wchodzi do supermarketu. Takie filmy krążą ostatnio w internecie. Gdy nie chcą go obsłużyć, a ochroniarz proponuje mu zakupienie maseczki, zachowuje spokój. – Ja mam ze sobą konstytucję – zastrzega i wymieniania artykuły, które – jego zdaniem – gwarantują mu prawo do zrobienia zakupów bez maseczki. – A poza tym, jeżeli nie zostanę obsłużony, to państwo poniosą karę grzywny z artykułu 135 Kodeksu wykroczeń – ostrzega, zwracając się do pracownika ochrony.

Ochroniarz nie daje się przekonać. Zona mężczyzny wybiera więc numer na policję, podaje mu telefon, a on prosi o przyjazd patrolu. Czeka na policjantów ok. 40 min, cały czas nagrywając.

– Ja nie dam sobie moich praw wolnościowych odbierać – mówi.

Kiedy pojawia się patrol, mężczyzna oświadcza, że on i żona nie mogą nosić maseczek ani przyłbic, bo nie pozwala im na to stan zdrowia. Co dokładnie im dolega, nie chcą powiedzieć. Policjanci informują, że sprawę rozstrzygnie sąd.

Ten film tylko na YouTubie został odtworzony już prawie 100 tys. razy. Zebrał ponad 2,6 tys. komentarzy – w większości entuzjastycznych.

„Jestem z Pana dumna!!! Podziwiam odwagę i zazdroszczę postawy!” – napisała jedna z internautek. Ktoś inny złożył samokrytykę: „Na początku nosiłem maseczkę i bardzo uczulałem na to innych, ale zmądrzałem i przyznaję się, że popełniłem błąd, za co przepraszam”.

Takie filmy mogą niektórych inspirować do działania. Anna Wysocka ze Słupska nie reagowała, gdy obsługa sklepu poprosiła ją o zasłonięcie nosa i twarzy. Ekspedientka nie chciała jej więc obsłużyć. Wysocka poszła na policję. Tam stwierdzili, że sprzedawczyni nie może bezzasadnie odmawiać klientowi obsługi. Tak też uznał sąd i ukarał ekspedientkę 100 zł grzywny. Sprzedawczyni się odwołała i dopiero sąd kolejnej instancji orzekł, że miała podstawy, by nie obsługiwać osoby bez maseczki.

Anna Wysocka uważa, że łamane są jej podstawowe prawa. – Każdy kraj ma określone ustawy, prawo, ale szczególnym prawem jest naturalne prawo człowieka, na całym świecie prawo to pozwala nam oddychać, przemieszczać się, gdzie chcemy, to prawo zostało naruszone – mówiła dziennikarzom w sądzie. Jej zdaniem, noszenie maseczki szkodzi, bo ogranicza jej swobodny dopływ tlenu oraz stanowi „zamach na zdrowie i życie człowieka”. Ale rozumie ekspedientkę. – Mogę się zgodzić, że ta pani jest niewinna, bo uległa koronapanice, która została wywołana przez media – tłumaczyła.

ODKRYWANIE PRAWDY

DZIESIĄTKI TYSIĘCY LUDZI DOŁĄCZYŁY już do grup na Facebooku, gdzie wspierają się w negowaniu pandemii. Twórcy tych grup zapewniają, że ich celem jest odkrywanie prawdy i przekazywanie twardych faktów. Tu takim faktem jest to, że Bill Gates, założyciel Microsoftu, stoi za pandemią, bo chce się wzbogacić na stworzeniu szczepionki na koronawirusa. A ta szczepionka będzie zabijała ludzi, co doprowadzi do depopulacji świata. Oczywistością w tych grupach jest twierdzenie, że noszenie maseczki wywołuje grzybicę płuc i może doprowadzić do śmierci, bo w maseczce oddychamy dwutlenkiem węgla. Nikt tu nie ma wątpliwości, że ci, którzy przestrzegają zasad sanitarnych, dali się zniewolić i przyczyniają się do zaprowadzenia zamordyzmu. „Pandemia to pretekst do zlikwidowania państw narodowych i wprowadzenie totalitarnych rządów” – czytam.

Michał Nowak jest administratorem grupy „Wirus to ścierna”, do której zapisało się już 2,6 tys. osób. Na zdjęciu młody chłopak z krótko przystrzyżoną fryzurą, w zielonej bluzie z kapturem. Obok baner wyborczy Krzysztofa Bosaka z Konfederacji. Na wysłane mu pytania odpisuje: „To jest moja prywatna sprawa i jako wolny człowiek demokratycznego państwa mam prawo wyrażać swoją opinię w taki czy inny sposób”. Dodaje: „Co do wirusa świrusa też mam swoją opinię i jak widać nie tylko ja”.

Kilka innych osób moderujących te grupy albo nie odpowiada na pytania, albo twierdzi, że nigdy nie byli administratorem żadnej grupy na Facebooku.

Mylą się ci, którzy sądzą, że do takich grup dołączajątylko osoby słabiej wykształcone, o skrajnych poglądach. Jednym z członków grupy „Fałszywa pandemia – odkrywaj fakty” jest były dziennikarz śledczy, a dziś właściciel agencji public relations Keja PR Leszek Kraskowski.

– Od dziecka byłem zbuntowany – tłumaczy i dodaje, że jego obecność w tej grupie wynika ze zdrowego rozsądku. – Bezsensem jest, by miliony zdrowych ludzi ubierać w maseczki – podkreśla Kraskowski. Gdy zauważam, że maseczki są po to, żeby chroniły nie nas, ale innych dookoła, odpowiada, że eksperci są podzieleni w ocenach, czy maseczki chronią. – Nie mam też zaufania do polskiego rządu i opowiadam się za modelem szwedzkim – mówi.

GRUPA WSPARCIA

POWSTAŁA NAWET GRUPA WSPARCIA „Nie jesteś sam” – „ma celu zjednoczenie osób, które czują się marginalizowane i terroryzowane przez resztę społeczeństwa ze względu na swoje poglądy odnośnie znikomej szkodliwości i śmiertelności koronawirusa”. Takich osób zebrało się tam 115 tys.

Media społecznościowe są potężnym narzędziem do przekonywania tych, którzy jeszcze nie poznali „całej prawdy” o pandemii. Gdy się przeczyta wpis na ten temat, internetowe algorytmy zaczynaną podsuwać podobne materiały. Użytkownik odnosi wrażenie, że negowanie pandemii jest czymś powszechnym. Zaczyna żyć w alternatywnej rzeczywistości informacyjnej.

Gdy Filip Springer opisał w mediach społecznościowych, jak został zwymyślany w pociągu, dostał mnóstwo odpowiedzi. Dowiedział się, że jest szmalcownikiem i że jest niepełnosprawny intelektualnie. Inni próbowali mu tłumaczyć, że „tylko dureń wierzy w koronawirusa”, że z powodu maseczki wdycha dwutlenek węgla i może mieć niedotleniony mózg.

Kiedy tylko jakiś naukowiec, najlepiej lekarz, publicznie wyrazi swój sceptycyzm wobec pandemii lub obostrzeń, staje się najwyższym autorytetem. Prof. dr hab. Ryszard Rutkowski z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku został uznany za tego, który „znokautował COVID”, bo w liście otwartym do ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego pisał m.in., że w polskim społeczeństwie „rozwija się psychoza strachu i paranoiczne przekonanie, że maska chroni przed chorobą”. Pytał też, „w oparciu o jakie fakty naukowe uznano, że każdy ZDROWY człowiek, ze sprawnym układem odpornościowym musi ulec zakażeniu koronawirusem COVID-19?”. Rutkowski jest specjalistą chorób wewnętrznych i alergologiem. Podczas wyborów prezydenckich był w Białymstoku szefem komitetu poparcia Krzysztofa Bosaka z Konfederacji, a przed laty współzałożycielem struktur Porozumienia Centrum na Podlasiu.

– To jest skandal – nie kryje oburzenia prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Zastrzega, że nie zna Ryszarda Rutkowskiego. – Ja nie wiem, kto temu panu dał dyplom lekarski. 20 procent osób przechodzi tę chorobę z jawnym zapaleniem płuc, czasami bardzo ciężkim. Nie można tego bagatelizować. Jeżeli ten pan uważa, że tej choroby nie ma i nic jej nie wywołuje, to niech mi uzasadni przyczyny zgonów w zeszłym tygodniu dwóch moich pacjentek z COVTD-em – mówi prof. Simon.

ROŚNIE WIARA W TEORIE SPISKOWE

FILIP SPRINGER PRZYZNAJE, ŻE CZASAMI MA JUŻ DOŚĆ. Często jeździ pociągami i zawsze kiedy widzi kogoś bez maseczki, prosi tę osobę, żeby ją założyła. W odpowiedzi najczęściej słyszy dwa rodzaje argumentów. – Pierwszy jest wolnościowy. Słyszę wtedy, że dałem sobie założyć kaganiec na twarz. A w ogóle to rząd kazał nam nosić te maseczki, a oni się buntują przeciwko władzy. Drugi argument jest taki, że koronawirus nie istnieje, a nawet gdyby istniał, to maseczki przed nim nie chronią. To nie są dyskusje na racjonalne argumenty. Niedawno pewna pani przekonywała mnie, że nie ma przepisu, który nakazywałby noszenie maseczek. Pokazałem jej ten przepis w Dzienniku Ustaw, ale ona nadal twierdziła, że go nie ma – opowiada Springer.

Coraz trudniej się rozmawia, bo rośnie wiara w teorie spiskowe. Psychologowie społeczni z Uniwersytetu SWPS prof. Krystyna Skarżyńska i dr Konrad Maj pytali Polaków, czy zgadzają się z twierdzeniem, że koncerny farmaceutyczne celowo nagłaśniają kwestie związane z koronawirusem, żeby więcej zarobić na szczepionkach, lekach i środkach ochrony. Pod koniec marca uważało tak 26 proc. respondentów, a pod koniec maja – już 40 proc. Przy czym, im większa zgoda z tym twierdzeniem, tym mniejsza aprobata dla noszenia maseczek i zachowywania dystansu.

Psycholog społeczny prof. Wojciech Kulesza z Uniwersytetu SWPS zauważa, że do wzrostu wiary w teorie spiskowe przyczynili się rządzący. – Władza popełniła szereg błędów komunikacyjnych. Badania pokazują, że ludzie, z którymi się rozmawia, mają mniejsze skłonności do wiary w teorie spiskowe. W Nowej Zelandii pani premier regularnie tłumaczyła, co rząd będzie robił w związku z pandemią i dlaczego. Gdy zmieniała zdanie, to też tłumaczyła dlaczego. U nas nikt nie wytłumaczył, dlaczego np. najpierw wyśmiewano maseczki, a potem nakazano ich noszenie. A przecież wystarczyło powiedzieć: myliliśmy się, ale teraz już wiemy więcej i dlatego zmieniamy decyzję – mówi prof. Kulesza.

BEZ ZWIĄZKU Z FAKTAMI

OKAZUJE SIĘ TEŻ, ŻE NASZ STRACH PRZED zachorowaniem jest luźno powiązany z faktami, np. liczbą zachorowań i zgonów z powodu COVID-19. Z badań prowadzonych w pierwszych tygodniach pandemii przez psycholożki społeczne dr Martę Marchlewską z Polskiej Akademii Nauk i dr Paulinę Górską w Uniwersytetu Warszawsldego wynika, że najpierw mocno się przestraszyliśmy. Najniższy odsetek Polaków (20 proc.), którzy nie obawiali się, że zachorują, był po wprowadzeniu przez rząd lockdownu, w dniach 28-30 marca. Wtedy w Polsce było niecałe 1400 wykrytych zakażeń koronawirusem i 16 zgonów. Potem nasz strach się zmniejszał. Po kilku tygodniach, w dniach 18-20 kwietnia, gdy wykryto już ponad 8300 zakażeń, a liczba zgonów wzrosła do 332, odsetek respondentów odpowiadających, że nie boją się, że zachorują, wzrósł do 24 proc. A i tak bardziej baliśmy się, że zachorują nasi bliscy i pogorszy się nasza sytuacja materialna.

Na początku mało kto negował istnienie pandemii. Teraz, gdy w Polsce liczba wykrywanych dziennie przypadków zakażeń zbliża się do 1 tys. i zmarło już ponad 2,2 tys. osób, coraz częściej słychać, że pandemii nie ma i nigdy nie było. – Na początku, gdy oglądaliśmy niepokojące obrazy, np. z Włoch, nie wiedzieliśmy, co nam może grozić. Robiliśmy to, co władza kazała. Z czasem zaczęliśmy się oswajać z sytuacją. Teraz część osób chciałaby już powrotu do rzeczywistości sprzed pandemii – wskazuje Paulina Górska z UW.

– Swoje zrobiły też sprzeczne komunikaty polityków. W czasie kampanii wyborczej słyszeliśmy, że koronawirus nie jest groźny i nie trzeba się go bać. Nic dziwnego, że ludzie idąc za głosem polityków, zaczęli pandemię bagatelizować – dodaje Marta Marchlewska z PAN.

SKRAJNA PRAWICA WERBUJE

SPRZECZNYCH KOMUNIKATÓW NIE WYSYŁAJĄ natomiast ugrupowania skrajnie prawicowe. Grzegorz Braun ze skrajnego skrzydła Konfederacji – Konfederacji Korony Polskiej na wiecach porównuje noszenie maseczek do nakazu noszenia przez Żydów opasek z gwiazdą Dawida w III Rzeszy. Straszy, że to dopiero początek.

Na demonstrację pod hasłem „Zatrzymać plandemię”, która odbyła się 12 września w Warszawie, przyszło kilka tysięcy osób. Było dużo biało-czerwonych flag i przemowy nawołujące do obrony przed totalitaryzmem. Transmisję z demonstracji prowadziły internetowe kanały telewizyjne, powiązane ze skrajnie prawicowymi ugrupowaniami.

– Gdy się nic specjalnego nie dzieje, trudno jest im się przebić ze swoimi ultrakatolickimi czy ksenofobicznymi poglądami. Co innego, gdy wiele osób jest zaniepokojonych, wtedy przekonać ich mogą proste wytłumaczenia. Skrajna prawica zawsze w ten sposób werbowała ludzi zaniepokojonych – tłumaczy dr Przemysław Witkowski, politolog z Collegium Civitas, który bada ugrupowania radykalne.

– Jeżeli ktoś uważa, że nie ma zagrożenia, to niech w najbliższym szpitalu, gdzie są hospitalizowane przypadki z COVID-19, podpisze kontrakt na pracę gołymi rękami, bez maski, bez przyłbicy, bez żadnego zabezpieczenia. Niech udziela w ten sposób pomocy pacjentom, zabezpiecza im wydolność oddechową, podłącza kroplówki i inne urządzenia. Zapraszam – mówi prof. Krzysztof Simon.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych