Pamięci Stefana Morawieckiego (1929-2020) i Józefa Poznańskiego (1936-2020)

Piotr Hlebowicz, Obywatelska, nr 227, 11-24.09.2020 r.

Jeszcze kilkanaście tygodni do mnie dzwonił, rozmawialiśmy o sprawach bieżących, wspominaliśmy stare czasy Pytał, kiedy do niego zaglądnę. Ostatni raz odwiedziłem Stefana w zeszłym roku, słabo już chodził, przemieszczał się po mieszkaniu z pomocą „balkonika”. Umówiliśmy się, że przyjadę znów do Wrocławia w 2020, najpewniej wiosną. Plany te zrujnował wirus – a wczoraj dowiedziałem się, że Stefan nie żyje.

Razem z Władzią stanowili wspaniałą parę patriotów gotowych służyć Polsce. Pamiętam mój pierwszy wyjazd do Wrocławia początkiem 1983 roku na kontakt z „Solidarnością Walczącą”. Wysiadłem z pociągu i udałem się tramwajem na umówione miejsce spotkania w centrum miasta. Stałem z gazetą w ręku (znak rozpoznawczy) i czekałem. Podszedł szczupły starszy mężczyzna i rzucił ustalone hasło. Odpowiedziałem prawidłowym odzewem. Spytał, czy nie miałem „ogona” w drodze z dworca kolejowego. Na wszelki wypadek zadecydował, że mam iść ulicą potem gdzieś skręcić – a on pójdzie w pewnej odległości za mną i będzie obserwował, czy nikt mnie nie śledzi. Potem zaprowadził mnie do mieszkania kontaktowego w którym czekałem na spotkanie przedstawiciela „Solidarności Walczącej”. Tak poznałem Stefana Morawieckiego. Po 1945 roku był członkiem WiN, za co przypłacił paroma latami w ubeckim więzieniu.

Cechowała go bezpośredniość, od razu zaproponował abym mówił u po imieniu, co mnie z początku nieco onieśmielało – sam miałem dwadzieścia lat. Miał specyficzne poczucie humoru, lubił cięte żarty. Nie wszyscy je rozumieli, czasami nawet się obrażali.

Do Wrocławia jeździłem zazwyczaj raz w miesiącu. Przyjaznymi przystaniami, gdzie zazwyczaj się zatrzymywałem, były mieszkania Władzi i Stefana Morawiec- k[ch, oraz Gosi (Aurelii) i Jurka Lemańskich.

Gosia jest córką Stefana. Nasze relacje były przyjazne, niemalże rodzinne, czułem się u jednych i drugich jak u siebie w domu. Pomagali mi w wymianie prasy podziemnej(z Krakowa przywoziłem prasę podziemną wydawaną w całej Małopolsce, wracałem z prasą dolnośląską) oraz w kontaktach z ukrywającym się Kornelem Morawiec- kim z Wojtkiem Myśleckim, Piotrkiem Medoniem i innymi działaczami. Czekając na kontakty i załatwienie wszystkich spraw, spędzałem we Wrocławiu nieraz 2-3 dni.

Gdy na początku 1985 założyliśmy w Krakowie i Nowej Hucie swój Oddział Krakowski „Solidarności Walczącej”, ranga kontaktów z centralą „SW” we Wrocławiu automatycznie wzrosła. I relacje były już innego formatu. Wtedy poznałem Janka Morawieckiego, syna Stefana, który wraz z Romkiem Lazarowiczem i Piotrem Bielawskim współtworzyli Agencję Informacyjną SW oraz Serwis Informacyjny SW. Wydrukowany na drukarce igłowej i papierze komputerowym, Serwis (opasłe tomisko) rozsyłano do wszystkich oddziałów „Solidarności Walczącej” w Polsce, do przedstawicieli zagranicznych SW na Zachodzie, oraz do ambasad państw nam przyjaznych. Jeśli dobrze pamiętam, Serwis „SW” pojawiał się raz w miesiącu. Redakcje pism SW chętnie z niego korzystały, same zaś „pocztą zwrotną” nadsyłały informacje i teksty ze swego terenu do twórców Serwisu. I tak się to kręciło. Warto, by jakiś historyk zainteresował się tymi sprawami i zrobił profesjonalne opracowanie historyczne.

Stefan – oprócz działalności w „Solidarności Walczącej” (której był zaprzysiężonym członkiem-zresztą jego żona Władzia także) – udzielał się także w środowisku kombatanckim żołnierzy AK, WiN i NSZ. Był włączony w prace redakcyjne konspiracyjnego pisma „Pobudka”, które od niego otrzymywałem. W tym celu jeździł do Gdańska i innych miast, gdzie spotykał się ze swoimi akowcami. Efektem tych spotkań było utworzenie organizacji pod nazwą „Solidarność Polskich Kombatantów”. Bodajże już po 1989 organizacja ustanowiła Krzyż Semper Fidelis Solidarności Polskich Kombatantów – miałem zaszczyt otrzymać to honorowe odznaczenie z rąk Stefana, członka (a później, jeśli mnie pamięć nie myli, przewodniczącego) kapituły Krzyża Semper Fidelis. Było to, chyba w połowie lat 80. gdy Stefan przeczuwając nieprzyjemności ze strony SB „urwał się” z domu na jakiś czas. Przyjechał do naszego domu w Zagórzanach (dziś powiat wielicki), by zatrzeć po sobie ślady. Dom w Zagórzanach był miejscem nieco newralgicznym ze względu na lokalizację podziemnej drukarni, w której odbywał się druk wielu gazet i ulotek. Dlatego też postanowiliśmy po parunastu dniach przerzucić Stefana do zaprzyjaźnionego księdza proboszcza, Kazimierza Puchały w nieodległym Gruszowie. Ksiądz Kazimierz kierował parafialną cegielnią, więc Stefan został zaszeregowany, jako… pomocnik palacza i otrzymał do swej dyspozycji nieduży pokoik na plebanii. Jako że bezczynności nie lubił, malowanym palaczem nie był, faktycznie pomagał utrzymywać ogień w piecu cegielni. Miał nawet nocne dyżury. Po paru tygodniach był już specjalistą w tej dziedzinie! Nikt się Stefanem nie interesował i nie pytał, kto zacz. Czuł się bezpiecznie pod kuratelą księdza Puchały. W wolnych chwilach odwiedzał w Gruszowie działaczy Krakowskiego Oddziału „SW”, Ewę i Stasia Pietruszków – w razie zagrożenia miał tam pewne schronienie. Dom Pietruszków z patriotycznymi tradycjami, był zawsze gościnny i otwarty dla przyjaciół, którzy chcieli otwarcie i przyjemnie porozmawiać, posilić się i przenocować.

Stefan bardzo dużo palił. I to mocne papierosy. Wyjaśniał – „przecież na coś człowiek umrzeć musi”. Po ukończeniu siedemdziesiątki Stefan rzucił palenie i już do śmierci nie sięgnął po papierosy. Podziwiałem go za determinację i siłę woli.

11 grudnia 2010 roku we Wrocławiu Kornel odznaczył wielu zasłużonych działaczy „Solidarności Walczącej”, w ich gronie znalazł się także Stefan Morawiecki. Data. została wybrana nieprzypadkowo – przygotowywano się do uczczenia smutnej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w dniu 13 grudnia 1981 r.

Józef Poznański 1936 – 2020r.

Po długiej chorobie, 9 sierpnia 2020 r. zmarł w wieku 84 lat Józef Poznański, oddany działacz podziemnej Solidarności Walczącej. Pożegnaliśmy Go modlitwą w kościele parafialnym św. Jerzego u ojców Oblatów we Wrocławiu przy ulicy Wejherowskiej, potem odprowadziliśmy na cmentarz na Skowroniej Górze.

Józef Poznański przywędrował do Wrocławia z pięknej karkonoskiej miejscowości Wysoka Łąka, gdzie po zawirowaniach wojennych mieszkał z rodzicami i z rodzeństwem. Pokonując przeciwności tamtego czasu – czynna służba wojskowa, zdobycie matury, zaliczenie dwóch lat warszawskiej SGPiS – zamieszkał we Wrocławiu w 1969 roku. Założył rodzinę. Pracował aż do emerytury w kilku zakładach pracy, pełniąc obowiązki etatowego ekonomisty. Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku, zaangażował się niezwłocznie w działalność podziemną RKS. W Jego mieszkaniu przy ul. Kwiskiej pojawiały się różne osoby z podziemia solidarnościowego. Piwnica stała się magazynem sprzętu drukarskiego, prasy, znaczków i książek drugiego obiegu. W czerwcu 1982 roku odbywały się tu tajne spotkania działaczy Solidarności Walczącej z Kornelem, Morawieckim. Trwały one z przerwami do 1989 roku. Potwierdza to Hanna Łukowska-Karniej, członek Rady Solidarności Walczącej i uzupełnia:

– W tym domu ukrywali się różni działacze od pierwszych dni stanu wojennego, np. ścigany listem gończym Marek Dubiłowicz, ps. Artur.

Tutaj był też pierwszy kontakt na Gdynię – Gdańsk. Żona Józefa, Maria, była aniołem stróżem działalności konspiracyjnej w ich mieszkaniu, sąsiadującym, jak się potem okazało, z domem Barbary Labudy. Była jeszcze druga płaszczyzna działalności Józefa. Rozwoził „maluchem” prasę podziemną, przewoził z miejsca na miejsce osoby zakonspirowane, organizował paliwo dla innych kierowców obsługujących podziemie, dowoził je w umówione miejsce i ciągle wymieniał puste kanistry na pełne. Punktem wymiany kanistrów była pracownia rzeźbiarska jego siostry, Alfredy Poznańskiej przy ul. Łukasiewicza 13. Współpracował przede wszystkim nierozłącznie ze swoim bratem Andrzejem. Obaj robili to samo i nie mieli przed sobą tajemnic, ale siostrom nigdy nie wspominał, czym się zajmuje.

Pracował rzetelnie i ofiarnie. Można go było wzywać do akcji o każdej porze dnia i nocy.. Mieli oboje z żoną dużo szczęścia. SB nigdy ich nie przyłapała., dlatego w IPN nie ma o nich żadnych notatek. W działalności konspiracyjnej posługiwała się ulubionym pseudonimem ZIZIA (jak w dzieciństwie nazwał go młodszy brat), miał też drugi pseudonim „Krystyna”. Z wieloma osobami z konspiracji pozostał w przyjaźni do końca życia. W czerwcu 2017 roku Józef Poznański został uhonorowany przez Kornela Morawieckiego Krzyżem Solidarności Walczącej. Zdrowie już mu nie dopisywało Krzyż w jego imieniu odebrała żona Maria.

Opracował: Leon Baranowski, Buenos Aires – Argentyna