DELEGACI

Tomasz Pernak, Warszawska Gazeta, nr 34/584, 24-30.08.2018 r.

Polska konstytucja w żaden sposób nie reguluje wieku emerytalnego sędziów. W tej sytuacji wiek ten reguluje ustawa. Kto uchwala ustawy? Parlament. W jaki sposób? Większością głosów. Jak ją uzyskać? W demokratycznych wyborach. Czy ustawy są motywowane politycznie? Tak, to się nazywa demokracja, a demokracja to: „rozumna troska o dobro wspólne”. Decyzje lekarskie są motywowane medycznie, decyzje inżynierskie inżyniersko, a parlamentarne politycznie.

Miał być dramat sądowy na miarę Silk Petera Moffata, a wyszło jak zwykle, czyli Alternatywy 4. Trzeba być miłośnikiem niskobudżetowych seriali o niczym, żeby, pardon moi, łyknąć farsę z sędzią Gersdorf i jej kolegami w togach w roli głównej. Z każdej żenady należy wyciągać jakieś pozytywne wnioski i z tej w oczy kłującej kompromitacji również należy. Więc na nie pora, a potem na ich uzasadnienie. Pierwszy wniosek oczywisty jest taki, że poziom wiedzy prawniczej sędziów to mecz reprezentacji Polski z Senegalem. Jeśli sędziowie mieliby robić z siebie pośmiewisko na scenie europejskiej celowo, to wtedy sprawa byłaby jeszcze poważniejsza, bo musielibyśmy roboczo rozważyć tezę, że sędziowie Sądu Najwyższego wykonują w systemie prawnym Rzeczypospolitej inne zadania niż te opisane przepisami prawa. Zacznijmy jednak od pośmiewiska. Bazując na przepisach procedury cywilnej, sędziowie Sądu Najwyższego zwrócili się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pięcioma prejudycjalnymi pytaniami dotyczącymi zasady niezależności sądów i niezawisłości sądów jako zasad prawa unijnego oraz unijnego zakazu dyskryminacji ze względu na wiek. Mogli zwrócić się do mnie, byłoby szybciej i taniej. Przystępując do Unii Europejskich (nie: Unii Europejskiej) w roku 2004, Polska dołączyła do traktatów akcesyjnych tak zwany protokół brytyjski, co zostało zaakceptowane przez wszystkie państwa UE. Jest on krótki i zrozumiały nawet dla sędziów Sądu Najwyższego. Stanowi, co następuje:

Artykuł 7

1. Karta1 nie rozszerza możliwości Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ani żadnego sądu lub trybunału Polski lub Zjednoczonego Królestwa do uznania, że przepisy ustawowe, wykonawcze lub administracyjne, praktyki lub działania administracyjne Polski lub Zjednoczonego Królestwa są niezgodne z podstawowymi prawami, wolnościami i zasadami, które są w niej potwierdzone.

2. W szczególności i w celu uniknięcia wątpliwości nic, co zawarte jest w tytule IV Karty nie stwarza praw, które mogą być dochodzone na drodze sądowej, mających zastosowanie do Polski lub Zjednoczonego Królestwa, z wyjątkiem przypadków gdy Polska lub Zjednoczone Królestwo przewidziały takie prawa w swoim prawie krajowym.

Artykuł 2

Jeśli dane postanowienie Karty odnosi się do krajowych praktyk i praw krajowych, ma ono zastosowanie do Polski lub Zjednoczonego Królestwa wyłącznie w zakresie, w jakim prawa i zasady zawarte w tym postanowieniu są uznawane przez prawo lub praktyki Polski lub Zjednoczonego Królestwa.

Przez szacunek dla Czytelników nie komentuję warunków naszej obecności w UE skomplikowanych jak konstrukcja cepa. Słowem: zrządzeniem Opatrzności reprezentant narodu wyłączył w roku 2004 możliwość hucpy i rokoszu, jaką nam sędziowie SN właśnie organizują, ku uciesze mniej rozgarniętej gawiedzi, i ku nadziei na sprowokowanie w Polsce drugiego Majdanu. A to po to, żeby Polacy w Polsce pomajdanowej poczuli się tak, jak Ukraińcy w pomajdanowej Ukrainie, czyli zrobieni w kosmicznego wała. Jak ktoś chce mieć w Polsce Donieck, niech słucha „obrońców konstytucji”.

Miał być dramat sądowy na miarę Silk Petera Moffata, a wyszło jak zwykle, czyli Alternatywy 4. Trzeba być miłośnikiem niskobudżetowych seriali o niczym, żeby, pardon moi, łyknąć farsę z sędzią Gersdorf i jej kolegami w togach w roli głównej.

Polskim problemem palącym okazuje się powszechna edukacja w zakresie republikańskiego abecadła. Republika (a więc jak to się odmienia dziś przez wszystkie przypadki – demokracja) jest wtedy, kiedy rządzi suweren: naród historyczny i polityczny jako całość, w wersji bardziej tradycjonalistycznej, albo obywatele Rzeczypospolitej, połączeni z państwem szczególnym węzłem prawnym, w wersji bardziej oświeceniowej. W żadnym przypadku w państwie nie rządzi jakaś sekta, kasta, mafia, junta – mniejsza, czy sędziowska, czy szewska.

Mami się niewyedukowaną w tym zakresie opinię publiczną jakimś tam ogólnym wzorcem. Google it! Żyjemy w epoce informatycznej; jesteśmy zazwyczaj o klika naciśnięć klawiszy klawiatury od wiedzy. Konstytucja Stanów Zjednoczonych stanowi, że prezydent nominuje, zasięgając rady i za zgodą Senatu sędziów Sądu Najwyższego. Nie muszą być według konstytucji nawet prawnikami; konstytucja Stanów Zjednoczonych nie określa stawianych im wymagań. I prezydent, i skład Senatu pochodzi z wyborów. Nie ma prawa ustanawiania najwyższej władzy sądowniczej żadna kasta, rada czy klika.

„Sędziowie federalni są wybierani w ramach procedury niejawnej przez ciało złożone z ministra państwa federalnego, posłów federalnych i ministrów państw [związkowych – przyp. T.P.]”. Tak mówi artykuł 95, paragraf 2 Grundgesetz fur die Bundesrepu- blik Deutschland, a więc niemieckiej ustawy zasadniczej. Ponownie, żadnych zasłużonych, krewnych i znajomych z ZSMP, ZMP i ZMW, ale władza wykonawcza i władza ustawodawcza.

Większość krajów demokratycznych ma podobne „ostateczne” sądy, z Sądem Najwyższym w Wielkiej Brytanii [Supreme Court – przyp. T. P.] Najwyższym Sądem w Australii [High Court – przypis T.P]. Podobieństwa leżą w strukturze: mała liczba członków, wybierana przez głowę państwa [podkreślenie T.PP.] Prezydent w Stanach Zjednoczonych, premier w Australii, po konsultacji z własnym gabinetem, i królowa w Wielkiej Brytanii, po nominacji premiera. […] Różnica polega na długości kadencji – w Stanach Zjednoczonych sędziowie są mianowani dożywotnio, w czasie gdy w pozostałych dwóch wspomnianych krajach wskazany jest wiek lat 70 – ponadto sędziowie mogą być usunięci w drodze impeachmentu, ale są to sytuacje szczególne” 2.

Polska konstytucja w żaden sposób nie reguluje wieku emerytalnego sędziów. W tej sytuacji wiek ten reguluje ustawa. Kto uchwala ustawy? Parlament. W jaki sposób? Większością głosów. Jak ją uzyskać? W demokratycznych wyborach. Czy ustawy są motywowane politycznie? Tak, to się nazywa demokracja, a demokracja to: „rozumna troska o dobro wspólne”. Decyzje lekarskie są motywowane medycznie, decyzje inżynierskie inżyniersko, a parlamentarne politycznie. Rokosz urządzony przez niektórych sędziów Sądu Najwyższego ma również podłoże polityczne, a nie powinien mieć, bo sędziowie nie są mianowani przez suwerena do polityki, a więc do kształtowania prawa, ale do stosowania prawa. Zaskakujące, że ci najbardziej gardłujący nie skorzystali z prawa zwrócenia się do prezydenta z prośbą o odsunięcie przeniesienia w stan spoczynku; czyżby związane było to z wpisanym w procedurę prostym (jak na sędziego SN) testem na pamięć? Nie podejrzewam, żeby w grę wchodzić mógł brak wiedzy.

Sąd Najwyższy miał do niedawna pewną cechę, która różniła go od wszelkich innych Sądów Najwyższych w krajach demokratycznych. Tą cechą była delegacja w ramy jego składu oficera wywiadu wojskowego. Mowa o sędzim lwulskim (na zdjęciu). Taka cecha wysadziłaby w powietrze każdy Sąd Najwyższy i każdy układ polityczny w każdym szanującym się kraju demokratycznym.

O cóż zatem chodzi w tym akcie wypowiedzenia posłuszeństwa narodowi reprezentowanemu przez parlament i w zwróceniu się o pomoc do instytucji międzynarodowej niewłaściwej w tej sprawie na mocy protokołu brytyjskiego? Jeśli zawodzą tropy oczywiste, trzeba sięgnąć do głębszych warstw polityki i historii. Polski Sąd Najwyższy miał do niedawna pewną cechę, która różniła go od wszelkich innych Sądów Najwyższych w krajach demokratycznych. Tą cechą była delegacja w ramy jego składu oficera wywiadu wojskowego. Mowa o sędzim lwulskim. Taka cecha wysadziłaby w powietrze każdy Sąd Najwyższy i każdy układ polityczny w każdym szanującym się kraju demokratycznym. W karcie żołnierza wywiadu lwulskiego zapisana została delegacja do pracy w Sądzie Najwyższym (sic!). To znaczy, że sędzia lwulski, udając sędziego Sądu Najwyższego, wykonywał w nim zadania zlecone przez Wojskową Służbę Wewnętrzną, znaną również pod nazwą wcześniejszą: Informacja Wojskowa, i późniejszą: WSI. Informacja Wojskowa była polskojęzycznym oddziałem sowieckiego Smierszu (kontrwywiadu Armii Czerwonej), a w ramach WSI działała organizacja przestępcza o charakterze zbrojnym, przy tym najprawdopodobniej największa organizacja o charakterze mafijnym w Europie.

Jakie zadanie wykonywał żołnierz WSW lwulski w Sądzie Najwyższym? Jedynym celem musiał być werbunek, bo przecież nie parzenie herbaty. Werbunek w kraju rządzonym przez generałów WSI i ich agentów, których teczki zostały zniszczone, był ułatwiony, i można domniemywać, że miał na celu sprowadzenie Sądu Najwyższego do gwaranta bezkarności biznesowych przedsięwzięć wojska. I to tyle. I tyle trzeba wiedzieć, żeby rozumieć ten przetykany klangorem rejwach.

1 Karta praw podstawowych UE

2 „Independent”, 28 czerwca 2018

Opracowanie: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych