LOCKDOWN NARODU

Osoby i korporacje, które sponsorują większość działań w zakresie zdrowia zarówno WHO, jak też jej siostrzanych organizacji, takich jak CEPI, Gavi i Unitaid, bardzo dobrze poradziły sobie ze skutkami polityki, za którą tak gorąco się opowiadały. Firmy produkujące oprogramowanie i farmaceutyki osiągnęły bezprecedensowo wysokie zyski, podczas gdy w tym samym czasie trwało masowe zubożenie ludności. Agencje międzynarodowe również zyskały. Filantrokapitalizm jest dla niektórych dobry, stwierdza Bell.

dr Robert Kościelny
Stali Czytelnicy „Teorii Spisku” wiedzą doskonale o tym, że światowe władze rządzą nami za pomocą polityki strachu. Pisząc o rządzących, mam oczywiście na myśli tych, którzy decydują o tym, jaki w danej chwili ma obowiązywać na świecie przekaz dnia, a nie ich kapciowych, wybieranych co cztery lata w tzw. wyborach. Nie ma dnia, a nawet godziny, aby „eksperci nie bili na alarm” z powodu grożącego nam „przegrzania planety”, „śladu węglowego”, czających się za każdym rogiem ulicy terrorystów, jak też z powodu chorób, przeludnienia, niekontrolowanej migracji. Ostrzega się nas przed śmiercią na skutek konsumpcji nieodpowiedniej diety, piciem nieodpowiednich trunków… Współczesnych bab jag mamy zatrzęsienie. Słownik demonologiczny wręcz puchnie od coraz to nowych biesów.

Kto nami rządzi?
Odpowiedź Davida Bella z Brownstone Institute jest krótka i konkretna: coraz więcej władzy przechodzi z rąk rządów narodowych w ręce niewybieranych demokratycznie urzędników. I zjawisko to będzie się nasilać, a nie blaknąć. Metodą, która napędza proces przykręcania nam śruby przez globalne sitwy, za którymi „nasi” mężowie stanu gorliwie buty noszą, jest prowokowanie, albo wręcz tworzenie, kryzysów, by później, pod pozorem walki o nasz zagrożony – a to klimatem, a to zanieczyszczeniami, a to pandemią – dobrostan wziąć obywateli na krótką smycz. Założyć im, niby podwójnego nelsona, lockdown. Przykład? Bardzo proszę, oto przykład i to bardzo świeżej daty.

Dwudziestego września „nasi” przedstawiciele zebrani w Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) podpisali „Deklarację” zatytułowaną: „Deklaracja polityczna spotkania wysokiego szczebla Zgromadzenia Ogólnego ONZ w sprawie zapobiegania, gotowości i reagowania na pandemię”. David Bell wyjaśnia, że zastosowana zostanie „procedura milczenia”, co oznacza, że państwa, które nie udzielą odpowiedzi na „Deklarację”, zostaną uznane za zwolenników tekstu. Dokument wyznacza nową metodę zarządzania populacjami, w sytuacji gdy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), ramię ONZ ds. zdrowia, uzna przyszłą odmianę wirusa za „sytuację nadzwyczajną w zakresie zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym”.

Autor materiału zamieszczonego na stronie Brownstone Institute przypomniał, że właściwie „na chwilę” przed wybuchem histerii kowidowej, bo w 2019 r., WHO zauważyła, że pandemie w ciągu ostatniego stulecia stały się zjawiskiem rzadkim i nieistotnym pod względem zagrożenia dla ludzkości. Tyle że bardzo szybko uznano, że zaszła pomyłka. Że w 2019 r. ludzkość (a więc również członkowie WHO) była po prostu nieświadoma zbliżającej się zagłady. WHO i cały system oenzetowski uważają obecnie pandemie za egzystencjalne i bezpośrednie zagrożenie. Co z tego praktycznie wynika?

ONZ i WHO będą mogły domagać się większych, a właściwie jeszcze większych, pieniędzy od sponsorów prywatnych i rządów poszczególnych państw (czyli będą to nasze pieniądze). Będą one większe niż wydane do tej pory na jakikolwiek inny międzynarodowy program zdrowotny. Spowoduje to ogromne wzbogacenie się niektórych osób obecnie blisko współpracujących z WHO i ONZ. Uprawnienia, które otrzymają poszczególne rządy, będą jeszcze większe niż w latach 2020-2022, a co za tym idzie – przywrócą, tylko z jeszcze większą mocą, te same reakcje, które właśnie spowodowały największy wzrost biedy i chorób w ciągu naszego życia. Biedą i nadmiarowymi, zgonami wybrani przez nas politycy niespecjalnie się przejęli (co najwyżej dodrukowali więcej banknotów w ramach tarcz antykowidowych, powodując przy tym inflację). Za to upoiła ich wizja wzmocnienia reżimu pod pozorem „sanacji”. Stąd można przewidywać, że „pandemie” staną się coraz częstszymi zjawiskami. A ich przyczyna będzie polityczna, a nie medyczna. I z tego też powodu (politycznego) ustąpią, gdy już spełnią swoją rolę – pozwolą wzmocnić władzę, skłócić społeczeństwo, a rządzących wynieść na piedestał jako tych, którzy jako jedyni mogą uratować poróżnionych między sobą od zagłady.

„Deklaracja” jest przykładem sposobu, w jaki od kilkunastu lat sitwy globalistyczne biorą nas za buzie. Zawsze ich żelazne rękawice owinięte są w bawełnę słów wzniosłych, zawsze tłumaczy się nam, że to dla naszego dobra, o które tylko oni – sitwy i ich kapciowi – mogą zadbać. „Autorom «Deklaracji» zapłacono za napisanie tekstu wewnętrznie sprzecznego, czasem błędnego, a często zupełnie pozbawionego sensu. Treść dokumentu jest częścią szybko rozwijającego się przemysłu propagandowego [nowej ery], a «Deklaracja» ma na celu uzasadnienie tego wzrostu i związanej z nim centralizacji władzy. Dokument prawie na pewno zostanie zatwierdzony przez wasze rządy, ponieważ, szczerze mówiąc, tu jest siła i są pieniądze”. Oraz poszerzenie kompetencji władz, dodajmy, która tak jak podczas „pandemii” będzie mogła łamać prawo z taką łatwością i siłą jak huragan uschnięte drzewa.

Choroba X: schorzenie, którego nie ma, ale które bywa
Obecnie propagandyści są szkoleni w zakresie używania wzniosłych frazesów, słów „wyzwalających”, sloganów i tematów propagandowych (np. „równość”, „wzmocnienie pozycji wszystkich kobiet i dziewcząt”, „dostęp do edukacji”, „węzły transferu technologii”), którym nikt nie może się sprzeciwić bez ryzyka nazwania go człowiekiem zacofanym, nieczułym, egoistycznym. Łotrem i kanalią, po prostu. Nasze protesty zostały pozbawione „podstaw godnościowych”. Staliśmy się niczym ci żołnierze wyklęci, którzy walczyli o wolność i godność. Ludzie honoru i najwyższej wrażliwości moralnej, ubrani przez komunistów w mundury żołnierzy niemieckich, aby idących do ubeckich kazamatów traktowano po drodze jak szubrawców, morderców, dręczycieli ludności cywilnej („Dla zwyciężonych – wzgarda i ślina / Gdy ich na rzeź prowadzą”, pisał swego czasu Antoni Słonimski).

Tromtadracką „Deklarację” należy czytać w kontekście tego, co właśnie zrobiły instytucje, na zlecenie których powstała, i ich pracownicy, pisze Bell. „Trudno jest podsumować kompendium nowomowy, obowiązującej w oficjalnych materiałach wytworzonych przez kliki globalistyczne, której zadaniem jest zasłonienie rzeczywistość, ale mamy nadzieję, że to krótkie streszczenie skłoni do pewnych przemyśleń. Niegodziwość nie jest błędem, lecz zamierzonym oszustwem”.

Jedno ze zdań „Deklaracji” mówi o tym, że choroba, śmierć, zakłócenia społeczno–gospodarcze i zniszczenia zostały spowodowane pandemią Covid-19. Podczas gdy to nie kowid, ale polityka kowidowa, sztucznie wywołany „kryzys pandemiczny” był przyczyną wymienionych wyżej nieszczęść. Typowe dla krętaczy „ściemnianie”. Prostackie, ale skuteczne. Przychodzi tu na myśl powiedzenie „nie należy lekceważyć siły głupich ludzi”.

David Bel! twierdzi, że coraz więcej władzy przechodzi z rąk rządów narodowych w ręce niewybieranych demokratycznie urzędników. I zjawisko to będzie się nasilać, a nie blaknąć . Metodą, która napędza proces przykręcania nam śruby przez globalne sitwy, za którymi „nasi” mężowie stanu gorliwie buty noszą.

David Bell wyjaśnia: „SARS–COV-2 powiązany był ze śmiertelnością głównie w krajach bogatych, gdzie średni wiek zgonów związanych z Covid-19 wynosił od 75 do 85 lat. Prawie wszyscy ci pacjenci mieli poważne choroby współistniejące, takie jak otyłość i cukrzyca, co oznacza, że ich średnia długość życia była już ograniczona. Osoby, które w znaczący sposób przyczyniały się do poprawy kondycji ekonomicznej, były narażone na bardzo niskie ryzyko – prawda ta znana była już na początku 2020 r. Dlatego te trzy lata społeczno–gospodarczej dewastacji były w przeważającej mierze spowodowane reakcją polityków”.

Nie na wszystkich ta katastrofa miała negatywny wpływ. Osoby i korporacje, które sponsorują większość działań w zakresie zdrowia zarówno WHO, jak też jej siostrzanych organizacji, takich jak CEPI, Gavi i Unitaid, bardzo dobrze poradziły sobie ze skutkami polityki, za którą tak gorąco się opowiadały. Firmy produkujące oprogramowanie i farmaceutyki osiągnęły bezprecedensowo wysokie zyski, podczas gdy w tym samym czasie trwało masowe zubożenie ludności. Agencje międzynarodowe również zyskały. Filantrokapitalizm jest dla niektórych dobry, stwierdza Bell.

Czy w tej sytuacji może dziwić, że Koalicja na rzecz innowacji w zakresie gotowości na wypadek epidemii (CEPI) już w lutym 2021 r., a więc w szczycie „pandemii”, głosiła, że należy przygotować się do wybuchu „choroby X” Czymże jest owo schorzenie, która zaatakuje nas rychło po kowidzie, jak przewidywała trzy lata temu organizacja CEPI? „Choroba X reprezentuje wiedzę, że poważną międzynarodową pandemię może wywołać patogen, o którym obecnie nie wiadomo, czy powoduje choroby u ludzi. Po raz pierwszy [choroba X, czyli choroba, która nie istnieje, ale – według ekspertów – może zaistnieć] została wpisana na listę patogenów priorytetowych WHO w 2018 r”., informuje strona CEPI, gdzie możemy też przeczytać: „COVID-19 stanowił pierwsze «zaistnienie» choroby X od czasu ustalenia jej nazwy. Schorzenie to pojawiło się znacznie wcześniej, niż przewidywano. […] wiemy, że przyszłe wybuchy choroby X są nieuniknione. Nasz połączony świat sprawił, że jesteśmy bardziej niż kiedykolwiek podatni na szybkie rozprzestrzenianie się nowych chorób zakaźnych. Szybka urbanizacja, wylesianie, intensywne rolnictwo, praktyki hodowli zwierząt, zmiana klimatu i globalizacja zwiększają możliwości kontaktów między zwierzętami a ludźmi oraz przenoszenia chorób z człowieka na człowieka na skalę globalną. Zagrożenie chorobą X, która zakaża populację ludzką i szybko rozprzestrzenia się na całym świecie, jest większe niż kiedykolwiek wcześniej”.

Krąży nad nami, krąży czarny anioł niewoli „Deklaracja” nie jest jedynym batem kręconym na nas. Ko
lejna „pandemia” (choroba X, której nie ma, ale zawsze może być) to nie jedyny strach na nas, szare wróble. To też nie jest jedyny sposób, aby pod pozorem walki o dobro wspólne „zlokdałnować” społeczeństwa. Założyć ludziom kajdany oraz kagańce ma twarz. Żeby nie szczekały i nie szarpały za nogawki autorytetów moralnych i innych, kundle zadziorne. Z których większość przeznaczona jest do depopulacji.

Henry Louis Mencken: „Celem praktycznej polityki jest zaniepokojenie społeczeństwa (a tym samym zmuszenie go, aby domagało się prowadzenia w bezpieczne miejsce) przez niekończącą się serię katastrof, w większości wyimaginowanych”.

„Celem praktycznej polityki jest zaniepokojenie społeczeństwa (a tym samym zmuszenie go, aby domagało się prowadzenia w bezpieczne miejsce) przez niekończącą się serię katastrof, w większości wyimaginowanych”. Tymi słowami Henry’ego Louisa Menckena, zmarłego w 1956 r. amerykańskiego dziennikarza, eseisty, satyryka, zaczyna swój tekst para dobrze nam znanych autorów – John i Nisha Whitehead z Th e Rutherford Institute, publikujących, zapewne nie przypadkiem, swój tekst w 22. rocznicę zamachu na World Trade Center w Nowym Jorku.

Autorzy w oparciu o doświadczenia 9/11 oraz „pandemię” piszą dobrze znane nam prawdy: „W świetle tendencji. rządu do wykorzystywania kryzysów (rzeczywistych lub wymyślonych) i czerpania korzyści ze wzmożonych emocji, zamieszania i strachu w społeczeństwie w celu rozszerzenia zasięgu państwa policyjnego, należy się zastanowić, jaki tak zwany kryzys ogłoszony zostanie w następnej kolejności. To dość prosta formuła: najpierw tworzysz strach, a następnie wykorzystujesz go, przejmując władzę”.

Whiteheadowie podnoszą, że nie ma nawet znaczenia, jaki będzie charakter następnej sytuacji nadzwyczajnej w kraju (terroryzm, niepokoje społeczne, załamanie gospodarcze, zagrożenie dla zdrowia lub środowiska), o ile pozwoli to rządowi na zamknięcie narodu i usprawiedliwienie wszelkich sposobów tyranii w imię „bezpieczeństwa narodowego”.

David C. Unger po lewej: „Przez siedemdziesiąt lat oddawaliśmy nasze najbardziej podstawowe wolriości tajnemu, niezrozumiałemu stanowi nadzwyczajnemu – ogromnemu, ale coraz bardziej błędnie ukierunkowanemu zespołowi instytucji, odruchów i przekonań odnośnie do bezpieczeństwa narodowego, które tak definiują nasz obecny świat, że zapominamy, że kiedykolwiek istniała inna Ameryka”. Thomas S. Neuberger po prawej: zauważa, że amerykańskie„uzależnienie od strachu” oraz wdrukowane w umysły obywateli, przez dekady umiejętnej propagandy, pragnienie bezpieczeństwa za wszelką cenę sprawiły, że prezydentura – niegdyś „jedynie” najwyższy urząd w państwie – stała się „siłą imperialną”.

David C. Unger w książce „The Emergency State – America’s Pursuit Of Absolute Security At Ali Costs”, 2012 (Stan nadzwyczajny – dążenie Ameryki do absolutnego bezpieczeństwa za wszelką cenę) stwierdza: „Przez siedemdziesiąt lat oddawaliśmy nasze najbardziej podstawowe wolności tajnemu, niezrozumiałemu stanowi nadzwyczajnemu – ogromnemu, ale coraz bardziej błędnie ukierunkowanemu zespołowi instytucji, odruchów i przekonań odnośnie do bezpieczeństwa narodowego, które tak definiują nasz obecny świat, że zapominamy, że kiedykolwiek istniała inna Ameryka”. Obecne Stany Zjednoczone (niegdyś bezpieczna, zamożna, indywidualistyczna demokracja amerykańska, która wygrała II wojnę światową) stały się krajem zaniepokojonym o cały świat, bojącym się o swoją przyszłość gospodarczą i nie zwracającym uwagi na erozję swoich zasad konstytucyjnych. To, co niegdyś charakteryzowało ten kraj, czyli spokojne życie, wolność i pogoń za szczęściem, „ustąpiły miejsca trwałemu zarządzaniu kryzysowemu: pilnowaniu planety i prowadzeniu wojen prewencyjnych mających na celu powstrzymywanie ideologiczne, zwykle na terenie wybranym przez naszych wrogów i korzystnym dla nich. Ograniczony rząd i odpowiedzialność konstytucyjna zostały odsunięte na bok przez rodzaj prezydentury imperialnej, której nasz system konstytucyjny miał wyraźnie zapobiegać. […] [To] uczyniło nas… mniej wolnymi… i zmniejszyło nasze zrozumienie, co to znaczy być Amerykaninem”.

Thomas S. Neuberger, omawiając książkę Ungera na stronie The Rutherford Institute, zauważa, że amerykańskie „uzależnienie od strachu” oraz wdrukowane w umysły obywateli, przez dekady umiejętnej propagandy, pragnienie bezpieczeństwa za wszelką cenę sprawiły, że prezydentura – niegdyś „jedynie” najwyższy urząd w państwie – stała się „siłą imperialną”. Spowodowało to utratę konstytucyjnych wolności (takich jak prywatność) i sprawiło, że Ameryka pozbywa się zasad kontroli rządzących oraz równowagi między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. „Zasad stworzonych przez ostrożnych twórców amerykańskiej konstytucji, aby zachować wolność ponad tyranią”. Staliśmy się narodem, który ma coraz mniej wspólnego z dawną Ameryką – utyskiwał Neuberger, niczym kaznodzieje czasów zmierzchu Rzeczypospolitej mówiący, że przodkowie, „gdyby wstali z grobu” nie poznaliby swojego niegdyś kwitnącego kraju.

John i Nisha Whiteheadowie: „Każdy kryzys był także sprawdzianem, na ile «my, ludzie» pozwolilibyśmy rządowi na obejście Konstytucji w imię bezpieczeństwa narodowego; testem mającym na celu sprawdzenie,

Ameryką ta sama, ale nie taka sama John i Nisha Whiteheadowie podkreślają, że czarna łapa niewoli nie zaciskała swych palców gwałtownie na szyi Ameryki. Trwało to długie lata, a okazją do zmian na gorsze były pojawiające się kryzysy. „Każdy kryzys był także sprawdzianem, na ile «my, ludzie» [w oryg. „We the People” co jest oczywistym nawiązaniem-do zdania otwierającego Preambułę Konstytucji Stanów Zjednoczonych] pozwolilibyśmy rządowi na obejście Konstytucji w imię bezpieczeństwa narodowego; testem mającym na celu sprawdzenie, jak szybko będziemy maszerować zgodnie z poleceniami rządu, bez zadawania pytań”. John i Nisha Whiteheadowie uważają, że od dłuższego czasu obywatele USA nie zdają tego testu.

Już dekadę temu magazyn „Foreign Policy” zauważył, że po zamachu 9/11 „administracja prezydenta George’a W. Busha przyjęła politykę, która prawdopodobnie stanie się synonimem nadmiernych starań władzy wykonawczej [aby zapewnić „bezpieczeństwo USA]”. Rząd wykorzystał amerykańską ustawę Patriot Act, aby uzyskać większe uprawnienia do szpiegowania, przeszukiwania, przetrzymywania i aresztowania obywateli amerykańskich w imię bezpieczeństwa Ameryki. Wprowadzając ustawę National Defense Authorization Act, Barack Obama kontynuował trend Busha polegający na podważaniu Konstytucji.

Whiteheadowie zwracają uwagę na to, że Donald Trump objął urząd, twierdząc, że kraj jest najeżdżany przez niebezpiecznych imigrantów i upierając się, że jedynym sposobem zapewnienia Ameryce bezpieczeństwa jest rozszerzenie kompetencji policji granicznej, upoważnienie wojska do „pomocy” w kontroli granicy. Ten tak zwany kryzys imigracyjny przekształcił się następnie w liczne kryzysy (ekstremizm krajowy, pandemia Covid-19, niepokoje na tle rasowym, niepokoje społeczne itp.), które rząd chętnie wykorzystywał w celu rozszerzenia swoich uprawnień. Joe Biden z kolei dołożył wszelkich starań, aby rozszerzyć zasięg zmilitaryzowanego państwa policyjnego, zobowiązując się do zatrudnienia 87 tys. dodatkowych agentów Internal Revenue Service (IRS to urząd podatkowy w Stanach Zjednoczonych) i 100 tys. funkcjonariuszy policji oraz zobowiązał się do umożliwienia FBI działania w taki sam sposób jak działa armia.

Dawna Ameryka znika jak sól w ukropie coraz to nowych specustaw.

Leon Baranowski – Buenos Aires Argentyna