Sieć Sorosa

Tomasz Rowiński, DoRzeczy, nr 33, 16-21.08.2022 r.

Czy zniknięcie Sorosa rozwiązałoby problem ideologizacji polskiego życia publicznego? Dziś już z pewnością nie. Nie można jednak lekceważyć wpływu jego pieniędzy i instytucji na życie publiczne w Polsce

George Soros pozostaje symbolem zewnętrznego sterowania polityką różnych krajów za pomocą kapitału i idei. Szczególnie dotyczy to państw o słabszej strukturze, w których mają miejsce takie czy inne przekształcenia ustrojowe i społeczne. Nieprzypadkowo amerykański miliarder o korzeniach węgiersko-żydowskich szczególne wpływy osiągnął w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce.

Oczywiście część komentatorów, nawet tych, którzy zauważają, że w naszym kraju istnieje problem finansowania polityki pieniędzmi z zagranicy, pisze, że oskarżenia wobec Sorosa więcej mają wspólnego z teoriami spiskowymi niż rzeczywistością. W interesującym eseju pt. „Zagraniczne pieniądze kręcą polską polityką? Soros, aborcja i polskie NGO” Piotr Trudnowski, prezes Klubu Jagiellońskiego, pisał o „mitycznych pieniądzach” George’a Sorosa. Z pewnością, od kiedy opinia na temat działalności miliardera straciła – szczególnie w naszej części Europy – wiele z dawnego entuzjazmu, szerzenie przekonania, że wpływy Sorosa są w gruncie rzeczy niewielkie, jest na rękę jemu samemu, tym, którzy dla niego pracują, i tym, którzy biorą pieniądze od jego organizacji.

„Jakkolwiek z agendą wielu organizacji wspieranych przez George’a Sorosa fundamentalnie się nie zgadzam, a w niektórych przypadkach wprost uważam ją za szkodliwą, to jednocześnie jestem przekonany, że polityczne znaczenie »pieniędzy Sorosa« w Polsce jest niewielkie. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że nawet jeżeli przez lata środki pochodzące z Open Society Foundations (OSF) pozwalały w Polsce tworzyć silne i nadające […] ton »środowisku pozarządowemu® instytucje, to nie da się ukryć, że są one są dziś w debacie publicznej zwyczajnie »w odwrocie®” – pisał Piotr Trudnowski. Trudno dojść do źródła opinii o odwrocie „instytucji Sorosa” w sytuacji, gdy postępowa agenda stała się swego rodzaju ideowym core businessem bardzo wielu wpływowych korporacji globalnych. Dziś Soros nie musi wspierać wszystkich i wszędzie, ale niewątpliwie wciąż jest obecny tam, gdzie produkuje się wiedzę i idee. To coś więcej niż odtwórcze treściowo materiały ideologiczne tej czy innej korporacji, to kroczenie naprzód, szukanie nowych możliwości dekompozycji społeczeństw.

LEKCEWAŻENIE ZASAD

Trudnowskiemu chodziło rzecz jasna o coś innego. Chciał zwrócić uwagę na szerszy problem, czyli funkcjonujące w Polsce u lewicowych i liberalnych polityków oraz działaczy przekonanie, że pieniądze z zagranicy na uprawianie

polityki można brać i nie ma w tym nic złego. Niestety, wciąż nie da się oddzielić tej kwestii od wpływów, jakie uzyskuje Soros. „Osobiście nie widzę nic zdrożnego, że organizacje, które w Polsce nie mogą znaleźć funduszy, szukają ich za granicą” – pisała była wicemarszałek Sejmu i liderka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka po tym, jak Instytut Ordo luris opublikował raport wskazujący, że zagraniczne organizacje feministyczne przekazały w postaci niewielkich grantów milion złotych, dzięki którym sfinansowano w 2017 r. „czarne marsze”.

Ci, którzy lekceważą kwestię oddziaływania Sorosa na polską sferę publiczną, na klimat debaty, zwykle także lekceważą i przemilczają pewne zasady prawne wyznaczające ramy polityki. „Otóż, czy finansowanym z zagranicy organizacjom pozarządowym się to podoba czy nie, polski ustawodawca – niestety dość wybiórczo, ale jednoznacznie co do intencji – zdecydował, że polska polityka nie powinna być finansowana ze środków pochodzących z zagranicy. Tak mówią przepisy Ustawy o partiach politycznych (art. 25), Kodeks wyborczy (art. 132) i wreszcie Ustawa o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli (art 16)” – pisał w swoim tekście Trudnowski, wskazując, że „czarne marsze” miały miejsce w kontekście Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej „Ratujmy Kobiety”. W komitecie założycielskim znajdowały się przedstawicielki tych samych organizacji, o których mowa była w raporcie Ordo luris.

„Rozpowszechniona narracja wokół tzw. czarnych protestów, które przetoczyły się przez Polskę rok temu, prezentuje je jako ruch oddolny i spontaniczny. Analiza powszechnie dostępnych w Internecie materiałów pokazuje jednak, że na rzekomo spontaniczne działania organizacje feministyczne uzyskały gigantyczne środki z zagranicy, głównie od organizacji finansowanych przez George’a Sorosa” – czytamy w opracowaniu Ordo luris. Ordo luris wskazywał szczególnie na dwie związane z OSF organizacje feministyczne, które wsparły finansowo organizatorów „czarnych marszów”. Były to Global Fund for Women oraz International Women’s Health Coalition. Pieniądze płynęły zaś m.in. do wspomnianej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Co ciekawe, ta ostatnia organizacja korzystała także z grantów, jakie można uzyskiwać w ramach tzw. funduszy norweskich, których dysponentem była w tamtym czasie założona w roku 1988 przez Sorosa Fundacja Batorego, bardzo znany i wpływowy think tank otwarcie i skutecznie realizujący w Polsce liberalno-lewicową agendę.

JAK PRACUJĄ PIENIĄDZE SOROSA

Sprawa wpływów Sorosa w Polsce może nie wydawać się zawsze taka oczywista, ponieważ założona przez niego OSF – jak czytamy na portalu eurodesk.pl: „Największy na świecie prywatny fundator niezależnych grup działających na rzecz sprawiedliwości, demokratycznych rządów i praw człowieka” – stara się optymalizować sposób, w jaki wydaje środki. OSF nie obsypuje po prostu pieniędzmi całego libleftowego świata think tanków, NGO-sów. Raczej tworzy lub wspiera instytucje, dzięki którym promowane przez Sorosa idee mogą uzyskać większy wpływ. Wspiera też te ośrodki, które dają szansę budowania odpowiednio sformatowanych intelektualnie sieci powiązań eksperckich, np. pomiędzy mediami a polityką. OSF pomaga też przetrwać okresy politycznej dekoniunktury wybranym mediom czy instytucjom w krajach, które z różnych względów są uważane za ważne miejsca na mapie ideologicznej wojny George’a Sorosa.

Nie chodzi zatem tylko o bezpośrednie przepływy kapitałowe, lecz także o tworzenie sieci ośrodków wpływu. Fundacja Batorego, która oprócz tego, że realizuje określoną agendę intelektu- alno-polityczną mającą na celu formatowanie dyskursu publicznego, przez lata, właściwie bez kontroli, rozdzielała środki z Mechanizmu Finansowego EOG, czyli tzw. funduszy norweskich. Według raportu, który przygotował kilka lat temu Instytut Ordo luris, wynikało, że Fundacja Batorego w zasadzie arbitralnie rozdzielała te pieniądze pomiędzy lewicowe i liberalne organizacje, tak jakby nie miały one charakteru środków publicznych. A przecież Polska otrzymuje je w ramach umowy międzynarodowej z Europejskim Obszarem Gospodarczym w zamian za dostęp krajów wchodzących w jego skład do polskiego rynku. Na początku roku 2021 Sąd Administracyjny orzekł, że Ordo luris ma rację, a Fundacja Batorego ma obowiązek udzielać informacji publicznej w zakresie treści umów między fundacją a firmami i osobami fizycznymi zawieranymi w ramach podziału funduszy. Fundacja powinna też ujawnić kryteria przyznawania funduszy, nazwiska, wysokość wynagrodzenia i zakres obowiązków członków gremium dokonującego wyboru projektów uzyskujących dofinansowanie. Dostęp do podobnych informacji powinien dotyczyć ekspertów uczestniczących w ocenie projektów. Organizacja została też zobowiązana do podania dokładnych kryteriów przyznawania funduszy. Wieloletnie unikanie przez Fundację Batorego obowiązku udzielenia informacji publicznej trudno w tej sytuacji opisać inaczej niż uwłaszczenie się ludzi Sorosa na środkach pozostających w gestii polskiego państwa.

Jedno jest pewne: jeśli szukamy wpływów George’a Sorosa w Polsce, to powinniśmy przeglądać nie tylko granty OSF i jej partnerów. Trzeba raczej krok po kroku prześledzić całą sieć organizacji, zależności i przepływów, w której jedynie węzłowe punkty są często zajęte przez organizacje bezpośrednio zależne od Sorosa i OSF.

Oczywiście Soros i jego ludzie w rozmaitych sytuacjach interweniują też bezpośrednio. Gdy spółka Agora, wydawca „Gazety Wyborczej”, borykała się z poważnymi problemami finansowymi w 2016 r., do akcji wkroczył wspierany przez miliardera Media Development Investment Fund (MDIF). Fundusz ten został powołany, by wspierać – a jakże! – projekty medialne w krajach, „gdzie dostęp do wolnych mediów jest zagrożony”. MDIF wykupił 5 min akcji polskiej spółki o wartości bagatela ok. 17 min doi., czyli wówczas równowartości ok. 65 min zł. Choć deklarowano wtedy, że inwestycja ma charakter biznesowy, to nie było tajemnicą, że fundusz działa też dla „idei”.

Metoda rozwoju MDIF jest znów w pewien sposób charakterystyczna dla podmiotów tworzonych przez Sorosa, które na początku uzyskują rozpęd dzięki pieniądzom miliardera, a potem agregują kapitał ekonomiczny, ludzki i symboliczny – przyciągają podobnych sobie, działających nieraz wcześniej w rozproszeniu. Owszem, MDIF powstał i był wspierany przez OSF, a także Soros Corp, ale – jak pisali w 2016 r. dziennikarze „Gazety Prawnej” – „otrzymał też pieniądze na inwestycje z wielu innych źródeł. Są wśród nich szwedzkie i szwajcarskie agendy rządowe, fundusze inwestujące na rynkach rozwijających się i stowarzyszenia propagujące wolność słowa”.

WPŁYWY W WIELU MIEJSCACH

OSF wspiera także bardziej niszowe projekty i przedsięwzięcia, które jednak są uważane za ważne, ponieważ tworzą i rozwijają idee zgodne z ideologią Sorosa. Ważnym beneficjentem OSF jest Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego, czyli wydawca radykalnie lewicowej „Krytyki Politycznej”. Jeśli wpływy stowarzyszenia w zeszłym roku wyniosły 5,36 min zł, a 1,9 min przekazała w grantach fundacja Sorosa, to znaczy, że mamy do czynienia z bardzo znacznym wsparciem o charakterze bezpośrednim. Znów widzimy zręby pewnej metody, którą można określić mianem „kroplówki” dla środowisk wspierających idee tzw. otwartego społeczeństwa na czasy politycznej dekoniunktury.

W roku 2021 – zapewne wdzięczne za pomoc dla środowiska – Wydawnictwo Krytyki Politycznej wydało książkę Sorosa „W obronie otwartego społeczeństwa”, która została na stronie wydawcy przedstawiona jako „ważna lektura dla wszystkich oburzonych ostatnimi zmianami politycznymi”. Na portalu KP można było też w zeszłym roku przeczytać opinie prezydenta OSF Marka Mallocha-Browna, który w przeszłości był zresztą zastępcą sekretarza generalnego ONZ. „Musimy zadać pytanie

Podmioty tworzone przez Sorosa na początku uzyskują rozpęd dzięki pieniądzom miliardera, a potem agregują kapitał ekonomiczny, ludzki i symboliczny – przyciągają podobnych sobie, działających nieraz wcześniej w rozproszeniu o to, jak odzyskać publiczne poparcie dla norm demokratycznych i praw człowieka, jednocześnie wyraźniej identyfikując wrogów otwartych społeczeństw” – czytamy w tekście Mallocha-Browna. Artykuł ten to zarówno pean na cześć Sorosa, jak i wykład jego ideologii, w której słowa takie jak „demokrata”, „wolność” czy „otwarte społeczeństwo” są tylko zasłoną dla działań przeciwko tym, którzy myślą inaczej.

Ze wsparcia OSF korzysta wiele innych podmiotów, jak choćby wpływowy tygodnik internetowy „Kultura Liberalna”, który wśród partnerów ma nie tylko OSF, lecz także Fundację Batorego czy Radę Europy. Ta instytucja także korzysta z finansowego wsparcia fundacji Sorosa. Dzięki pieniądzom OSF odbywają się debaty, wydawane są książki, które zawsze mają podobny wektor – jest nim formatowanie niechęci wobec tych, którzy nie zgadzają się z lewicową i liberalną wizją świata. Wśród grantobiorców OSF można znaleźć wiele interesujących podmiotów, takich jak Sieć Obywatelska Watchdog, Fundacja Panopty- kon czy Wydział „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Szczególnie jednak świat organizacji pozarządowych – a może raczej pewna jego część – jest przeniknięty wpływami instytucji George’a Sorosa.

Gdy Soros w roku 2020 otrzymywał nagrodę od serwisu Inside Philanthro- py, w uzasadnieniu napisano: „Może nie jest to najbardziej kreatywny wybór. Ale żaden darczyńca nie robi więcej, aby odeprzeć wzbierającą na całym świecie falę autorytaryzmu. Soros zaangażowany jest w »swoją największą dotychczasową bitwę« w kraju i za granicą, obiecując przekazanie 800 min doi. na wsparcie wolności akademickiej w Europie Środkowej”.

KRĄG POLITYCZNEJ LOJALNOŚCI

Warto zatrzymać się jeszcze na koniec przy tym, w jaki sposób Soros buduje swoje wpływy – a może bardziej wpływy swoich idei – w polskich mediach. Już sam system grantowy sieciuje ludzi i organizacje, a także wytwarza struktury lojalności i tożsamości ideowej. W lutym tego roku w mediach pojawiło się nagranie z wywiadem, którego bohaterem był Andriej Nosko, były dyrektor OSF odpowiedzialny za „dystrybucję grantów dla think tanków w dziale OSF w Europie”.

„Problem można zobrazować tym, że w mediach głównego nurtu jest znacznie mniej korespondentów zagranicznych, którzy relacjonują sprawy większej liczby krajów” – mówił były dyrektor z OSF. „Prowadzi to do sytuacji, w której bardzo łatwo jest oczerniać Polskę i Węgry bez żadnych realnych argumentów” – kontynuował Nosko. Według Noski wielu zachodnich dziennikarzy z lenistwa lub nieznajomości języka zwracało się i zwraca bezpośrednio z prośbą o kontakty komentatorskie czy eksperckie do ludzi związanych z OSF. Ci zaś polecają ludzi z instytucji, think tanków czy mediów powiązanych z nimi ideowo i finansowo. Tamci z kolei polecają innych, ale pozostających w kręgu tej samej ideowej tożsamości czy politycznej lojalności.

Konsekwencje są łatwo obserwowalne. W wielu mediach głównego nurtu na świecie ekspertami od spraw polskich od dekad pozostają dziennikarze „Gazety Wyborczej”, „Krytyki Politycznej” czy „Kultury Liberalnej”. Oznacza, to że obraz Polski w mediach światowych jest źródłowo wtórny i jednostronny w warstwie zarówno opisu, jak i opinii. Nie mówi się tam, że prawica uzyskuje w naszym kraju poparcie demokratyczne, a lewica lubi ze wsparciem zagranicznych pieniędzy występować przeciwko porządkowi konstytucyjnemu, jak to ma miejsce w sprawie ochrony życia. Za to powtarza się opinie o niedemokratycznym charakterze rządów w naszym kraju i wyssane z palca historie o ograniczaniu wolności działania sił opozycyjnych czy różnych mniejszości.

Czy zniknięcie Sorosa rozwiązałoby problem ideologizacji polskiego życia publicznego? Dziś już z pewnością nie. Nie można jednak lekceważyć tego, że jego pieniądze i jego instytucje, czuwające nad „społeczeństwem otwartym”, wciąż stanowią klej integrujący siły występujące – w różnym oczywiście stopniu – przeciw polskiej suwerenności, tradycji polityczno-moralnej, a ostatecznie i Wolności.

KAPITALIZM W NOWYM PORZĄDKU ŚWIATA

dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 32, 12-18.08.2022 r.

Tak jak komuniści rosyjscy wprowadzali swój „nowy ład” pod hasłami typu „pokój ludom”, „ziemia dla chłopów”, tak teraz współcześni bolszewicy posługują się wzniosłym hasłem „promowania równości”. Jest to szczyt zakłamania. Ludzie, którzy „scentralizowali całe bogactwo w swoich rękach nagle oświadczają, że «zbyt duże bogactwo zostało zgromadzone w rękach zbyt małej liczby ludzi»”.

Seria tyleż poważnych, ile sztucznie wywołanych kryzysów globalnych wieszczy nadejście nowego porządku świata. Czy porządek ten rzeczywiście nadejdzie i zamieni nas w posłusznych kolejkowiczów do „dawki przypominającej” tłum skandujący hasła potępiające kolejnego wskazanego nam wroga lub inne stado owiec pobekujące tak, jak chce juhas na rządowym utrzymaniu – zależy od nas. Od tego, czy po „kolorowych rewolucjach” „arabskiej wiośnie” przyjdzie wiosna najbardziej nam bliska – wiosna ludów cywilizacji zachodniej. W przeciwnym razie możemy spodziewać się m.in. tego, o czym będzie w dzisiejszym tekście – nowego kapitalizmu w Nowym Porządku Świata.

Jak przekonać przekonanych?

„Pomysł, że wśród elit finansowych i politycznych świata istnieje program globalnego rządu, od dawna nazywa się «teorią spiskową® w mediach głównego nurtu należących do establishmentu” pisze Brandon Smith na portalu Humans Are Free (HAF). Ludzie głęboko wierzą„elitom” uważając, że w ten sposób, symboliczny, ale to symbole rządzą światem, partycypują w high life. Naśladując„wielki świat” będąc posłusznym jego kaprysom, stają się jego częścią. I to jest prawda. Taka sama jak ta, że niewolnik jest częścią systemu niewolniczego, a baran jest częścią rzeźni.

Czasami przekonanych do „elit” uda się nakłonić do przyjrzenia się dowodom wykazującym, że instytucje bankowe i niektórzy politycy współpracują ze sobą dla swoich własnych celów. Czasami nawet uda się ich przekonać do uznania tych dowodów za zgodne z rzeczywistością. Za prawdziwe. „Mimo to wielu ludzi nadal nie będzie uważać że ostatecznym celem tych handlarzy władzą jest jedno światowe imperium. Po prostu nie mieści się im to w głowie”. Owszem, przyznają, że ludzi z establishmentu napędza chciwość. Że mają niewyobrażalnie dużo, ale chcą jeszcze więcej. Jednak związki między nimi są bardzo kruche; wstrząsają nimi konflikty i podziały, bowiem oparte są na indywidualnym interesie.

Odrzucają opinie mówiące, że wydarzenia kryzysowe i zmiany trendów społecznych i politycznych są wytworem świadomej inżynierii. Powiedzą, że elity nigdy nie będąw stanie ze sobą współpracować, ponieważ są zbyt narcystyczne. Stąd wszystkie te zmiany są wynikiem procesów naturalnych. Oddolnych. Że to sami ludzie, mając dość „cywilizacji białego człowieka” wzięli się za jej niszczenie.

Brandon Smith jest przekonany, że oporność na argumenty mówiące, iż inżynierowie społeczni mają się bardzo dobrze i odnoszą wielkie sukcesy, to efekt działania mechanizmów radzenia sobie społeczeństwa z dowodami, których w inny sposób nie mogą obalić. Po prostu nie dają wiary w to, że obserwowane przez nas przemiany, zwłaszcza w sferze kulturalno- -obyczajowej, są narzucane odgórnie. Społeczeństwa zachodu w wyniku dekad dobrobytu i indoktrynacji uległy infanty- lizacji. I jak dzieci ufają, że „dorośli”, czyli władze, w dodatku „wybrane demokratycznie” nie skrzywdzą ich. Chcą, niczym rodzice dla swych dzieci, jedynie dobra obywateli.

„Przez wiele lat o planach globalnego zarządzania mówiono jedynie szeptem w kręgach elitarnych, ale raz na jakiś czas któryś z przedstawicieli elit głośno wypowiadał się o tym publicznie. Być może z arogancji, a może dlatego, że elity polityczne i finansowe uznały, że nadszedł właściwy czas, aby ułatwić społeczeństwu zaakceptowanie władzy globalnej”, czytamy na portalu HAF.

Suwerenność narodowa wrogiem nowego porządku

O nowym porządku świata mówili tacy politycy jak George H.W. Bush, Barack Obama, Joe Biden, Gordon Brown, Tony Blair. Nadejście NWO głosili też przedstawiciele elit pieniądza i władzy tacy jak George Soros i Henry Kissinger. W lipcu 1992 r. w magazynie „Time” pojawił się artykuł „America Abroad: The Birth of the Global Nation”. (Ameryka za granicą: narodziny globalnego narodu). Autorem tego znamiennego tekstu był Strobę Ta Ibott, zastępca sekretarza stanu w administracji Clintona, który stwierdził, że: „W dzisiejszych czasach zasadnicze pytanie brzmi: które siły polityczne zwyciężą, te łączące narody, czy te, które je rozrywają? Wciągu następnych stu lat narodowość, jaką znamy, stanie się pojęciem przestarzałym; wszystkie państwa uznają jeden, globalny autorytet. Hasło, które w połowie XX w. stało się na krótko modne – «obywatel świata – nabierze prawdziwego znaczenia pod koniec XXI w”..

Suwerenność narodowa to nie był dobry pomysł, twierdził Talbott i przedstawił krótką „historię” powstania pojęcia „interesu narodowego”! konsekwencji dla świata, jakie ta idea przyniosła: „Poprzednikiem narodu był prehistoryczny zespół skupiony wokół ogniska nad rzeką w dolinie. Jej członkowie mieli język, zestaw wierzeń nadprzyrodzonych i repertuar legend o swoich przodkach. W końcu wykuli prymitywną broń i wyruszyli za górę, mamrocząc słowa, które można by luźno przetłumaczyć jako mające coś wspólnego z żywotnymi interesami narodowymi i «oczywistym przeznaczeniem®. Kiedy dotarli do następnej doliny, zmasakrowali i zniewolili słabszą grupę ludzi, których znaleźli skupioną wokół mniejszego ognia, i tym samym stali się pierwszymi imperialistami na świecie” Takie to, marksistowskie w swej istocie, „historiozoficzne” kocopoły opowiadał Talbott, człowiek piastujący poważny urząd w największym państwie na świecie.

W ten sposób takie pojęcia, jak: naród, suwerenność narodowa, interes narodowy zostały wpisane do dykcjonarza współczesnej demonologii, obok takich słów jak seksizm, rasizm, ksenofobia, islamofobia, homofobia itd.

W tym samym artykule zastępca sekretarza stanu w administracji Clintona notował: „Wolny świat utworzył wielostronne instytucje finansowe, które zależą od gotowości państw członkowskich do rezygnacji z pewnego stopnia suwerenności. Międzynarodowy Fundusz Walutowy może praktycznie dyktować politykę fiskalną, nawet wliczając wysokość podatków, jakie rząd powinien nakładać na swoich obywateli. Układ ogólny w sprawie taryf celnych i handlu reguluje wysokość cła, jakie naród może pobierać od importu. Organizacje te można postrzegać jako protoministerstwa handlu, finansów i rozwoju zjednoczonego świata”

Jak Szanowny Czytelnik zapewne słyszał, rządy poszczególnych krajów pracują wspólnie nad stworzeniem kolejnego „ministerstwa”o zasięgu globalnym. WHO, w którym aż gęsto od komunistów, lewaków obyczajowych i pieniędzy Komunistycznej Partii Chin, ma zarządzać polityką zdrowotną na całej planecie. W praktyce oznaczać to będzie więcej alarmów kowidowych, obostrzeń pandemicznych, paszportów zdrowotnych, inwigilacji, donosicielstwa, wścieklizny obywatelskiej, strachu i terroru. Innymi słowy, będziemy mieli permanentne „powtórki z rozrywki” a ściślej mówiąc z tego, co za „rozrywkę” uważają znani nam, aż za dobrze, psychopaci.

Aby pomóc zrozumieć czytelnikom, jak działa program wprowadzania nowego porządku na świecie, Brandon Smith przytacza fragment artykułu globalisty i członka Rady ds. Stosunków Zagranicznych Richarda Gardnera. Tekst zamieszczony został dawno temu, bo w 1974 r., w kwietniowym wydaniu „Foreign Affairs Magazine”. Jednak nie tylko, że nic nie stracił na aktualności, to w dodatku pozwala tę aktualność lepiej pojąć. Tytuł artykułu brzmi: „Trudna droga do porządku światowego” (,,The Hard Road to World Order”) „Poszukiwanie światowej struktury, która zapewni pokój, wspiera prawa człowieka i zapewnia warunki dla postępu gospodarczego – dla tego, co luźno nazywa się porządkiem światowym – nigdy nie wydawało się bardziej frustrujące, ale jednocześnie dziwnie obiecujące” czytamy na wstępie tekstu wpływowego globalisty. „Z pewnością nigdy nie powiększała się przepaść między celami a możliwościami organizacji międzynarodowych, które miały wprowadzić ludzkość na drogę do porządku światowego”- kontynuował Gardner.

Należy przeto rozpocząć powolny, ale skuteczny, proces budowy nowego porządku, którego celem będzie zniesienie suwerenności narodowych i zastąpienie ich globalną strukturą z jedną, nadrzędną, władzą. „«Dom porządku światowego® będzie musiał być budowany od dołu do góry, a nie od góry do dołu. Będzie to wyglądać jak wielkie rozkwitające, buzujące zamieszanie®, używając słynnego opisu rzeczywistości Williama Jamesa, w wyniku którego dojdzie do okrążenia suwerenności narodowej, niszczenia jej kawałek po kawałku. Taka polityka przyniesie znacznie więcej korzyści niż staromodny frontalny atak”

Różne nazwy, jeden skutek – nowy kapitalizm, czyli stary komunizm

Termin „Nowy Porządek Świata” (NWO) wielokrotnie zmieniał nazwy, ponieważ opinia publiczna staje się coraz mądrzejsza i coraz bardziej nieufająca swoim „dobroczyńcom” i „filantropom”. Dziś nazywa się to wielostronnym porządkiem świata, czwartą rewolucją przemysłową, „wielkim resetem” itp. Nazwy się zmieniają, ale znaczenie jest zawsze takie samo, zwraca uwagę portal HAF.„W ciągu ostatnich dwóch lat, w obliczu rozległych globalnych wydarzeń kryzysowych, pojawił się establishment «nowego porządku, o którym mówią globaliści, prawie bez fanfar i wzmianek w mediach głównego nurtu. Początki globalnego rządu już istnieją i nazywa się je «Rada na rzecz kapitalizmu włączającego® (Council For lnclusive Capitalism)”. Na temat celów i zadań tego nowego globalistycznego tworu można przeczytać na jego stronie internetowej – lnclusive Capitalism.

Rada na rzecz kapitalizmu włączającego (CIC) to, można by rzec, organ wykonawczy koncepcji, które pojawiły się na wokandzie Światowego Forum

Ekonomicznego (WEF). Założycielem CIC jest Lynn Forester de Rothschild, członek niesławnej dynastii Rothschildów, która od pokoleń wpływa finansowo na rządy. W Radzie uczestniczy 249 firm: Dupont, Motorola, Bank of America, Salesforce, Merck, TIAA, Visa i MasterCard, żeby wymienić tylko kilka. Kapitalizacja rynkowa tych firm to 2.1 biliona dolarów.

Jak pisze portal Triple Pundit w maju tego roku papież Franciszek spotkał się po raz kolejny z przedstawicielami CIC reprezentującymi swych mocodawców, czyli liderów świata biznesu, którzy są posiadaczami ponad 10,5 biliona dolarów w zarządzanych aktywach oraz zatrudniają 200 milionów pracowników w ponad 163 krajach. W tym miejscu warto nadmienić, że Rada stoi na stanowisku, że „wszystkie religie muszą zjednoczyć się z przywódcami kapitału, aby zbudować społeczeństwo i gospodarkę «sprawiedliwą dla wszystkich®” zwraca uwagę Brandon Smith.

Publicysta uważa, że CIC pod górnolotnymi hasłami wprowadzania „kapitalizmu w najlepszym wydaniu” stwarzającego jednostkom w społeczeństwie wiele możliwości, w tym tworzenie bogactwa i innowacji, poprawę życia jednostek i dawanie władzy ludziom, w rzeczywistości odzwierciedla cele WEF i jego koncepcję „gospodarki współdzielonej”: systemu, w którym nie będziesz nic posiadać, nie będziesz mieć prywatności, pożyczysz wszystko, będziesz całkowicie polegać na rządzie, aby przetrwać [„polubisz to”

„Innymi słowy, celem «inkluzywnego kapitalizmu jest nakłonienie mas do zaakceptowania przemianowanej wersji komunizmu. Obietnica będzie taka, że nie będziesz już musiał martwić się o swoją ekonomiczną przyszłość, ale kosztem będzie twoja wolność” Ci, którzy kierują Radą, nazywani są „strażnikami”. Nazwa przywodzi na myśl irańskich Strażników Rewolucji Islamskiej. Ale w tym wypadku chodzić będzie o trzymanie straży nad rewolucją mającą sprokurować „nowy kapitalizm” który nie dzieli, ale łączy. W którym nie ma konkurencji, jest tylko współpraca. Zwłaszcza z nową globalną władzą. Narzuconą odgórnie – co do tej pory, w naszym języku, określano mianem kolaboracji.

Stara obłuda nowych komunistów

Tak jak komuniści rosyjscy wprowadzali swój „nowy ład” pod hasłami zupełnie niezwiązanymi z właściwymi celami puczu bolszewickiego, ale nośnymi – typu „pokój ludom” „ziemia dla chłopów” „fabryki dla robotników” – tak też współcześni bolszewicy, chcąc przekształcić świat w elektroniczny gułag, posługują się wzniosłym hasłem „promowania równości i włączenia” Brandon Smith ocenia to jako szczyt zakłamania. Ludzie, którzy „sfałszowali system kapitalistyczny, aby scentralizować całe bogactwo w swoich rękach, nagle oświadczają, że «zbyt duże bogactwo zostało zgromadzone w rękach zbyt małej liczby ludzi, a to dowodzi, że istniejący kapitalizm nie działa”. I że trzeba to naprawić.

Przypomina to sytuację w państwach socjalistycznych, gdy w okresie kolejnej „odwilży” za naprawę systemu brali się ci, którzy go zepsuli. Oczywiście robili to tak, aby na tej „odnowie” mogli zyskać oni, a nie społeczeństwo. Nie inaczej będzie w opisywanej sytuacji: „Czy naprawdę myślisz, że ci ludzie zbudują zupełnie nowy system, który nie będzie im dalej służył?”, pyta publicysta HAF. Retorycznie, rzecz jasna. „Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego papież wymuszał na wiernych akceptację lewackiej ideologii, panikę klimatyczną i nie obca mu była retoryka jednej światowej religii stojącej w konflikcie z tradycyjną doktryną chrześcijańską, to właśnie dlatego – podąża za dyktatem CIC” nie ma wątpliwości Smith. Co oczywiście nie znaczy, że my również powinniśmy jej nie mieć, przynajmniej w tym wypadku.

Innym zadaniem CIC jest egzekwowanie kontroli emisji dwutlenku węgla i opodatkowania w imię walki ze „zmianami klimatu”. Celem tych działań jest osiągnięcie „zerowych” emisji netto. „Jak wszyscy wiemy, zeroemisyjność netto będzie niemożliwa bez całkowitego zrujnowania naszej gospodarki i przemysłu, wraz ze śmiercią miliardów ludzi. Jest to scenariusz nieosiągalny, dlatego jest idealny dla globalistów. Ludzie są wrogami Ziemi, twierdzą, więc musimy pozwolić elitom kontrolować każde nasze działanie, aby upewnić się, że nie zniszczymy planety i nas samych, a proces nigdy się nie skończy, ponieważ zawsze będzie trzeba sobie radzić z emisją dwutlenku węgla”. Stoimy u progu „permanentnej rewolucji” o której marzył stary bolszewik LewTrocki I co zmroziło nawet tak zapamiętałego bandytę jak Józef Stalin, który kazał odszukaćTrockiego aż w Meksyku i zdzielić Czekanem w łeb – co też uczyniono.

Rada na rzecz kapitalizmu włączającego, w tym tak ważna osobistość wchodząca w jej skład jak szef Bank of America, nie kryje się z tym, że jej władza jest bardzo duża. Tak bardzo, że nawet ewentualna niechęć do jej planów jednego czy drugiego rządu nie zablokuje projektów. „Korporacje mogą wdrożyć większość inżynierii społecznej bez pomocy politycznej. Innymi słowy CIC spełnia definicję «rządu cienia® – ogromnej korporacyjnej sitwy, która działa wspólnie i w porozumieniu, aby wdrożyć zmiany społeczne bez żadnego nadzoru ze strony demokratycznie wybranych rządów”. Korporacje to jeden wielki, dobrze zorganizowany, ul. Teraz takim „ulem” ma być cały świat. A nam wyznaczono rolę „robotnic”- uległych, zdyscyplinowanych, pracujących za „miskę ryżu”, jak stwierdził pan Morawiecki przy ośmiorniczkach serwowanych w restauracji Sowa i Przyjaciele, gdzie spotkał się z przyjaciółmi (swoimi i, być może, Sowy), będąc dyrektorem BZ WBK.

Stoimy u początków wielkiego procesu. Cel zostanie osiągnięty, gdy utworzone zostaną silne struktury rządu korporacji i elit finansowych. Taki rząd światowy pomija wszelką reprezentację polityczną, wszelkie mechanizmy kontroli i równowagi oraz wszelki udział wyborców.Jo konglomeraty korporacyjno-finansowe i ich partnerzy podejmują decyzje dla naszego społeczeństwa jednostronnie i w sposób scentralizowany. A ponieważ wielkie firmy działają tak, jakby były niezależne od rządów, mogą twierdzić, że wolno im robić, co im się podoba” I właśnie to robią. Od lat. A od czasu „pandemii” nastąpiło wielkie przyspieszenie – dla nich do absolutnej dominacji; dla nas – do pańszczyźnianego mozołu za pensje nie dające jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro.

„Jednak w sytuacji, gdy korporacje i globaliści coraz częściej pokazują swoje prawdziwe oblicze i działają tak, jakby to oni powinni być u władzy, opinia publiczna musi pociągać ich do odpowiedzialności, tak jakby byli częścią rządu. A jeśli okaże się, że są autorytarni i skorumpowani, muszą zostać obaleni jak każda inna dyktatura polityczna”. I jest to jeszcze jeden dowód na to, że Norymberga 2.0 musi mieć miejsce. Drżyjcie rządowe pawiany i podcieracze ich małpich podogoni ulokowani w państwowych i samorządowych spółkach. Przyjdzie na was czas. Już nadchodzi…

Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny