ZIELONY NOWY ŁAD CZY STARY CZERWONY REŻIM?

dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 16, 16-22.04.2021 r.

Trudno nie zauważyć uderzającego podobieństwa między lansowanym przez socjalistów, wrogów wolności, Zielonym Ładem a Agendą 21 przyjętą na Szczycie Ziemi w Rio w 1992 r. Można powiedzieć, że obecny plan jest rozwinięciem pomysłów sprzed 30 lat, wzbogaconych wskazaniami wynikającymi z Agendy2030. Wspiera go siła mocarstwa rządzonego przez apologetę Zielonego Nowego Ładu – Joego Bidena.

Pojęcie Zielonego Nowego Ładu (ZNŁ) nie jest obce Czytelnikowi „Teorii Spisku” Kilkakrotnie, przy okazji różnych problemów poruszanych w ramach „TS” wspominałem o tym planie ekologicznym, mającym uszczęśliwić całą ludzkość niczym realizacja wszystkich zamysłówzawartych w„Manifeście komunistycznym” Karola Marksa i Fryderyka Engelsa. Koncepcja Zielonego Nowego Ładu rzucona została jeszcze za prezydentury Donalda Trumpa przez członkinię Izby Reprezentantów USA Ale- xandrię Ocasio-Cortez. Nazwa Zielony Nowy Ład (Green New Deal) w oczywisty sposób nawiązuje do ekonomicznego Nowego Ładu (New Deal) prezydenta Ro- osevelta, sprzed II wojny światowej. Pani polityk, rzucając tym pomysłem w przestrzeń nie tylko kongresową, ale społeczną, miała swoje „wejście smoka” do polityki amerykańskiego mocarstwa.

Ech, ta Agenda…

ChristopherTalgo pisał na stronie lnvestor’s Business Daily, że „Pod przykryciem programu Zielony Nowy Ład pani Ocasio-Cortez, członkini Demokratyczno-Socjalistycznej Ameryki [partii działającej w ramach Partii Demokratów], chce wprowadzić w życie szeroko zakrojony programu socjalistyczny pod pozorem troski o środowisko i walki z globalnym ociepleniem” Jednak Ocasio-Cortez nie mówi ludziom tego, co najważniejsze – jej śmiały program wprowadzony w życie przyniósłby ekonomiczną apokalipsę, całkowite bankructwo narodu i państwa, kontynuował Talgo.

Zielony Nowy Ład wyrósł na absurdalnym pomyśle, rzuconym jeszcze w połowie XIX w. przez rodzący się ruch komunistyczny, aby oskarżyć o wszelkie zło dziejące się na świecie rewolucję przemysłową i kapitalizm, czyli zjawiska ekonomiczno-społeczne, które właśnie redukowały ubóstwo na planecie i napędzały technologie, podnosząc światowy standard życia do niespotykanego wcześniej poziomu. W tym dobrodziejstwie uczestniczyło (i nadal uczestniczy) więcej ludzi niż kiedykolwiek wcześniej.

Tu nie chodzi o klimat czy środowisko naturalne, podkreślają krytycy Zielonego Nowego Ładu. „Chodzi o stworzenie atmosfery strachu, natarczywe tworzenie obrazu zbliżającej się planetarnej zagłady, której można zapobiec jedynie dzięki kontroli rządu nad każdym aspektem naszego życia, od energii, z której korzystamy, przez żywność, którą jemy, po uprawianą przez nas ziemię oraz po nasze środki transportu, a nawet sposoby komunikacji międzyludzkiej. Wszystko, od krów po silniki spalinowe, jest złe” To jest mantra stojąca za Zielonym Nowym Ładem i przyczyna lansowania takich postaci jak mająca olbrzymie zaległości w edukacji na poziomie podstawówki panna Greta Thunberg.

O ile „Manifest komunistyczny” był dla zielonych lewaków zaczynem duchowym (jeśli w kontekście „dzieła” którego autorami byli twórcy tzw. materializmu naukowego, można się tak wyrazić), to Agenda 21 stała się dla nich wzorcem do skrupulatnego naśladowania. Uważa się, że Agenda 21 była „matką wszystkich planów zrównoważonego rozwoju”. Jak stwierdził lnvestor’s Business Daily (IBD) w artykule wstępnym z 7 czerwca 2012 r., Agenda była fundamentalnym atakiem na prawa, o które walczyli amerykańscy ojcowie założyciele. Podkopywała fundamenty wolności i demokracji, na których wzniesiono gmach republiki. Wszystko po to, by pozbawić Amerykanów praw, ciężko wywalczonych przez przodków, wręcz wyrwanych despotycznej władzy, a następnie złożyć to dziedzictwo na ołtarzu „sprawiedliwości społecznej”! planetarnego zbawienia. Jednym z takich praw fundamentalnych jest prawo własności. Agenda 21 podważa je, a nawet unieważnia, stwierdzając np. że „Grunty… nie mogą być traktowane jako zwykłe aktywa, kontrolowane przez osoby fizyczne i podlegające presji i niewydolności rynku”. Stąd prosty wniosek, że ziemia winna należeć do państwa, a jej wartość nie może być poddawana szacunkom rynkowym. Zresztą nie tylko ziemia w rękach prywatnych to samo zło według pomysłodawców zrównoważonego rozwoju. Agenda 21, jak już się rzekło: „matka wszystkich planów zrównoważonego rozwoju” wzorem marksistów-leninistów i średniowiecznych oraz wczesno nowożytnych chiliastów (wierzących w raj na ziemi), uważa wszelką własność prywatną za zjawisko negatywne. „Własność prywatna jest głównym instrumentem gromadzenia i koncentracji bogactwa, a zatem przyczynia się do niesprawiedliwości społecznej; jeśli nie zostanie powstrzymana, może stać się główną przeszkodą w planowaniu i wdrażaniu programów rozwoju” Oczywiście rozwoju „zrównoważonego” bo obecnie przymiotnikiem „zrównoważony” zastępuje się słowo „socjalistyczny” Pomysłodawcy Agendy 21 i wyrastających z niej planów, takich jak „zrównoważony rozwój” czy Zielony Nowy Ład mówią: „Czy nie wiesz, że nasza planeta jest w niebezpieczeństwie, że infekuje ją ludzkość swoją działalnością?”. Aktywnością pozbawioną planów, żywiołową, niczym nieskrępowaną. Wolnorynkową, w której wprawdzie gwarantuje się wszystkim równy start, ale nie ma zagwarantowanych równych efektów. Stąd jeden ma mniej, drugi więcej, podczas gdy wszyscy powinni mieć po równo. Tylko niektórzy, ci zawiadujący całym tym interesem światowym oraz ich pomagierzy i totumfaccy, mogą mieć więcej. Znacznie więcej. Ich zasobność nie zagrozi w niczym planecie ziemi, dobrostanowi roślin i zwierząt, czystemu powietrzu, lodowcom na obu biegunach i białym niedźwiedziom w Arktyce. Dziś wspomniana ludzkość-parazyt zaraża świat nie tylko swoją zachłanną działalnością, ale również… zbyt głębokim oddechem, przyczyniając się w ten sposób do wzmożenia „emisji poziomej” wirusa. Nic też dziwnego, że musimy zgodzić się nie tylko na kontrolę tego, co robimy, ale również jak oddychamy. „Globaliści opracowują program, który określi nie tylko liczbę ludzi, ale także miejsce, w którym będą mieszkać, jak będą żyć i na co mogą nam pozwolić rządy, bo tylko tak uratujemy planetę” pisze Humans Are Free.

Agenda po raz drugi

Agenda 21 nie osiągnęła założonego celu, jakim było wykorzenienie ubóstwa i uratowanie ziemi. Lecz nie taki był jej prawdziwy zamiar. W rzeczywistości miała ona uzasadnić budowę silnie scentralizowanych ośrodków władzy, które można nazwać rządem światowym. Wzmocnić je kosztem osłabienia rządów lokalnych, a nade wszystko wydatnie ograniczyć naszą wolność, która obok własności jest największym zagrożeniem dla Matki Ziemi.

Jej następczyni, Agenda2030 ONZ, jest nie mniej ambitna w swoim zamiarze objęcia kontrolą całego globu i wszystkich jego mieszkańców przez kilka ośrodków władzy, stanowiących tzw. rząd światowy. Zgodnie z preambułą dokumentu przedstawiającego cele Agendy 2030, ma ona zrealizować to, czego nie udało się osiągnąć we wcześniejszym okresie realizacji ambitnych planów. „Dążymy do urzeczywistnienia praw człowieka we wszystkich zakątkach świata oraz osiągnięcia równości płci, jak też wzmocnienia pozycji wszystkich kobiet i dziewcząt. Są to wszystko zjawiska zintegrowane i niepodzielne oraz stanowią trzy wymiary zrównoważonego rozwoju: gospodarczy, społeczny i środowiskowy”. Jak widać, komunistyczni terroryści zwyczajem swych bolszewickich poprzedników chcą wprowadzić zamordyzm pod wzniosłymi hasłami „obrony wdów i sierot” I biada wszystkim, w tym wdowom i sierotom, jeśli plany te się powiodą. Obserwatorzy życia publicznego nie mają złudzeń: „Agenda 2030 to koniec wolności i niezależności na całym świecie. Jest to plan dla światowego rządu ONZ, stworzony przez ONZ i dla ONZ. Jego cele i zadania nie pozostawiają żadnego aspektu ludzkiego życia i działań odpornych na przejęcie władzy przez rząd. Zielony Nowy Ład to nic innego jak realizacja zamierzeń Agendy”

We wrześniu 2015 r. International Business Times cytował Baracka Obamę, który właśnie wtedy połączył się ze światowymi przywódcami, deklarując w swoim i Ameryki imieniu realizację Agendy 2030 i jej planów „zrównoważonego rozwoju”. Nawiasem mówiąc, jest to też rok bezprecedensowego zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych i prezydenckich, co oczywiście o niczym nie świadczy, choć świadczyć przecież może – i to o wszystkim, co najważniejsze. Wróćmy jednak do ówczesnego prezydenta USA, który uznał, że przyjęcie ram ogłoszonych na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ oznacza, że Stany Zjednoczone dołączą do innych narodów w celu wyeliminowania skrajnego ubóstwa i przyjęcia zrównoważonej polityki o długofalowych skutkach. W ciągu następnych 15 lat przyjęty program ma na celu wyeliminowanie ubóstwa i głodu, ochronę środowiska, promowanie praw człowieka i równości płci, wzmocnienie pozycji kobiet, dążenie do pokojowych i integracyjnych społeczeństw oraz walkę z nierównościami.

– Nie mamy złudzeń co do przyszłych wyzwań, ale rozumiemy, że jest to coś, do czego musimy się zobowiązać – powiedział Obama w przemówieniu. – Podejmując te zobowiązania, zdajemy sobie sprawę, że nasza najbardziej podstawowa więź, nasze wspólne człowieczeństwo, zmusza nas do działania. Zubożałe dziecko w odległych slumsach lub w okolicy położonej niedaleko stąd jest tak samo ważne, tak samo równe, tak samo godne, jak każde inne z naszych dzieci, jak każdy z nas, jak każdy szef rządu lub przywódca w tej wielkiej sali.

Cóż, takiego przemówienia nie powstydziłby się żaden ze światowych przywódców ruchu komunistycznego; ani dziś, ani w czasach istnienia państw demokracji ludowej, ani też wówczas, gdy komuniści dopiero raili swój zbrodniczy system, zrazu rozwijającej się dynamicznie Europie, a później światu. Z pozoru wszystko to jest bardzo szlachetne. Szkoda tylko, że w trakcie realizowania zamysłu ZNŁ, będącego „wypustką” Agendy, dokonywanego pod osłoną „pandemii” na świecie z głodu umiera o wiele więcej dzieci i młodzieży niż w okresie „przedpandemicznym” (pisałem o tym w „Warszawskiej”). Rozpadają się więzi społeczne i rodzinne.

Ludzie tracą zdrowie oraz majątki. Bardzo wiele osób traci życie. Tylko w naszym kraju zmarło 100 tys. ludzi z powodu braku dostępu do usług medycznych, znacznego utrudnienia w dostępie do lekarza lub świadomej rezygnacji ludzi, zwłaszcza starszych, z pomocy. Jest to skutek nakręconej przez władze w Polsce psychozy strachu przed zarażeniem się. W skali globu takich ofiar są już zapewne miliony. Obok naszego państwa liczbę zgonów „nadmiarowych” nabijają kraje zwane niegdyś krajami Trzeciego Świata: Burkina Faso, Erytrea, Somalia. Ale jak mawiał Lenin, w kontekście rozpętanego przez bolszewików terroru rewolucyjnego, „nie można zrobić omletu nie rozbijając jajek”.

I jak powtórzył to (bezwiednie?) w styczniu 2020 r. pan prezydent Andrzej Duda podczas przemówienia wygłoszonego na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Tam, gdzie szaleje rewolucja, muszą być ofiary.

Zielony Ład pod czerwonym sztandarem

Dziś komunizm nie wkracza w nasze życie w formie nawały z 1920 r. lub „wyzwolenia” w 1945 r. Teraz robi to subtelniej. Z reguły przy pomocy instytucji. Nobliwych – uczelnie, instytuty naukowe, edukacyjne, a nawet związki wyznaniowe i Kościoły. Również mniej szacownych, choć o ogromnej sile rażenia – media, rozrywka, reklama.

Idee Marksa i Lenina, dostosowane do czasów współczesnych przez szkołę frankfurcką i jej naśladowców, odnoszą sukcesy w tak (wydawać się mogło) impregnowanej na obłęd ideologiczny Ameryce oraz święcą sukcesy na forum międzynarodowym.

W dużym stopniu o tym właśnie jest książka „Green Fraud: Why the Green New Deal Is Even Worse than You Think” (Zielone oszustwo: dlaczego Zielony Nowy Ład jest jeszcze gorszy niż myślisz), wydana kilka tygodni temu. Jej autorem jest Marc Morano, były republikański doradca polityczny. Pan Morano udowadnia, że to, co od pewnego czasu krąży po świecie jako „Zielony Nowy Ład” jest w swej istocie, zawoalowanej modnymi terminami, czerwonym (komunistycznym) starym ładem. „Podczas gdy Zielony Nowy Ład jest przedstawiany przez media i lewicowców jako ostatnia nadzieja dla środowiska, gwarant ładnej pogody, nowoczesnych miejsc pracy i dostawca utopii, w rzeczywistości prowadziłby do czegoś wręcz przeciwnego: katastrofy politycznej” Marc Morano, który jest również autorem bestsellerowego „The Politically Incorrect Guide to Climate Change” (Politycznie niepoprawny przewodnik po zmianach klimatu), pokazuje, że w ruchu ekologicznym nie chodzi w ogóle o klimat, ale raczej o trwały lock- down, czyli zamknięcie Zachodu, pozbawienie go wolności, z której potrafił twórczo korzystać i dyktowanie nam przez władze światowe każdego aspektu naszego życia – zwłaszcza tego, jak mamy myśleć

Autor pisze w „Green Fraud” a właściwie potwierdza to, o czym wiadomo od dawna, od chwili ogłoszenia koncepcji przez Ocasio-Cortez, że Zielony Nowy Ład ma niewiele wspólnego z ochroną środowiska, natomiast bardzo dużo z regulowaniem każdego aspektu ludzkiego życia. „Od żarówki i sprzętu domowego do centralnego ogrzewania i klimatyzacji, od samochodu, którego używasz, do spożywanych posiłków i noszonych ubrań, od sposobu użytkowania należących do ciebie gruntów oraz rozmiarów domu, w którym mieszkasz, po pracę przez ciebie wykonywaną i ceny, które musisz płacić za nabyte dobra i usługi. W końcu reguluje też twoją wolność i suwerenność kraju” Morano przypomniał, że Zielony Ład został w 2019 r. przyjęty w Kongresie jako „niewiążący” plan, znajdując poparcie ponad stu członków tego gremium. Jego treść wyraża pragnienie dokonania zmian na wszystkich płaszczyznach życia społecznego, a co za tym idzie – stworzenie „nowego człowieka”. Innymi słowy, Zielony Nowy Ład to scenariusz przeprowadzenia globalnej inżynierii społecznej. Dokończenia rozpoczętego rewolucją bolszewicką dzieła wykreowania „nowego Adama”. Oraz „nowej Ewy” rzecz jasna.

Marc Morano, podobnie jak cytowani wcześniej obserwatorzy życia społecznego i politycznego, zauważa uderzające podobieństwo między lansowanym przez socjalistów, wrogów wolności, Zielonym Ładem a Agendą 21 przyjętą na Szczycie Ziemi w Rio w 1992 r. Można powiedzieć, że obecny plan jest rozwinięciem pomysłów sprzed 30 lat, wzbogaconych wskazaniami wynikającymi zAgendy2030. Wspiera go siła mocarstwa rządzonego przez apologetę Zielonego Nowego Ładu – Joego Bidena.

Pełen różnorodnych sloganów typu „punkty zwrotne” „wolne szkoły” „zdrowa żywność, „net zero” „płaca dla każdego, kto nie chce lub nie może pracować” „odpowiednie warunki mieszkaniowe” ZNŁ pomyślany jest jako „plan dziesięcioletni odnoszący się do każdego aspektu życia społecznego Amerykanów, w skali niespotykanej od zakończenia II wojny światowej. Jego celem jest osiągnięcie zerowej emisji netto gazów cieplarnianych”. Koszt realizacji tego monumentalnego przedsięwzięcia oblicza się na 51 do 93 bln dolarów.

Morano nie pozostawia złudzeń swoim czytelnikom, podkreślając, że to, co nazywa się „ratowaniem klimatu”, jest drogą do realizacji tych celów, które lewica stawia sobie od prawie dwu stuleci. Ich urzeczywistnienie zawsze kończyło się hekatombą społeczną. Niezależnie, czy dokonywano tego na modłę rosyjskiego komunizmu, włoskiego faszyzmu czy niemieckiego hitleryzmu. Niezależnie, czy w celu jego realizacji stosowano okrutne metody Lenina, Mussoliniego, Hitlera, Mao, Pol Pota, czy też „łagodniej” aplikowane sterroryzowanym obywatelom bloku sowieckiego przez przywódców „realnego socjalizmu”.

Pandemia i ekologia w służbie tyranii

Możliwości, jakie stwarza lewicy polityka pandemiczna, czyli blokady, izolowanie od siebie ludzi, narastająca nieufność, frustracja i agresja, jak też dezorientacja i dezorganizacja społeczna, panika kowidowa, znaczne obniżenie zaufania do autorytetu Kościoła, którego hierarchowie zamykają drzwi świątyń przed wiernymi – wszystko to zaczyna słabnąć, bo obywatele coraz niechętniej patrzą na obostrzenia, z coraz mniejszym przekonaniem się do nich stosują i coraz trafniej wskazują, „kto za tym stoi” i „komu to służy”.

Stąd, aby utrzymać panikę, stwarzającą możliwość bezkarnego łamania praw obywatelskich, a nade wszystko przyzwyczajania ludzi do tego, że można krzywdzić obywateli „dla ich dobra” lewica straszy społeczeństwo „kryzysami klimatycznymi”. Lewaccy eko-terroryści i ich zasiadający na stołkach pomocnicy zasmakowali we władzy absolutnej, wynikającej z „pandemicznych obostrzeń” i nie chcą z niej zrezygnować. Mało tego: pragną jej coraz więcej. „Morano słusznie przedstawia Zielony Nowy Ład jako największe zagrożenie dla wolności od czasów komunizmu w stylu sowieckim i robi to nie na podstawie opinii i anegdot, ale w oparciu o przedstawione w książce historie, fakty i naukowe analizy. W pracy znajdziemy cytaty z setek źródeł naukowych i dziennikarskich”, pisze Humans Are Free, za którą to stroną omawiam nowość wydawniczą autorstwa Morano.

Książka pokazuje, że zmiany klimatu spowodowane przez człowieka nie stanowią zagrożenia i że jest to wymyślony problem, którego pseudorozwiązaniem jest agresywne wtrącanie się rządów (zarówno globalnego, jak władz lokalnych) w sfery do tej pory nietykalne dla polityków demokratycznych, ale za to nagminnie gwałcone przez wszelkiego typu tyranie. Zresztą zwolennicy Zielonego Nowego Ładu otwarcie o tym mówią. Na przykład Morano opisuje, jak kongresmenka demokratów Alexandria Ocasio-Cortez przyznała, że jej ZNŁ będzie wymagał „masowej interwencji rządu”.

– Tak, tak, tak, nie mam problemu z tym, że to mówię – powiedziała Ocasio-Cortez dziennikarzowi Steve’owi Inskeepowi z National Public Radio w lutym 2019 r. Aby zrealizować założenia ZNŁ, trzeba opresji rządowych. Zastosowania kija, o czym z kolei mówił rzecznik ministerstwa zdrowia naszego kraju.

„Zielony socjalizrrfjuż pogrąża Europę, która obecnie cierpi z powodu astronomicznie wysokich cen energii i niestabilności sieci energetycznych. Pomimo wszystkich trudności Stary Kontynent faktycznie poczynił bardzo niewielkie postępy w ograniczaniu emisji „gazów cieplarnianych”. Natomiast zawodność źródeł zielonych energii w Europie jest tak rażąca, tak żenująca, że aktywiści w USA walczą, by informacje na ten temat zamiatać pod dywan.

„Społeczeństwo zachodnie znajduje się teraz na rozdrożu. Samozadowolenie nie jest już opcją. Jeśli mamy ocalić wolność i demokrację, wartości służące nam z dobrym skutkiem przez minione pokolenia, jedyną możliwością, jaka pozostała, jest działanie. Książka Morano jasno o tym mówi”.

Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny