Pandemia czy psychoza?

Tomasz Cukiernik, DoRzeczy, nr 23, 1-7.06.2020 r.

Czy odpowiedź władz na koronawirusa w postaci blokady gospodarki była konieczna, czy był to największy błąd w historii?

Z ekranów telewizorów na każdym kanale przekaz jest taki sam: koronawirus. To samo w rozgłośniach radiowych, a także w prasie i Internecie. Władze codziennie raportują łączną liczbę osób zarażonych i zmarłych. Tymczasem jak pisze psycholog dr Susan Claire Potts na łamach amerykańskiego magazynu „The Remnant”, słuchając tej medialnej paniki, „można by pomyśleć, że samo narażenie na koronawirusa oznacza natychmiastową śmierć. Można by pomyśleć, że ludzie padają martwi na chodnik, mają krwotoki z oczu i uszu na każdym rogu ulicy. Można by pomyśleć, że istnieje uzasadniony powód, dla którego katolicy musieli umierać bez ostatniego namaszczenia i być pochowanymi bez ceremonii i żałobników”.

WŁĄCZYĆ MYŚLENIE LUDZI

Jednak alarmistyczne dane z początku epidemii o śmierci dziesiątek, a może i setek milionów ludzi na całym świecie się nie potwierdzają. Niemieccy lekarze już przyznają, że to zwyczajny sezonowy grypopodobny wirus. Z kolei dyrektor szpitala w Łukowie Mariusz Furlepa apelował, by nie wpadać w panikę i rozsądnie podchodzić do obowiązujących obostrzeń. – Trzeba włączyć myślenie ludzi, żeby przestali oglądać pewne programy w telewizji, które służą wyłącznie zastraszaniu ludzi, powodowaniu u nich lęku, niepotrzebnych negatywnych emocji, zaburzają logiczne myślenie – mówił dyrektor Furlepa w Master TV.

Nie chodzi o podważanie tego, że choroba istnieje. Ludzie się nią zarażają, niektórzy z zarażonych chorują, a jakiś niewielki odsetek chorych umiera. Ale czy ta panika i blokada gospodarki są uzasadnione?

W 2019 r. w Polsce zmarło niemal 410 tys. osób, co oznacza, że dziennie umierały 1123 osoby. Do 25 maja tego roku w Polsce zanotowano ponad 21 tys. przypadków zakażenia koronawirusem, z czego zmarło 996 osób. Czyli od początku „epidemii”, w ciągu 2,5 miesiąca, ofiar koronawirusa było mniej, niż umiera osób w ciągu jednego dnia! Mało tego. W samym środku „epidemii” koronawirusa w naszym kraju umiera mniej ludzi niż zwykle. Otóż w kwietniu 2018 r. zmarło w Polsce 34 639 osób, czyli 1155 osób dziennie, w kwietniu 2019 r. – 33 613, czyli 1120 osób dziennie, a w kwietniu 2020 r. – 30 534 osoby, co daje 1018 osób dziennie! W tym z powodu COVID-19 – 615 osób (2 proc.!). Także łączna liczba zgonów w czterech pierwszych miesiącach 2020 r. jest niższa niż w latach wcześniejszych:

2017 r. – 148 tys., 2018 r. – 151,3 tys., 2019 r. -145,1 tys., a 2020 r. -139 tys. Nawet prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej Robert Czyżak w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press przyznał, że w czasie koronawirusa „umiera mniej osób niż przed wybuchem pandemii”.

Na całym świecie potwierdzono ponad 5,5 min przypadków koronawirusa, z czego zmarło ponad 340 tys. osób. Dla porównania: według WHO rocznie na całym świecie na grypę i jej powikłania umiera nawet 650 tys. osób, a na nowotwory – ponad 8 min osób. Ale pojawiają się wątpliwości co do wiarygodności liczby zgonów. Po pierwsze, za zmarłych na koronawirusa uznaje się osoby, które miały wirusa w organizmie, nawet jeśli rzeczywista przyczyna zgonu była inna. Profesor Klaus Puschel, kierownik Instytutu Medycyny Sądowej szpitala uniwersyteckiego w Hamburgu, stwierdził nawet, że koronawirus był jedynie „kroplą, która przelała czarę”, a „wszyscy, których dotychczas przebadaliśmy, mieli raka, chroniczną chorobę płuc, bardzo dużo palili albo mieli silną nadwagę, cierpieli na cukrzycę czy też mieli choroby układu krążenia”. Po drugie, testy mogą dawać fałszywe wyniki. Severin Schwan, prezes szwajcarskiego koncernu Roche, powiedział, że większość dostępnych testów na obecność przeciwciał COVID-19 jest całkowicie bezużyteczna.

Według niezależnej grupy badawczej Swiss Policy Research „ponad 97 proc. wszystkich chorych rozwija tylko łagodne objawy”, a z badania przeprowadzonego przez Uniwersytet Stanforda wynika, że śmiertelność spowodowana koronawirusem wynosi 0,12-0,2 proc., czyli jest na poziomie ciężkiej grypy, podczas gdy WHO pierwotnie szacowała, że jest ona 20-30 razy wyższa. Chodzi o to, że rzeczywista liczba osób, które przeszły infekcję, może być kilkadziesiąt razy wyższa, niż podają oficjalne dane.

KORONAWIRUSOWA HISTERIA

Lekarz i epidemiolog Chris Whitty, szef doradców medycznych brytyjskiego rządu, powiedział, że znaczna część ludzi w ogóle nie zarazi się koronawirusem, a z tych, którzy się zarażą, zdecydowana większość nie odczuje żadnych symptomów i nawet nie będzie o tym wiedziała. Z kolei wśród tych, którzy będą mieli symptomy, zdecydowana większość, prawdopodobnie 80 proc., łagodnie przejdzie chorobę i nie będzie musiała nawet iść do lekarza. Mniejszość pójdzie do szpitala, ale większość z tych ludzi szybko wyzdrowieje i tylko mniejszość z nich ciężko przejdzie chorobę i niektórzy z nich umrą – prawdopodobnie mniej niż 1 proc. Podkreślił, że nawet w grupie ludzi największego ryzyka zdecydowana większość nie umrze, jeśli złapie wirusa.

Skąd więc ta koronawirusowa histeria (prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko mówi o psychozie)? „Mówią, że to bardzo zaraźliwe. Cóż, podobnie jak wirusowe zapalenie wątroby typu A, wirusowe zapalenie płuc i bakteryjne zapalenie opon mózgowych. Podobnie jak paciorkowce, grzybica, lamblioza. Może powinni wymyślić, jak codziennie testować wszystkich, aby upewnić się, że nikt nikogo nie zarazi. Może w ten sposób zapobiegną śmierci” – zastanawia się dr Potts. A przecież osoby starsze są narażone na różnego rodzaju śmiertelne choroby, nie tylko na tę. „Czy izolujemy starych ludzi na zawsze, aby ktoś ich nie zaraził?” – pyta dr Potts.

W 2009 r. WHO zmieniła definicję pandemii z „wielkiej liczby zgonów” na „wielką liczbę zarażeń”, czyli pandemią można nazwać nawet chorobę, która w ogóle nie zabija! A pierwsze ludzkie koronawirusy zidentyfikowano już w latach 60. XX w. Profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych oraz kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, zauważa, że znacznie groźniejsze od bieżącego koronawirusa były wirusy MERS czy SARS. Dlaczego więc wtedy nie blokowano gospodarki światowej, a robi się to przy łagodniejszym wirusie?

Co więcej, amerykański naukowiec i przedsiębiorca Thurman John Rodgers podsumował dotychczasowe badania w USA, wykazując w „Wall Street Journal”, że nie ma korelacji pomiędzy blokadą gospodarki a liczbą zgonów na koronawirusa. Podobnie „Times of Israel” podsumował badania Isaaca Ben-Israela, kierownika programu Studiów Bezpieczeństwa na uniwersytecie w Tel Awiwie i szefa Krajowej Rady Badań i Rozwoju: „Wybitny izraelski matematyk, analityk i były generał twierdzi, że prosta analiza statystyczna pokazuje, iż szczyt rozprzestrzeniania się COVID-19 następuje po około 40 dniach i po 70 dniach spada niemal do zera – bez względu na to, gdzie uderza, i bez względu na to, jakie środki rządy narzucą, aby spróbować temu zapobiec”.

Podawany jest także przykład Białorusi, gdzie dwa tygodnie po wielkiej Paradzie Zwycięstwa w Mińsku nie zanotowano wzrostu zarażeń.

GOSPODARCZY ARMAGEDON

To nie koronawirus jest problemem, ale lockdown. Felietonista Dennis Prager na łamach „Jewish Journal”, jednego z największych żydowskich tygodników w USA, postawił tezę, że „ogólnoświatowa blokada jest nie tylko pomyłką, lecz także być może najgorszym błędem, jaki kiedykolwiek popełnił świat”. Napisał: „Przymusowe powstrzymanie Amerykanów od robienia czegokolwiek poza tym, co politycy uważają za »niezbędne«, doprowadziło do najgorszej sytuacji gospodarczej w amerykańskiej historii od czasu wielkiego kryzysu w latach 30. XX w. Tej katastrofy nie spowodował koronawirus, lecz panika i histeria.

A konsekwencje w innych częściach świata będą straszniejsze niż w Stanach Zjednoczonych”.

Według prognoz MFW w tym roku światowy PKB spadnie o 3 proc. Najwięcej stracą gospodarki rozwinięte, bo 6,1 proc. (strefa euro – 7,5 proc.,

USA – 5,9 proc., a Japonia – 5,2 proc.), a znacznie lepiej poradzą sobie kraje rozwijające się, gdzie spadek wyniesie 1 proc. Azjatycki Bank Rozwoju szacuje, że strata światowej gospodarki na lockdownie wyniesie ok. 5,8-8,8 bln doi., czyli ok. 6,4-9,7 proc. światowego PKB.

Z kolei prognozy Komisji Europejskiej mówią, że spadek PKB w Unii Europejskiej wyniesie 7,4 proc., a Polska wyjdzie z tego stosunkowo obronną ręką.

U nas PKB ma spaść najmniej w całej UE – o 4,3 proc. Warto porównać to z prognozami sprzed epidemii. W listopadzie 2019 r. KE szacowała, że w 2020 r. wzrost PKB UE wyniesie 1,4 proc., a Polski – 3,3 proc. GUS podał, że w kwietniu produkcja spadła aż o 24,6 proc. rok do roku, a jednocześnie liczba zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw była niższa o rekordowe 152,9 tys. osób niż miesiąc wcześniej. Spadły też realne wynagrodzenia. Federacja Przedsiębiorców Polskich i Konfederacja Lewiatan oszacowały straty polskiej gospodarki każdego dnia lockdownu na nieco ponad 2 mld zł.

Andrew Cuomo, gubernator Nowego Jorku, powiedział (a wielu ludzi myśli podobnie), że nawet jeśli dzięki tym drakońskim środkom uratuje się jedno życie, to będzie szczęśliwy. Ale ile osób zmarło dlatego, że z obawy przed zarażeniem koronawirusem nie zgłosiło się do szpitala z innymi chorobami (zawały serca, udary mózgu)? W samej Wielkiej Brytanii z tego powodu umiera 2 tys. osób tygodniowo. Ile osób chorych na nowotwory umarło, bo z powodu blokady w porę nie wykryto choroby lub nie przeprowadzono operacji? Ilu ludzi popełni samobójstwo z powodu swojej sytuacji ekonomicznej wywołanej lockdownem? Badania opublikowane w „The Lancet” pokazują wprost proporcjonalną korelację pomiędzy wzrostem bezrobocia a zwyżką liczby samobójstw. Wzrost bezrobocia powoduje też m.in. zwiększenie się liczby zgonów w związku z przedawkowaniem narkotyków. Co więcej, stres wywołany szerzoną przez polityków i media histerią osłabia układ immunologiczny, co zwiększa narażenie na infekcje i choroby.

Ponadto David Beasley, dyrektor Światowego Programu Żywnościowego, powiedział, że istnieje realne niebezpieczeństwo, iż więcej ludzi może potencjalnie umrzeć z powodu ekonomicznego wpływu COVID-19 niż z powodu samego wirusa. Według ONZ-owskiego Światowego Programu Żywnościowego do końca tego roku ponad 260 min ludzi będzie cierpiało głód, co oznacza podwojenie tej liczby w porównaniu z rokiem poprzednim. Prager dodaje, że według International Food Policy Research Institute jeśli światowy PKB spadnie o 5 proc., to kolejne 147 min ludzi może pogrążyć się w skrajnym ubóstwie. To efekt m.in. upadku światowych łańcuchów dostaw żywności. – Nie mam wątpliwości, że kiedy spojrzymy na to wstecz, [to okaże się, że] szkody wyrządzone przez blokadę znacznie przekroczą jakiekolwiek ratowanie życia – powiedział Michael Levitt, profesor biologii strukturalnej w Stanford Medical School i laureat Nobla z chemii.

Odbudowa światowej gospodarki i jej powrót na przedwirusowe tory będą o tyle trudne, że niełatwo będzie w krótkim czasie przywrócić zerwane powiązania pomiędzy firmami i rynkami. Problem będzie trwał nawet po zniesieniu lockdownu, bo przedsiębiorcy będą prowadzili swoje biznesy w sytuacji niepewności, w obawie przed nowymi restrykcjami. Inwestorom trudniej będzie skalkulować ryzyko i będą mniej chętni do inwestowania. Polska będzie miała dodatkowy problem z tego powodu, że z większą od naszej recesją zmagać się będą nasi najważniejsi partnerzy handlowi. W pierwszym kwartale br. gospodarka Niemiec skurczyła się o 2,2 proc., a w całym roku ma stracić 6,5 proc. Sam spadek PKB spowoduje, że w relacji do PKB gwałtownie wzrośnie zadłużenie publiczne, a do tego dojdzie wzrost długu spowodowany zwyżką wydatków państwa na programy antykryzysowe. Jednym słowem, dojdzie do zdemolowania finansów publicznych w całej UE, ale też w USA i innych krajach.

KRYZYS JEGO ŻYCIA

Wydaje się, że cała ta histeria i blokada światowej gospodarki to zdecydowanie przesadzona odpowiedź na stosunkowo niewielki problem. Ale czy w takim razie nie chodzi o coś innego niż tylko chronienie ludzi przed chorobą?

Kto zyskuje na panice? Na pewno firmy powiązane politycznie w sytuacji, kiedy zacznie się ręcznie sterować różnymi biznesami, jak zamówienia maseczek ochronnych, rękawiczek, testów, respiratorów, szczepionek, a może i innymi działami gospodarki niezwiązanymi bezpośrednio z epidemią.

Zyskają producenci spirytusu i przy- borów higienicznych, a także dostawcy towarów i usług internetowych. W Wielkiej Brytanii za pieniądze podatników wybudowano siedem dużych polowych szpitali, z których nikt nie korzysta (także w Polsce łóżka w szpitalach jednoimiennych stoją puste). Ktoś na tym zarobił.

Czy więc władze miały wystarczający powód, by separować zdrowych ludzi i niemal zablokować gospodarki swoich krajów? Zdaniem dr Potts pod pozorem zapewnienia nam bezpieczeństwa jesteśmy oszukiwani, wprowadzani w błąd i izolowani w domach. „Każdy aspekt naszego człowieczeństwa jest atakowany. Atak jest poważny i dzieje się na kilku poziomach: psychologicznym, językowym, fizycznym. Dlaczego? To ma nas przemieniać, zmieniać nas, sprawiać, abyśmy byli przedmiotem dopasowanym do nowej rzeczywistości, odnowionego świata. Rób to, co ci każą, lub bądź zamknięty w domu na zawsze. Jesteśmy zastraszeni i traktuje się nas jak stada owiec, a nasze prawa są ignorowane, nasze chrześcijańskie przywileje zdeptane” – pisze dr Potts. Jej zdaniem należy przestać słuchać tej totalitarnej władzy, bo w ten sposób niszczona jest nie tylko gospodarka, lecz także nasze społeczeństwo i dotychczasowy sposób życia. Uważa, że jesteśmy świadkami celowego przekształcania ludzkości – biologicznego, psychologicznego, duchowego. – To o wiele bardziej zabójcze niż sam wirus – ocenia dr Potts.

I rzeczywiście – lewicowy miliarder George Soros już wskazał, że pandemia koronawirusa toruje drogę zmianom społecznym, które wcześniej uważano za niemożliwe, nazywając to kryzysem swojego życia. – Jeszcze przed uderzeniem pandemii zdałem sobie sprawę, że znajdujemy się w rewolucyjnym momencie, w któiym to, co byłoby niemożliwe lub nawet niemożliwe w normalnych czasach, stało się nie tylko możliwe, lecz także prawdopodobnie absolutnie konieczne – powiedział Soros w jednym z wywiadów.

Już na początku wybuchu pandemii WHO zaleciła, by nie korzystać z gotówki, na której mogą się gromadzić groźne wirusy i płacić pieniądzem elektronicznym, co łatwo pozwala śledzić zachowania ludzi. Edward Snowden, były pracownik CIA, alarmuje, że koronawirusowy kryzys zostanie wykorzystany do masowej i stałej globalnej kontroli. Ernesto Araujo, minister spraw zagranicznych Brazylii, ostrzegł na swoim blogu, że pandemia stanowi wielką okazję do zbudowania porządku światowego pozbawionego narodów i wszelkich wolności, a celem jest budowa światowego komunizmu.

Coś jest na rzeczy, skoro np. podległy niemieckiemu ministerstwu zdrowia Instytut Roberta Kocha początkowo blokował przeprowadzanie sekcji zwłok osób, które zmarły rzekomo na koronawirusa. To całkowicie nienaukowe podejście – tak jak w przypadku zablokowania przeprowadzenia badań archeologicznych w Jedwabnem.

KTO ZA TYM STOI?

Nawet jeśli koronawirus nie został przez kogoś intencjonalnie wypuszczony w świat i nie można w tym przypadku zastosować rzymskiej zasady is fecit, cui prodest („ten uczynił, czyja korzyść”], to różne gremia próbują go wykorzystać do własnych celów. Szybsza śmierć osób starszych przede wszystkim jest na rękę systemom emerytalnym świata Zachodu, które załamują się z powodu konieczności coraz dłuższego wypłacania świadczeń w sytuacji kurczenia się liczby płatników składek, W Szwecji wobec osób starszych chorych na koronawirusa stosuje się tzw. aktywną eutanazję. To również bardzo korzystna sytuacja dla koncernów farmaceutycznych, które produkują i testy, i szczepionki. A to wielki biznes, jeśli się weźmie pod uwagę, że wszyscy mogą zostać zmuszeni do przyjęcia szczepień (gdzie wolność wyboru?). Czy to właśnie dlatego Bill Gates i inni naciskają, by wprowadzić szczepionki, mimo że średnia wieku osób zmarłych na koronawirusa wynosi powyżej 80 lat?

Okazało się, że amerykański IHME oraz Imperial College London – instytucje, które „przez pomyłkę” 20-krotnie zawyżyły śmiertelność koronawirusa i wydające opinie, na których podstawie podejmowano decyzje o zamykaniu państw – są sponsorowane przez fundację Billa i Melindy Gatesów. Zresztą Gates, który przecież nie jest ani lekarzem, ani tym bardziej wirusologiem, stał się ekspertem w tej dziedzinie i finansuje także WHO. Tę samą niewiarygodną WHO, która wraz z UNICEF stała za aferą, kiedy to w latach 2013-2014 ponad milionowi dziewcząt i kobiet w Kenii podano szczepionkę przeciw tężcowi, a wyszło na jaw, że znajdował się w niej także hormon, który powoduje bezpłodność.

Wielkim niebezpieczeństwem jest to, że na panice może zyskiwać władza państwa, która łatwiej będzie mogła wdrażać wobec własnych obywateli coraz bardziej antywolnościowe działania nieskontrowane żadnymi protestami. Czy te wszystkie aplikacje w smartfonach śledzące kontakty mieszkańców, powstałe pod pretekstem zwalczania pandemii, a także szybszego powrotu do „normalności” (w Estonii już testowane są tzw. paszporty cyfrowe), po jej zakończeniu zostaną wygaszone, czy jednak pozostaną z nami na zawsze? „Rząd jednak przesadza z zagrożeniem, wykorzystując je jako pretekst do zwiększenia swej władzy kosztem coraz większego ograniczania naszych swobód. Kiedy „zagrożenie” minie, już nam nigdy tych wolności nie oddadzą” – uważa Ron Paul, były amerykański kongresman.

POLITYK NIE PRZYZNA SIĘ DO BŁĘDU

Coraz więcej komentatorów uważa, że zamrożenie polskiej gospodarki nie było konieczne, a na pewno nie w takim stopniu i na taki okres. – Daleki jestem od koncepcji Łukaszenki, ale przesadziliśmy z paniką związaną z koronawirusem – mówi w rozmowie z Radiem Piekary Andrzej Dziuba, prezydent Tychów. – Codziennie umierają ludzie na grypę, raka, a nikt nie zamyka jednej trzeciej gospodarki – podkreśla.

Czy politycy nie zaszli za daleko we wprowadzaniu ograniczeń dla gospodarek, a teraz, obawiając się przyznać do błędu, pozostają przy swoim? Amerykański statystyk i niezależny pisarz dr William M. Briggs przeanalizował działania niemal wszystkich krajów świata i wysnuł wniosek, że nie ma dowodów, iż blokada gospodarki ratuje ludzkie życie, a bezdyskusyjne jest, że powoduje wielkie szkody: „Nie możemy wyciągnąć wniosku, że lockdown działa. Jedynym dowodem na [działanie] blokady jest chęć, aby blokady działały. To i zakłopotanie (albo i gorzej) związane z przyznaniem się do błędu. Który polityk gdziekolwiek przyzna się do zrujnowania gospodarki i życia milionów obywateli?”

Politycy boją się odpowiedzialności. Przedsiębiorcom nie należą się żadne uznaniowe tarcze antykryzysowe, lecz odszkodowania za decyzje polityczne blokujące prowadzenie działalności gospodarczej. Oczywiście to byłyby gigantyczne sumy, których państwa nie mają, ale niektóre firmy już pozywają władze o odszkodowanie. 11 maja właściciele sieci siłowni Orangetheory Fitness złożyli do sądu pozew przeciwko Skarbowi Państwa, żądając łącznie 458 tys. zł odszkodowania z tytułu kosztu utrzymania siłowni po ich zamknięciu przez rząd oraz utraty zysku. – Uważam, że wybraliśmy najdroższy i najbardziej nietrafiony model walki z koronawirusem. Mamy najgorszy przebieg epidemii w Europie, gorzej od nas wyglądają tylko Rosja, Białoruś i Ukraina, może jeszcze Bułgaria – powiedział w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz, lekarz i były szef NFZ, który szacuje, że osób zarażonych w Polsce jest co najmniej siedem-osiem razy więcej, niż się oficjalnie podaje.

Co należało zrobić? Rozwiązaniem nie jest liberalny szwedzki model walki z koronawirusem, którego celem było uzyskanie odporności stadnej, co uderza w osoby starsze i te o słabszym zdrowiu. Jak podało Radio Szczecin, według szwedzkiego urzędu statystycznego w kwietniu w kraju tym odnotowano największą od niemal 30 lat liczbę zgonów. Należało wziąć przykład z Korei Południowej, Australii, Nowej Zelandii, Islandii, Tajwanu czy Austrii. Jak wyjaśnia poseł Sośnierz: „Rządy tych państw błyskawicznie wdrożyły skrupulatne identyfikowanie wszystkich osób, które miały kontakty z zakażonymi. Wszystkie te osoby izolowano i w odpowiednich dniach po kontakcie testowano w celu potwierdzenia lub wykluczenia zakażenia. We wszystkich tych państwach epidemię wygaszono do poziomu śladowego w ciągu od 3 do 5 tygodni”.

We Włoszech, Francji czy w Belgii przede wszystkim zarażali się ludzie starsi żyjący w domach opieki. Większość pozostałych mogła normalnie żyć i pracować.