Zabić polską inteligencję, cz. IV

Aldona Zaorska, Warszawska Gazeta, nr 38, 20-26.09.2019 r.

24 czerwca 1945 r. na placu Czerwonym w Moskwie odbywała się wielka defilada zwycięstwa. Dzień później na Kremlu wręczane były odznaczenia za wielką wojnę ojczyźnianą. Przemawiający z tej okazji marszałek Zuków, „architekt” sowieckiego zwycięstwa, powiedział, że Niemcy są największą zdobyczą wojenną Związku Radzieckiego. W tym momencie podszedł Stalin i odsunął go od mikrofonu, po czym, kiwając palcem, powiedział: „Mylicie się towarzyszu Żuków. Nie Niemcy, ale Polska to nasza największa zdobycz wojenna”.

Kiedy 17 września 1939 r. wojska sowieckie przekroczyły polską granicę, marszałek Rydz-Smigły wydał dość zaskakujący rozkaz o zaniechaniu walk i wycofaniu się w stronę granicy z Rumunią i Węgrami. Albo miał świadomość klęski, albo nie zdawał sobie sprawy z rozmiaru ciosu w plecy. W każdym razie, nie wszystkie oddziały wykonały rozkaz i doszło do walk, m.in. w obronie Grodna (przez trzy dni Sowieci nie mogli zdobyć miasta bronionego przez wojsko i ludność cywilną, w tym młodzież gimnazjalną), Wilna i Lwowa. Znamienne jest, że polskie władze nie podniosły wówczas na arenie międzynarodowej faktu tej napaści, a mocarstwa zachodnie zachowały wobec niej całkowitą obojętność, przy czym miały pełną świadomość, że Stalin był sojusznikiem Hitlera. Operacja wkroczenia wojsk sowieckich na polskie ziemie była znakomicie przygotowana także pod względem propagandowym – zdarzało się, że sowieckie czołgi były przybrane… biało-czerwonymi flagami, by stworzyć wrażenie, że przybywają jako sojusznicy pomagać w walce z Niemcami. Sowieci przekazywali też polskim oddziałom, że np. pomogą im przedostać się do granicy, po czym podstawionymi pociągami wywozili ich wprost do obozów jenieckich. Ta obłuda szybko wyszła na jaw, zwłaszcza że Sowieci od początku w równym stopniu jak Niemcy zabrali się do mordowania znienawidzonych „polskich panów”. Od początku dysponowali imiennymi listami osób przeznaczonych do aresztowania. Listy te mieli z tego samego źródła co Niemcy – od mniejszości narodowych zamieszkujących Polskę, w szczególności od działaczy nielegalnej KPP. Zdarzało się (np. w Grodnie), że działacze KPP w momencie przystępowania do obrony miasta zgłaszali się po broń deklarując gotowość walki, po czym otrzymawszy ją… zwracali się przeciwko obrońcom przystępując do ataków razem z Sowietami. Wtedy doszło też do pierwszych zbrodni popełnianych przez Sowietów, Ukraińców i Białorusinów na właścicielach ziemskich na Kresach – bestialsko mordowane były całe rodziny. Przykładem zbrodnia popełniona na Polakach w Brzostowicy, do której doszło jeszcze przed zajęciem miejscowości.

Ofiary mordów NKWD we Lwowie, więzienie przy Łąckiego, początek lipca 1941 r.

Następnym etapem były wywózki na Syberię i do Kazachstanu, dokonywane w trzech wielkich deportacjach, począwszy od lutego 1940 r. Jako pierwsi byli wywożeni właściciele ziemscy, nauczyciele, urzędnicy, działacze społeczni, księża, nawet członkowie rad parafialnych. W wielu relacjach osób aresztowanych przez NKWD pojawia się ten sam element – miejscowi Żydzi przyprowadzający nocą enkawudzistów do domów Polaków. W części Polski okupowanej przez ZSRS bardzo często właśnie Żydzi zajmowali stanowiska w tworzonej przez sowieckich okupantów administracji oraz zajmowali domy Polaków wywiezionych na Wschód. W sumie, wciągu 15 miesięcy radzieckiej okupacji na Wschód trafiło do 1,5 min osób. Do chwili podpisania umowy Sikorski — Majski i wydania przez władze radzieckie w sierpniu 1941 r. aktu amnestii wobec zesłanych obywateli polskich, ponad 58 tys. spośród osadzonych w obozach, specposiołkach, kopalniach i na wolnym zesłaniu zmarło z głodu, zimna, chorób i wyczerpania spowodowanego ponadludzką pracą fizyczną i zepchnięciem na margines sowieckiego społeczeństwa. Stalin był przy tym bardziej przebiegły niż Hitler. W przeciwieństwie do niego znalazł sobie „inteligentów” którzy z czasem mieli tworzyć elity polskiej republiki, zazwyczaj ludzi związanych z KPP, o zmienionych na polskie nazwiska, którzy zwyczajnie zostali kolaborantami: Boy-Żeleński, Miłosz, Ważyk (dziś cytowany przez Jerzego Stuhra), Janina Broniewska, Józef Hen i cała masa innych w czasie, gdy Polacy byli wywożeni na śmierć, a polscy oficerowie w Katyniu rozstrzeliwani, pisali utwory ku czci Stalina i sławili „szczęście”, jakie spotkało „ziemie Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy”. Po 1945 r. właśnie oni i im podobni stanowili trzon „polskiej inteligencji”.

Kto strzelał w Katyniu?

Związane ręce polskiego oficera zamordowanego w Katyniu.

Osobną sprawą był mord polskich żołnierzy. O ile Hitler przetrzymywał ich jako jeńców wojennych w obozach jenieckich, o tyle Stalin nie miał zamiaru tracić na to środków. Wkraczające oddziały Armii Czerwonej zatrzymały ok. 250 tys. polskich żołnierzy i policjantów, w tym ok. 20 tys. oficerów. Wiosną 1940 r. co najmniej 21768 obywateli Polski, w tym ponad 10 tys. oficerów wojska i policji, na mocy decyzji najwyższych władz Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich zawartej w tajnej uchwale Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku (tzw. decyzja katyńska) zostało zamordowanych w Katyniu oraz w lesie nieopodal tej miejscowości. Egzekucji ofiar, uznanych za „wrogów władzy sowieckiej” i zabijanych strzałami w tył głowy z broni krótkiej, dokonała radziecka policja polityczna NKWD. Przez lata otwarte pozostawało jednak pytanie, kto personalnie zabijał. Według Witolda Kuleszy liczba katów w różny sposób współpracujących w wykonaniu rozkazu Biura Politycznego może wynosić ok. 2 tys. osób. Nazwiska większości są nieznane lub podważane jako niewiarygodne. Praktycznie jedynym przypadkiem, który został upowszechniony, jest Wasilij Michajłowicz Błochin, który w latach 1926-1953 osobiście zastrzelił co najmniej 15 tys. ludzi (chociaż niektórzy historycy liczbę jego ofiar szacują na 50 tysięcy). Błochin osobiście mordował także w Katyniu. Do rozstrzeliwania Polaków zakładał długi, skórzany fartuch w kolorze brązowym, specjalną brązową skórzaną czapkę i skórzane rękawice z mankietami powyżej łokci. Ze spokojem oddawał strzał i wymieniał pistolet, żeby lufa za bardzo się nie nagrzała. Stał się „symbolem” mordu w Katyniu, który przysłonił innych sprawców tej zbrodni. Zwłaszcza sprawców żydowskiego pochodzenia, bo, o czym dziś nie wolno mówić, udział żydowskich enkawudzistów w tym ludobójstwie był znaczący. Bez żadnych wątpliwości można powiedzieć, że zarówno wywózki na Wschód, jak i ten mord były fundamentami PRL

Stalin na mównicy

24 czerwca 1945 r. na placu Czerwonym w Moskwie odbywała się wielka defilada zwycięstwa. Dzień później na Kremlu wręczane były odznaczenia za wielką wojnę ojczyźnianą. Przemawiający z tej okazji marszałek Żuków, „architekt” sowieckiego zwycięstwa, powiedział, że Niemcy są największą zdobyczą wojenną Związku Radzieckiego. W tym momencie podszedł Stalin i odsunął go od mikrofonu, po czym, kiwając palcem, powiedział: „Mylicie się towarzyszu Żuków. Nie Niemcy, ale Polska to nasza największa zdobycz wojenna”. Cóż, niestety, miał rację..

Źródła:

  • Richard C. Lukas, Napomniany holokaust. Polacy pod okupacją niemiecką 1939- 1944″, Wydanie II, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2012,
  • „Izraelska gazeta donosi, jak Żydzi mordowali Polaków”, www.wiadomosci.monasterujkowice.pl,
  • „Oni strzelali w Katyniu”, www. polskieradio.pl

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych