Educatio

Waldemar Łysiak, DoRzeczy, nr 17/18, 23.04-5.05.2019 r.

Felieton niniejszy mówi o szkole i nauczycielach, lecz nie dlatego, że kwestia belferska jest dzisiaj „gorącym kartoflem” na rodzimej scenie politycznej. Uważam, że strona rządowa ma rację, iż prosalonowe władze ZNP chcą dowalić PiS-owi przedwyborczo (ergo: działają dla opozycji), wszelako uważam też, iż pensje nauczycieli są skandalicznie niskie i winny być radykalnie podniesione (vulgo: rozumiem strajk). Nie temu zamieszaniu poświęcam jednak mój tekst, lecz generaliom, fundamentalnym problemom szkół.

Filozof Janusz Kapusta (mój niegdysiejszy student z uczelnianych wykładów o Historii Kultury i Cywilizacji) machnął bardzo słuszną sentencję: „Nauczanie kształci—jego brak zniekształca”. Rozumiał to doskonale cesarz Napoleon Wielki, „wprowadzając prawem powszechny przymus edukacyjny na poziomie podstawowym” (Damian Kubiak, 2015) plus równie pionierskie szkolnictwo dla dziewcząt, co nie przeszkadza niektórym (np. Marek Budajczak z Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu poznańskiego) twierdzić, że pierwsi zrobili to Prusacy 200 lat temu (1819). W Polsce dzięki Napoleonowi obowiązkowe szkolnictwo ustanowiono już roku 1810. Bardzo się ono zmieniło przez minione dwa stulecia — długo były to zmiany modernizacyjne i udoskonaleniowe, lecz za ostatnich dekad są to zmiany degeneracyjne, stanowiące świadectwo haniebnego regresu. Notuje tę zapaść cały glob. Głośny czarnoskóry sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, Clarence Thomas: „ — Moja mama mówi, że odkąd z klas szkolnych usunięto Boga, szkoły poszły do piekieł”. Poszły tam za sprawą lewackich epigonów komucha Gramsciego („kulturowy marsz przez instytucje”), którzy opanowali całe szkolnictwo globu. Steve Bannon (była „prawa ręka” Donalda Trampa) , działający dziś szeroko w Europie dla rewitalizacji antySalonu, swą diagnozą triumfu lewackiego przywołał właśnie szkolnictwo: „ — Powodem jest fakt, że konserwatyści oddali lewakom stery edukacyjne, zezwolili ((postępowcom » wdrażać wewnątrz szkół ((marksizm kulturowy»” (2018).

Na Starym Kontynencie ten proces gnilny szczególnie forsownie realizuje Francja (gdzie lekcje o kulturze Średniowiecza zostały już lokalnie zastąpione obligatoryjnym lansowaniem islamu tudzież historii Mahometa, i gdzie —jak raportuje Bogdan Dobosz — „ określenie ((szkoła republikańska » stało się synonimem szkoły lewicowej”), lecz wiele krajów (Hiszpania, Dania, Holandia, Skandynawia) idzie tą samą ścieżką. W Polsce jeszcze marginalizowaną, co nie znaczy, że prowiślińskie szkolnictwo jest wolne od zarazy lewactwa — przeciwnie: polskie środowiska nauczycielskie oraz akademickie, także kadry kuratoriów, są z gruntu lewicowe, silniej (o paradoksie!) niż za PRL-u. Świadectw tego „przechyłu na lewo” można dać multum — od treści programów lekcyjnych, po zestaw lektur obowiązkowych; Krzysztof Ziemiec: „ —Paradoksalnie, za komunistycznych czasów naszego dzieciństwa zestaw lektur był o wiele bardziej patriotyczny niż w tej chwili. Szkoła zrezygnowała z wychowania patriotycznego, w bardzo szerokim znaczeniu, bo według mnie to dotycz), także naszej kultury” (2014). Kłania się tu konsekwentne degradowanie nauczania historii. Ziemiec pyta: „ Gdzie jest miejsce na wychowywanie młodych przez historię?” (2016). Inni dodają: gdzie jest miejsce na chronologiczne wpajanie dziejów? — przecież lekcje historii bez chronologii są jak lekcje przyrody bez biologii, nie mają sensu. Łukasz Warzecha: „ Chciałbym mieć nadzieję, że program nauczania historii zostanie przywrócony do sensownej postaci, którą posiadał kiedyś, z normalną chronologią i dziejami Polski ukazanymi na tle dziejów świata” (2017).

Wypieraniu chronologii przez genderologię towarzyszy w rodzimych szkołach coraz powszechniej testologia vel testomania, czyli sprawdzanie wiedzy żaków uproszczone do poziomu loteryjki-zgadywanki typu quizowego (jak w „Milionerach”). Karuzela testów: cztery podpowiedzi-odpowiedzi, postaw krzyżyk obok którejś. Radosław Zenderowski (politolog z UKSW): „Młodzież, która przychodzi na studia po testowych liceach, nie potrafi dyskutować i wymieniać poglądów, oni potrafią wyłącznie stawiać krzyżyki” (2014). Red. Warzecha: „Mam nadzieję, że wróci systematyczna, pamięciowa nauka podstaw z różnych dziedzin, że zamiast idiotycznych testów wrócą wypracowania i swobodne odpytywanie” (2017).

Znaczna liczba nauczycieli marzy też o powrocie elementarnej dyscypliny do szkół. Będąca nauczycielką żona mojego partnera technicznego (skład i łamanie tekstów), Adama Wojtasika, poleca uczniowi wykonać jakieś szkolne zadanie, a dziecina odwarkuje szczerząc ząbki:

— Nie będzie mi pani rozkazywać!

W sumie winniśmy to ocenić jako dość łagodne, jeśli porównamy z publiczną skargą pedagoga w roku 2012: „Na zajęciach czternastoletni uczeń powiedział do mnie: « — Spierdalaj, cwelu !». Dyrektor nawet go nie ukarał”. Liczba dzieciaków, które z domu rodzinnego nie wyniosły kultury osobistej (savoir-vivre’owej), gwałtownie wzrasta, m.in. dlatego, że przekaz medialny (internetowy, telewizyjny) mocno barbaryzuje/wulgaryzuje obyczaje, lecz i dlatego, że szkoła znosi tradycyjne rygory, dając przyzwolenie chamstwu. Brak dyscyplinarnych norm zmienia polskie „placówki oświatowe” w piekiełka pełne przemocy (według badań dotyka ona 65% uczniów i 25% belfrów), nie wolne od tak bandyckiego tupetu rozwydrzonych gówniarzy, że fach pedagoga zaczyna pretendować do wpisania na listę „profesji wysokiego ryzyka”. Cała Polska oglądała (dzięki tv) belfra z głową w kuble wsadzonym mu przez uczniów, którzy to sfilmowali „komórką”, i cala Polska mogła czytać lament innego pedagoga: „Z własnej praktyki wiem, że podstawowy problem polskiej szkoty to upadek dyscypliny, wszystko inne jest jego pochodną. Dwóch-trzech mających poczucie bezkarności młodych chamów potrafi rozwalić każdą lekcję” (2009). Winien jest temu zaprzedany cielcowi „ tolerancji” kult patologicznego permisywizmu, kretyńsko utożsamiany przez Salon z humanizowaniem rygorów szkolnych.

Dzisiejsza priwiślińska szkoła, starająca się być placówką opiekuńczą miast dydaktyczną, nie wychowa nam właściwych elit. Może trzeba sięgnąć po tradycyjne anglosaskie rozwiązania? Prof. Aleksander Nalaskowski (eksdziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych toruńskiego UMK): „ —Anglia, chociaż lubi szkolne eksperymenty i otwiera się na każde pedagogiczne wariactwo, zachowała kilka szkół, w których uczniowie noszą finki oraz słomiane kapelusze, i nikomu nie daje tych szkól ruszyć. Bo starcza pięć—sześć szkół, by wykształcić prawdziwe elity. Tam, gdzie się walczy o edukację najlepszą, przybiera ona modelXIX-wie- czny ” (2016). U nas przybiera ona siermiężny model masowej produkcji przygłupów w każdym stadium: od podstawówek do „ śmie- ciówek” (mnożących się pseudowyższych uczelni, które rokrocznie wypluwają rzesze ćwierćinteligentów dumnych z kupionego dyplomu, cojest masakrą prestiżu akademickiego — Piotr Witwicki o takich pseudouniwerkach: „ — Jedynym realnym ich dokonaniem jest zdezawuowanie tytułu magistra”,2018).

Jako puenta dwie diagnozy. W internetowym piśmie „Polis” autor o „nicku” Free Your Mind ostrzegł: „ Jeśli nie zmienimy systemu edukacji na wszystkich piętrach, odwołując się do tradycji przedwojennych — to proces degradowania cywilizacyjnego Pol- słti zajdzie tak daleko, że nie będzie go można odwrócić dla wydobycia kraju z zapaści kulturowej” (2009). Analogicznie przestrzega Rafał Chwedorak (wykładowca na UW): „ —Mamy do czynienia z początkiem zapaści cywilizacyjnej w Polsce o niewyobrażalnych skutkach. To wynik rozmontowywania systemu edukacyjnego w ciągu ostatniej dekady” (2012).

Opracował: Leon Baranowski, Buenos Aires – Argentyna