Okrąglak

Waldemar Łysiak, DoRzeczy, nr 6, 4-10.02.2019

Bieżącego tygodnia (w środę 6 lutego) przypada 30. rocznica inicjacji obrad Okrągłego Stołu, który zaprojektował naszą dzisiejszą Macierz. Radykalni krytycy systemu wciąż nazywają III RP „Republiką Okrągłego Stołu”.

Wszystkie krągłe konferencyjne stoły znane historykom wywodzą się z okrągłego stołu w Camelocie (metropolii legendarnego króla Artura), gdzie kształt tego mebla dawał równy status wszystkim dwunastu rycerzom arturiańskim zasiadającym wokół niego. Napoleoński „Table Ronde”, wykonany w Sevres dla uczczenia zwycięstwa pod Austerlitz (1805 ), miał porcelanowy blat z centralnym konterfektem monarchy oraz z brzegowymi wizerunkami trzynastu marszałków, i był dużo mniejszy, raczej dekoracyjny niż konferencyjny. Z kolei nasz de- komunizujący był ogromny, prawdopodobnie rekordowo, w sam raz do „Księgi Guinnessa” (i do księgi czarnego humoru).

Warszawski Okrągły Stół ma wielu hagiografów (szczególnie wśród lewaków/salonowców) apologetyzujących go jako uczciwą kolebkę suwerenności. Przykładem eks- prezydent B. Komorowski: „— Nigdy nie widziałem zdrady w Okrągłym Stole (…) Okrągły Stół odegrał w naszej historii rolę bardzo pozytywną” (2018). Ci sami ludzie głoszą, iż o dekadę wcześniejszy, fundamentalny dla Okrągłego Stołu bunt „Solidarności”, był spontaniczną rebelią proletariatu wkurzonego na „komuchów”. Lecz już dawno temu (przed II Wojną Światową) sławny czeski pisarz Kareł Ćapek twierdził, że „mało co bywa staranniej zorganizowane aniżeli tzw. «spontaniczny bunt»”. Gdy idzie o bunt „Solidarności” potwierdzają ten sąd jej „nieumoczone” figury, ergo: jej prawdziwi bohaterowie, choćby Andrzej Gwiazda: „ — To wszystko była robota służb. Między’ bajki należy włożyć legendę, że to «Solidarność» obaliła komunizm. Komunizm, czyli partię, obaliło jej zbrojne ramię, czyli służby specjalne” (2015). Nie wyłącznie — z bezpieką Kiszczakowską współpracowali tu ci bonzowie PZPR, którzy stanowili „potężną uprzywilejowaną warstwę zarządzającą” (dyrektorską, prezesowską, et cetera — dziś powiedzielibyśmy: „menedżerską”). Ześlązaczczony bułgarsko—rosyjski aparatczyk Wsiewołod Wolczew: „W Polsce ta warstwa zarządzająca podporządkowała sobie PZPR, związki zawodowe i wszystkie inne organizacje systemu politycznego, tolerowała istnienie opozycji antysocjalistycznej i wielokrotnie korzystała z poparcia Kościoła katolickiego. Do formalnego porozumienia obu tych ośrodków antysocjalistycznych — opozycji oficjalnej i tej usadowionej w strukturach władzy — doszło przy «okrągłym stole»” (1993).

Trudno się tedy dziwić, że wbrew porzekadłu mijający czas (to już prawie cztery dekady od wybuchu!) nie goi ran, nie patynuje „Solidarności” złotem, tylko mitologizuje „brązowniczo” w pejoratywnym według kręgów antysalonowych znaczeniu, do czego przyczyniają się wybryki dawnych gwiazd „panny «S»” dzisiaj usalonowionych/umichnikowionych (Frasyniuk, Rulewski, Borusewicz, i spółka), a także dawne brudy wyłażące coraz częściej spod kołdry monumentu. Mirosław Winiarczyk: „Pracowicie wypełniane są białe plamy tyczące rozliczeń osób ze strony solidarnościowej (…) Dotyczy to przede wszystkim nieustannego surrealistycznego festiwalu zmagań z Lechem Wałęsą i prób wydobycia z niego prawdy o postaci Bolka. Ostatnio doszły do tego makabryczne oskarżenia pod adresem ks. Jankowskiego o seksualne molestowanie. Sprawa ta rzuca pomny cień na działania gdańskiej kolebki« Solidarności», ks. Jankowski był bowiem jedną z głównych postaci tego wielkiego ruchu” (2019). Wszystkie owe chmury są przez szyderców traktowane jako sekwencja złośliwych żartów historii: „legendarny przywódca «Solidarności»” był esbeckim szpiclem donoszącym na kolegów; „legendarny kapelan «Solidarności»” był notorycznym pedofilem deflorującym młodzież męską i żeńską; „legendarny papież «Solidarności»” był ekstremistą ekumenicznym całującym publicznie „Koran”, świętą księgę muzułmanów, która nawołuje do mordowania katolików; „legendarny noblista literacki «Solidarności»” był zagorzałym polonofobem, notorycznie piętnującym polskie tradycje, polską martyrologię, polską religię, polskie świętości i samą polskość jako taką.

Nieprzejednani krytycy mebla założycielskiego III RP (będącego ukoronowaniem solidarnościowej epopei) artykułują dzisiaj twardo, że wykoncypowany przez Kiszczaka, Michnika, Geremka i Kuronia Okrągły Stół stworzył z trzech fratemizujących się sił — z nomenklatury pezetpeerowsko-esbeckiej, z „opozycji koncesjonowanej” i z zaesbeczonych elit „Solidarności” — klasyczną „zorganizowaną grupę przestępczą”, i powierzył jej cały kraj do rządzenia/dzielenia nazwanego (ku rozbawieniu Szatana) „transformacją RP”. Była jeszcze jedna siła wspomagająca: ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych, George Bush-senior. Piotr Semka: „Bush zadbał o to, by doszło do politycznego miękkiego lądowania komunistów w nowej rzeczywistości (…) U kresu PRL administracja Busha zrobiła wiele, by pierwszym prezydentem po Okrągłym Stole został gen. Wojciech Jaruzelski (…), musieliśmy więc na stanowisku głowy państwa znosić autora stanu wojennego (…) Dobrze ubrał to w słowa amerykański publicysta George F. Will: «Bushism is Reaganism minus thepassion offreedom»” (2018).

To już trzecia szpalta felietonu, zdążę więc zacytować ledwo dwie spośród wielu piętnujących Okrągły Stół wypowiedzi znaczących rodaków. A. D. 1998 kultowy (zwłaszcza dla konserwatystów) poeta Zbigniew Herbert rzekł: „ — Geneza panującego zła to Okrągły Stół. Jego cena była prosta dla komunistów — żeby im się nic nie stało w okresie przejściowym. Natomiast panowie, którzy z nimi zawarli to porozumienie — KOR i intelektualiści—popełnili Kainowy błąd. Stąd dzisiaj, tak samo jak w PRL-u, liczą się elity, a nie społeczeństwo. I o to KOR-owcom chodziło — żeby był «PRL z ludzką twarzą», a oni mają być na wierzchu (…) Okrągły Stół zaowocował podłym systemem. Została pognębiona podmiotowość narodu. To znaczy: naród dostał w pysk, napluto na niego, na wszystkie jego marzenia (…) A Kuroń ma ulice i szkoły jego imienia 1 ”. Dwie dekady później weteran „Solidarności” Krzysztof Wyszkowski sarknął: „Okrągły Stół byłby niemożliwy bez postawienia na czele społeczeństwa grupy fikcyjnych autorytetów—agenta «Bolka », Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka, Jacka Kuronia, Adama Michnika. Całej tej bandy łudzi związanych z komunistami, ludzi, którzy bez Jaruzelskiego i Kiszczaka nie mogliby wziąć udziału w życiu politycznym, bo byliby zmieceni razem z komunizmem” (2017). Czyli bez Magdalenki, stanowiącej kulisy estradowego mebla. Idealiści wolą pamiętać inną „Solidarność”, o czym mówi wiersz Henryka Krzyżanowskiego:

„Tak pamiętajmy Solidarność — umorusana farbą czarną, nad powielaczem gdzieś w piwnicy, lub w chmurze gazu na ulicy.

Nie u Kiszczaka w Magdalence, z kieliszkiem białej wódki w ręce”.

Wolałbym taką pamięć.

Opracował; Leon Baranowski, Buenos Aires – Argentyna