Wielcy Polacy, Rycerze i Wojownicy

Generał Michał Heydenreich-Kruk (1831-1886)
Pułkownik Ludwik Narbutt (1832-1863)
Pułkownik Marcin Borelowski-Lelewel (1829-1863)

Generał Michał Heydenreich-Kruk (1831-1886)

Zajmujące są dzieje koła rewolucyjnych oficerów — Polaków i Rosjan, które istniało w Petersburgu w latach 1861—1862. Działając w ścisłej konspiracji, pod grozą najsurowszych kar, zbierało się liczne grono oficerów i radziło nad sposobami utorowania drogi postępu w Rosji oraz nad środkami wyzwolenia Polski z kajdan niewoli. Polaków i Rosjan zespalała tu wspólna idea, łączył jeden cel. Duszą i założycielem koła był kapitan Zygmunt Sierakowski.

Od początków roku 1862 przychodzić zaczął na zebrania młody rotmistrz sztabu generalnego, Michał Heydenreich de Henig. Stała przed nim otworem świetna kariera wojskowa, lecz przejąwszy się głęboko ideami głoszonymi przez tajny związek oficerów postanowił oddać wszystkie swe siły sprawie rewolucji i wyzwolenia Polski. Władze carskie podejrzewały go, w listopadzie 1862 roku był nawet aresztowany, lecz wkrótce, z braku dowodów, został wypuszczony.

Po wybuchu powstania styczniowego zgłosił się do dyspozycji Rządu Narodowego. Wkrótce, przybrawszy pseudonim „Kruk”, stanął na czele niewielkiego oddziału kawalerii powstańczej, który działał na Podlasiu. Dowodząc nim stoczył kilka drobnych utarczek pod Mińskiem Mazowieckim, Żelechowem i Janowem. W początkach lipca 1863 r. Heydenreich został naczelnikiem sił zbrojnych województwa podlaskiego, a wkrótce potem i lubelskiego. Dopiero wtedy mógł przejawić w pełni swe zdolności i inicjatywę.

Jako wykształcony oficer zdawał sobie sprawę, iż niewielkie, działające na własną rękę i w odosobnieniu oddziały powstańcze nie są w stanie pokonać silniejszego, dobrze zorganizowanego przeciwnika, jakim niewątpliwie były regularne oddziały wojsk carskich. Zasadniczym dążeniem Heydenreicha stało się zorganizowanie współdziałania oddziałów powstańczych, doraźnego łączenia ich w większe formacje celem prowadzenia działań zaczepnych przeciw wrogowi.

Początek tak pomyślanej akcji nie był szczęśliwy. W wąskim przesmyku między wsią Koniowola a Jeziorem Dratowskim zamierzał „Kruk” uderzyć 24 lipca większymi siłami na kolumnę wojsk carskich, ścigającą oddział powstańczy Wierzbickiego. Operacja była dobrze pomyślana, ale w ostatniej chwili stan zdrowia przeszkodził Heydenreichowi (który cierpiał na krwotoki) wydać dyspozycje i nieprzyjaciel, zadawszy straty powstańcom, uszedł bezkarnie.

Niepowodzenie to nie zniechęciło „Kruka”. Przeszedł on, na czele znaczniejszych sił powstańczych, nad granicę galicyjską i tutaj, koło wsi Chruślina, otrzymał przerzucony przez granicę transport broni. Broń ta już wkrótce przydała się bardzo. 4 sierpnia oddział Heydenreicha zaatakowany został przez 6 rot piechoty carskiej, dowodzonej przez pułkownika Miednikowa. Trzykrotne natarcie wroga zostało krwawo odparte, a gdy osłabiony stratami Miednikow zaczął się cofać — „Kruk” podjął energiczny pościg aż do Urzędowa. Stąd pomaszerował do Opola Lubelskiego, gdzie udało mu się uzupełnić amunicję.

W tym czasie — szczęśliwym zbiegiem okoliczności — Heydenreich dowiedział się z przechwyconej depeszy, że z Dęblina do Lublina wyrusza pod silnym konwojem poczta pieniężna. Zebrawszy wszystkie stojące do dyspozycji oddziały, „Kruk” urządził w lesie pod Żyrzynem zasadzkę na wroga. Gdy nad ranem 9 sierpnia kolumna carska rozciągnęła się na wąskiej drodze leśnej, ze wszystkich stron posypały się na nią strzały. Walka była krwawa i zacięta, lecz zakończyła się pełnym i największym w powstaniu styczniowym zwycięstwem Polaków. Około 200 żołnierzy carskich poległo, 150 dostało się do niewoli. Łupem powstańców padły dwa działa, liczne tabory, a przede wszystkim kasa, zawierająca 200 tys. rubli. Środki te przekazane zostały niezwłocznie do dyspozycji Rządu Narodowego. Z wziętymi do niewoli jeńcami „Kruk” obszedł się przyjaźnie, rannych opatrzył, a wszystkim pozwolił zadecydować o powrocie do swej jednostki lub pozostaniu w szeregach powstańczych. Kilkudziesięciu żołnierzy rosyjskich przystąpiło wówczas dobrowolnie do powstania.

Zwycięstwo pod Żyrzynem nabrało rozgłosu w całej Polsce. Rząd Narodowy mianował za nie „Kruka” generałem. Ale zwróciło ono również uwagę i dowództwa carskiego. Ze wszystkich stron na Lubelszczyznę rzucone zostały znaczne oddziały wojska. Wynikiem podjętej przez wroga kontrakcji była stoczona 24 sierpnia bitwa pod Fajsławicami, w której powstańcy ponieśli ciężką klęskę. „Krukowi” mimo wysiłków nie udało się już podjąć działań zaczepnych na większą skalę. Przedostawszy się do Galicji próbował formować tam nowe oddziały. Po powrocie na Lubelszczyznę stoczył jeszcze jesienią i zimą kilka pomyślnych walk. Chory i osłabiony nie wytrwał do końca i ponownie wycofał się za granicę. Dowództwo objął po nim Walery Wróblewski.

Na emigracji należał Michał Heydenreich do czynnych działaczy jej lewego skrzydła. Podczas wojny francusko- pruskiej w 1870 r. był jednym z pierwszych, którzy zaczęli tworzyć polskie oddziały do walki z najazdem Prusaków. Inicjatywa jego — jak zresztą i innych Polaków -— nie została przez rząd francuski podtrzymana.

Powróciwszy po kilku latach do kraju, generał Michał Heydenreich zmarł w roku 1886 we Lwowie.

Pułkownik Ludwik Narbutt (1832-1863)

Lata chłopięce Ludwika Narbutta przypadają na okres wzmagającej się rusyfikacji i prześladowań ze strony władz carskich na ziemiach litewsko-białoruskich. Widział on własnymi oczyma, jak kibitki wywoziły na Sybir „buntowszczyków”, był naocznym świadkiem chłosty, której poddawano na placach Wilna bojowników wolności. Młody Ludwik będąc uczniem gimnazjum wileńskiego zapragnął wziąć udział w ruchu konspiracyjnym. Nie mógł znaleźć żadnych kontaktów — nie strapiony tym postanowił sam założyć tajną organizację. Stworzone przez niego wśród grona najbliższych kolegów „Stowarzyszenie Patriotyczne” było raczej jeszcze dziecinną zabawą młodych chłopców. Ale carscy żandarmi inaczej spojrzeli na to i Narbutt jako główny winowajca został uwięziony. Po kilkumiesięcznym śledztwie zapadł wyrok — chłosta publiczna i oddanie „w sołdaty” na czas nieograniczony.

Działo się to pod koniec 1850 r. Wiosną roku następnego Ludwik Narbutt powędrował pod strażą w głąb Rosji. Służył w kilku garnizonach, znosząc największe poniżenia okresu rekruckiego. Wybuch wojny z Turcją oznaczał dużą zmianę w jego życiu — znalazł się na froncie. Odtąd niezmiennie przez trzy lata walczył z Turkami, później zaś z góralami Kaukazu. Wyróżnił się nieprzeciętnym męstwem. Został odznaczony, z czasem awansował na oficera. Otworzyło to przed nim możliwość zwolnienia się z wojska i w 1859 r., po dziesięciu prawie latach nieobecności, powrócił do domu rodzinnego w Szawarach niedaleko Lidy.

Spokojny okres w jego życiu nie trwał długo. Już w 1861 r. na odległą prowincję lidzką przenikać zaczęły wieści z Warszawy i Wilna o manifestacjach patriotycznych, o przygotowaniach do powstania. Narbutt pozostawał początkowo na uboczu tego ruchu — nie wierzył w jego siłę. Gdy nadeszła jednak chwila stanowcza — stanął do dyspozycji Rządu Narodowego. Powstanie na ziemiach litewsko-białoruskich nie rozpoczęło się jednocześnie z działaniami w Królestwie Polskim, w styczniu 1863 r. Jedną z pierwszych prób zorganizowania partyzantki w guberni wileńskiej były dopiero poczynania Ludwika Narbutta w lutym 1863 r. Mianowany naczelnikiem powiatu lidzkiego, przystąpił na rozkaz Wileńskiego Komitetu Rewolucyjnego do organizowania oddziału w okolicznych lasach. Ochotnicy zgłaszali się dość licznie. Rekrutowali się oni nie tylko spośród szlachty, lecz w znacznym stopniu i z włościan. Na skutek ogłoszenia dekretu Rządu Narodowego o zniesieniu pańszczyzny i obdarzeniu chłopów ziemią sympatie ludu do powstania były bardzo żywe, a partia Narbutta szczególnie cieszyła się poparciem chłopów. W ciągu niespełna miesiąca oddział Narbutta rozrósł się do 300 ludzi. Oddział dzielił się na plutony strzelców, kosynierów i jazdy.

Swe działania bojowe zaczął Narbutt od śmiałego wypadu w stronę Wilna. Wykonał marsz do Puszczy Rudnickiej i na skraju lasu urządził 9 marca zasadzkę. Wysunięty do przodu patrol zwabił wroga i pozorując pospieszną ucieczkę wciągnął go wprost pod kule ukrytych za sągami drzewa strzelców Narbutta. Po krótkiej, choć zaciętej walce Kozacy i carska piechota cofnęli się, zostawiwszy kilkunastu zabitych i rannych. W ręce Narbutta wpadło trochę potrzebnej mu broni. Znaczenie potyczki pod Rudnikami tkwi jednak raczej w rozgłosie, jakiego ona nabrała. Nadali go jej sami carscy dowódcy. W Wilnie ogłoszony został alarm. Formacje znajdującej się tam dywizji gwardyjsldej i korpusu piechoty — wielokrotnie przewyższające liczebnością oddziałek Narbutta — rzucone zostały w pościg. Jednocześnie wieść o tej walce, przybierając po drodze zwielokrotnione rozmiary, rozniosła się po całej Litwie, werbując licznych ochotników na rzecz powstania.

Tymczasem Narbutt potrafił zmylić ślady i zapadł w lasach. Miesiąc względnego spokoju wykorzystał na dalsze kompletowanie oddziału. Dopiero w połowie kwietnia wojska carskie podjęły nową, zakrojoną na szeroką skalę, obławę. Dnia 11 kwietnia Narbutt odparł w lesie Starzyna atakującą piechotę i przedarł się przez linie obławy.

Odtąd jednak oddział nie miał już ani chwili wytchnienia. Wojska carskie w sile kilku tysięcy piechoty i jazdy przetrząsały lasy powiatu lidzkiego. Dosięgły one ponownie Narbutta dnia 19 kwietnia w głębi boru na otoczonym bagnami uroczysku Łaksztuć koło wsi Kowaliki. Dowódca powstańczy bronił się dzielnie kulą i bagnetem. Walka trwała kilka godzin. Pod osłoną ciemności Narbutt wycofał się, rozdzieliwszy swą partię na kilka mniejszych oddziałów.

Dzielna walka samotnego oddziału powstańców z dysponującym olbrzymią przewagą wrogiem zyskała wielkie uznanie. Rząd Narodowy mianował Narbutta pułkownikiem. Wieść o nim dotarła nawet do dalekiego Paryża, gdzie robotnicy zorganizowali zbiórkę na honorową złotą szpadę dla dowódcy walecznego oddziału.

Wydawało się, iż najcięższy okres ma już Narbutt poza sobą. Na pierwsze dni maja wyznaczony został wybuch powstania w całej Litwie. Liczne nowe oddziały szykowały się do wystąpienia. Ułatwiłoby to znacznie sytuację Narbutta, który dotąd sam jeden przeciwstawiał się przeważającym siłom wroga. Wypadki potoczyły się jednak inaczej. Dnia 4 maja naprowadzony przez zdrajcę oddział piechoty carskiej podstępnie (wykorzystując chłopskie przebrania) napadł na obozowisko powstańców pod Dubiczami. Na próżno starał się Narbutt przebić rozpaczliwymi atakami, na próżno dawał przykłady osobistego męstwa. Przewaga nieprzyjaciela była zbyt przytłaczająca. Narbutt zginął w walce, z karabinem w ręku, do ostatka niezłomny.

Taki był pierwszy dowódca partyzancki na Litwie w 1863 r.

Pułkownik Marcin Borelowski-Lelewel (1829-1863)

Życie jego jest pięknym przykładem budzenia się świadomości narodowej wśród ludu polskiego, włączenia się uciśnionych, niższych warstw społeczeństwa do walki o wolność ojczyzny.

Borelowski był synem murarza; wcześnie osierocony, spędził dzieciństwo w najcięższych warunkach. Mimo wielu przeszkód uczęszczał do szkółki parafialnej w swej rodzinnej wiosce, a potem ukończył szkołę wydziałową w pobliskim Chrzanowie.

W dniach rewolucji krakowskiej 1846 r. jako 17-letni chłopak, z zapałem pomagał powstańcom. Przyłapany przez zaborcę na przenoszeniu broni, ukarany został publiczną chłostą na rynku krakowskim. W następnych latach pracował Borelowski jako czeladnik blacharski, ale wszystkie wolne od roboty chwile poświęcał czytaniu. Ulubioną jego lekturą były książki z historii Polski, a szczególnie prace Joachima Lelewela. W poszukiwaniu zarobku przewędrował Niemcy i całą Austrię. W roku 1857 powrócił do kraju. Osiadł w Rzeszowie; cech blacharzy przyjął go do swego grona, a kilkoma znakomitymi pracami zdobył sobie powszechne uznanie. Ale w tym właśnie czasie dobiegły go wieści o pierwszych demonstracjach patriotycznych w Warszawie. Rzucił wtedy wszystko bez namysłu i przeniósł się do stolicy.

Zaczął tu pracę w nowym zawodzie studniarza, a jednocześnie wszedł w styczność z rewolucyjną młodzieżą. Na początku marca 1861 r. był już setnikiem i aktywnie uczestniczył w tworzeniu pierwszych kółek tajnej organizacji „czerwonych” Działał głównie wśród robotników i rzemieślników, zwerbował około tysiąca młodzieży rzemieślniczej. Jednocześnie Borelowski gorliwie pracował nad produkcją broni w tajnych warsztatach. Podczas branki zarządzonej przez władze carskie w styczniu 1863 r. Borelowski pomagał młodzieży zagrożonej wzięciem do wojska opuścić Warszawę i ukryć się w pobliskich lasach.

Z chwilą wybuchu powstania Rząd Narodowy mianował go pułkownikiem, powierzając mu funkcję organizatora sił zbrojnych na Podlasiu. Borelowski bez zwłoki wyruszył w pole, przybierając jako pseudonim nazwisko ulubionego swego mistrza — Lelewela. Niedaleko Żelechowa objął dowództwo nad nie uzbrojoną, prawie 400-osobową gromadą powstańców. Pociągnął z nią na południe. Głównym celem tej wyprawy było głoszenie o powstaniu Rządu Narodowego i zdobycie broni. „Lelewel” wkroczył do Baranowa, Firleja, Kocka i Włodawy, zrywając carskie orły i konfiskując kasy rządowe. Wkrótce jednak oddziały wroga wszczęły za nim pościg. 4 marca — w dwukrotnych potyczkach, pod Jedlanką i Adamkami, Borelowski zwycięsko odrzucił naciskającego nieprzyjaciela, ale już w trzy dni później, pod Lutą, poniósł znaczne straty i musiał szukać schronienia w ostępach lubartowskich lasów. W ciągu kilkunastu dni doprowadził swój oddział do porządku i w drugiej połowie marca stanął znowu do akcji, wiodąc 80 strzelców, 160 kosynierów, 20 kawalerzystów i na dodatek kilkudziesięciu ochotników „zbrojnych” w kije. 22 marca Borelowski wkroczył do Hrubieszowa, w którym znajdowały się bogate magazyny wojskowe. Co mógł — zabrał, resztę zniszczył. Ale znowu rozpoczęły za nim pościg carskie oddziały. Pod Krasnobrodem „Lelewel” stoczył krwawą potyczkę, a następnie przekazał dowództwo nad swą partią pułkownikowi Karolowi Krysińskiemu. Sam udał się do Galicji, by sformować nowy oddział. Korzystając z dawnych znajomości, w krótkim czasie zebrał i uzbroił w Rzeszowie 300 ochotników. Na ich czele, 8 kwietnia, przekroczył granicę niedaleko Tarnogrodu. Pod wsią Majdan stoczył zwycięską potyczkę z przeważającymi siłami wroga, odpierając go na całej linii. W kilka dni potem — 24 kwietnia — walczył w lasach koło Józefowa. Tym razem po stracie kilkudziesięciu ludzi zmuszono go do odwrotu.

Swą energią i dzielnością Borelowski zyskał ogólne uznanie — wkrótce mianowany został przez Rząd Narodowy naczelnikiem wojennym województwa podlaskiego, a potem lubelskiego. Na stanowisku tym rozwinął ożywioną działalność organizacyjną. Sam kilkakrotnie sprowadzał z Galicji broń i amunicję, tworzył i ćwiczył nowe oddziały, oddając je pod komendę podległych sobie dowódców. Jednocześnie nie zapominał o bezpośredniej walce. W połowie maja skompletował z rozbitków kilku innych oddziałów nową partię. Odniósł z nią, 30 maja pod Chruśliną, największe swe zwycięstwo, rozbijając kilka rot piechoty carskiej i zdobywając sporo broni.

Następnie przez szereg tygodni, z polecenia Rządu, przebywał w Galicji, zajmując się werbowaniem ochotników i formowaniem nowych oddziałów. Dopiero pod koniec sierpnia wkroczył z powrotem do Królestwa, prowadząc oddział złożony z 700 ludzi. Założył obóz w lasach koło Hrubieszowa, zamierzając dalej formować i wzmacniać swe siły. Ale w tym właśnie czasie dowodzący siłami powstania na Lubelszczyźnie gen. Heydenreich — „Kruk”, poniósł porażkę pod Fajsławicami. Teraz z kolei liczne kolumny wojsk carskich zwróciły się przeciwko „Lelewelowi”. 3 września Borelowski stoczył bitwę pod Panasówlcą, wychodząc z niej zwycięsko. Ale już w trzy dni później siły jego otoczone zostały ze wszystkich stron pod Batorzem. Powstańcy stawili bohaterski opór. „Lelewel” z karabinem w ręku walczył w pierwszym szeregu i został śmiertelnie ranny. Tylko nieliczni jego żołnierze przedarli się przez pierścień wojsk wroga.

Marcin Borelowski — blacharz i pułkownik powstańczy — wzbudzał duże zainteresowanie współczesnych i historyków, poświęcono mu w pamiętnikach i pracach naukowych sporo miejsca. Wszyscy autorzy podkreślają zgodnie jego odwagę i patriotyzm, łagodność w obejściu z podwładnymi i bezwzględność wobec zdrajców i szpiegów. Obszerna monografia pióra Krzysztofa Dunin-Wąsowicza kreśli dokładnie dzieje jego życia i walki.

Opracowanie: Leon Baranowski
Buenos Aires, Argentyna