Gratulacje dla Dominiki

Gratuluję Kochana Dominiko wyrżnięcia w zęby komunistycznej szmaty z KOD-u. Dobry czas i miejsce. Zrobiłaś to w moim imieniu i w imieniu Polaków Patriotów.

Ja w Twoim imieniu też walę w mordę komunistyczne ścierwo, ale nie dam rady znokautować całej bandy. Twoja pomoc była błogosławiona w czasie i przestrzeni.

Z całego serca gratuluję Twoim rodzicom za piękne wychowanie córki wojowniczki, i gratuluję rodzinie, że mają Cię na własność.

Kornel i Mateusz Morawiecki są bohaterami mojej bajki i chwała bogu działamy na dziś razem dla dobra Polski. Teraz Ty Dominiko stałaś się wojowniczą bohaterką moich marzeń o Wolnej Polsce. Jak pięknie, że nie jestem sam w moich bojach, tak jak bywało to w stanie wojennym.

Dzięki takim jak Ty, jak Twoja rodzina i jak ród Morawieckich moje życie nadal ma sens, i z dumą mogę powiedzieć „Jeszcze Polska nie zginęła puki my żyjemy…”

Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych


Bicie słuszne i zbawienne

DOMINIKI ARENDT-WITTCHEN HISTORIA PRAWDZIWA

Pobożna matka, wielbicielka historycznych przebieranek i rotmistrza Pileckiego pokazała, jak bić innych po twarzy. I została bohaterką prawicy

Wojciech Cieśla, Newsweek, nr 38, 1-16.09.2018

Działaczka społeczna, matka czworga dzieci, z wykształcenia historyczka. Przyjazna ludziom, może lekko nerwowa, czasem afektowana. Lubi pastelowe sukienki i korale, nie lubi przekleństw. Gorliwa katoliczka, córka przyjaciela rodziny Morawie- ckich, znajoma premiera. O Dominice Arendt-Wittchen we Wrocławiu można usłyszeć głównie dobre rzeczy.

Na początku września podczas uroczystości Dnia Weterana podchodzi do kobiety z KOD, która krzyczy do prezydenta: „Konstytucja, konstytucja!”. Najpierw rzuca: „Zamknij się, ty głupia babo”, a potem ją policzkuje.

Kilka dni później dolnośląska „Gazeta Polska” materiał o Dominice Arendt-Wittchen opatrzy tytułem „Zachowała się jak trzeba” – parafrazą słów Danuty Siedzikówny, „Inki” z AK, skazanej na śmierć w czasach PRL.

Anonimowa urzędniczka z Wrocławia stała się bohaterką prawicy.

I

Gdy kończy się komuna, Dominika Myślecka-Arendt ma 11 lat. Nie zdąży – jak inny nastolatek z Wrocławia, Mateusz Morawiecki – zmagać się z MO i SB. Zdąży jej ojciec, Wojciech Myślecki, doktor telekomunikacji, jeden z najbliższych kolegów Kornela Morawieckiego. Najpierw internowanie za organizowanie Solidarności na politechnice, potem kradzieże papieru na bibułę z państwowych fabryk, zatrzymanie, odsiadka. Na czarno-białej fotografii z lat 80. widać, jak wianuszek działaczy Solidarności Walczącej otacza Kornela Morawieckiego. Wojciech Myślecki stoi najbliżej lidera.

Jeden z dawnych działaczy z kręgów SW (z „Newsweekiem” rozmawia po długich negocjacjach przez wspólnych znajomych, jedynie anonimowo):

– Wojtek Myślecki opiekował się rodziną Kornela, gdy ten chował się przed esbecją. Dla Mateusza był jak przyszywany ojciec – opowiada.

Gdy SB łapie Mateusza Morawieckiego, wywozi go do lasu i każe sobie kopać grób, Morawiecki senior decyduje się na odwet. Ludzie z SW wyprawiają się na akcję podpalenia domku letniskowego pułkownika Czesława Błażejewskiego z SB. Dopiero potem okaże się, że rzekomo legendarny kontrwywiad Solidarności Walczącej się pomylił – w ogniu staje domek, ale nie Błażejewskiego, tylko sąsiedni. Na szczęście też należy do oficera SB, honor działaczy zostaje uratowany.

II

Po 1989 r. środowisko Solidarności Walczącej, przeciwne Okrągłemu Stołowi, schodzi na margines polityki. Kornel Morawiecki z coraz słabszym poparciem zmienia partie w kolejnych wyborach, w końcu znika ze sceny na lata.

Wojciech Myślecki, w przeciwieństwie do kolegów z konspiry, nie jest ofiarą transformacji. Żwawo włącza się w życie gospodarcze. W Krajowym Rejestrze Sądowym można naliczyć kilkanaście podmiotów, które nadzorował bądź którymi zarządzał przez ostatnie 30 lat (bywał w kilku spółkach skarbu państwa za różnych rządów, doradzał rządowi liberałów w latach 90.).

Na początku lat 90. pomaga młodym w wyjazdach na stypendia Uniwersytetu Harwardzkiego, wśród nich młodemu Morawieckiemu. Dziś Myślecki chwali się, że osobiście pchnął go w stronę ekonomii, miał mu też pomagać w przygotowywaniu planów naprawczych dla PGR-ów.

Znajomi Myśleckiego uważają, że dla swojej córki jest jak anioł stróż: on – rzutki, z koneksjami, z czasem coraz bardziej menedżer niż naukowiec, ona – mało przebojowa, cicha, humanistka.

Dominika Myślecka kończy Uniwersytet Wrocławski, na Wydziale Historyczno-Pedagogicznym broni się z historii sztuki. Gdzieś po drodze poznaje przyszłego męża, też historyka sztuki.

III

Damian Wittchen to patriota nowych czasów: ortodoksyjny katolik, wielbiciel wyklętych, rekonstrukcji historycznych i Kresów Wschodnich. Sposób spędzania wolnego czasu? Odnawianie polskich grobów na Ukrainie.

Mężowi Dominiki Arendt-Wittchen nie bardzo podoba się współczesny Kościół, woli ten przedsoborowy. Słucha kazań ks. Pawła Murzińskiego – to kapłan, który kobiety w spodniach nazywa „obrzydliwością w oczach Pana” oraz tropi wpływy masonerii i Żydów, „których zdecydowana większość odrzuciła Mesjasza, stając się Synagogą Szatana na ziemi”.

Damian Wittchen narzeka w sieci: „Sobór ewidentnie został przejęty przez złe siły, które rozpoczęły straszliwe zmiany. (…) Świeccy panoszący się, komunia do ręki, byle jaki śpiew, kazania, ministrantki, szafarze”.

Dominika też nie lubi Kościoła papieża Franciszka, drażnią ją rytuały: „Wszechobecna gitara, bez której nie może obyć się żadna Msza Święta na rekolekcjach oazowych, już jest nadużyciem. (…) Dni wspólnoty i Msze tam to jak teatr muzyczny plus obściskiwanie i całowanie ze wszystkimi podczas tzw. znaku pokoju. Koszmar”.

Inny koszmar historyczki to homoseksualiści. Gdy zespół Lao Che wesprze akcję Kampanii przeciw Homofobii, rozgoryczona Dominika Arendt-Witt- chen napisze na ich fanpage’u: „No to się odlajkowuję”.

IV

Mąż Dominiki Arendt-Wittchen w wersji sportowej: koszulka z symbolem Narodowych Sił Zbrojnych (do sieci jego żona wrzuca zdjęcia w koszulkach z Pileckim, Fieldorfem-Nilem, wyklętymi, Polską Walczącą). Sama Dominika od konfekcji patriotycznej woli stylizowane fotografie, na wielu pozuje w sukienkach i fryzurach z lat 30. Swoje starsze dzieci na rocznice wybuchu powstania warszawskiego przebiera za małych powstańców.

Opowiada znajomy Wojciecha Myśleckiego: – Oboje są marzycielami. Raczej się im nie przelewało. Pamiętam, że szukali lokatorów, chcieli wynajmować stancję studentom. To Myślecki skanalizował ich pasję. Razem założyli Inicjatywę.

Dolnośląska Inicjatywa Historyczna (DIH) rusza w 2006 r. Stowarzyszenie organizuje we Wrocławiu rekonstrukcje powstania warszawskiego, przypomina o rotmistrzu Pileckim, urządza obchody rocznicy rzezi wołyńskiej.

Inicjatywa przypomina rodzinny biznes: prezesem jest Wojciech Myślecki, sekretarzem jego zięć Damian, jego córka – koordynatorką.

V

Inicjatywa staje się dla Dominiki Arendt-Wittchen treścią życia, twierdzą jej znajomi. Gdy w katolickiej TV Rodzina opowiada o Pileckim, unosi się z emocji: – W każdym momencie swojego życia wypełniał jakby boski plan – mówi.

Opowiada osoba z kręgów byłych działaczy wrocławskiej Solidarności:

– W nieco naiwny sposób przejęła się rotmistrzem i wyklętymi. We Wrocławiu nie bez znaczenia było to, kto formalnie zawiaduje Inicjatywą. Myślecki to Solidarność Walcząca, a to środowisko wspiera młody Morawiecki.

W 2008 r. Inicjatywa na dwa miesiące wywiesza gigantyczny baner z Pileckim na budynku banku BZ WBK, którym zarządza Morawiecki. Kolejny, w tym samym miejscu, na 11 Listopada. „Przedsięwzięcie zrealizowane zostało dzięki wydatnej pomocy organizacyjnej i finansowej Banku Zachodniego WBK” – chwali sponsora w internecie. Sam Mateusz Morawiecki wpłaca darowizny na Inicjatywę.

Kilka lat później Wojciech Myślecki w banku BZ WBK dostanie stanowisko pełnomocnika. Jeszcze później zostanie cichym autorem planu Morawieckiego. Głośno będzie się chwalił, że to on wymyślił program Bodzina 500+.

Gdy Mateusz Morawiecki trafi do rządu, Myślecki wyląduje w radach nadzorczych KGHM i Tauronu.

VI

Internetowa strona dolnośląskiej inicjatywy historycznej działa na tym samym serwerze co strona Solidarności Walczącej. Ale właścicielką obu domen jest prywatna firma Heleny Lazarowicz, dawnej działaczki opozycji. Dlaczego, skoro formalnie nie ma nic wspólnego z NGO Myśleckiego i Wittchenów? „Szanowny Panie, ponieważ reprezentuje Pan redakcję »Newsweeka«, odmawiam jakiejkolwiek wypowiedzi” – napisze do mnie Helena Lazarowicz.

W miarę jak Polska wstaje z kolan, Dominika Arendt-Wittchen dojrzewa politycznie, wychodzi z kokonu rodzinnego NGO. Podpisuje listy otwarte, sprzeciwia się gender, namawia znajomych, żeby zdjęcia z wakacji w Chorwacji podpisywali „sponsored by 500+” lub „Thanks to Beata Szydło”.

Wiosną 2017 r. zostaje pełnomocnikiem PiS-owskiego wojewody do spraw obchodów rocznicy odzyskania niepodległości.

Kolejna synekura to już Warszawa: rządowy zespół do spraw edukacji obywatelskiej.

VII

Szybko wchodzi w rolę. Pisze teksty o tym, że Polacy powinni wspólnie i godnie świętować setną rocznicę Niepodległej.

Kilka tygodni po nominacji występuje w TVP w programie „Warto rozmawiać”. Opowiada, że na konferencji w sprawie funduszy norweskich [pieniądze rządu Norwegii na rozwój społeczeństw obywatelskich – red.] „bardzo wiele projektów dotyczyło przyjęcia uchodźców w Polsce. To były szkolenia na przyjęcie osób z zupełnie innych kręgów kulturowych”. Oto fragment rozmowy w programie:

Dominika Arendt-Wittchen: – Bardzo wiele też było projektów bardzo mocno nacechowanych ideologicznie.

– Wprost! Gejowsko-feministycznych, tak?! – zachęca prowadzący program.

– Tak, ale i takich pośrednich, jak by to powiedzieć. Oczywiście, nie można powiedzieć, że wszystkie były nacechowane – wycofuje się pełnomocniczka od niepodległości.

Znajomy Dominiki Arendt-Wittchen, którego odnajduję przez Naszą Klasę, śledzi jej występy w mediach: – Wycofała się, zrozumiała, że Pospieszalski ją wpuszcza. Dziś wszyscy wieszają na niej psy, ale Dominika zawsze miała poczucie sprawiedliwości.

VIII

Czy świat pani Arendt-Wittchen jest tak czarno-biały jak świat redaktora z „Warto rozmawiać”?

Demonstracje wołyńskie we Wrocławiu: kibice Śląska, działacze ONR, kresowiacy. Organizuje je DIH. Na jednej z nich Arendt-Wittchen każe usunąć znak falangi i transparent „Śmierć wrogom Ojczyzny”. Oenerowcy kipią:

– Mam nadzieję, że pani Dominika, o której wątpliwym pochodzeniu mówi się głośno, już nigdy nie będzie organizowała podobnych inicjatyw – komentują na jednym z portali.

Na odsiecz ruszają byli opozycjoniści. W otwartym liście do kiboli udowadniają, że mimo obco brzmiącego nazwiska działaczka ma „aryjskie” papiery: „Jako że dużo było w komentarzach uwag na temat nazwiska Dominiki i jej męża, poniżej link-biogramy przodków tej rodziny, żołnierzy AK, narodowców, zachęcamy do lektury i poszerzenia wiedzy”.

Do 1 września, do Święta Weterana, Dominika Arendt-Wittchen szykuje się w dużych emocjach. Na Facebooku narzeka na organizatorów z rządu: „Szkoda, że kombatantom z Wrocławia nie zapewnili noclegu. Wielu zrezygnowało. Jedziemy z piątką 92-letnich ludzi i wracamy tego samego dnia około 1 w nocy. Bez komentarza”.

Krótko potem następuje słynny policzek, awantura na pół Polski.

IX

Dominika Arendt-Wittchen rozsyła do mediów oświadczenie. Jest świadoma konsekwencji swego czynu, ale biła przecież „w rozpaczy i uniesieniu”. „Pozostaję jednak z nadzieją, że ta niefortunna sytuacja stanie się przyczynkiem do ożywczej refleksji, która pozwoli nam wszystkim godnie i wspólnie świętować nadchodzącą 100. rocznicę odzyskania Niepodległości” – pisze.

Dominika Arendt za bicie nie przeprasza. Na pytania „Newsweeka” nie odpowie, wysyła tylko oświadczenie, które już wcześniej rozesłała mediom.

Część prawicy, być może z powodu staromodnej stylizacji, pochwala bicie i nazywają nową „Inką”.

Część już tropi, czy papiery Arendt-Wittchen są na pewno w porządku.