Wielcy Polacy, Rycerze i Wojownicy

General Krzysztof Arciszewski (1592-1656)
Rotmistrz Tomasz Dąbrowa (zm. ok. 1620 r.)
Hetman Stanisław Koniecpolski (1591-1646)

General Krzysztof Arciszewski (1592-1656)

Czyny jego, przesłonięte wydarzeniami wieków, poszły u nas prawie zupełnie w niepamięć; więcej wiedziano o Arciszewskim za granicą niż w Polsce. Traf jednak chciał, iż przed stu laty uwagę historyków Kalinki i Sobieszczańskiego zwrócił wielki srebrny medal wykopany wraz z innymi skarbami w Korzkwi. Po jednej stronie medalu widniał napis: „Odbierz laur zwycięski — nieprzyjaciel Hiszpan porażony”. A na drugiej wyryte były słowa: „Rycerzowi szlachetnością urodzenia, wojennej i innych nauk biegłością najznakomitszemu, Krzysztofowi z Arciszewa Arciszewskiemu, na pamiątkę dzieł w Brazylii. Zaintrygowało to wielu historyków, którzy rozpoczęli poszukiwania, by ustalić bieg jego życia.

Krzysztof Arciszewski — potomek średniozamożnej ariańskiej rodziny szlacheckiej z Wielkopolski — otrzymał szczególnie gruntowne wykształcenie w kraju i za granicą. Był na dworze kalwina Krzysztofa Radziwiłła, później wiele lat spędził poza krajem. We wszystkim był człowiekiem swej epoki — nie wolnym bynajmniej od wad i przywar szlacheckich.

W roku 1622 na skutek sporu majątkowego zabija palestranta Brzeźnickiego i musi uchodzić za granicę. Trafia tu w wir wojny trzydziestoletniej. Zaciąga się do służby holenderskiej. Bierze udział w odsieczy, a następnie w obronie potężnej twierdzy Bredy. Prawie dwuletni pobyt w tej warowni miał doniosły wpływ na pogłębienie wiedzy wojskowo-technicznej Arciszewskiego. W 1625 r. wraca do kraju, lecz już wkrótce pociąga go znowu wojaczka. Tym razem wstępuje pod francuskie sztandary kardynała Richelieu i uczestniczy w zdobyciu twierdzy Rochelle. Następnie, uczestnicząc w zdobywaniu fortecy Hertogenbosch, wykazał Arciszewski wybitne zdolności i wyróżnił się męstwem. W roku 1629 zaciągnął się do wojsk Kompanii Za- chodnio-Indyjskiej i w listopadzie odpłynął do Brazylii, gdzie Holendrzy toczyli wojnę kolonialną z Portugalczykami i Hiszpanami. Przybywszy na miejsce uczestniczył w zdobywaniu twierdz Olindy i Recifu. Zajęcie w 1630 r. wyspy Itamariki, dokonane samodzielnie, przyniosło mu duży rozgłos.

Po krótkim pobycie w Holandii, w 1633 r. został ponownie wysłany do Ameryki Południowej na czele czterech doskonale uzbrojonych okrętów. Następuje okres jego najsławniejszych czynów w Brazylii. Uczestniczy w oblężeniu fortu Nazareth i zdobyciu Porto Calvo. Działając samodzielnie zdobywa fort Arrayal i niszczy w otwartej bitwie, 17 stycznia 1636 r., korpus hiszpański generała de Roxas y Borgia. Dowiódł wówczas Arciszewski, że jest urodzonym wodzem. Talent organizacyjny łączył z lotnością umysłu, przezorność z zuchwałą odwagą. Dał jej dowody np. pod Arrayal. Będąc ranny, gdy nastąpiła wycieczka oblężonych, w koszuli wskoczył na konia i przybył w porę, prowadząc posiłki. Ku upamiętnieniu jego zasług Holendrzy wystawili w Pernambuco kamienny obelisk i mianowali go generałem oraz admirałem floty w Brazylii.

Gdy na tron, po śmierci Zygmunta III, wybrano jego syna, Władysława, między nim a Arciszewskim zawiązała’ się korespondencja. Król zaproponował mu mianowicie przejście na służbę polską. Arciszewski zrazu odmawia — na przeszkodzie stoją względy natury religijnej. Później jednak, skłócony z miejscowym rządem holenderskim w Brazylii, otrzymawszy gwarancję wolności sumienia, wrócił w 1646 r. do Polski. Był to koniec jego wieloletniej służby u obcych. Nosiła ona znamiona przyjętego zresztą wówczas powszechnie kondotierstwa. Jednak Arciszewski nie służy nigdy dla chęci zysku, lecz — jak zawsze podkreślał — „dla sławy i honoru”.

W kraju otrzymał nominację na generała artylerii koronnej. W specjalnym „przywileju” królewskim czytamy z tej okazji: „Wróciwszy zatem do ojczystej zagrody, wsławiony i uzacniony pochwałami obcych ludzi, ażeby nie sądził, iż sława jego, którą już obce królestwa z powodu jego męstwa i dzielności polskiej rozniosły, została poniżona… lecz aby coraz bardziej, jako dzielny mąż z pomnażającymi jego wojenny talent dojrzalszymi latami, mógł się nam i Rzeczypospolitej zasłużyć…”

Z właściwą sobie energią przystąpił Arciszewski do niezmiernie trudnych i odpowiedzialnych obowiązków. W krótkim czasie sporządził inwentarze stanu artylerii w kraju, opisał cekhauzy w całym państwie oraz doprowadził do wielu doniosłych reform i udoskonaleń w dziedzinie artylerii i fortyfikacji. Poprawił i zaopatrzył 8 cekhauzów i dokończył budowy głównego cekhauzu warszawskiego, o którym tak mówi współczesna relacja: „Sławnym będzie Władysław IV, dziś nam panujący, wy- porządzeniem budynku tego, który dziś stoi jakby forteca jaka”. Ważnym osiągnięciem Arciszewskiego było również zbudowanie parku mostowego — mostołodzi, które miały służyć do przeprawy przez Dniestr, Prut i Dunaj na wypadek wojny z Turcją. Mostołodzie te odznaczały się oryginalnością budowy i wygodą w użyciu.

Praca Arciszewskiego została przerwana w 1648 roku wybuchem wojny ukraińskiej. Jako „starszy nad armatą” i główny inżynier kierował on w wojnie artylerią i sprawami zaopatrzenia w broń i amunicję. Poprowadził artylerię koronną pod Piławce, gdzie wskutek panicznej ucieczki wojska 80 dział stało się łupem nieprzyjaciela. Stamtąd podążył Arciszewski do Lwowa i objął kierownictwo obrony miasta. W roku następnym, podczas wyprawy króla Jana Kazimierza pod Zbaraż, zajmował się ubezpieczaniem pochodu, urządzaniem przepraw i fortyfikacji polowych. W czasie bitwy Zborowskiej kierował pracami inżynieryjnymi. Na początku roku 1650, chory i zniechęcony niepowodzeniami, podał się do dymisji. Zmarł w kwietniu 1656 r.

Rotmistrz Tomasz Dąbrowa (zm. ok. 1620 r.)

Pewne fragmenty jego życia, które płynęło przed czterema prawie wiekami, gubią się w niepamięci. Najmniej wiemy o młodości Dąbrowy, o pierwszych latach jego służby wojskowej. Według jednych źródeł służył on za młodu przeciw Turkom u hospodara wołoskiego Iwoni. Główna zasługa jego z tych czasów — jak stwierdzają historycy rumuńscy — polegała na tym, „że swych podwładnych tak wyuczył, iż żołnierze jego w chwilach krytycznych bynajmniej się nie wahali, gdy inni przytomność umysłu tracili”. Są jednak i autorzy, którzy zaprzeczają tożsamości podwładnego Iwoni — Dumbravy z Tomaszem Dąbrową.

Pewny natomiast jest fakt, iż około 1589 r. służył Dąbrowa w rocie husarskiej Urowieckiego na Podolu. Najbardziej wszakże zasłynął w wojnie inflanckiej ze Szwecją, w pierwszych latach XVII wieku, wieku, w którym Szwedzi parokrotnie usiłowali dokonać podboju ziem polskich.

Na teren działań wojennych, do Inflant, przybył na czele własnej chorągwi husarskiej Uczącej 100 koni. Służąc najpierw pod rozkazami hetmana Jana Zamoyskiego wziął udział w zdobywaniu twierdzy Felin (17 V 1602) i wyznaczony został pierwszym jej komendantem. W końcu tegoż roku, gdy na miejsce chorego Zamoyskiego przybył hetman Karol Chodkiewicz, Dąbrowa ściągnięty został do pomocy przy oblężeniu Dorpatu. Walka toczyła się w trudnych warunkach surowej zimy, głodu i chorób. Na domiar Szwedzi zorganizowali wyprawę, która znad wybrzeża bałtyckiego ruszyła na odsiecz Dorpatowi. Zadanie odparcia odsieczy powierzył Chodkiewicz Dąbrowie. Wywiązał się on z niego znakomicie, zmuszając Szwedów po krótkiej walce do odwrotu. Niedługo potem (12 IV 1603) załoga szwedzka w Dorpacie skapitulowała.

Zwycięstwo to stwarzało perspektywy całkowitego wypędzenia Szwedów z Inflant. Zamierzając przejść do działań zaczepnych, Chodkiewicz wysłał Dąbrowę w 150 koni na dalekie rozpoznanie, w głąb kraju zajętego przez wroga. Dąbrowa wyruszył ku portowi Parnawa, który był główną bazą operacyjną Szwedów. Zaniepokojeni zjawieniem się polskiego oddziału, postanowili Szwedzi zniszczyć go za wszelką cenę. Organizują pościg, a gdy nie daje on rezultatu, urządzają zasadzkę. Napadnięty znienacka z trzech stron Dąbrowa nie stracił zimnej krwi. Uszykował błyskawicznie swój niewielki oddziałek i przebił się przez szyki kilkakrotnie silniejszych nieprzyjaciół.

Tymczasem Rzeczpospolita nie zdobyła się na większy wysiłek wojenny i walki toczone ze zmiennym szczęściem ciągnęły się dalej. Dąbrowa brał w nich nieprzerwany udział. Walczył w zwycięskiej dla Polaków bitwie pod Białym Kamieniem (25 IX 1604). W roku następnym dowodził już większymi oddziałami.

Gdy w połowie sierpnia 1605 r., idąc w sukurs Szwedom, gen. Mansfeld z 4 tys. zaciężnych Niemców wylądował pod Rygą — Dąbrowa na czele kilku chorągwi otrzymał zadanie obserwowania jego ruchów. Następnie gdy stolica Inflant została oblężona przez nieprzyjaciela, połączył się z idącymi z odsieczą głównymi siłami hetmana Chodkiewicza.

Zbliżała się decydująca rozprawa. Król szwedzki Karol IX dysponujący ponad 14 tysiącami wojska przerwał oblężenie i ruszył na spotkanie Chodkiewicza. Siły tego ostatniego, choć jakościowo bardzo dobre, były bez porównania słabsze — sięgały ledwie 3,5 tys. żołnierzy. Niemniej jednak nieustraszony hetman postanowił przyjąć walkę. Spotkanie nastąpiło 27 września 1605 r. kilkanaście kilometrów na południe od Rygi, pod wsią zwaną Kircholmem.

W mistrzowsko rozegranej tu przez hetmana Chodkiewicza bitwie niemała też była rola rotmistrza Dąbrowy. Dowodził on lewym skrzydłem, w którym skupiona została główna siła uderzeniowa polskiej konnicy: 500 husarzy, 410 petyhorców (rodzaj jazdy litewskiej) i 300 kozaków. Stanowiło to razem ponad 1200 koni, stwarzając na tym odcinku nawet przewagę ilościową nad prawym skrzydłem Szwedów, którym dowodził gen. Mansfeld.

W czasie gdy centrum wojsk szwedzkich związane zostało atakami porucznika Wojny, oddziały Mansfelda wystąpiły do przodu. Na moment ten czekał tylko Dąbrowa, by przystąpić do manewru, który może być zaliczony do najsławniejszych w dziejach naszego oręża. Wiodąc na przedzie ciężkie chorągwie husarskie uderzył on z wielkim impetem jedną chorągwią na czoło, a drugą na prawe skrzydło nieprzyjaciela.

Wróg nie wytrzymał potężnego ciosu. „Jak plewy przed wiatrem — mówi źródło ówczesne (Carolomachia) — tak i rajtary Mansfelda pierzchające gnały i tratowały w ucieczce własne czworoboki narożne pieszych prawego skrzydła. Teraz petyhorce ruszyli w pogoń, husaria zaś z kopkami dokańczała piechotę przez rajtarię tratowaną i wychodziła na boki i tyły głównych sił szwedzkich”.

Dąbrowa walczył w pierwszym szeregu husarzy, w największym gąszczu bitwy. Z jego ręki miał polec krewny królewski książę Liineburski. Biorąc osobiście udział w walce nie zapomniał jednak o dowodzeniu całością podległych mu sił. Uderzenie husarzy i kozaków kierował wciąż bardziej na prawo, na tyły szwedzkie, a jednocześnie wysunął petyhorców daleko do przodu, by zagrodzić drogę do Rygi uciekającym Szwedom.

Pobici na prawym skrzydle nie oparli się Szwedzi nowemu uderzeniu na lewym i poszli w rozsypkę. Triumf wojsk polskich był całkowity. Armia Karola IX przestała istnieć, tracąc ponad 8 tys. poległych i wielu jeńców. Polacy okupili zwycięstwo zaledwie stratą ok. 100 poległych i 200 rannych.

W latach następnych rotmistrz Dąbrowa walczył jeszcze niejednokrotnie, zawsze występując pod rozkazami Chodkiewicza. W dowód położonych zasług otrzymał od króla starostwo lucyńskie. Zmarł ok. roku 1620.

Hetman Stanisław Koniecpolski (1591-1646)

Wśród chlubnego pocztu polskich hetmanów i wodzów Stanisław Koniecpolski zajmuje poczesne miejsce. Uczeń i kontynuator dzieła Chodkiewicza i Żółkiewskiego, był z kolei sam nauczycielem i wychowawcą Czarnieckiego. Wsławił się w wielu wojnach i bitwach, imię jego głośne było nie tylko w Polsce, lecz i w Europie.

Pierwsze kroki w karierze wojennej stawia Koniecpolski w latach 1610—1612 podczas wojny moskiewskiej. Od tej pory, prawie każdej wiosny, jest obecny na polach bitewnych. Latem 1615 r. broni Podola i Wołynia przed najazdem tatarskim. W rok później, mając zaledwie 25 lat, zostaje hetmanem polnym koronnym. Pod rozkazami hetmana wielkiego koronnego — Stanisława Żółkiewskiego, maszeruje Koniecpolski w roku następnym przeciw wojskom tureckim Iskenderbaszy. Prowadzi z nimi walki obronne nad Dniestrem, które przerywane są krótkotrwałymi rozejmami.

W roku 1620 wyrusza wraz z Żółkiewskim na pamiętną wyprawę cecorską. W bitwie pod Cecorą dowodził prawym skrzydłem sił polskich. Otoczony przez Turków zdołał po 6-godzinnym zaciekłym boju przebić się do obozu polskiego. Podczas odwrotu spod Cecory Koniecpolski wytrwał do końca przy hetmanie Żółkiewskim. Na ostatnich kilometrach tego męczeńskiego marszu wiódł pod rękę sędziwego hetmana. Żółkiewski ofiarowywał mu ostatniego konia, każąc uchodzić. Koniecpolski nie usłuchał. Gdy zginął Żółkiewski, Koniecpolski walczył pieszo „mając tylko łuk w garści, strzały w kołczanie i szablę na temblaku, a walecznych kilku rycerzy do po- mocy”. Udało mu się z nimi przebić nad brzeg Dniestru. Ratunek wydawał się bliski, lecz w nocy otoczyli go naprowadzeni przez zdrajcę Turcy. Obrona była już niemożliwa. Koniecpolski trafił do niewoli. Spędził w niej dwa i pół roku. Wrócił do kraju za sutym okupem, wiosną 1623 r.

Bezzwłocznie stanął do walki. W czerwcu tegoż roku rozbija pod Haliczem Tatarów, wracających z najazdu na ziemię bełzką i lwowską. Odtąd zasłynął jako pogromca czambułów tatarskich, pustoszących nieustannie południowo-wschodnie ziemie Rzeczypospolitej w poszukiwaniu jasyru i łupów. Walka z Tatarami była trudna. Żółkiewski mawiał o nich, że są nieuchwytni jak ptaki. I rzeczywiście szybkość i ruchliwość hord tatarskich była wielka. Nim wojska polskie zdołały się zgromadzić, po Tatarach pozostawał już tylko ślad — opustoszałe wsie, trupy i zgliszcza.

Nowa taktyka wynaleziona przez Koniecpolskiego w walce z tym niebezpiecznym wrogiem znalazła najdoskonalsze zastosowanie w bitwie pod Martynowem, w czerwcu 1624 r. Koniecpolski nie gonił za poszczególnymi czambułami Tatarów, nie próbował zagradzać im drogi w głąb kraju, lecz zrobił zasadzkę na szlaku odwrotu, gdy z wielkimi taborami, prowadząc tysiące jasyru, wracali na stepy. Na miejsce zasadzki wybrał pola Popławickie między rzekami Dniestr i Lipa. Aby zwabić Tatarów, wysłał naprzeciw nim niewielki oddział, który pozorując ucieczkę naprowadził wroga wprost na siły główne. Tatarzy pod ogniem dział i śmigownic zaczęli się cofać, wkrótce odwrót ich zamienił się w bezładną ucieczkę, ale w widłach dwóch rzek nie była ona rzeczą łatwą. Chorągwie Koniecpolskiego wpędziły Tatarów do rzeki i zadały im duże straty białą bronią i kulą. O milę dalej odbito olbrzymi jasyr. Pościg trwał nadal. Przyłączały się do niego wciąż nowe oddziały. Przewidując drogę ucieczki nieprzyjaciela, urządził Koniecpolski zasieki pod Bednarami. Tatarzy wpadając na nie ponieśli nowe straty, poszli w rozsypkę. Część próbowała uciekać pieszo, ale ci wpadali w ręce chłopów. Resztki wielotysięcznej ordy rozbite zostały pod Chocimierzem, a wódz jej, Kantymir murza, uszedł „ledwo samoczwart albo samopięć” na Krym, niosąc wieść całkowitej klęski.

W latach 1626—1629 uczestniczy Koniecpolski w wojnie ze Szwedami. Wojna ta toczyła się w szczególnie ciężkich dla strony polskiej warunkach, z doskonale uzbrojonym i zorganizowanym przeciwnikiem. Mimo to Koniecpolski potrafił i tu odnieść cały szereg zwycięstw. Wiosną 1627 r. zdobył Puck, używając do oblężenia także dział okrętów wojennych. Podkreślić w tym miejscu należy, iż Koniecpolski należał do tych nielicznych wodzów polskich, którzy w pełni doceniali wielkie znaczenie posiadania własnej floty wojennej. Wielokrotnie dawał temu wyraz w raportach do króla, a także bezpośrednio pracował nad jej zorganizowaniem. Pod jego też ogólnym dowództwem odniosła młoda flota polska swe sławne zwycięstwo pod Oliwą. Innym znacznym sukcesem Koniecpolskiego było rozbicie — 8 kwietnia 1627 r. — pod Hamersztynem (Czarnem) nadciągających dla Szwedów posiłków z Niemiec, a także zwycięstwo w bitwie pod Tczewem 18 sierpnia, podczas której król szwedzki Gustaw Adolf został ranny.

Po podpisaniu rozejmu ze Szwedami Koniecpolski znowu przenosi swą działalność na południowo-wschodnie rubieże Rzeczypospolitej. W roku 1632 mianowany zostaje hetmanem wielkim koronnym. Wśród ważniejszych walk, stoczonych przez niego w tym okresie, wymienić należy przede wszystkim pomyślną obronę Podola przed wielką wyprawą turecko-tatarską Abazypaszy w 1633 r. W latach następnych, chorując, nie był już stale czynny w polu. Swą ponad trzydziestoletnią służbę wojskową zakończył Koniecpolski nowym pięknym zwycięstwem nad Tatarami pod Ochmatowem w styczniu 1644 r. Zmarł w dwa lata potem.

Opracowanie: Leon Baranowski
Buenos Aires, Argentyna

Dodaj komentarz