„Myślę, że w naszej kampanii poprosimy EPP establishmentowa Europejska Partia Ludowa, w której skład wchodzi również PO], aby wykazała się pragmatyzmem i wybrała alternatywę dla centrolewicowej większości” – po-wiedział „Foreign Policy” Marco Campomenosi, polityk Ligi i szef włoskiej delegacji w ID.
„Jeśli autorytarna partia Fidesz, kierowana przez węgierskiego przywódcę Viktora Orbana, która jeszcze kilka lat temu była członkiem EPP, dołączy do ECR, skrajna prawica mogłaby zdobyć jedną czwartą wszystkich mandatów”, alarmuje autorka analizowanego artykułu Anchal Vohra.
Mieszkańcy Europy zdają się być coraz bardziej zniechęceni kierunkiem, w jakim podąża Unia. Rozczarowują ich zarówno partie głównego nurtu, jak same instytucje unijne, skostniałe, zależne od globalnych interesów finansowych i oderwane od potrzeb zwykłych obywateli.
dr Robert Kościelny
Protest przeciwko Zielonemu Ładowi zorganizowany przez,Solidarność” pracowniczą i rolniczą 10 maja 2024 r. to próba przeciwstawienia się uległej wobec Unii polityce premiera Mateusza Mo-rawieckiego i kontynuacji tej polityki przez rząd Donalda Tuska. To wyrażenie protestu przeciwko przyjmowaniu przez kolejne polskie rządy absurdalnych „proekologicznych” dyrektyw i rozporządzeń unijnych, których konsekwencją będzie upadek polskiego rolnictwa, psucie krajowego prawa i destrukcja porządku społecznego.
Czas wielkich rozczarowań
Protestów przeciw urojeniom zielonych komunistów jest więcej. Przetaczają się przez całą Europę, bo Francuzi, Włosi, Niemcy, Belgowie i Holendrzy też mają dosyć cichego sojuszu brukselskich faszystów z eurokomunistami i nie chcą czekać, aż w końcu dojdzie do kłótni między gangsterami, tak jak doszło do niej w 1941 r. Chcą się wyzwolić, pokonując i jednych i drugich. Nie pragną powtórki sprzed lat, kiedy zmuszeni byli przez tragiczne okoliczności II wojny światowej wypędzać z Kontynentu diabła Belzebubem. W wyniku czego diabeł nie został do końca wygnany, a tryumfujący Belzebub multiplikował, opanowując pół świata. Po latach oba czorty znów dokonały cichego sojuszu, na którym zbudowały Unię Europejską – współczesną wieżę Babel. Mieszkańcy Europy w końcu zorientowali się, o co toczy się gra. Późno, ale lepiej późno niż wcale.
Nic też dziwnego, że w obliczu nowej Wiosny Ludów lewacy – zasiedziali na dobrze płatnych etatach unijnych, stąd nazywa się ich czasem „kawiorowymi socjalistami”- drżą przed reakcją obywateli Europy oszukiwanych przez dekady pod wzniosłymi hasłami wolności, równości, braterstwa, niczym przed buntem robotników peerelowscy sekretarze komitetów partyjnych, których w latach komunizmu nazywaliśmy czerwoną burżuazją.
Szpalty gazet i magazynów czerwono-różowego mainstreamu wypełniają „artykuły grozy” wieszczące przejęcie Parlamentu Europejskiego przez prawicę. Ale oczywiście nie tę „cywilizowaną” zblatowaną z układem, ale tę pragnącą być głosem obywateli dostrzegających w Unii Europejskiej złe tendencje, które od lat niszczą dorobek cywilizacyjny narodów europejskich właśnie za sprawą establishmentu unijnego. Rozgłośnie radiowe i sieci telewizyjne również nie próżnują, wysyłając do zwolenników status quo, czyli dominacji lewicy totalitarnej na politycznej scenie Europy, przerażające sygnały o tym, że prawica, zwana przez nich „skrajną” albo „populistyczną” może wkrótce zdominować parlament.
Publicysta portalu Unherd Thomas Fazi pisze, że Europejczyków coraz bardziej irytuje to, że UE próbuje zapobiec jakimkolwiek demokratycznym reakcjom na jej politykę, ograniczając zakres demokratycznego procesu decyzyjnego podejmowanego przez demokratycznie wybrane rządy. Procesy demokratyczne zastępowane są quasi-automatycznymi technokratycznymi zasadami, narzuconymi przez ciała niedemokratyczne. „Unia Europejska faktycznie stała się suwerenną potęgą, uprawnioną do narzucania państwom członkowskim zasad budżetowych i reform strukturalnych – nie jest to dokładnie to, czego można by się spodziewać po «bastionie demokracji» jaką jest UE, według jej entuzjastów”.
Mieszkańcy Europy zdają się być coraz bardziej zniechęceni kierunkiem, w jakim podąża Unia. Rozczarowują ich zarówno partie głównego nurtu, jak same instytucje unijne, skostniałe, zależne od globalnych interesów finansowych i oderwane od potrzeb zwykłych obywateli. „Sposób, w jaki UE poradziła sobie z kryzysem uchodźczym, który osiągnął swój szczyt w 2015 r., jeszcze bardziej pobudził nastroje antyimigracyjne i przyczynił się do wzrostu popularności prawicowych partii populistycznych na całym kontynencie. Napływ migrantów, głównie z ogarniętych wojną regionów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, nadwyrężył zasoby, podsycił napięcia społeczne i po raz kolejny pokazał niepowodzenie odgórnego podejścia UE do kształtowania polityki – czego przykładem jest w tym przypadku koncepcja relokacji kwot (liczby imigrantów do poszczególnych krajów), których kilka krajów odmówiło przestrzegania”, czytamy w Unherd.
Miller skończył, ale czy Biedroń doszedł? Oraz inne kluczowe kwestie

Przyjrzyjmy się jeremiadom przeciwników wolności i pluralizmu, obawiających się uszczuplenia swojego stanu posiadania, ograniczenia wpływów na to, co dzieje się z Kontynentem i na Kontynencie. „Trwa skrajnie prawicowe przejęcie Europy. Zbliżają się wybory do parlamentu UE, a populiści planują frontalny atak na establishment” krzyczy tytuł analizy sytuacji politycznej w Europie, zamieszczonej w „Foreign Policy” C,FP”), amerykańskim wprawdzie magazynie, ale udzielającym głosu prounijnemu mainstreamowi. Anchal Vohra, autorka tekstu, uważa wprawdzie, że dwie tradycyjnie pro-unijne siły, czyli Europejska Partia Ludowa (EPP) i lewicowa Partia Socjalistów i Demokratów (S&D) ponownie zajmą pierwsze i drugie miejsce, ale mogą utracić „kilka mandatów”. To oczywiście straszne i przerażające, tragiczne i upiorne, zgubne i bolesne oraz nie do wytrzymania dla popleczników porządku europejskiego a la Frans Timmermans, Angela Merkel, Jean-Claude Juncker, Ursula von der Leyen, Tusk, Lewandowski, Miller, Biedroń. Nawiasem mówiąc Leszek Miller znany jest z powiedzenia, że „prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy”. Pan Miller skończył swoją przygodę w parlamencie europejskim i w ogóle w polityce. Ciekawe, jak bliski ideowo Robert Biedroń ocenił jakość Millerowego finiszu? Do jakich konkluzji doszedł? I czy w ogóle doszedł?
Wróćmy jednak do trosk euro-entuzjastów, które wybrzmiewają w materiale „FP”. Magazyn informuje, że „skrajnie prawicowe grupy w UE, Tożsamość i Demokracja (ID) oraz Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR), poprawią swoje wyniki głównie kosztem liberałów i Zielonych. Populiści prawdopodobnie zdobędą największą liczbę głosów w dziewięciu krajach, w tym w Austrii, Holandii, Francji, na Węgrzech, w Polsce i we Włoszech. W dziewięciu innych, w tym w Hiszpanii i Niemczech, mogą pojawić się jako silni pretendenci do drugiego lub trzeciego miejsca”.

„FP” wyjaśnia, kto tworzy blok populistów; a może lepiej sojusz „ekstremy” jak komunistyczna propaganda peerelowska nazywała tych, których Biuro Polityczne, Komitet Centralny PZPR oraz „chłopcy z resortu spraw wewnętrznych” najbardziej nie lubili. Do tej „ekstremalnej” grupy należą: Tożsamość i Demokracja (ID), skupiająca główne partie antyimigranckie i eurosceptyczne w Niemczech (Alternatywa dla Niemiec-AfD), Francji (Zjednoczenie Narodowe) i Włoszech (Liga). Drugim członem bloku populistów są Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR). Na czele ECR stoi Georgia Meloni, premier Włoch i przywódczyni partii Bracia Włosi, postfaszystowskiej według „Foreign Policy”. Do ECR należą też Szwedzcy Demokraci, hiszpańska partia Vox oraz Prawo i Sprawiedliwości. „Jeśli autorytarna partia Fidesz, kierowana przez węgierskiego przywódcę Viktora Orbana, która jeszcze kilka lat temu była członkiem EPP, dołączy do ECR, skrajna prawica mogłaby zdobyć jedną czwartą wszystkich mandatów” alarmuje autorka analizowanego artykułu Anchal Vohra.
Co w tej sytuacji winien robić establishment? Albo sfałszować wyniki wyborów; albo wprowadzić stan wojenny i internować „populistów” pod pretekstem, że chcą implementować w struktury unijne faszyzm, rasizm, islamofobię, homofobię, antysemityzm i kanibalizm (a co ma sobie lewacka propaganda żałować!); albo spróbować polityki kooptacji. Wejść z niewygodną mniejszością w koalicję, zrobić z niej przystawkę, po czym, jak to się mówi,, ,zjeść z kopytami”.
Sojusz z„przystawką” i inny wariant
„Wydaje się, że wśród niektórych partii establishmentu trwają już polityczne kombinacje, mające na celu nawiązanie współpracy z nowym potężnym blokiem” pisze pani Vohra. A i karp zdaje się głosować nad przyspieszeniem Wigilii. „Myślę, że w naszej kampanii poprosimy EPP [establishmentowa Europejska Partia Ludowa, w której skład wchodzi również PO], aby wykazała się pragmatyzmem i wybrała alternatywę dla centrolewicowej większości”- powiedział „Foreign Policy” Marco Campomenosi, polityk Ligi i szef włoskiej delegacji w ID. Innymi słowy, koncepcja jest taka aby „populistów” zneutralizować, należy wziąć ich „pod skrzydła” partii establishmentu, tworząc z nimi koalicję. W tym wypadku byłaby to koalicja Europejskiej Partii Ludowej (EPP) z ID i ECR. Coś jakby sojusz PO, PiS i Konfederacji, przekładając to na naszą scenę polityczną. Niemożliwe? W świecie polityki wszystko jest możliwe, o czym „Warszawska Gazeta” próbuje przekonać swych Czytelników na stronie lansującej akcję, której celem jest utworzenie wielkiego ruchu polskich patriotów.
Establishment liczy też na to, że dojdzie do nieporozumień wśród „ekstremistów” co oczywiście będzie można wykorzystać w interesie partii establishmentowych, polityką podżegania do sporów zamieniając umiejętnie potencjalny blok w skłóconą ze sobą i miotającą się bezradnie gromadę polityków, którzy niczym nie zagrożą strukturom i establishmentowi, co najwyżej wygłaszać będą na forum parlamentu bezsilne antyunijne tyrady.


Euronews donosi, że w ostatnich latach partie zarówno z grupy ECR, jak i ID zmieniły swój stopień sceptycyzmu wobec instytucji europejskich w Brukseli. Oznacza to, że partie należące do tych samych grup, mają nieco odmienne wyobrażenie o tym, jak bronić swoich interesów narodowych wobec dyktatu Brukseli. „Grupa ID skupia anty–Europejczyków, takich jak Holender Geert Wilders i Francuska [Marie] Le Pen, którzy w przeszłości obiecywali wyborcom referendum w sprawie członkostwa w UE. Jednak w ciągu ostatnich ośmiu lat Le Pen znacznie złagodziła swoją antyeuropejską retorykę, porzucając plany opuszczenia Unii i opowiadając się za obroną suwerenności Francji poprzez hamowanie integracji europejskiej i «reformowanie» struktur europejskich. Wilders w podobny sposób porzucił swoje wezwanie do wyjścia Holandii z UE”.
Cytowany przez Euronews, specjalizujący się w ekonomii Francesco Nicoli z Bruegla, europejskiego zespołu doradców, przekonuje, że „Partia Marine Le Pen ewoluowała i niekoniecznie jest już z zasady przeciwna Unii Europejskiej. To samo dotyczy Alternatywy dla Niemiec (AfD)” To jeśli chodzi o członków ID. Natomiast w ECR znajduje się szereg partii skupiających się przede wszystkim na dobru swojego kraju, których stanowiska w sprawie integracji z UE wydają się coraz bardziej od siebie oddalać. „Premier Włoch Meloni i premier Czech Fiala – ich partie należą do ECR – są postrzegani w kręgach brukselskich jako konstruktywni partnerzy” czytamy w Euronews.
Innymi słowy, według euroentuzjastów partie reprezentowane przez tych polityków „miękną” Na drugim biegunie są inni członkowie ECR – Szwedzcy Demokraci, którzy ślubowali oczyścić szwedzką konstytucję z odniesień do Unii Europejskiej oraz Partia Finów, której prominentni członkowie ogłosili, że ich długoterminowym celem jest opuszczenia UE. Według Euronews Prawo i Sprawiedliwość (PiS) również zmieniło się z eurosceptycznego na antyeuropejskie podczas swojej ośmioletniej kadencji, która zakończyła się w zeszłym roku. Jak wiemy, nie jest to prawdą, za czasów rządów PiS integracja z Unią pogłębiła się.
Oprócz kwestii: integrować się z Unią czy dezintegrować, istnieje też inny czynnik skłócający ze sobą „populistów” Chodzi o kwestię ukraińską i stosunek do Rosji. Bułgarska partia Odrodzenie, która dołączyła do grupy ID w lutym tego roku, kilka dni wcześniej wysłała delegację do Moskwy na spotkanie z przedstawicielami partii Jedna Rosja Władimira Putina i mimo, że inne partie w tej grupie próbowały oczyścić się z historycznych powiązań z Kremlem. Należy do nich Front Narodowy Marine Le Pen, której partia tradycyjnie była nękana zarzutami o utrzymywanie bliskich relacji z Kremlem. FN, którego kampanii europejskiej przewodniczy protegowany Le Pen Jordan Bardella, popiera podejmowanie wysiłków Ukrainy na rzecz powstrzymania rosyjskiego ataku, niemniej jednak sprzeciwia się przystąpieniu Ukrainy do UE i wzywa do ograniczenia francuskiej pomocy wojskowej dla Kijowa. Tymczasem wysiłki Orbana mające na celu udaremnienie decyzji UE w sprawie pomocy dla Ukrainy oznaczają, że ewentualne wejście jego partii Fidesz do ECR prawdopodobnie byłoby nie do przyjęcia dla zdecydowanie proukraińskiego Prawa i Sprawiedliwości (PiS) oraz Partii Finów, która w zeszłym roku przeszła z ID do ECR, próbując zerwać swoje więzi z partiami przyjaznymi Putinowi.
Unherd zwraca też uwagę na to, że Tożsamość i Demokracja (ID) oraz Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR), którzy razem mogą mieć tyle miejsc w parlamencie unijnym co establishmentowa Europejska Partia Ludowa (ponad 20 proc.) zaczynają walczyć o przywództwo w potencjalnym bloku „populistów” Giorgia Meloni i Marine Le Pen – są obecnie zaangażowane w zaciętą walkę o przywództwo europejskiej prawicy.
Jest o co walczyć, tym bardziej że jeśli do owego bloku „skrajnie prawicowego” dołączy Fidesz Viktora Orbana i kilka pomniejszych grup niezwiązanych z żadną frakcją, wówczas taka koalicja może przejąć władzę od „superwielkiej koalicji”(EPP, S&D i Renew Europe), która obecnie rządzi instytucjami UE. Jak widać, Unherd idzie dalej niż „FP” bo mówi o możliwości samodzielnych rządów„populistów” podczas gdy publicystka „FP” Anchal Vohra wskazywała, że „populiści” mogą stać się trzecią siłą. A EPP może nie oprzeć się pokusie zawiązania z nimi koalicji.
Czy dojdzie do oddolnej reformy Unii Europejskiej?
Jak na razie wiemy tylko tyle, że establishment europejski i światowy boi się jakichkolwiek zmian i toczy ślinę. Oto kolejne dwa przykłady, tym razem najnowsze, bo z połowy maja.
Barbara Moens, główna korespondentka Politico, stwierdziła, że „partie skrajnie prawicowe w Parlamencie Europejskim są zazwyczaj podzielone i nie są w stanie sprawować władzy. Może się to zmienić po czerwcowych wyborach, kiedy skrajna prawica będzie chciała wywrzeć większą presję na tradycyjne partie polityczne”. Moens uważa, że nastroje w Europie zmieniają się na niekorzyść partii prounijnych, rządzących do tej pory Unią. „Na przykład mieliśmy wybory w Holandii, stosunkowo małym kraju, ale wciąż położonym w sercu Europy Zachodniej, gdzie odnotowaliśmy nieoczekiwane zwycięstwo skrajnej prawicy, które wywołało falę uderzeniową w całej Europie. Zbliżają się wybory we Francji, gdzie skrajna prawica rzuca wyzwanie obecnemu prezydentowi. W wielu krajach skrajnie prawicowe partie stają się coraz potężniejsze i większe oraz zbliżają się do takiego poparcia, które pozwoli im przejąć władzę” Korespondentka Politico zdradziła też, że do tej pory „na szczeblu Unii Europejskiej osiągnięto bardzo wyraźne porozumienie polityczne co do trzymania skrajnej prawicy z daleka od władzy, ale niektóre partie zadają sobie obecnie pytanie, czy powinny być otwarte na zawieranie porozumień politycznych z Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami (ECR)” Znów tłumacząc to na nasze – coś jakby PO zastanawiało się, czy nie stworzyć jawnego już POPiS-u.
Lewica, jak to lewica, dopóty kpi z „teorii spiskowych” dopóki sama nie uzna za poręczne użycie ich do wyjaśnienia niekorzystnych dla siebie „zbiegów okoliczności” Słynnym przykładem „dyspensy” udzielonej teorii spiskowej jest sprawa „piekielnego spisku” wymierzonego w „Gazetę Wyborczą” w czasach, gdy „przychodził Rywin do Michnika”
Nie dziwmy się przeto, że CNN bez żenady dopatruje się w nadchodzącym sukcesie „skrajnej prawicy” efektów chińskich i rosyjskich tajnych machinacji.„Nie-dawne aresztowanie obywatela Niemiec, pracującego jako doradca skrajnie prawicowego posła do Parlamentu Europejskiego, pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Chin wzbudziło obawy, że znaczny napływ eurosceptycznych i antysystemowych osobistości, które żyły na marginesie głównego nurtu polityki, będzie oznaczać [że w parlamencie] zasiądzie wielu agentów, którymi mogą kierować wrogie państwa [chcące] wyrządzić Unii Europejskiej krzywdę”
Lewacy, jak na komunistów przystało, pragną zagarnąć całą pulę. Zresztą – muszą to zrobić, jeśli marzą o tym, by zrealizować swoje urojenia. A nie da się tego dokonać bez wyeliminowania wszelkich głosów krytycznych, bez anihilowania (w ten czy inny sposób) opozycji. Czy im się to uda?
Może spełni się nadzieja nadal ogromnej części Europejczyków, pragnących być przedstawicielami cywilizacji Zachodu, a nie jej zdrajcami, na zamianę lewackiej twierdzy, w jaką przekształciła się Unia, w cywilizowaną strukturę, mającą za zadanie jedynie to, aby ułatwiać kontakty między narodami europejskimi? Wiele zależy od wyników czerwcowych wyborów. Może wszystko od nich zależy.
Podpis: Leon Baranowski Argentyna Buenos Aires