KARTOTEKA BIG PHARMY

Nr 41 (899), tygodnik, 11-17 października 2024 r. – Gazeta warszawska

Sądząc po cedule zarzutów i kar finansowych, nałożonych na firmy farmaceutyczne za nielegalną działalność w latach 2003-2016, można powiedzieć, że jedyną różnicą między Big Pharma a Big Drug jest sposób rozliczania się z kontrahentami i metody walki z konkurencją. Ta pierwsza nie zatrudnia do tego obcinaczy palców. Choć badania nad Big Pharmą i jej modus operandi są dopiero w stanie początkowym, więc wszystko przed nami, rewelacje również.

dr Robert Kościelny
Jesienią2020 r., czyli w czasie gdy międzynarodowe korporacje farmaceutyczne zaczęły bogacić się na rozkręconej histerii kowidowej, w „Journal ofthe American Medical Association”(JAMA) czasopiśmie amerykańskich medyków, pojawił się obszerny tekst trójki badaczy ze stanowych uniwersytetów w Północnej Karolinie, San Francisco i Nebraska o wymownym tytule:„Kary finansowe nałożone na duże firmy farmaceutyczne za nielegalną działalność” (Financial Penalties Imposed on Large Pharmaceuti-cal Firms for Ulegał Activities).

Korporacje czy kartele?
Sądząc po cedule zarzutów i kar finansowych, nałożonych na firmy farmaceutyczne za nielegalną działalność w latach 2003-2016, można by sądzić, że pytanie zawarte w podtytule jest czysto retoryczne. Jedyną różnicą między Big Pharma a Big Drug jest sposób rozliczania się z kontrahentami i metody walki z konkurencją. Ta pierwsza nie zatrudnia do tego obcinaczy palców. Choć badania nad Big Pharmą i jej modus operandi są dopiero w stanie początkowym, więc wszystko przed nami, rewelacje również. Autorzy artykułu zauważyli, że „Niektóre firmy farmaceutyczne spotkały się z krytyką za angażowanie w nielegalną działalność, taką jak oferowanie łapówek, świadome wysyłanie do aptek leków o zafałszowanym składzie bądź zanieczyszczonych, i marketing leków, które nie zostały jeszcze zatwierdzone do użytku” Jak wiemy, w czasie„pandemii” ten proceder stosowania na globalną skalę nieprzebadanych środków miał miejsce z błogosławieństwem najwyższych światowych czynników„troszczących się” o nasze zdrowie.
W przeprowadzonym przez uczonych badaniu i opisanym w JAMA, wymieniono kary finansowe za nielegalną działalność dużych firm farmaceutycznych w odniesieniu do rocznych przychodów. Ujawniono w ten sposób, że spośród 26 firm poddanych analizie, na 22 (85 proc.) nałożono kary finansowe za nielegalną działalność. Łączna wartość grzywien wyniosła 33 mld doi. w latach 2003-2016.
Firmy z najwyższymi karami, bio-rąc pod uwagę ich przychody, to Schering-Plough, GlaxoSmith-Kline, Allergan i Wyeth. Suma kar dla tych firm wahała się od 1 (Allergan) do 27 mld (GlaxoSmith-Kline). Cztery firmy miały kary finansowe, których łączna wartość wynosiła mniej niż 80 min doi. i nie więcej niż dwie ugody karne (Actavis [Watson], Ro-che Group, Genzyme i Perrigo). Wszystkie firmy oprócz jednej (Perrigo) przez 4 lub więcej lat brały udział w nielegalnej działalności, czyli takiej, za którą groziły sankcje (z czego właściciele tych przedsiębiorstw farmaceutycznych doskonale zdawali sobie sprawę). Najczęstszymi rodzajami nielegalnej działalności, pociągającymi za sobą kary, były naruszenia cen, marketing niezgodny z etyką zawodową i łapówki. Firmy o największej różnorodności nielegalnych działań, pociągających za sobą kary to GlaxoSmithKline, Bristol Myers Squibb i Merck. Trzy firmy (Acta-vis, Allergan i Perrigo), miały kary spowodowane jednym rodzajem naruszeń prawa.„Wielu graczy Big Pharma to recydywiści”, pisze znawczyni tematu dr Julie Slad-den, o której więcej za chwilę.
Komu pigułkę, komu, bo idę do domu…
Permanentne przekraczanie zasad etycznych i prawnych ma jeden cel – jak najwięcej sprzedać, jak najwięcej zarobić. O tym, że ludzie połykają coraz więcej pigułek – leków („paraleków” (suplementy, wzmacniacze, upiększacze odchudzające) to w trzeciej dekadzie XXI w. oczywista oczywistość. Podobnie jak to, że jak ostrzega wielu medyków, którym korporacje nie zabrały zdrowego osądu, ta swoista „moda” niesie śmierć.
Dr Joseph Mercola zamieścił na Humans Are Free tekst, w którym przestrzega przed zgubnymi skutkami zażywania lekarstw.„Śmierć na receptę. Nowa epidemia panuje w Ameryce” taki złowieszczy tytuł nosi artykuł dr. Mercola. Ow lekarz, absolwent dwu uczelni Midwe-stern University oraz Univer-sity of Illinois w Chicago stawia bardzo śmiałą tezę:„Ameryka walcząc z narkotykami, skierowała swój oręż legislacyjny i policyjny przeciwko niewłaściwemu wrogowi”. Bowiem prawdziwym wrogiem ludzkości nie są narkotyki, tylko… leki! O ile w części pierwszej,„narkotycznej” opinia może wzbudzić postawę negacji, o tyle wskazanie na nadmiar pigułek zapodawanych sobie przez obywateli pod wpływem reklam i innych subtelnych sugestii Big Pharmy, należy przyjąć za potrzebne i warte uwagi. „Lekarstwa przepisywane przez lekarzy na receptę zabijają obecnie w ęcej ludzi niż nielegalne narkotyki”, pisze dr Mercola. Powołując się na dane Amerykańskiego Centrum ds. Kontroli i Przeciwdziałaniu Chorób (CDC), zamieszczone w„The Los Angeles Times” autor głosi, że w 2009 r. po raz pierwszy w historii USA liczba śmiertelnych ofiar leków była większa niż – wypadków samochodach. Prawie 37,5 tys. osób zmarło z powodu przedawkowania leków przeciwbólowych i przeciwlękowych, podczas gdy ofiar śmiertelnych wypadków drogowych było o ponad 1000 mniej.
W latach 2000-2008 dwukrotnie wśród nastolatków, a trzykrotnie wśród osób w wieku 50-69 lat wzrosła śmiertelność z powodu zażywania takich leków na receptę jak OxyContin, Vico-din, Xanax, Soma.„Te środki nie są rozprowadzane wśród dilerów narkotykowych na ulicy, tylko są w aptekach, a jednak badania wykazały, że razem wzięte zabijają więcej ludzi niż heroina i kokaina”.
Joseph Mercola zauważa, jak wiele osób uzależniło się od leków na ból głowy, bóle pleców, czy organów bolących, od czasu do czasu, nawet najzdrowszych ludzi. Aż 20 proc. Amerykanów zażywa leki na receptę, nie kierując się wskazaniami lekarzy. Spośród tej liczby aż % nadużywa medykamentów.„Nadużywanie leków Jest cichą epidemią i częściowo odpowiada za to, że amerykański system opieki zdrowotnej stał się główną przyczyną śmierci i schorzeń wśród obywateli USA”.
Big Pharma zaciera ręce – jest klient, jest zysk. A że żywot stałego klienta krótki jest? Kto by się tym przejmował? Zwłaszcza nie będzie tego robić międzynarodowa gangsterka, która i tak uważa, że ludzi jest za dużo i że przydałaby się jakaś porządna depopulacja, prze-czyszczenie„matki Ziemi”z elementu jej wrogiego. Kto jest jej największym wrogiem? Spytajcie zielonych aktywistów. Tych wszystkich zwolenników „tezy”, że psy, jak i inne zwierzęta, umierają (a ludzie zapewne zdychają), że zamiast dziecka lepiej jest mieć psiecko, a psia-cierzyństwo jest o wiele lepsze niż macierzyństwo.

Leki leczą, Big Pharma nie zawsze
„Policyjna kartoteka Big Pharmy” tak w luźnym tłumaczeniu, brzmi tytuł tekstu opublikowanego we wrześniu na stronie Brown-stone lnstitute-„Big Pharma’s Rap Sheet”. Jego autorką jest wspomniana już Julie Sladden. Dr Sladden jest lekarką (niezależną publicystką, pasjonującą się transparentnością w opiece zdrowotnej. Jej felietony są publikowane w„The Spectator Austra-lia”i„The Daily Dedaration”. Podkreślmy za panią Julie Sladden rzecz oczywistą, ale możliwą do przeoczenia, w kontekście wcześniejszych, kryminalnych, wątków. W branży farmaceutycznej pracuje wiele osób, które mają dobre intencje w kwestii poprawy opieki zdrowotnej dla pacjentów, poświęcając swoje życie na znalezienie lekarstwa lub leczeniu chorób. Leki oraz szczepionki ratują życie. Wraz z uwrażliwieniem ludzi na potrzebę zachowania higieny przyczyniły się do eliminacji wielu chorób zakaźnych albo przynajmniej poważnego ograniczenia ich zasięgu.„Ale musimy postawić sprawę jasno. Przemysł farmaceutyczny jako całość i ze swej natury jest skonfliktowany i w znacznym stopniu napędzany przez potężnego dolara, a nie altruizm” Samo w sobie nie jest to nic oburzającego. Każdy chce zarobić jak najwięcej dolarów, więc mieć o to pretensje akurat do farmaceutów byłoby bardzo nie fair, w najlepszym razie.
Dr Sladden jest tego świadoma, więc nie to chce nagłośnić i potępić. Chodzi jej o to, że„Lista nielegalnych działań [koncernów farmaceutycznych] jest alarmująca. Wydaje się, że co miesiąc w którymś z amerykańskich sądów rozpoczyna się rozprawa przeciw kolejnej firmie farmaceutycznej. Wyroki karne są powszechne, a grzywny sięgają miliardów. Spraw cywilnych, z ich milionowymi ugodami, również jest mnóstwo”. Autorka dziwi się, że tak wielu ludzi w Stanach Zjednoczonych wydaje się być nieświadomych tego stanu rzeczy.

Walka prawna z Big Pharma to droga tylko dla zuchwałych i bogatych
Ściganie tych firm nie jest łatwym zadaniem. Sprawy często ciągną się latami, przez co droga do sprawiedliwości i rozwiązania jest niedostępna dla wszystkich, poza ludźmi zamożnymi, wytrwałymi i niezłomnymi. Jeśli sprawa zostanie wygrana, typową reakcją firm farmaceutycznych jest odwołanie się do wyższej instancji i rozpoczęcie procesu od nowa.Jedno jest jasne: postawienie tych gigantów przed sądem wymaga stalowych nerwów, gotowości do poświęcenia lat życia na to zadanie i bardzo głębokich kieszeni”.
Dr Sladden informuje też, że na każdy wyrok skazujący przypada niezliczona liczba ugód, firma zgadza się wypłacić odszkodowanie, ale nie przyznaje się do winy. Znaczącym przykładem jest ugoda w wysokości 35 min doi. zawarta przez Pfizera po 15 latach manewrów prawnych w nigeryjskiej sprawie, w której zarzucano firmie przeprowadzenie eksperymentów na 200 dzieciach bez wiedzy lub zgody ich rodziców. Humań Rights Clinic przypomniał, że Pfizer zawarł ugodę w sprawie wniesionej przez ni-geryjskie władze, które twierdziły, że firma naruszyła prawo międzynarodowe, testując eksperymentalny lek na dzieciach bez zgody lub wiedzy ich rodziców oraz bez poinformowania rodzin o dostępności innego (nieeksperymentalnego) leku. „Chociaż warunki ugody są poufne, wiemy, że pozwala ona na uzyskanie maksymalnie 175 tys. dolarów odszkodowania na dziecko tym rodzinom, które mogą wykazać śmierć lub trwałą niepełnosprawność z powodu prób z 1996 r. leku Trovan, przeznaczonego do leczenia zapalenia opon mózgowych”

Kilka przykładów drogi przez mękę
Wielkie firmy farmaceutyczne zachowują się podobnie. Czasami zdarza się przypadek, który uchyla rąbka tajemnicy na temat strategii, jakby czerpanych z jednego źródła. Oraz ujawnia środki, jakimi mogą posłużyć się korporacja, aby osiągnąć zysk i wymigać od odpowiedzialności.
Przed australijskim Sądem Federalnym miała miejsce sprawa Peterson kontra Merck Sharpe i Dohme, dotycząca producenta leku Vioxx. Była to historia, która przed laty wstrząsnęła opinia publiczną (choć jak zawsze w tego typu poważnych zdarzeniach, na krótko). Vioxx (lek przeciwar-tretyczny Rofecoxib) rzekomo powodował zwiększone ryzyko chorób sercowo-naczy-niowych, w tym zawału serca i udaru. Został wprowadzony na rynek w 1999 r. i w szczytowym okresie popularności był stosowany przez 80 min ludzi na całym świecie, reklamowany jako bezpieczniejsza alternatywa dla tradycyjnych leków przeciwzapalnych z ich kłopotliwymi skutkami ubocznymi ze strony przewodu pokarmowego.
W sprawie Peterson v Merck Sharpe and Dohme wnioskodawca – Graeme Robert Peterson – twierdził, że lek spowodował zawał serca, którego doznał w 2003 r., w wyniku czego był w znacznym stopniu niezdolny do pracy. Peterson argumentował, że firmy nale- . żące do koncernu farmaceutycznego Merck dopuściły się zaniedbań, nie wycofując leku z rynku wcześniej niż w 2004 r., a także, nie ostrzegając o ryzyku i nie składając lekarzom oświadczeń promocyjnych. W ten sposób doszło do złamania ustawy Commonwealth Trade Practices Act z 1974 r.
W listopadzie 2004 r. dr David Graham, wówczas zastępca dyrektora ds. nauki i medycyny w Biurze Bezpieczeństwa Leków FDA, złożył przed Senatem USA istotne zeznania dotyczące leku Vioxx. Według Grahama, przed zatwierdzeniem leku, badanie finansowane przez Merck wykazało siedmiokrotny wzrost liczby zawałów serca po zażyciu medykamentu. Mimo to lek został zatwierdzony przez agencje regulacyjne, w tym FDA i TGA. To odkrycie zostało później poparte innym badaniem finansowanym przez Merck, które wykazało pięciokrotny wzrost zawałów. Wyniki opublikowano wę wpływowym czasopiśmie„New England Journal of Medicine”. Później podczas postępowania sądowego ujawniono, że trzy zawały serca nie zostały uwzględnione w pierwotnych danych przesłanych do czasopisma, o czym wiedziało wówczas co najmniej dwóch autorów. Doprowadziło to do„mylącego wniosku” dotyczącego ryzyka zawału serca związanego z lekiem. W momencie gdy w 2009 r. w Australii rozpatrywano pozew zbiorowy Peterson v Merck Sharpe and Dohme, w który zaangażowanych było 1660 osób, międzynarodowa spółka macierzysta Merck występująca pod nazwą MSD, zapłaciła już 4,83 mld doi., aby rozstrzygnąć tysiące pozwów w USA, dotyczących skutków ubocznych leku Vioxx. Jak można było przewidzieć, koncern Merck nie przyznał się do winy. Australijska batalia prawna była długą, przewlekłą sprawą, trwającą kilka lat i pełną zawiłości i zwrotów akcji, dowiadujemy się z omawianego artykułu dr Sladden
Krótko mówiąc, orzeczenie Sądu Federalnego z marca 2010 r. na korzyść Petersona zostało później uchylone przez pełny skład Sądu Federalnego w październiku 2011 r. W 2013 r. osiągnięto ugodę z uczestnikami pozwu zbiorowego, która skutkowała jedynie maksymalną wypłatą w wysokości 4629,36 doi. na każdego powoda. Korporacja Merck Sharpe and Dohme hojnie zrzekła się roszczenia o zwrot kosztów prawnych przeciwko Pe-tersonowi.

Odebrali straty z nawiązką po 2020 r.?
Co jest godne uwagi w tej bitwie, to dowody sądowe, które przykuły uwagę mediów i szczegółowo opisały skalę domniemanych nadużyć farmaceutycznych w mających miejsce w kampanii marketingowej leku. Gigant farmaceutyczny posunął się do tego, że zaczął wydawać, we współpracy z renomowanym wydawnictwem naukowym„Else-vier” sponsorowane przez siebie czasopisma, w tym publikację o nazwie„The Australasian Journal of Bonę and Joint Medicine”. Te fałszywe„czasopisma”miały wyglądać jak niezależne czasopisma naukowe, ale zawierały artykuły przypisywane lekarzom, które zostały napisane przez pracowników Merck. Niektórzy lekarze wymienieni jako honorowi członkowie zarządu czasopisma powiedzieli, że nie mieli pojęcia, że są wymienieni w czasopiśmie i nigdy nie otrzymali żadnych artykułów do recenzji.
Jednak to nie wszystko, bo jak pisze dr Sladden, zbiór wewnętrznych mejli przedstawionych jako dowody ujawnił bardziej złowrogi poziom operacji. Jeden z mejli, krążących w siedzibie giganta farmaceutycznego w USA, zawierał listę„problematycznych lekarzy” których firma chciała „zneutral izować” I u b „zdyskredytować”. Zalecenia dotyczące osiągnięcia tych celów obejmowały płatności za prezentacje, badania i edukację, wsparcie finansowe prywatnej praktyki oraz„mocne zalecenia dotyczące zdyskredytowania” Zakres zastraszania lekarzy poważnie traktujących swe szlachetne powołanie był taki, że jeden profesor napisał do szefa Merck skargę na traktowanie niektórych badaczy, krytykujących lek Vioxxu. Sąd wysłuchał dowodów na to, jak Merck„systematycznie bagatelizował skutki uboczne Vioxxu”, oraz uznał, że zachowanie naukowców związanych z firmą, którzy bezpardonowo atakowali,,,poważnie naruszało wolność akademicką”.

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych