RZĄD ŚWIATOWY NABIERA KSZTAŁTU

„Możesz być pewien, że Klaus Schwab (czy ktokolwiek inny) nigdy nie pojawi się w żadnej telewizji na świecie i nie ogłosi, że wszyscy jesteśmy teraz obywatelami świata i że państwa narodowe już nie istnieją”.

Mike Lofgren powiedział, że deep state (głębokie państwo), to jest dość skomplikowana struktura „stanowiąca hybrydę organów bezpieczeństwa narodowego i organów ścigania: Departamentu Obrony, Departamentu Stanu, Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnej Agencji Wywiadowczej i Departamentu Sprawiedliwości.

 

Jeśli można rządzić drogą pozaprawną i pozakonstytucyjną w państwie tak czułym na wszelkie knowania przeciwników wolności jak Ameryka, w sposób niezauważalny dla rabowanych z praw i wolności obywateli, tym bardziej można to robić gdzie indziej. Gdzie? Na całym świecie. Rząd światowy to nic innego jak głębokie państwo na skalę globalną.

dr Robert Kościelny

„Celem jest całkowita kontrola każdego aspektu życia każdej osoby na planecie. Było to oczywiste dla każdego, kto od lat zwracał na to uwagę. A jakakolwiek najmniejsza część pozostałych wątpliwości została rozwiana, gdy wprowadzono Covid-19 i członkowie establishmentu zaczęli wprost mówić o swych zamiarach”.

Kto wygrywa na kryzysie?

Henry Paulson

W Internecie nic nie ginie. To znane hasło przypomniał swoim czytelnikom cytowany wyżej Kit Knightly. Publicysta Off-Guardian wyszperał w sieci wypowiedź Gordona Browna z Partii Pracy, byłego premiera Wielkiej Brytanii, który w marcu 2020 r., czyli u progu wprowadzania na świecie reżimu sanitarnego, wezwał światowych przywódców do utworzenia – jak to określił brytyjski „The Guardian”-„tym-czasowej formy rządu światowego” w celu uporania się z kryzysem medycznym i gospodarczym spowodowanym pandemią Covid-19.„Były premier Partii Pracy stwierdził, że istnieje potrzeba powołania grupy zadaniowej składającej się ze światowych przywódców, ekspertów ds. zdrowia i szefów międzynarodowych komisji ds. organizacji”. Ta supergrupa otrzymałaby władzę umożliwiającą koordynowanie walki z kryzysem epidemiologiczno-gospodarczym. I podejmowałaby decyzje obowiązujące we wszystkich krajach. Warto dodać, że Gordon Brown znajdował się w centrum międzynarodowych wysiłków mających na celu zaradzenie skutkom, jakie pociągnąłby za sobą krach banków w 2008 r. Jakie były efekty owych międzynarodowych starań? Przypomnijmy, bo sporo mówią o tym, kto najwięcej zyskuje na skoordynowanej działalności międzynarodowych elit. W 2008 r. kryzysowi mogącemu spowodować bankructwa wielkiej finansjery zaradzono zgodnie z zasadą „za duży, żeby upaść”. Kongres USA przyjął wtedy plan Paulsona (od nazwiska sekretarza Skarbu USA Henry’ego Paulsona w rządzie George’a W. Busha), polegający na przeznaczeniu do 700 miliardów doi. w trzech transzach na zakup zalegających w bankach papierów wartościowych powiązanych ze złymi kredytami. „Takiej interwencji państwa w gospodarkę nie było w Ameryce od czasu wielkiej depresji” informowała wówczas prasa, dodając, że: „Zdaniem Amerykanów plan Paulsona ma zapewnić miękkie lądowanie pazernym bankierom na koszt podatników”. I tak się stało. Wielki kryzys dotknął nie tych, którzy go spowodowali, lecz jego ofiary – właścicieli lokat bankowych, zmuszonych w formie podatków pokryć koszty wykupu przez państwo zalegających w bankach prywatnych papierów wartościowych, które okazały się bezwartościowe. Oczywiście mieli to uczynić dla swego dobra, bowiem krach finansowy najmocniej dotknąłby właśnie takich jak oni – drobnych i średnich ciułaczy. Ludzie dostali chusteczki na otarcie łez, a krezusi złote spadochrony.

Podobną filozofią posłużono się i tym razem, argumentując za rządem światowym – tylko silna egzekutywa polityczna i zwiększenie mocy finansowej Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego pomogą poradzić sobie ze skutkami kryzysu krajom o niskich i średnich dochodach, zwłaszcza afrykańskim, stwierdził Gordon

Brown Podobna filozofia przyniosła podobny skutek.

Głębokie państwo poligonem doświadczalnym dla rządu światowego

Ten „humanitarny” cel jak zawsze w przypadku sitwy o globalnych aspiracjach miał swój prawdziwy zamiar: nieartykułowany, ale właśnie z tego powodu, że realny i pożądany. Co gorsza – koniec końców – osiągnięty. Tak przynajmniej uważają ci, którzy stwierdzili, że na manewrach służących temu, aby „duży nie upadł” najbardziej straciła klasa średnia. I o to właśnie chodziło w tej operacji. Ponieważ to właśnie „średniacy” są ostoją ładu i przewidywalności systemu (który właśnie chciano zburzyć), nic dziwnego, że wraz ze słabnięciem middleclass dotychczasowy układ polityczny zaczął zataczać się od ściany do ściany.

Teraz na dobre mogła rozkwitnąć władza tych, których publicysta i były insider struktur administracyjnych Waszyngtonu Mike Lofgren nazwał dekadę temu deep state (głębokim państwem). Czym ono jest? Lofgren odpowiadał na to w „Anatomy of the Deep State” (Anatomia głębokiego państwa) na stronie BillMoyers.com. Jest to dość skomplikowana struktura „stanowiąca hybrydę organów bezpieczeństwa narodowego i organów ścigania: Departamentu Obrony, Departamentu Stanu, Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnej Agencji Wywiadowczej i Departamentu Sprawiedliwości. Do tego zaliczam także Departament Skarbu ze względu na jego jurysdykcję nad przepływami finansowymi, egzekwowanie sankcji międzynarodowych i organiczną symbiozę z Wall Street”. Ważnym elementem tej układanki jest Dolina Krzemowa. Koordynacją wszystkich tych agencji zajmuje się Biuro Wykonawcze Prezydenta za pośrednictwem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Tej machinie podporządkowany jest Kongres, który „zwykle poddaje się kilku dobrze dobranym słowom wysłanników głębokiego państwa”.

Jak dodatkowo wyjaśnia Lofgren w filmie towarzyszącym temu esejowi, głębokie państwo można rozumieć jako „hybrydę korporacyjnej Ameryki i państwa bezpieczeństwa narodowego” która stanowi swego rodzaju „rząd w rządzie”. Nie działa on zgodnie z zasadami konstytucyjnymi, ani też nie jest kontrolowany przez wyborców i ich przedstawicieli. Jest odpowiednikiem Biura Politycznego (starsi Czytelnicy wiedzą, o czym mowa), w warunkach współczesnej rzeczywistości.

Jeśli można rządzić drogą pozaprawną i poza konstytucyjną w państwie tak czułym na wszelkie knowania przeciwników wolności jak Ameryka, w sposób niezauważalny dla rabowanych z praw i wolności obywateli, tym bardziej można to robić gdzie indziej. Gdzie? Na całym świecie. Rząd światowy to nic innego jak głębokie państwo na skalę globalną.

Jak zatryumfuje rząd światowy?

Trochę tak, jak nastąpi koniec świata w znanym wierszu Czesława Miłosza – bardzo dyskretnie, w sposób niezauważalny. A kiedy ten fakt już do nas dotrze, kiedy odczujemy konsekwencje końca naszego świata, na reakcję będzie za późno.

Rząd światowy nie zadeklaruje swojego powstania. Niby po co miałby to robić?„To lekcja, którą wyciągnęli z kowida – nadanie nazwy i twarzy globalizmowi jedynie wznieca zbiorowy opór wobec niego” wyjaśnia przyczynę tej nieśmiałości globalnych tuzów Kit Knightly. Gdyby miał twarz i tożsamość, można by go oskarżać, domagać się czegoś od niego, próbować pociągnąć do odpowiedzialności. Stąd oni nie chcą mieć twarzy i tożsamości, bo chcą władzy absolutnej, nieodpowiadającej przed nikim. Takiej, jakiej jeszcze nikt nie miał – nad ciałem i duszą każdego człowieka żyjącego na tej planecie. Twarz i tożsamość przeszkodziłyby w tym skoku na całą ludzkość i jej zasoby.

Członkowie rządu światowego nie zamierzają znieść narodowości. Po co? To znów mogłoby się stać zarzewiem buntu. Szkodliwym budzeniem „upiora” patriotyzmu, uśpionego dzięki dekadom manipulacji łączącego miłość do ojczyzny z ideologią hitlerowską, z ludobójstwem, z wojnami. Dlatego: „Możesz być pewien, że Klaus Schwab (czy ktokolwiek inny) nigdy nie pojawi się w żadnej telewizji na świecie i nie ogłosi, że wszyscy jesteśmy teraz obywatelami świata i że państwa narodowe już nie istnieją” Publicysta Off-Guardian pisze, że poczucie wsobności narodowej (ale bez poczucia narodowej dumy) wydaje się użyteczne, bo odwołując się do niego, można manipulować opinią publiczną. „Dalsze istnienie państw narodowych w żaden sposób nie wyklucza istnienia ponadnarodowego systemu kontroli, tak samo jak istnienie Rhode Island, Florydy czy Teksasu nie wyklucza istnienia rządu federalnego” tłumaczy Knightly. Dawny system będzie istniał, ale formalnie, tylko z nazwy. Tak jak obywatele Rzymu uważali, że żyją w republice, choć od czasów Juliusza Cezara w system wkradało się jedynowładztwo. Tak jak pod koniec Rzeczypospolitej Obojga Narodów szlachta nadal chwaliła się swoimi wolnościami, mimo że obrady sejmikowe przebiegały pod rosyjskimi bagnetami, a „gwarantką wolności” była caryca Katarzyna.

Dla realnie istniejącego nowego systemu będzie bardzo ważne, aby żyjący pod butem globalnej sitwy tkwili w iluzji regionalności i powierzchownej rozbieżności między politykami. To wszystko ma zamaskować brak prawdziwego wyboru w krajobrazie politycznym. Publicysta zobrazował tę sytuację tak: „Cienka wieloukładowa skóra naciągnięta ciasno na monoukładowym szkielecie”.

Cały czas żonglować się będzie znanymi pojęciami politycznymi, takimi jak kapitalizm, komunizm, socjalizm, demokracja, tyrania, monarchia, mimo że słowa te będą stopniowo tracić swe znaczenie, nawet bardziej niż dotychczas, ale nigdy nie zostaną porzucone. Po co? Niech ludzie myślą według dawnych schematów, niech się dzielą według przewidywalnych wzorców, niech „buntują się” w sposób kontrolowany przez dawne pojęcia i schematy. A więc nieskuteczny. „To, co przyniesie nam globalizm – sugeruję – to zbiór państw narodowych, głównie z nazwy, działających na pozór różnymi systemami rządów, Z których wszystkie opierają się na tych samych założeniach i wszystkie podlegają niewybranej i niezadeklarowanej wyższej władzy”. Właściwie ten niezadeklarowany system już istnieje. Doświadczyliśmy jego mocy w latach 2020-2022, gdy pod pozorem sezonowej infekcji – która przy współpracy rządowo-medialnej nabrała demonicznych rozmiarów – wprowadzono na całym świecie zamordyzm, o jakim nie śniło się największych terrorystom w dziejach. Czy w tym dziele były jakiejś różnice między Zachodem a Wschodem? Między lewicą a prawicą? Między ludźmi kapitału a ludźmi pracy? Nie, nie było! Wszyscy piali z zachwytu, że panuje porządek i czekali potulnie na szczypawicę o nieznanych skutkach ubocznych. Miała ona zakończyć rytuał podległości wobec sił wyższych, upostaciowanych w dyrektorze generalnym WHO oraz ministrach zdrowia poszczególnych krajów – posłusznych podwykonawców planu zniewolenia.

Kit Knightly wyszperał w sieci wypowiedź Gordona Browna z Partii Pracy, byłego premiera Wielkiej Brytanii, który w marcu 2020 r., czyli u progu wprowadzania na świecie reżimu sanitarnego, wezwał światowych przywódców do utworzenia „tymczasowej formy rządu światowego”.

Filary globalnego rządu

Aby testowany w czasie „pandemii” prototyp systemu przekształcić w sprawnie funkcjonującą sieć władzy, z której nie umknie żaden człowiek, a wszystkie suwerenne siły staną się całkowicie szczątkowe, potrzeba trzech mechanizmów, trzech głównych filarów globalnych rządów. Stanowią je: cyfrowe pieniądze; identyfikator cyfrowy, działanie dotyczące klimatu – wyjaśnia Kit Knightly.

Cyfrowe pieniądze to cel, do którego dąży w tej chwili już 90 proc, państw na całym świecie. Dlaczego? Bo umożliwią one całkowity nadzór nad każdą transakcją. A co za tym idzie, każdą transakcję będzie można zablokować, chcąc ukarać obywatela za wychodzenie przed szereg. Kłania się tu horrendalny system zaufania społecznego, o którym już kiedyś pisałem w teorii Spisku” testowany w komunistycznych Chinach. Im niższy wskaźnik posłuszeństwa wobec władzy, tym więcej transakcji możesz mieć zablokowanych. Tym mniej dóbr możesz nabyć – zrazu luksusowych (a raczej za luksusowe uznanych przez państwo), a później również tych koniecznych do biologicznego przetrwania. Ludzie z jakim takim poczuciem godności własnej i niezależności zdegradowani zostaną do grupy obdartusów krążących w okolicach miejskich wysypisk śmieci. Waluty cyfrowego banku centralnego (CBDC) to dystopijny koszmar. Poszczególne, krajowe CBDC zostaną włączone do globalnego systemu „interoperacyjności”. Już dziś większość z powstających walut cyfrowego banku centralnego jest kodowana tak, aby waluty cyfrowe wszystkich krajów rozpoznawały się i współdziałały ze sobą. Prawie wszystkie są tworzone zgodnie z wytycznymi opracowanymi przez Bank Rozrachunków Międzynarodowych i inne globalistyczne instytucje finansowe. W ten sposób zostaną zbudowane podwaliny ekonomiczne pod nowy Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich – radzieckich, bo rządy krajowe tych „republik” sprowadzi się do roli lokalnych „rad” mających za zadanie radzić właśnie, jak plan centralny powstały w Nowym Jorku, Davos czy Brukseli zaimplementować narodom tubylczym – który wreszcie „ogarnie ludzki ród”.

Drugim filarem nowego porządku, związanym mocno z tym pierwszym, jest tożsamość cyfrowa. Nietrudno zauważyć, że o ile walutę cyfrową wprowadza się pod hasłem usprawnienia transakcji i wygody osób je przeprowadzających, o tyle tożsamość cyfrowa lansowana jest jako zapewniająca bezpieczeństwo. Ale nie tylko, bowiem jak zauważa Knightly, od kilkudziesięciu lat jest to „rozwiązanie” każdego „problemu”. „Terroryzm?”

Tożsamość cyfrowa zapewni Ci bezpieczeństwo. Nielegalna imigracja? Tożsamość cyfrowa zabezpieczy granicę. Pandemia? Tożsamość cyfrowa będzie śledzić, kto jest zaszczepiony, a kto nie. Sztuczna inteligencja? Tożsamość cyfrowa udowodni, kto jest człowiekiem. Ubóstwo? Tożsamość cyfrowa będzie «promować włączenie finansowe»”. Rozwijająca się technologia spowoduje, że identyfikacja cyfrowa stanie się olbrzymim obciążeniem dla wolności człowieka. Świat, w którym żyje, stanie się niczym panoptykon idealnym więzieniem, zaprojektowanym w ten sposób, aby strażnicy mogli całą dobę obserwować więźniów tak, by ci nie wiedzieli, czy i kiedy są obserwowani. Podobnie jak w przypadku CBDC, jeśli połączy się krajowe platformy tożsamości cyfrowej, można będzie zbudować system globalny. Mając globalne programy walutowe i tożsamościowe, stworzy się światowy mechanizm nadzoru i kontroli, a wszystko to obsługiwane będzie w modelu rozproszonym, mającym na celu zaciemnienie samego istnienia rządu światowego.

Filar wszystkich filarów: zmiany klimatyczne

Model ten stosowany zostanie również w polityce. Jak sprawić, aby decyzje polityczne rządu światowego nie ujawniały jego istnienia, a nade wszystko jego celów – totalnej kontroli i zarządzania całą populacją świata i zagnaniem jej, niczym bydło, do zagród „nowego ładu”?

Temu służy propaganda zmian klimatycznych. Ostrzeżenia przed „płonącą planetą”, przed Armagedonem, który nastąpi już w obecnym pokoleniu, jeśli nie zmienimy radykalnie dotychczasowego sposobu życia i gospodarowania. Jeśli nie podporządkujemy się wytycznym organizacji międzynarodowych, formalnie reprezentujących interesy swoich krajów, w rzeczywistości będących swoistym pasem transmisyjnym przesyłającym do realizacji rządom krajowym decyzje zapadłe w gremiach typu Klub Bilderberg.

Publicysta Off-Guardian, którego poglądy omawiamy, zaznaczył: „Już w 2010 r. znani «eksperci» ds. zmian klimatycznych sugerowali, że dudzie nie są wystarczająco rozwinięci, aby przeciwdziałać zmianom klimatycznym, i że «może być konieczne wstrzymanie demokracji na jakiś czas. Co rusz nagłówki mainstreamowej prasy sugerują, że Zmiany klimatyczne zabiją suwerenność narodową, jaką znamy, a naukowcy mówią nam: «Państwa nie będą w stanie rozwiązać globalnych kryzysów, takich jak zmiany klimatyczne, dopóki nie zrezygnują ze swojej suwerenności. Od lat zmiany klimatyczne są przedstawiane jako powód, dla którego możemy zostać “zmuszeni do porzucenia demokracji lub suwerenności”.

Rolnictwo i żywność, zdrowie publiczne, energia i transport, handel, polityka fiskalna i podatkowa, a nawet edukacja. Prawie każdy obszar działalności ludzkiej jest obecnie potencjalnie objęty parasolem „zmian klimatycznych” – przypomina znaną nam doskonale prawdę Knightly. Rząd światowy już dziś ukrywa się za plecami „bezstronnych międzynarodowych ekspertów ds. zmian klimatycznych” pracujących na rzecz ratowania planety. Dzięki „zmianom klimatycznym” eksperci ci będą za jakiś niedługi czas uprawnieni do dyktowania poszczególnym rządom na planecie polityki dotyczącej niemal każdej dziedziny życia.

Dzieje się na naszych oczach Oni już działają, a my jeszcze nie! Rząd globalny, który już rozpoczął swoją działalność, nie jest scentralizowany, ale rozproszony. Jest to „Chmura obliczeniowa. Ponadnarodowy umysł korporacyjno-technokratyczny. Bez oficjalnego istnienia i władzy, a zatem bez odpowiedzialności i przepuszczający wszystkie swoje decyzje polityczne przez jeden filtr – zmiany klimatyczne”. Dalej Kit Knightly przepowiada: „Nie będzie jednej globalnej waluty, będą dziesiątki «interoperacyjnych» walut cyfrowych tworzących «harmonijny ekosystem płatniczy. Nie będzie jednej globalnej usługi tożsamości cyfrowej, będzie szereg «połączonych ze sobą sieci tożsamości zajmujących się «swobodnym przepływem danych w celu promowania bezpieczeństwa. Nie będzie rządu globalnego, będą międzynarodowe panele «bezstronnych ekspertów, powołanych przez ONZ, wydających «zalecenia polityczne. Większość lub wszystkie kraje świata zastosują się do większości lub wszystkich zaleceń, ale każdemu, Ido nazwie te panele rządami globalnymi, przesłane zostaną weryfikacje faktów od Snopes lub Politifact podkreślające, że «panele ekspertów ONZ NIE stanowią rządu światowego, ponieważ nie mają władzy ustawodawczej”. Oczywiście to nie oni będą „ustanawiać” będą tylko ogłaszać wyniki „badań naukowych”. Wyniki zgodne z oczekiwaniami ludzi z cienia.

Taki właśnie będzie rząd światowy, sprawiający wrażenie, że w zajętej przez siebie przestrzeni decyzyjnej „jakoby nikogo nie było”. Z wyjątkiem wymownych ekspertów i nauki, której należy zaufać.

Podpis: Leon Baranowski Argentyna Buenos Aires