WIELKI RESET NADAL W GRZE

Nr 02 (911), tygodnik, 10-16 stycznia 2025 r. – gazeta warszawska

Obecnie nie za bardzo mamy głowę do roztrząsania, co tam w Davos i w innych miejscach spotkań złowrogich „elit” ukręcono na nasze utrapienie. Jakie cięgi spadną na nas dla „Twojego dobra i innych”, jak to się dziś mówi. Zapomnieliśmy o budowniczych nowego ładu, ale oni o nas nie zapomnieli nawet na chwilę. Mało tego, są tacy, którzy mówią, że i kłopoty z rosnącymi cenami energii, jakie nas nieustannie trapią (Zielony Ład) i pierepałki ukrainne są właśnie po to, abyśmy nie mieli czasu na dociekanie tego, co dzieje się za kurtyną, czyli oficjalnym życiem politycznym. Abyśmy nie zwracali uwagi na to, co najważniejsze.

dr Robert Kościelny
Ostatnie wydarzenia polityczne w naszym kraju i na świecie przyćmiły nieco pamięć o tym, co szykują i wprowadzają w życie rękami rządów poszczególnych krajów ludzie typu Klaus Schwab czy Bill Gates. Wprawdzie zwycięstwo pana Trumpa w wyborach prezydenckich w USA daje jakąś tam nadzieję na to, że Ameryka się nie podda psychopatom, a skoro Ameryka stanie okoniem, to może i inne kraje również, w tym nasza Ojczyzna, ale czujności nigdy za wiele w obecnych czasach. Stąd powróćmy raz jeszcze do sprawy Wielkiego Resetu. Mając nadzieję, że mimo wszystko, tzn. mimo że jego wytyczne są już realizowane, omawiać będziemy sprawę, koniec końców, przegraną.

Nie zapomnieli o nas
Jak podaje portal lnfor.pl, w 2025 r. czeka nas ogromny wzrost rachunków: ogrzewanie o 70 proc., woda i ścieki o 65 proc., prąd i gaz 56 proc., a wywóz śmieci o 48 proc. Rosnące koszty energii przełożą się na wzrost cen towarów i usług. Jest to jeden czynnik, który „zarządza” naszą uwagą. Drugi to wojna za naszą wschodnią granicą. Ona również nie pomaga w wyciszeniu emocji i przeszkadza w skupieniu uwagi na inne zjawiska, mimo że mogą okazać się groźniejsze niż wzrost kosztów życia w„uśmiechniętej Polsce” i zawierucha na Ukrainie.
Obecnie nie za bardzo mamy głowę do roztrząsania, co tam w Davos i w innych miejscach spotkań złowrogich „elit” ukręcono na nasze utrapienie. Jakie cięgi spadną na nas dla „Twojego dobra i innych”, jak to się dziś mówi. Zapomnieliśmy o budowniczych nowego ładu, ale oni o nas nie zapomnieli nawet na chwilę. Mało tego, są tacy, którzy mówią, że i kłopoty z rosnącymi cenami energii, jakie nas nieustannie trapią (zielony ład) i pierepałki ukrainne są właśnie po to, abyśmy nie mieli czasu na dociekanie tego, co dzieje się za kurtyną, czyli oficjalnym życiem politycznym. Abyśmy nie zwracali uwagi na to, co najważniejsze.
Jak zapewne wielu starszych Czytelników pamięta, w czasach gdy taki Leszek Miller – z którym Jarosław Kaczyński bronił demokracji w 2014 r. przed knowaniami koalicji PO-PSL (co przypominam li tylko z obowiązku dziennikarskiego) – należał do komunistycznej partii rządzącej, czyli w okresie Peerelu, mówiliśmy, że władza trzyma się na milicji i na cenzurze.
Gdyby cenzura znikła, wraz z nią zniknąłby socjalizm, czyli władza partii Leszka Millera, Aleksandra Kwaśniewskiego i innych moskiewskich lizidup-ków, jak określała ulica aparatczyków partyjnych, którymi obaj wymienieni w samej rzeczy byli. Milicja nic by na to nie poradziła.To znaczy nic by nie poradziła na to, że różni Millerowie i Kwaśniewscy wywiezieni byliby na taczkach z partyjnych gabinetów. Poradził za to okrągły stół, dzięki któremu obie dziadygi i im podobne czerwone gnidy mogą kokosić się na grzędach „mężów stanu”. Sytuacja, która „zębów zaciska zasieki” (jak śpiewał bard Jacek Kaczmarski) każdemu, kto pamięta czasy Peerelu.
Nic przeto dziwnego, że rese-towcy, chcąc utrzymać się przy władzy, budują globalny, ogarniający wszystkie państwa na świecie, system cenzury, pod pozorami walki z„fałszywymi informacjami” i„mową nienawiści”. Martin Hanson, na stronie Off-Guardian, opisując zjawisko faszyzacji Nowej Zelandii, stwierdził krótko: „Aby [rese-towcy – R.K] mogli utrzymać władzę, musi być ona ukryta za zasłoną posłusznych mediów”. Publicysta ma oczywiście na myśli władzę totalitarną, która według niego instalowana jest w Nowej Zelandii i wielu innych krajach, mieniących się demokratycznymi.

świecie, system cenzury, pod pozorami walki z„fałszywymi informacjami” i „mową nienawiści”. Martin Hanson, na stronie Off-Guardian, opisując zjawisko faszyzacji Nowej Zelandii, stwierdził krótko: „Aby [rese-towcy – R.K] mogli utrzymać władzę, musi być ona ukryta za zasłoną posłusznych mediów”. Publicysta ma oczywiście na myśli władzę totalitarną, która według niego instalowana jest w Nowej Zelandii i wielu innych krajach, mieniących się demokratycznymi.

Zmniejsza się zaufanie do mainstreamowych przekazów Ma to swoje konsekwencje, ludzie coraz mniej ufają mediom. „W corocznych publicznych badaniach zaufania i reputacji dziennikarze i media regularnie plasowali się na samym dole, często tuż nad Kongresem. Jednak w tegorocznym sondażu Gallupa udało nam się spaść poniżej Kongresu. Nasz zawód cieszy się teraz najmniejszym zaufaniem. Coś, co robimy, ewidentnie nie działa” pisze publicysta Bill Dunne na stronie American Thinker. Cytując jednocześnie drwinę, jaką zamieścił wtedy jeszcze na Twitterze bloger Sean Medlock: „Współczesne dzierinikarstwo polega na decydowaniu, jakich faktów opinia publiczna nie powinna znać, ponieważ mogą one źle świadczyć o Demokratach”. Data tej noty to 2014 r., ale od tego czasu nic się nie zmieniło, a nawet należałoby powiedzieć, że zjawisko nasiliło się do poziomu groteski.
Są ludzie, a liczba ich jest niemała, którzy z dystansem podchodzą do wieści płynących z mainstreamowych publikatorów. Jak państwo i sprzymierzone z nim korporacje radzą sobie z takimi dysydentami, zwłaszcza gdy publicznie kwestionują oficjalną narrację? „Zwykłe określanie ich teoretykami spiskowymi® nie wystarczy. Trzeba ich zastraszyć, by zamilkli, używając skorumpowanego wymiaru sprawiedliwości i posłusznej policji”. Niedawno pisałem o tym, że nawet zwycięstwo Donalda Trumpa i obietnice jego„przy-bocznego” Elona Muska o uwolnieniu poglądów z klatki poprawności politycznej, nie wszystkich obserwatorów i komentatorów napawa nadzieją. Jedną z takich osób jest C. J. Hopkins, publicysta Off-Guardian często cytowany na tej stronie amerykański dramaturg, powieścjopisarz i satyryk polityczny. Nie ma on złudzeń odnośnie do multimiliardera. Jedno co jest pewne, uważa, to dynamicznie rozwijający się kult Muska.„Pomimo faktu, że jest ogromny i globalny, kult Muska działa jak każdy inny kult. Mózgi wyznawców tego kultu są nieustannie bombardowane infantylnymi memami Elona generowanymi przez sztuczną inteligencję. Elon jako Cezar. Elon jako Jezus. Elon jako Kapitan Ameryka

Elon Musk

Wolności Słowa. Elon jako prawa ręka Trumpa”. Ci, którzy uwierzyli, że Elon Musk jest liderem w walce o wolność wypowiedzi, bezkrytycznie przyjmują zapewnienia o tym, że„X jest jedynym źródłem prawdy”, że „Nadchodzi młot sprawiedliwości”. I tak dalej.„Nie daj Boże, żebyś kwestionował oficjalną narrację Kultu. Zostaniesz nazwany «liberałem», marksistą kulturowym», «komunistą» lub «lewakiem», czyli wersjami „osoby tłumiącej” [wroga sekty – R.K.] w Kościele scjentologicz-nym, przez wyznawców kultu Muska. To nie czas na podziały, wątpliwości, negatywizm czy krytyczne myślenie! Nasi bohaterowie dosłownie ratują republikę!”. Jednak w wolnym społeczeństwie nie o to chodzi. Wódz jest zawsze wodzem i, chcąc nie chcąc, budować będzie wokół siebie system wo-dzowski. Najpierw w partii, a później poza nią. Przedmiot kultu ma podobne „zwyczaje”. Chce być przedmiotem uwielbienia przez wszystkich jako hi-postaza cnót, a ściślej tego, co na danym etapie za cnoty się uważa. Będzie do tego dążył perfasetnefas.

Wszystko jest bez znaczenia, oprócz resetu
Wróćmy do głównego wątku. Bez kłamstwa mainstreamo-wych mediów i bez cenzury mediów piszących o faktach niekorzystnych dla propagandy establishmentu nie ma władzy totalitarnej. Bezwładzy totalitarnej nie ma wielkiego resetu. Nic z wymienionych wyżej wydarzeń politycznych nie ma znaczenia dla przyszłości świata, również z tych niewymienio-nych jak wydarzenia w Gazie, upadek Asada.„Może niektórzy przytoczą wybory, w końcu to był rok wielkiego głosowania. Globalna zmiana w korytarzach władzy spowodowała, że kilkanaście rządów zostało zamienionych na nowe twarze. Osoby zainteresowane technologią mogą rozmawiać o postępach w dziedzinie sztucznej inteligencji”, pisze Kit Knigh-tly w Off-Guardian, dodając, że choć wszystkie te sprawy znajdowały się na czołówkach gazet, budziły niebywałe emocje, nie one były i są najważniejsze. „Nie, najważniejszą historią roku 2024 był wielki reset” a właściwie jego ciche i konsekwentne wcielanie w życie.
Publicysta Off-Guardian przypomina, że ów wielki reset to ogólnoświatowy ponadnarodowy plan zburzenia, a następnie odbudowania społeczeństwa w sposób „zrów-n oważony”, „in kl uzy wny”, „sprawiedliwy” i „bezpieczny”, który – zupełnie przypadkowo – wykorzeniłby wolności obywatelskie i wolność jednostki na całej planecie.
„Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy!”. Wszyscy doskonale pamiętamy to hasło, którym Światowe Forum Ekonomiczne (WEF) podsumowało esej duńskiej socjalistki (skrajnej) Idy Auken, opublikowany w 2016 r. na łamach strony internetowej WEF. Znajdziemy w nim opis życia w mieście w 2030 r.
„Nie mam nic. Nie mam samochodu. Nie mam domu. Nie mam żadnych przyrządów ani ubrań. Wszystko, co uważaliśmy za produkt, stało się usługą”. Za nic nie płacimy, bo nie kupujemy. Wypożyczamy. Nie płacimy czynszu, bo naszą„przestrzeń”zajmie ktoś inny, gdy nie będzie nam potrzebna. Dojrzała kobieta bredzi jak nastolatka z podstawówki w wypracowaniu na temat„Twoje wyobrażenie o mieście przyszłości”. Jednak nawet ona wie, że ceną za takie życie jest totalna utrata wszystkiego – łącznie z prywatnością, z wolnością, z intymnością.
„Od czasu do czasu denerwuje mnie fakt, że nie mam dostępu do prywatności. Wiem, że gdzieś wszystko, co robię, myślę i o czym marzę, jest rejestrowane. Mam tylko pewność, że nikt nie wykorzysta tego przeciwko mnie”.
Pani Auken jest politykiem mainstreamowym, wchodziła w skład lewicowego rządu Danii jako minister środowiska naturalnego. Całkowicie akceptuje takie niewolnicze życie. Uważa, że jest lepsze niż dotychczasowe:„W sumie to dobre życie. Znacznie lepsza niż droga, którą podążaliśmy, gdzie stało się tak jasne, że nie możemy kontynuować tego samego modelu wzrostu. Działy się te wszystkie straszne rzeczy: choroby cywilizacyjne, zmiany klimatyczne, kryzys uchodźczy, degradacja środowiska, całkowicie zakorkowane miasta, zanieczyszczenie wody i powietrza, niepokoje społeczne i bezrobocie. Straciliśmy zbyt wielu ludzi, zanim zdaliśmy sobie sprawę, że możemy zrobić wszystko inaczej”.
Jak widać, pani„polityczka”, jak na lewaka przystało tworzy czysto ideologiczny konstrukt (współczesny świat jako świat dystopijny, ogarnięty kryzysem i chaosem), żeby uzasadnić wprowadzenie rzeczywistej dystopii, realnego zamordyzmu, jako sposobu ucieczki od wykreowanego medialnie koszmaru. Coś na wzór „pandemii”- najpierw trumny z Bergamo i „trupy” na ulicach chińskich miast, uzasadniające zamordyzm, a później „szczepionki”, które„uratowały miliony istnień ludzkich”.

Korekta metod, a nie zmiana celu
„Wielki reset jest nadal aktualny. Coś nie przestaje istnieć tylko dlatego, że nie możesz tego już zobaczyć. Świat nie znika, gdy zamykasz oczy”, przypomina oczywistość Kit Knightly. Wielu ludziom idea tak dokładnie opisana przez duńską socjalistę nie spodobała się, więc od 2022 r. wyciszono jazgot propagandowy wielkiego resetu. Nie zaprzestano jednak realizować poronionej idei.„To nadal się dzieje. Teraz jest po prostu rozproszone. Strategia podzielona na drobne odcinki, przesłana do chmury, wszędzie i nigdzie. Milion nanobotów pracujących pod milionem kątów, aby zmienić milion maleńkich zasad i zbudować milion maleńkich komórek. Podobnie jak w końcówce filmu «Podejrzani» (The Usual Suspects,1995) stań w odpowiedniej odległości, a zobaczysz wzór”. Publicysta przytacza szereg przykładów tych drobnych kroków, które niczym ślady ptaków na śniegu wielkiego wrażenia nie robią, tym bardziej nie skłaniają do odczytywania z ptasich tropów jakichś informacji, ale jeśli staniemy „w odpowiedniej odległości”zobaczymy, że układają się one w ciąg dalszy eseju duńskiej fanatyczki.
Kit Knightly podaje przykłady. W grudniu główny lekarz Wielkiej Brytanii Chris Whitty opublikował swój coroczny raport zdrowotny. Co zaleca? „Podatki od grzechu” na „niezdrową” żywność i 15-minutowe miasta. Partia Pracy już podniosła „podatki od grzechu” na cukier, sól, alkohol i tytoń. Następne będą czerwone mięso, nabiał i po prostu „węgiel” w ogóle. Już w październiku The Te-legraph informował, że rząd rozważa kilka tak zwanych „podatków od grzechu”, które mogą obejmować wprowadzenie opłat za waporyzatory, chcąc w ten sposób zmniejszyć zachorowalność w Wielkiej Brytanii. Ministrowie obie-cali„rewolucję prewencyjną”, aby zmienić niezdrowy styl życia, a premier Keir Starmer ostrzegł, że „zmiany zapewne nie będą popularne”. No cóż, przynajmniej szczery chłop, a właściwie szczery sir, bo od 2014 r. Keir Starmer ma prawo używać honorowego tytułu sir przed nazwiskiem.
W minionym właśnie roku Wielka Brytania wprowadziła licencje na hodowlę kurczaków. Wszyscy hodowcy ptaków, niezależnie od wielkości stada, będą musieli oficjalnie zarejestrować swoje ptaki zgodnie z nowymi środkami ogłoszonymi przez brytyjski Departament Środowiska, Żywości i Gospodarki Rol-nej.„Te zmiany powinny pomóc rządowi przekazywać ważne informacje wszystkim hodowcom drobiu w bardziej terminowy sposób” powiedział przewodniczący Krajowego Związku Rolników (NFU) James Mottershead. Pojawią się kolejne zakazy dotyczące palenia. Oprócz stworzenia pokolenia wolnego od dymu, rządowy projekt ustawy o tytoniu i waporyzatorach rozszerzy obecny zakaz palenia w pomieszczeniach również na niektóre miejsca na zewnątrz. Palenie nie będzie dozwolone na placach zabaw dla dzieci oraz bezpośrednio poza budynkami szkolnymi i szpitalnymi w Anglii, chociaż nie będzie zakazane w ogródkach pubowych, jak sugerowano, donosi BBC.
„Po 2035 roku nie będzie można kupić nowego samochodu benzynowego w Wielkiej Brytanii. Ani w UE. Ani w Kanadzie. Ani w Nowej Zelandii. Ani w Australii. Ani w Meksyku. Ani w RPA. Ani w Kalifornii i 11 innych stanach USA”, wylicza Kit Knightly.

Kolejne przykłady resetowania naszej rzeczywistości Planuje się zakaz opalania drewnem, bo ponoć piece opalane drewnem powodują raka. Ponieważ opalanie węglem od 2023 r. jest nielegalne dla użytkowników domowych, to w zasadzie przepada ostatnia szansa na niezależność energetyczną i cieplną. Jeśli zakażą pieców, nie będzie ogrzewania, którego nie trzeba podłączyć do inteligentnego licznika, monitorującego i kontrolującego. Po tym zakazie zapewne przyjdzie kolejny – nieuż/wania świec zapachowych i kadzidełek, które są głównym źródłem formaldehydu. Niedawno„Da-ily Mail”informował, że lekarze ostrzegają, że wymienione przedmioty, znajdujące się w 70 proc, domów mogą prowadzić do raka i demencji.„Na przykład podczas używania świec zapachowych szczytowe stężenie drobnych cząstek [benzen, ftalany i formaldehyd] może wzrosnąć do 15-krotności limitów ustalonych przez Światową Organizację Zdrowia”. Nagłośnione morderstwo Sary Sharif (dziesięcioletnia dziewczynka pobita śmiertelnie przez ojca Pakistańczyka) stało się już przyczynkiem do uchwalenia nowego projektu ustawy, która odbiera rodzicom „automatyczne prawo do nauczania domowego swoich dzieci”-jeśli państwo uzna je za „bezbronne”.
Dynamicznie rozwija się„sek-tor”cyfrowych identyfikatorów. Potrzebę ich posiadania przez coraz większą liczbę osób uzasadnia się w różnoraki sposób: „aby zabezpieczyć granicę i zagwarantować integralność wyborów w USA; aby chronić dzieci korzystające z mediów społecznościowych w Australii; aby promowanie efektywności w UE; aby zwalczać nielegalną imigrację w Wielkiej Brytanii; aby śledzić pracowników migrujących w Rosji. [I w końcu] bo tak powiedzieli w Chinach”. UE chce ustanowić„rejestr aktywów”! śledzenie biometryczne poza swymi granicami. Ciągle i konsekwentnie mówi się o racjonowaniu – żywności, wody i podróży. Jedna z gazet brytyjskich podała, że rachunki za wodę muszą wzrosnąć o 20 proc, (przypomnij my, że u nas o 65 proc.), aby obywatele zaczęli oszczędzać wodę. Steve Reed, minister środowiska, ostrzega, że może zostać wprowadzone jej „racjonowanie”. Z kolei gazeta „Iris Independent” pisała: „Skoro nie ma ekologicznego sposobu latania, czy nie nadszedł czas na racjonowanie podróży lotniczych? Podczas gdy Europa dusi się w fali upałów związanej ze zmianą klimatu, lotnisko w Dublinie jest tak zatłoczone jak nigdy. Samoloty elektryczne to odległa przyszłość, biopaliwa są rzadkością, a kompensacja emisji dwutlenku węgla jest wątpliwa. Jak więc możemy ograniczyć nasze emisje?”

Kto łeb urwie hydrze?
Nic innego nas nie czeka jak tylko kolejne zakazy, kolejne racjonowanie, monitorowanie i kontrolowanie.„Czy nie widzisz, jak ściany się zbliżają? To nie są rozbieżne kwestie, to głowy jednej hydry. Tworzą uniwersalny, cichy program, który jest wszędzie. Są dwupartyjne i wielopartyjne. Są to rzeczy niepodważalne, sankcjonowane i akceptowane przez obie «strony» każdego fałszywego «podziału»”. Podziału na koncesjonowaną przez establishment lewicę i prawicę. Ludzie na szczycie piramidy budują więzienie, podczas gdy my kłócimy się o Huntera Bidena, Qanon, o toalety dla osób transseksual-nych, pisze Kit Knightly.
My też mamy swoich Bidenów i innełżeproblemy, oddalające nas od spraw najistotniejszych. I o to chodzi, abyśmy w pogoni za cieniami w tym teatrze cieni nie zorientowali się, że owe projekcje rzucane są przez ludzi z krwi i kości po to, abyśmy zatracili się w pogoni za mirażami, za królikami z kapeluszy hochsztaplerów.

publikuje : Leon Baranowski  Buenos Aires Argentyna