„My się nie wstydzimy dobrych wzorców”, jak mawiał Stanisław Anioł z serialu „Alternatywy 4″. Przecież od dekad niezmiennie rządzą nami tacy Aniołowie. Bez względu na barwy partyjne, które się, w rzeczy samej, zmieniają.
„Warszawska Gazeta” od dawna wzywa swoich Czytelników, wszystkich Polaków, wszystkich obywateli III Rzeczypospolitej do gromadzenia się pod sztandarem wolności, obrony ludzkiej godności i niezbywalności praw podstawowych.
dr Robert Kościelny
Ponieważ nadchodzi światowy autorytaryzm, powinniśmy zdwoić wysiłki, aby się temu zatrważającemu zjawisku przeciwstawić i współpracować z każdym, kto jest podobnego zdania. Nie ma przeciwników wśród ludzi pragnących zachować wartości cywilizacji Zachodu. Nawet jeśli ich podejście do bogactwa duchowego! materialnego, jakie pozostawili po sobie twórcy antyku, średniowiecza, renesansu, oświecenia, wielkiej rewolucji przemysłowej XIX w. czy „wieku atomu”- różni się od naszego.
Przeciw zjednoczonym oprawcom
„Warszawska Gazeta” od dawna wzywa swoich Czytelników, wszystkich Polaków, wszystkich obywateli III Rzeczypospolitej do gromadzenia się pod sztandarem wolności, obrony ludzkiej godności i niezbywalności praw podstawowych. Dlatego multiplikuje artykuły zawierające ostrzeżenia i konkretne dowody na to, że jeśli zbliża się apokalipsa to ta, którą zaplanowano nie w niebie, ale w środowiskach infernalnych -wśród „filantropów”, korporacji i penetrującej oba towarzystwa (często składające się z tych samych osób) lewactwo – marksistów z turbodoładowaniem rojeń Gramsciego, Fromma, Reicha, Adorno, Marcusea. A ostatnio również osobników typu prof.
Juwal Harari.
Pętla niewoli zaciska się. Również rząd, jaki wyłonił się z koalicji 13 grudnia, nazywany rządem „uśmiechniętej Polski” nie jest od tego, by sprzeciwiać się planom Wielkiego Resetu, którego jednym z wielu nikczemnych celów jest mieć wszystko na oku, zwłaszcza ludzi coraz częściej traktowanych jak przedmioty a nie podmioty. WHO (też element układanki z piekła rodem) chce wykreślić z przepisów regulujących jej działalność godność człowieka pod hasłem jak najbardziej wzniosłym: „Wszystko dla zdrowia, zdrowie dla wszystkich”, wspominała niedawno w „Warszawskiej” pani red. Aldona Zaorska. Przez dwa lata byliśmy testowani na tę okoliczność; sprawdzano, czy gotowi jesteśmy zrezygnować z własnej godności, praw i wolności „Dla Twojego dobra i Innych”. Test zdaliśmy celująco.
Rozochoceni naszą uległością, posuwają się dalej w ograniczaniu wolności, w udoskonalaniu sposobów inwigilacji. Na początku kwietnia 2022 r„ czyli jeszcze za rządów „dobrej zmiany” „Dziennik Gazeta Prawna” pisał: „Rząd chce zwykłym rozporządzeniem utworzyć wielką bazę danych na temat Polaków. W jednym miejscu znajdą się dane o tym, ile zarabiamy, na co chorujemy, jakiego jesteśmy wyznania, jakie mamy wykształcenie”. Powstanie zintegrowana platforma analityczna, w której łączone mają być informacje zbierane przez GUS, ZUS czy NFZ z danymi z bazy PESEL czy Krajowej Ewidencji Podatników. Jak widać, rząd przyzwyczaił się do tego, że – jak podczas rzekomej pandemii – można za pomocą zwykłych rozporządzeń wprowadzać w życie kontrowersyjne z punktu widzenia wolności decyzje. Media informujące o pomysłach rządu podkreślają, że w wielkiej bazie danych mają się znajdować również informacje chronione tajemnicą – statystyczną czy lekarską. „To zaś rodzi możliwość pełnego profilowania obywateli”- przestrzega „DGP”.
Megabaza opresji
Dziennik zwraca uwagę, że cele, do jakich mogą zostać wykorzystane dane, są na tyle ogólnie określone, „że można pod nie podciągnąć niemal wszystko”. Zwraca też uwagę na to, że regulacje ograniczające prywatność muszą mieć rangę ustawy, a w opisywanym przypadku w znacznej mierze wynikać będą z rozporządzenia.
Cytowany przez „DGP”w tekście o znamiennym tytule „Or-well po polsku. Rząd pracuje nad megabazą”, Wojciech Klicki, prawnik Fundacji Panoptykon, powiedział: „Przy tak dużym, przynajmniej potencjalnie, zakresie danych dostrzegam kolosalny potencjał do nadużyć. Nie mam żadnych gwarancji, że baza ta nie zostanie wykorzystana do realizacji celów stricte politycznych, wręcz do inżynierii politycznej. Niestety mamy już tego przykłady, jak choćby aferę związaną z Pegasusem czy wykorzystanie danych obywateli do nielegalnych wyborów kopertowych”.
Jak władza uzasadniała powody budowy tak wielkiej bazy danych, dzięki której życie obywateli będzie dla niej coraz bardziej jawne, a społeczeństwo coraz bardziej bezbronne wobec wścibskiego oka państwa? Pozwoli to na przeprowadzanie analiz w celu tworzenia kluczowych polityk publicznych, mówi władza. Innymi słowy ułatwi to sprawniejsze zarządzanie „zasobami ludzkimi”. Bo przecież już nie ludźmi. Bo ludzie to istoty wolne, mające swoją godność, autonomię, granice, których nikt nie może przekroczyć, swoje tajemnice i swoje sprawy intymne. A przez to w pewien sposób nieprzewidywalni. Zresztą nieprzewidywalność też jest prawem wrodzonym człowieka, nierozerwalnie związaną z jego rozwojem.
Dokładna wiedza na temat obywatela – a przecież z myślą o zebraniu coraz bardziej szczegółowych danych buduje się megabazy – pozwoli na szybsze przeciwdziałania wszelkim próbom oporu, rozbijania ich w zarodku, wpędzania ludzi w przeświadczenie, że nic się nie da zrobić, bo nikt nic nie chce robić. Że ludzie są bierni i całkowicie poddani władzy. Pierwsze z brzegu przykłady wykorzystania analiz to pandemia czy wojna w Ukrainie, wskazuje „DGP”.
To oczywiście przykład, jeden z wielu, dowodzący, jak bardzo rozzuchwaliła się władza, widząc naszą potulność w obliczu łamania prawa w latach 2020-2022. Podkreślmy, megabaza budowana przez PiS i koalicjantów będzie wykorzystywana przez ich następców reprezentujących uśmiechniętą Polskę.„My się nie wstydzimy dobrych wzorców”, jak mawiał Stanisław Anioł z serialu „Alternatywy 4″. Przecież od dekad niezmiennie rządzą nami tacy Aniołowie. Bez względu na barwy partyjne, które się, w rzeczy samej, zmieniają.

U nas tak jak i u nich Judy Carline Woodruff, amerykańska dziennikarka telewizyjna, która do końca 2022 r. była prezenterką i redaktorką naczelną NewsHour, programu informacyjnego telewizyjnej sieci PBS, przypomniała stare powiedzenie oligarchów: „nigdy nie pozwól, aby kryzys się zmarnował’! dodając:,^ dla niektórych przywódców na całym świecie pandemia była kryzysem, na który czekali” „Grupy prodemokratyczne twierdzą, że autorytaryzm nasilał się już przed Covid-19, a pandemia tylko przyspieszyła tę tendencję”, mówi z kolei Nick Schifrin, korespondent ds. zagranicznych i obrony w PBS NewsHour. W rozmowie zatytułowanej „Jak autorytaryzm rozprzestrzenił się od początku pandemii koronawirusa”, zamieszczonej na PBS News Hour w sierpniu 2020 r., a więc w czasie, gdy histeria pandemiczna rozkręcała się na dobre, Nick Schifrin zauważył: „W liście otwartym od 500 byłych światowych przywódców i laureatów Nagrody Nobla ostrzeżono, że pandemia Covid-19 zwiększyła globalny autorytaryzm, który zagraża przyszłości liberalnej demokracji”. Schifrin dodał, że „Pandemia ośmieliła potencjalnych dyktatorów. Przywódcy ci twierdzą, że nadzwyczajne czasy wymagają nadzwyczajnych kroków, takich jak zamykanie granic, kwarantanny i śledzenie [obywateli]”.
O tym, że obywatele poddawani są coraz ściślejszej inwigilacji, a ich zachowania objęte są coraz bardziej dociekliwą i skuteczna kontrolą, pisały media alternatywne, tak u nas, jak na całym świecie. Zresztą rządzący w okresie sanitaryzmu nie kryli się z tym, głosząc, że wzrost kontroli jest dla „naszego dobra”. Również w Polsce tak minister zdrowia, jak jego totumfacki rzecznik mówili o tym oficjalnie, ciesząc się, że dzięki mocniejszemu nadzorowi będzie można ustalić, kogo potraktować kijem za nieuleganie urojeniom sanitaristów.
Żeby nie było, iż tylko władze państw cywilizacji Zachodu wykorzystały ogłoszoną przez szajkę międzynarodowych przestępców pandemię do wzmocnienia swego panowania nad ludźmi, przywołajmy kilka faktów z Economic and Political Weekly (EPW) dotyczących subkontynentu indyjskiego. Strona ta w listopadzie 2022 r. podała, że w czasie pandemii Covid-19 inwigilacja stała się w Indiach zjawiskiem powszechnym. „Najbardziej godne uwagi było stworzenie Aarogya Setu, aplikacji do śledzenia kontaktów, która służy do identyfikowania, z kim użytkownik wszedł w interakcję, i ostrzega go w przypadku pozytywnego wyniku testu na obecność infekcji. Stany [jednostki administracyjne w Indiach] rozpoczęły również powszechne rozmieszczanie dronów w kilku miastach, aby wyegzekwować przestrzeganie obowiązku kwarantanny oraz lockdownu. Dowody sugerują jednak, że zastosowane sposoby kontroli, w jakim stopniu ludność zastosowała się do obostrzeń, mogą zakończyć się zwiększeniem nadzoru nad obywatelami”.

Podczas pandemii autorytaryzm odkrył nowe sposoby na wzmocnienie się poprzez brutalne blokady, tłumienie opozycji politycznej i sięganie po środki pozakonstytucyjne. Jak zauważyła Sohini Sengupta w swoim artykule dla EPW z 2020 r., Indie zalały „porywające wezwania do podporządkowania się, posłuszeństwa, nadzoru sąsiedzkiego i działań karnych wykraczających poza zakres kontroli epidemii”. W ten sposób budowany jest autorytaryzm. Wprowadzany po cichu, pod pozorem walki o zdrowie całego społeczeństwa.
Nie ufamy politykom!
Społeczność międzynarodowa – czyli my, obywatele, poddani coraz to większemu ciśnieniu ze strony władz, nakładających drogą bądź rozporządzeń, bądź ustaw coraz to nowsze nakazy, zakazy, blokady, obostrzenia i inne formy urzędniczego przymusu – traci zaufanie do demokracji.
Coraz więcej osób dostrzega, że zaczynamy żyć w Matrixie obstalowanym tak, aby coraz większe ograniczenia swobody ruchu i oddechu jawiły się jako wyższa forma wolności. „Wolność to uświadomiona konieczność”. To heglowskie powiedzenie z lubością powtarzane przez marksistów dla uzasadniania swych coraz bardziej „koniecznych” posunięć, zdaje się znów przyświecać tym, którzy uległość wobec niewoli chcą uczynić główną cnotę obywatelską. Mieszkańcom dawnych demoludów mogłoby się zdawać, że cofnęliśmy się do kapitalizmu, po to aby – nabywszy w nim bardziej kolorowe, estetyczne opakowania dla starych, represyjnych idei oraz wyrafinowane technologie inwigilacji obywateli – powrócić do realnego socjalizmu.

W listopadzie 2022 r. Associated Press podała, że demokracja na świecie ulega degradacji, ponieważ ludzie tracą wiarę w legalność wyborów i dostrzegają wśród szeregu innych problemów rosnące zagrożenia dla wolności słowa. Międzynarodowy Instytut Demokracji i Pomocy Wyborczej (International IDEA), składający się z 34 państw członkowskich, stwierdził w swoim raporcie, że upadek rządów demokratycznych jest napędzany wysiłkami, mającymi na celu podważenie wiarygodności wyników wyborów, powszechnym rozczarowaniem wśród młodzieży co do partii politycznych i braku ludzi, którzy mogliby być następcami przywódców oderwanych od rzeczywistości. Autorytaryzm narasta i nie jest to twór jednego człowieka. Trudno właściwie wskazać (choć jest kilku kandydatów) na jednego człowieka, który zarządzałby „projektem” o nazwie budowa świata autokratycznego. Dziś autokracji nie buduje jeden człowiek tylko sieć powiązanych ze sobą osób i instytucji (NWO, głębokie państwo?). Anne Applebaum pisała jesienią 2021 r. w „The Atlantic”: „Obecnie autokracjami nie kieruje jeden zły człowiek, ale wyrafinowane sieci składające się z kleptokratycznych struktur finansowych, służb bezpieczeństwa (wojsko, policja, grupy paramilitarne, inwigilacja) i profesjonalnych propagandystów. Członkowie tych sieci są połączeni nie tylko w obrębie danego kraju, ale pomiędzy wieloma krajami. Skorumpowane, kontrolowane przez państwo firmy w jednej dyktaturze robią interesy ze skorumpowanymi, kontrolowanymi przez państwo firmami w innej. Policja w jednym kraju może uzbrajać, wyposażać i szkolić policję w innym. Propagandyści dzielą się zasobami – farmy trolli promujące propagandę jednego dyktatora mogą być również wykorzystane do promowania propagandy innego dyktatora – i tematami”
Jedna sitwa
Formalnie deklarowane poglądy nie mają tu znaczenia. Wśród rządzącego od dekad establishmentu nastroje są podobne, a najlepiej pokazała to „pandemia”, gdzie zarówno mainstreamowa prawica, jak lewica prześcigały się w mnożeniu projektów represji wobec „człowieka zbuntowanego”. Oraz w ich wprowadzaniu – niewielkie (albo żadne zgoła) były różnice w zamordyzmie wprowadzanym w krajach rządzonych przez oficjalną prawicę lub lewicę.
Na długo przed tak nagłym i szokującym obserwatorów życia publicznego obnażeniem braku różnic w istotnych kwestiach między lewicą a prawicą, media alternatywne, czyli takie, które pragną utworzyć wyrwę między zblatowanymi ze sobą mediami głównego nurtu, wyrwę dającą ujście nowemu przekazowi dla społeczeństwa – więc takie nieuwikłane w zależności od wspomnianych wyżej przez Anne Applebaum, „wyrafinowanych sieci” publikatory głosiły potrzebę odrzucenia paradygmatu lewica -prawica, bowiem w żadnej mierze nie opisuje on różnic, jakie powstały w społeczeństwie. O ile główne partie polityczne dzielą się wokół wpływów, jakie mają (bądź chcą mieć) w sferze społecznej, a zwłaszcza ekonomicznej oraz różnią w sposobach werbalnego uzasadniania swej władzy, o tyle społeczeństwa mają inne potrzeby, mają inne problemy i oczekiwania. Oraz inne pomysły na rozwiązywanie bieżących i przyszłych problemów. Dychotomia lewica – prawica to mur, który nie dzieli partii establishmentowych tylko społeczeństwo, oszukane przez ten matriksowy niby podział. „A kiedy mury zostaną zburzone, niegdyś zawarte w nich elementy będą mogły uwolnić się. Nie przyniesie to korzyści konkretnej partii politycznej, lobby branżowemu ani partykularnym interesom. Jednak przyniesie to korzyść nam” głosi strona Medium.
Prawica zlewaczał
Wydarzenia z lat 2020-2022 udowodniły też nam, że jeśli chodzi o stosunek do zamordyzmu i wzmacniania władzy również środkami niegodnymi, bezprawnymi, prawica mainstreamowa (u nas za taką robi PiS) niczym nie różni się od lewicowych liberałów (takich jak większość przedstawicieli partii wchodzących w skład „Koalicji 13 grudnia”).„W USA demokraci i globaliści próbowali wykorzystać Covid jako okazje do wprowadzenia szeroko zakrojonych rozporządzeń antywolnościowych bez kontroli społecznej i utrzymania równowagi między obostrzeniami a zachowaniem podstawowych praw”, pisze Brandon Smith na stronie Alt-Market.
Podobnie nasi „wolnościowcy” z „dobrej zmiany” i „uśmiechniętej Polski” chcieli przeforsować bardzo opresyjne zasady, które obejmowały: przymusowe szczepienia; zwalnianie z pracy niezaszczepionych; brak dostępu do przestrzeni publicznej dla osób nieszczepionych; brak dostępu do normalnego leczenia dla osób nieszczepionych; areszt domowy dla nieszczepionych; kary dla niezaszczepionych; kary więzienia dla osób wypowiadających się przeciwko rozporządzeniom kowidowym lub szczepionkom. Wprowadzono cenzurę w Internecie każdego, kto przedstawiał informacje sprzeczne z narracją rządową.
Podobnie jak w Ameryce pod rządami opętanego przez lewaków Bidena, nasi przywódcy głosili oficjalnie, że będą starali się „tak utrudnić życie” nieszczepionym, że każdy, kto odmówi przyjęcia „szczepionki”, zostanie w końcu zmuszony zastosować się do tego rozporządzenia. Na szczęście ich plany się nie powiodły. Ale, powiedzmy sobie szczerze, to nie przez to, że w takich „prawodawcach” jak Czesław Hoc obudził się „zew wolności”, tylko Putin rozpoczął wojnę na Ukrainie i wśród globalistów doszło do zmiany agendy. Na co innego położono nacisk, wyciągnięto innego bogeymana.„Straszna pandemia” zgasła jak świeca na wietrze, który nadciągnął ze stepów ukrainnych. Kto z kim przystaje, takim się staje, głosi stare porzekadło. Trwając przez lata w uścisku, nam się wydawało, że walki, a okazało się – sympatii i wzajemnego zrozumienia, dwie strony historycznego podziału – lewa i prawa – upodobniły się do siebie. Nabrały tych samych kolorów, cech, odruchów. Już właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, aby wymachując przed oczami tłumów sztandarem łżedemokracji budować autorytaryzm globalny. Pozostał tylko jeden szkopuł; ludzie w ciągu ostatnich lat dostrzegli, że dwie z pozoru wrogie sobie siły maszerują wprawdzie oddzielnie, czasami drocząc się ze sobą, ale uderzają razem w decydujących dla utrzymania status quo momentach.
Jednak obok tej „prawicy medialnej”, czującej i działającej w zgodzie z naturą lewicy politycznej jest jeszcze całe grono ludzi, którzy swymi postawami świadczą, że nie utracili rozeznania w tak podstawowych kwestiach jak ta, która ręka jest lewa, a która prawa. Można ich nazwać prawicą, konserwatystami czy po prostu (i chyba najtrafniej) ludźmi dobrej woli. Tylko w oparciu o nich uda się przeciwstawić nadciągającej nawałnicy autorytaryzmu.
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych