41 rocznica otwartej wojny z Narodem

Artur Adamski, Obywatelska, nr 286, 16-19.12.2022

Już w sierpniu roku 1980 prosowiecki reżim rozważał zbrojny atak na społeczeństwo upominające się o swoje prawa.

Zdaniem historyka dr. Andrzeja Jerie decyzję tę powstrzymało włączenie się dziesiątek zakładów Wrocławia w strajk generalny, mający już wtedy znamiona ogólnonarodowego powstania. Za tym przykładem stanęły kopalnie Śląska, a wraz z nimi wielka część południowych regionów Polski. Dr Jerie przypisuje rolę przesądzającą o takim biegu wydarzeń Kornelowi Morawieckiemu, który od pierwszych dni zrywu robotników Wybrzeża krył się przed SB, by dniami i nocami drukować apele o czynne poparcie protestujących. Dotarcie fali strajkowej do przeciwległych granic kraju uświadomiło komunistom, że jej stłumienie byłoby zarówno wojną z narodem, jak i ryzykiem o skali niewspółmiernie większej od pacyfikacji z Czerwca 1956 roku czy Grudnia 1970 roku. Sprawujący władzę w imieniu Moskwy uznali też, że jeśli na czele rodzącego się ruchu udało im się już ulokować agentów służb wyspecjalizowanych w inwigilowaniu społeczeństwa, to ich działalność zapewni reżimowi pełną kontrolę także nad nowym zjawiskiem, jakim miały być niezależne związki zawodowe. Okazało się jednak, że reżim nie docenił aktywności Polaków, którzy w krótkim czasie stworzyli organizację liczącą dziesięć milionów członków. Nad ruchem tak masowym strażnicy rosyjsko – bolszewickich interesów nie mogli zapanować. Przygotowania do walnej rozprawy z Polakami trwały kilkanaście miesięcy, w czasie których prosowiecki reżim robił też wszystko, by w społeczeństwie generować konflikty, a jego dążenia sprowadzić do walki o biologiczne przetrwanie. Szesnastomiesięczny okres bezprecedensowego w realiach komunizmu „karnawału wolności” właściciele Polski Ludowej uczynili czasem powszechnej upodlającej walki o elementarne produkty spożywcze. Liczyli na to, że naród przerażony wizją głodu zobojętnieje na sprawy wolności i rządzenie za pomocą czołgów przyjmie jako zaprowadzanie porządku dającego szansę przetrwania.

Największa od czasów II wojny światowej operacja wojskowa okazała się sukcesem reżimu i kompromitacją wielkiej części liderów Solidarności. Ostatecznie rozwiały się złudzenia o rzekomych Wallenrodach, jacy mieli działać na szczytach partii czy w LWP. Jedynym też ośrodkiem w pełni przygotowanym do działania w warunkach wojny wypowiedzianej społeczeństwu okazało się środowisko Kornela Morawieckiego. W całej Polsce nie było innej struktury posiadającej tajny system łączności i już 13 grudnia 1981 zdolnej do druku w pokaźnych nakładach podziemnej gazetki, której kolejne numery ukazywały się co drugi dzień. Wcześniej Morawiecki jako członek Komisji NSZZ Solidarność ds. Zagrożeń ostrzegał przed nadchodzącym zbrojnym atakiem. Informacje uzyskiwał od Marka Petrusewicza (mającego osobiste relacje z wojskowymi wysokiego szczebla). Z tych apeli skorzystali jedynie związkowcy z Dolnego Śląska, którzy w porę wypłacili z banku i ukryli 80 milionów zł ze składkowych funduszy członków.

Osiągnięciem siepaczy Jaruzelskiego było zdławienie społecznego oporu metodami minimalizującymi liczbę ofiar śmiertelnych. Okazało się, że komuniści wyciągnęli wnioski z poprzednich operacji tłumienia polskiej wolności. Liczne pogrzeby zabitych bywały bowiem zaczynem kolejnych wystąpień, a rozlana krew rodziła zdeterminowanych mścicieli, utrudniała relacje z kręgami lojalnych poddanych (obywatelem w PRL-u było się przecież tylko z nazwy), pogarszała położenie reżimu na arenie międzynarodowej. W efekcie solidnych przygotowań i chłodnych kalkulacji klik Jaruzelskiego i Kiszczaka od wybuchu stanu wojennego Polacy byli mordowani w dwóch rodzajach okoliczności. Jedną z nich stanowiły zaplanowane mordy, dokonane z pełną premedytacją. Pierwszej takiej zbrodni dokonali w grudniu 1981 roku w kopalni „Wujek”. Miała ona na celu stłumienie fali strajkowej drogą sterroryzowania społeczeństwa. Zamysł ten się powiódł – niczym niesprowokowana egzekucja bezbronnych górników została odebrana przez większość społeczeństwa jako znak, że reżim nie cofnie się przed rozstrzeliwaniem każdego, kto odważy się strajkować. Skutkiem tego przez wiele miesięcy w całej Polsce nie wybuchł już żaden długotrwały strajk. Podobna zbrodnia, też o charakterze zaplanowanej egzekucji i też służąca sterroryzowaniu społeczeństwa, została dokonana w Lubinie 31 sierpnia 1982 roku. Tym razem na jej miejsce wybrano miasto średniej wielkości (łatwiej zapanować nad sytuacją niż w metropoliach takich jak Warszawa lub Wrocław), a jej celem było powstrzymanie fali wielkich demonstracji, wstrząsających Polską od wiosny 1982 roku. Podobnie, jak w przypadku mordu w KWK „Wujek”, cyniczne morderstwa przyniosły oczekiwany skutek: przerażenie dużej części społeczeństwa przełożyło się na spadek liczby uczestników ulicznych zgromadzeń. Inne ofiary stanu wojennego prawdopodobnie były wynikiem typowej brutalności funkcjonariuszy reżimu, którzy, ciesząc się immunitetem pełnej bezkarności, zabijali, stosując rozmaite sposoby bicia, a także nie wahając się strzelać, używać gazów łzawiących i paraliżujących w ilościach zakazanych wszelkimi normami, gdyż stanowiły bezpośrednie zagrożenie życia.

Przed 13 grudnia 1981 roku powszechne były wśród Polaków obawy, że rodząca się w naszej ojczyźnie wolność zostanie stłumiona agresją armii sowieckiej. Jedna z pieśni stanu wojennego mówiła potem:

Nie był potrzebny żaden sąsiad rodzimej dosyć jest kanalii.

Wiemy też dziś już na pewno, że zagrożenia obcą interwencją nie było i wypowiadając wojnę polskiemu narodowi swołocz ta występowała wyłącznie w obronie własnego panowania nad Polską i Polakami. Koszty egoizmu zainstalowanych w Polsce sowieckich marionetek okazały się dla naszego kraju katastrofalne. Zamiast realnej szansy wyrwania kraju z bolszewicko-kacapskiej niewoli reżim Jaruzelskiego zafundował Polsce trwałą zapaść gospodarczą, cywilizacyjną degradację, dekadę wykreśloną z szans rozwoju w jakiejkolwiek dziedzinie. Swym krokiem, pomimo długotrwałego szczelnego zamknięcia granic, uruchomiona została też jedna z największych w polskiej historii fal masowych ucieczek z kraju. Realia de iure wojenne komuniści wykorzystali do wdrożenia rozwiązań prawnych, skutkiem których stan wojenny, formalnie zniesiony w roku 1983, w rzeczywistości obowiązywał do końca lat osiemdziesiątych. Lata te były czasem konsekwentnego generowania społecznych podziałów i odzierania Polaków z podmiotowości. Bezpośrednich skutków wojny wypowiedzianej narodowi, w postaci krótszego lub dłuższego uwięzienia, pobicia czy zwolnienia z pracy, doznało kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców naszego kraju. Około dwustu osób zginęło, setki trwale utraciły zdrowie. Fatalne i zwykle niedoceniane następstwa miał prowadzony na dużą skalę werbunek konfidentów oraz kreowanie moralnie i intelektualnie miernych środowisk, za pomocą których właściciele PRL-u zamierzali zapewnić sobie uprzywilejowaną pozycję oraz całkowitą bezkarność nawet wtedy, gdy cały system komunistyczny poniesie ostateczną porażkę. Już bowiem parę lat po wprowadzeniu stanu wojennego komunistyczny reżim przekonał się, że wdrożenie realiów stalinowskich także dla niego oznacza staczanie się po równi pochyłej. W połowie dekady zmiany, dokonujące się w samym Związku Sowieckim, zmotywowały polskich komunistów do zmierzania w kierunku takiej ustrojowej transformacji, która wszystkie jej koszty zrzuci na barki Polaków, a ich uwłaszczy na narodowym majątku. Do tej operacji pozyskali niektórych liderów Solidarności, a przede wszystkim opozycjonistów wywodzących się z komunistycznej nomenklatury.

W roku 2001, w dwudziestą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, we wrocławskim Ratuszu otwarto wystawę, jakiej nie powstydziliby się arcymistrzowie bolszewickiej propagandy. Postaciami przedstawionymi jako najwięksi bohaterowie tamtych czasów byli główni beneficjenci transakcji zawartych z właścicielami Polski Ludowej, niejednokrotnie marionetki bezpieki. Rola Solidarności Walczącej na tej ekspozycji nie była zauważona, ale wystawę odwiedził Kornel Morawiecki i parę słów, które wtedy wpisał do muzealnej księgi, miało większą wartość od wszystkich eksponatów i wszystkich słów, wygłoszonych w czasie okolicznościowych konferencji. Brzmiały one: Wygraliśmy z komunizmem, ale przegraliśmy z komunistami.


O stanie wojennym słów kilka

Andrzej Manasterski

Kiedy powstała Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego? Niech to nie będzie jedynie retoryczne pytanie, ponieważ w żadnym znanym mi opracowaniu, nie ma konkretnej daty utworzenia tego pozakonstytucyjnego ciała.

Historyk Andrzej Paczkowski o początkach WRON pisał, że „niknie w pomroce dziejów”. W notatce z dn. 12 grudnia 1981 r zachowany jest zapis, iż „pod przewodnictwem gen. armii Wojciecha Jaruzelskiego z inicjatywy Rady Wojskowej MON zebrał się zespół oficerów LWP, zebrani postanowili ukonstytuować się w WRON.” Ta informacja nie jest w pełni wiarygodna, bowiem jeden z członków WRON, gen. Tadeusz Tuczapski wspominał, że decyzja o powołaniu zadecydowano w gronie czterech generałów, najbliższych współpracowników Jaruzelskiego: Czesława Kiszczaka, Floriana Siwickiego i Michała Janiszewskiego. Według biografa Jaruzelskiego, Lecha Kowalskiego, Kiszczak był autorem nazwy WRON, a o powołaniu zespołu Jaruzelski zadecydował 13 grudnia, kiedy stan wojenny już trwał. Członków powiadomiono telefonicznie, podobnie jak i pozostałych członków. Gen. Mirosław Hermaszewski twierdzi, że został „dopisany” do WRON, bez powiadomienia go, gdyż w tym czasie przebywał na studiach w Moskwie. Ale 13 grudnia otrzymał rozkaz przyjazdu do Warszawy, by po kilku dniach powrócić do Moskwy. Hermaszewski miał być „listkiem figowym”, zakrywającym zło WRON-y – „pierwszy Polak w kosmosie”, „następca Kopernika”, jak głosiła propaganda PRL. Jeśli nawet tak było, zawsze można było odmówić uczestnictwa, a tak Hermaszewski nie postąpił. Zgadzał się być tym listkiem figowym, marionetką w rękach Jaruzelskiego. Inna sprawa, co by dała jego rezygnacja?

O tym, że WRON był poza- konstytucyjnym ciałem, bezprawnie wprowadzonym, jest dzisiaj niekwestionowane. Sprawcą tego stanu rzeczy był Jaruzelski, który 9 stycznia 1982 r wydal decyzję o prawie wydawania aktów prawnych oraz dekretów w formie proklamacji, uchwał i decyzji WRON. Ogłaszane akty miały ukazywać się w Monitorze

Polskim. To również było złamaniem Konstytucji PRL. Faktycznym sprawcą i inicjatorem działań WRON był Jaruzelski. Paczkowski pisał: „stwarzał (Jaruzelski) stan władzy niemal absolutnej. Była to pod pewnymi względami władza bardziej bardziej absolutna – w tym sensie, że bez porównania bardziej samodzielna niż Bieruta, gdyż cokolwiek by powiedzieć o polityce sowieckiej, Kreml Breżniewa był jednak czymś innym niż Stalina, a nawet wczesnego Chrusz- czowa. Wydaje się mało prawdopodobne, aby Bierut np. nie konsultował z Moskwą składu takiego ciała, jak WRON czy daty wprowadzenia stanu wojennego. Gen. Jaruzelski mógł sobie na to pozwolić, bez obawy o jakieś sankcje.” Zaprzecza to tezie, że wprowadzenie stanu wojennego „uratowało Polskę od losu Afganistanu”. Pozycja Jaruzelskiego w PRL była czymś zupełnie wyjątkowym na tle innych prominentnych osób.

Był raczej w cieniu Gomułki, Gierka, Kani. Powoli budował swoją pozycję w LWP, osoby nie wchodzącej na piedestał władzy, rozprawiający się ze swoimi przeciwnikami cicho i bez rozgłosu. Jaruzelski był raczej strażnikiem pierwszych sekretarzy, niż realizatorem ich polityki. Mając dobre kontakty z Moskwą, zyskiwał o wiele więcej swobody niż pozostali. Jego osobiste kontakty z sowieckim aparatem bezpieczeństwa od czasów wojny, dawało Moskwie przekonanie, że to jest „ich człowiek”, któremu bezgranicznie ufano.

Stan wojenny, który opóźnił polskie dążenia do niepodległości, w ’ rzeczywistości był aktem rozpaczy upadającego komunizmu. Po nim decydenci w Moskwie uznali, że tylko „miękkie lądowanie” zdoła uratować ich pozycje. Stąd pomysł na Gorbaczowa, a w PRL na „okrągły stół”.

Ukarać zbrodniarzy

Sierpniowy przełom ubiegłego roku dokonał się bez rozlewu krwi. Skala protestu była tak duża, że tym razem nie odważono się użyć przemocy. Tym samym otwarta została droga do politycznego rozwiązania kryzysu. Postęp jednak na tej drodze okazuje się niewspółmiernie mały do oczekiwań i włożonej energii. Z takim napięciem oczekiwany Nadzwyczajny Zjazd PZPR skończył się na ogólnikach. Dla zrównoważenia nastrojów powołano „Katowickie Forum Partyjne”, Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald” i „Rzeczywistość”, a czołową postacią Biura Politycznego został Albin Siwak. Związki Zawodowe zajęły się kartkami, ustawami o przedsiębiorstwie i samorządzie, warunkami pracy, czyli wszystkim tym, czym zajmują się podobne organizacje w każdym demokratycznym państwie. Obudziły się nawet „sojusznicze” Stronnictwa ZSL i SD, dokonując nic nie znaczących roszad personalnych i nieśmiałych zmian w programie. Gwałtownie wzrosła ilość sesji Sejmu PRL, który zajmuje czołowe miejsce w odnowie polegającej na przelewaniu próżnego w puste. Aby złudzenie demokracji było pełne, aresztuje się działaczy KPN, a potem się ich zwalnia i znów aresztuje, zależnie od humorów „niezawisłych” sędziów. W pełnym majestacie prawa więzi się i sądzi ludzi, którzy nikomu nie ukradli złotówki i nikomu nie wyrządzili żadnej krzywdy. Tak wygląda w skrócie obraz socjalistycznej demokracji, uzupełnionej tysiącami lokalnych ataków na NSZZ „Solidarność”, który to model władza ludowa pragnie zaoferować społeczeństwu na dziś i na przyszłość. Mamy jednym słowem nie domagać się już niczego i o nic nie protestować, bo inaczej będzie jeszcze gorzej. Tu pełne pole do popisu ma osławiona już propaganda klęski gospodarczej. Otóż, czas najwyższy powiedzieć NIE, dla fikcji demokracji, dla parodii sprawiedliwości, dla kolejnego oszustwa na skalę międzynarodową. To NIE musi być wyrażone konkretnym czynem i powinno składać się z kilku podstawowych elementów. Po pierwsze. Zbrodniarze odpowiedzialni za masakrę ludu Poznania w czerwcu 1956 roku i Wybrzeża w grudniu 1970 roku, a także za kolejne tłumienie protestów 1968 i 76 r. muszą stanąć przed Trybunałem Stanu. Trzeba jasno powiedzieć, że nie może tu chodzić wcale o domki, wille, działki rekreacyjne i temu podobne bzdury. Powinni być oskarżeni o zbrodnie ludobójstwa, o zbrodnie demontażu państwa, jego struktury gospodarczej, o zbrodnie prowadzące do utraty niepodległości. Przestępstwa te zagrożone są najwyższym wymiarem kary. Z całą pewnością wśród oskarżonych powinni się znaleźć byli premierzy PRL: Józef Cyrankiewicz, Piotr Jaroszewicz i Edward Babiuch oraz wszyscy żyjący dotąd byli I sekretarze KC PZPR, a przede wszystkim Władysław Gomułka i Edward Gierek. Następnie powinni być oskarżeni lokalni prominenci jak: byli pierwsi Sekretarze KW PZPR we Wrocławiu: Ludwik Drożdż i w Katowicach Zdzisław Grudzień oraz szereg innych. Wszystkie materiały z procesu powinny być opublikowane i udostępnione społeczeństwu. Dopiero pełne obnażenie aparatu zbrodni i skazanie winnych może być częściowym zabezpieczeniem przed powrotem partyjno-państwowego aparatu do starych praktyk. Negatywna opinia IX Nadzwyczajnego Zjazdu PZPR w sprawie powołania Trybunału Stanu nie może nikogo paraliżować. Władze partii we własnym interesie pragną ukryć zbrodniarzy, rzucając narodowi ochłapy sprawiedliwości w postaci odebrania odznaczeń i skreślenia z listy członków partii. Są to po prostu kpiny ze sprawiedliwości poparte bełkotem o politycznej odpowiedzialności za przestępstwa polityczne. Nie może być tu mowy o żadnej zemście ani też nikt, kto nie jest winny, nie może być sądzony za samą przynależność do partii. Nie może to być atak na partię, ale na ludzi, którzy zajmowali najwyższe stanowiska w partii i wykorzystywali je dla dokonania zbrodni.

Po drugie należy rozwiązać doszczętnie skompromitowaną instytucję, jaka jest FJN. Jest to zadanie szczególnej wagi ze względu na konstytucyjne uprawnienia organizacji wyborów do Sejmu i wszystkich szczebli rad narodowych. Każda akcja wyborcza pod szyldem FJN grozi powtórzeniem się starych nawyków schematyzmu, pozaprawnych nacisków i łamania prawa wyborczego. Powołana w to miejsce organizacja powinna reprezentować rzeczywisty układ sił, a więc przede wszystkim katolików i związkowców, później dopiero partię, stronnictwa i stowarzyszenia. Tak przygotowany zespół daje dopiero gwarancję przeprowadzenia prawdziwie wolnych i demokratycznych wyborów.

Po trzecie. Przedterminowe przeprowadzenie najpóźniej na początku 1982 roku – wolnych wyborów do Sejmu PRL i rad narodowych, opartych na czteroprzymiotnikowej ordynacji wyborczej (wolne, tajne, równe i bezpośrednie). Winne to być wybory, w których naród, mając przed oczami obraz dotychczasowych zbrodni, wybierze swych prawdziwych reprezentantów, kierując się wartością człowieka, a nie przynależnością partyjną. Dzisiejszy Sejm, a także rady narodowe składają się w ogromnej większości z ludzi odpowiedzialnych za obecny kryzys – ludzi, którzy w najcięższych latach 76-80 popierali krwawy reżim represji. W tym kontekście odnowa obecnego Sejmu PRL przypomina bajkę o wilku w owczej skórze. W tym składzie Sejm niczego konstruktywnego ani nie wymyśli, ani też nie pozwoli na praktyczna realizację istniejących demokratycznych ustaw. Dla każdego przestępstwa władzy znajdzie wytłumaczenie i usprawiedliwienie, skutecznie chronić będzie prowokatorów i zbrodniarzy. Sam wybrany w antydemokratycznych wyborach, w imię „praworządności i spokoju społecznego” poprze wszystko, co przedłuża i utrwala władzę starej oligarchii. Nie może być tu złudzeń. Najbardziej słuszne i otwarte i śmiałe wystąpienia są tzw. wentylem bezpieczeństwa, uzasadniającym dalsze formalne trwanie obecnego składu Sejmu i karykaturą demokracji. Jest coraz większa liczba posłów, którym wystarczyło uzyskanie w „wyborach” nawet 3 proc, lub 5 proc, głosów. Obecni w wyniku odbierania mandatów dawnym prominentom sami uzyskali prawa poselskie. Analizując dialektycznie działalność obecnego Sejmu można powtórzyć za Marksem: Ostatnią fazą upadku jest komedia.

Jeżeli mamy zamiar naprawdę wyjść z istniejącego kryzysu, to wymienione tu trzy zasadnicze sprawy (ukarania zbrodniarzy, rozwiązanie FJN i przedterminowe wybory do Sejmu i rad narodowych) muszą stać się celem strategicznym wszystkich organizacji, których stać jeszcze na udźwignięcie odpowiedzialności za dalsze losy Kraju. Inicjowane przez partię dyskusje nad ustawami o przedsiębiorstwie, samorządzie, gospodarce itp. należy kontynuować, brać w nich udział i podpisywać porozumienia, lecz cele strategiczne nie mogą ulec zmianie. Brak rozwiązań strategicznych czyni wszelkie porozumienia i umowy z władzami, nic nieznaczącymi świstkami papieru. A do tego właśnie się zmierza. Nawoływania do „dania im porządzić”, „zajęcia się tylko sprawami związkowymi” to typowe objawy spychania najważniejszych spraw na boczny tor. Nie bójmy się też oskarżeń o mieszanie się do spraw politycznych, gdyż rzekomo są to uprawnienia zarezerwowane konstytucyjnie partii i „bratnim” stronnictwom. Z całą pewnością należałoby odstąpić od żądań politycznych, gdyby partia i stronnictwa wywiązywały się z wziętych na siebie obowiązków gwarantów procesów demokratyzacji, ale tak właśnie nie jest. W tej sytuacji społeczeństwo, a przede wszystkim związki zawodowe muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za sprawy polityczne, gdyż aktualna polityka wewnętrzna do złudzenia przypomina rok 1957 „wzmacniania partii”, „utrzymania zdobyczy socjalizmu”, siłowych prób narzucanych rozwiązań środkom informacji, zepchnięcia społeczeństwa do defensywy. Tłumaczenie się, że jesteście niewinni! Dajcie nam władzę, a my was znów urządzimy jak w czerwcu 1956 r., grudniu 1970 i sierpniu 1980!

NIE, NIE MOŻEMY PO RAZ KOLEJNY DOPUŚCIĆ DO TRAGEDII SPORU SZLACHETNEGO NARODU ZE ZBRODNIARZAMI U WŁADZY!

„SOLIDARNOŚĆ” KOPALNI „KONIN”
Październik, 1981 rok


Zbrodnia, która nie zwyciężyła

Marta Morawiecka, Fot. Artur Waszkielewicz

Upamiętnienie rocznicy 13 grudnia 1981 roku

Kilka dni przed rocznicą wybuchu stanu wojennego w piątek 9.12.2022 aula Politechniki Wrocławskiej rozbrzmiała piosenkami nawiązującymi do 13 grudnia 1981 roku. Dolnośląski Kurator Oświaty Roman Kowalczyk uraczył słuchaczy słowno-muzycznym występem przywołującym wydarzenia i atmosferę tamtych dni. Akompaniował mu znany wrocławski muzyk Krzysztof Żesławski. Repertuar różnorodny: wstrząsające strofy „Idą pancry na Wujek”, mieszały się z piękną „Modlitwą obozową” i piosenkami internowanych. W tym gorz- ko-prześmiewcza „Bojowi Zomowcy”, napisana do melodii Andrzeja Rosiewicza przez Janusza Sanockiego w obozie internowania w Nysie na wieść o walkach ulicznych wrocławskiej demonstracji 13 czerwca 1982 roku. Na koniec spotkania wybrzmiał autorski utwór Romka Kowalczyka z osobistym refrenem:

Dla Ciebie Polsko śpiewam i gram – Ja z Tobą Polsko swój romans mam

Dla Ciebie śpiewam jak umiem gram – Ja Ciebie Polsko w mym sercu mam

 

Z kolei w przeddzień rocznicy 13 grudnia w sali koncertowej Akademii Muzycznej we Wrocławiu odbył się uroczysty Koncert ku czci Ofiar Stanu Wojennego oraz pamięci Marszałka Seniora Kornela Morawieckiego zatytułowany WOLNI I SOLIDARNI. Inicjatywa wydarzenia zrodziła się w kręgach ludzi związkowej Solidarności oraz Solidarności Walczącej, a organizatorami byli Fundacja Rozwoju Kultury we Wrocławiu i Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność w Politechnice Wrocławskiej. Osobą spajającą różnorodne części uroczystości była prowadząca koncert Ewa

Miedźwiecka. Na scenie doskonałej akustycznie sali wystąpiło szereg wybitnych artystów: muzycy Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Jeleniogórskiej pod dyrekcją Szymona Makowskiego, pianiści Jan Piltz, Przemysław Witek, Piotr Niemiec, skrzypek Viktor Kuznetsov oraz Michał Jaworski śpiewający i grający na gitarze. Zabrzmiały utwory Fryderyka Chopina, Ignacego Jana Paderewskiego, Henryka Wieniawskiego, Johannesa Brahmsa, Wiesława Małuchy oraz , pieśni Jacka Kaczmarskiego. Koncert był też miejscem wykonania premierowego utworu symfonicznego Fantazja „Wolni i Solidarni” skomponowanego przez wrocławskiego kompozytora Wiesława Małuchę.

List do uczestników uroczystości wystosował Premier Mateusz Morawiecki:

Szanowni Państwo, mija 41 lat od wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Było to jedno z najbardziej haniebnych wydarzeń w naszej historii. Dla tych, którzy pamiętają tamten czas, stało się dramatem, który głęboko wrył się w pamięć i- na całe życie pozostawił gniew i ból, o których nie można zapomnieć. Dziękuję wszystkim, którzy pamiętają i niosą kolejnym pokoleniom. Nigdy nie będziemy w stanie oszacować ogromu strat, jakie poniosła Polska z powodu stanu wojennego. Działania wojskowej hunty, zapoczątkowane w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku, były zamachem na polską wolność, sparaliżowały działalność rozwijających się ugrupowań opozycyjnych, złamały życie internowanych działaczy i ich rodzin, zahamowały dążenia niepodległościowe i prodemokratyczne ale przede wszystkim niezwykle mocno uderzyły w całe społeczeństwo. Stan wojenny zabił nadzieję i zerwał więzi łączące ludzi, dramatycznie obniżył poziom życia i zrujnował gospodarkę. Zapoczątkowała najbardziej ponurą dekadę funkcjonowania komunistycznej Polski. Ludzkie dramaty, które rozpoczęły się w tym czasie, trwały bardzo długo, a niektóre mają swoje konsekwencje także dzisiaj. Niezwykle ważne jest, aby wciąż przypominać o tamtym czasie, analizować przyczyny ówczesnej klęski. Pamiętać o ludzkich dramatach a przede wszystkim o ludziach, którzy złożyli na ołtarzu Ojczyzny najwyższą ofiarę, ofiarę życia. Jesteśmy im winni cześć, najwyższe uznanie i pamięć. Jednocześnie mamy obowiązek pamiętać o tych, którzy przeżyli i zachowali odwagę, godność, nie dali się złamać. Ich zachowanie przypomina, że w najtrudniejszych warunkach zawsze możliwe jest zachowanie wyprostowanej postawy.

Gratuluję wyróżnionym dziś okolicznościowymi medalami i odznaczeniami. Dziękuję organizatorom i uczestnikom Koncertu Wolni i Solidarni. Artystom tworzącym to wspaniałe widowisko przekazuję wyrazy najwyższego uznania. Wierzę, że łączy nas radość z naszej wspólnej Ojczyzny i wysiłków podejmowanych dla Jej dobra.

W trakcie drugiej części koncertu głos zabrał Przewodniczący „Solidarności” na Politechnice Wrocławskiej Tomasz Wójcik, który zwrócił uwagę, że miano ofiar obejmuje nie tylko grono ludzi, którzy zginęli i zostali zamordowani, ale też ci, którzy wiele długich lat ponosili ciężkie konsekwencje swojej niezłomności w związku z utratą zdrowia, pracy, rodziny i perspektyw na przyszłość. Następnie pamięć Marszałka Seniora Kornela Morawieckiego przywołał w swoim wystąpieniu dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich dr Łukasz Kamiński, wybitny historyk specjalizujący się w dziejach najnowszych Polski. Odwołał się do aktualnych po dziś dzień słów założyciela Solidarności Walczącej, który w pół roku po wprowadzeniu stanu wojennego pisał w niezależnej gazetce: Warunkiem życia tu, na tym święcie, jest gotowość na śmierć. Dziś w pojedynkę, nawet praktykując dobro, nie zwalczymy kłamstwa, nędzy i podłości. Jedyną tamą zdolną powstrzymać niszczące fale zła jest nasza solidarność.

Ja natomiast miałam zaszczyt przypomnieć słowa Taty, które wypowiedział w czerwcu 2014 roku wkrótce po śmierci Wojciecha Jaruzelskiego:

Oskarżam generała o to, że trzykrotnie podniósł swoją zbrodniczą rękę na Najjaśniejszą Rzeczpospolitą. Po roku 1945 zwalczał polskie podziemie niepodległościowe, uczestnicząc w tzw. utrwalaniu władzy ludowej. W grudniu 1970 nadzorował krwawą rozprawę z rewoltą robotniczą na Wybrzeżu. W grudniu 1981 wprowadził stan wojenny. Po transformacji ustrojowej powinien być zdegradowany i skierowany do pracy w jakimś pegeerze. (…) Uważam, że generał Jaruzelski nie zasłużył na to, by być pochowany z honorami przysługującymi ludziom zasłużonym dla Polski. Został pochowany na Powązkach tylko dlatego, że polskie władze nie pozbawiły go stopnia generalskiego i orderów, otrzymanych za sowieckie namiestnictwo w Polsce. Powiedzmy to otwarcie: Jaruzelski był generałem sowieckim i powinien być pochowany na cmentarzu sowieckich soł- datów.

Wzruszający moment nastąpił, gdy zgromadzeni uczestnicy wydarzenia prosili o modlitwę za Polskę kapelana Solidarności błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę, męczennika za wiarę i prawdę, który w niespełna rok przed śmiercią głosił: Pamiętajmy, że z każdej sytuacji Bóg jest zdolny wyprowadzić Naród ku wolności, gdy lud jest wierny Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie, i gdy żyje wiarą, nadzieją, miłością, prawdą i solidarnością.

Na koniec Koncertu wybrzmiały porywające pieśni Jacka Kaczmarskiego: Wróżba, Zbroja, Arka Noego, Modlitwa o wschodzie słońca oraz Mury. Wszyscy wychodził z uroczystości bardzo poruszeni. Niemal profetycznie brzmiały w uszach słowa barda Solidarności: Budujcie Arkę przed potopem | Niech was nie mami głupców chór | Budujcie Arkę przed potopem | Słychać już grzmot burzowych chmur | Zostawcie kłótnie swe na potem | Wiarę przeczuciom dajcie raz | Budujcie Arkę przed potopem j Zanim w końcu pochłonie was.

Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny