Jadwiga Stępieniowa – My z Szarych Szeregów

Jadwiga Stępieniowa jest pisarką i publicystką. Urodziła się w Pabianicach i przez wiele lat w nich mieszkała. Studia odbyła na Uniwersytecie Poznańskim na wydziałach polonistyki i historii kultury polskiej. Okres okupacji hitlerowskiej spędziła w Pabianicach, aż do chwili aresztowania i wywiezienia do obozów Ravensbriick, a następnie Sachsenhausen-Oranienburg. Po zakończeniu wojny i powrocie z obozu pracowała w pabianickim resorcie oświaty. Pod koniec 1949 roku przeniosła się do Warszawy i podjęła pracę w czasopismach dla młodzieży: „Przyjaciel” i „Płomyk”. Publikowała w nich liczne artykuły i opowiadania z dziejów Polski, literatury polskiej, teatru, sztuki i nauki. Pisywała również artykuły do czasopism dla dorosłych. W tygodniku „Przyjaciółka” była autorką cykli rocznicowych o tysiącleciu państwa polskiego, Marii Skłodowskiej-Curie, Mikołaju Koperniku, Śniadeckich, tygodniowych odcinków pod tytułem „Poczet kobiet polskich od A do Z” oraz artykułów z historii literatury, sztuki, teatru, obyczaju. Ma w swym dorobku również scenariusze audycji telewizyjnych dla dzieci. Jest również autorką wielu książek dla dzieci i młodzieży, a m. in.: Pietrek będzie budowniczym, Krajobraz z tęczą — Sylwetki artystów polskich od Wita Stwosza do Dunikowskiego, Jan Matejko, Narodziny Uniwersytetu Krakowskiego, a także współautorką podręczników historii i zbiorów opowiadań o tematyce historycznej.

My z Szarych Szeregów to książka dla młodzieży o młodzieży pabianickiej należącej do konspiracyjnego harcerstwa. Autorka mieszkająca podczas okupacji hitlerowskiej w Pabianicach zna doskonale realia życia w tym mieście, a także znała osobiście wielu bohaterów tej opowieści, była naocznym świadkiem ich codziennego życia, pracy i zmagań z wrogiem. W książce oprócz własnych wspomnień wykorzystała kroniki, relacje, opowiadania oraz nieliczne ocalałe dokumenty. „Książki beletrystyczne -— pisze Zygmunt Walter Jankę — można podzielić na takie, które odkłada się na bok po przeczytaniu paru pierwszych rozdziałów albo przekartkowaniu. Książka Jadwigi Stępieniowej należy do tych, które się czyta do końca. Skłonny jestem sądzić, że większość czytelników, szczególnie młodych, czerpie swoje wiadomości historyczne z beletrystyki. Pod tym względem książka Jadwigi Stępieniowej spełnia dobrze swe zadanie, dostarcza czytelnikowi prawdziwych wiadomości dotyczących ponurego i niezbyt jeszcze odległego okresu naszej historii, ukazując codzienne życie toczące się podczas okupacji niemieckiej na ziemiach włączonych do Rzeszy”.

Od autorki

W książce tej opisałam dzieje hufca harcerskiego Szarych Szeregów — Roju „Korony”, który powstał i działał na terenie Pabianic w latach okupacji hitlerowskiej. Pabianice to miasto robotnicze, o starych tradycjach patriotycznych i rewolucyjnych, odległe od Łodzi o kilkanaście kilometrów. Po klęsce wrześniowej zostało włączone do III Rzeszy jako część tak zwanego Warthegau, czyli Kraju Warty.

Materiałami, które wykorzystałam pisząc tę książkę, oprócz własnych wspomnień, były pamiętniki i relacje członków organizacji, raporty i rozkazy, listy od młodzieży wywiezionej do Niemiec, grypsy, gazetki, rysunki i fotografie, a także niemieckie plakaty, wycinki z prasy, obwieszczenia o egzekucjach i zarządzenia dla ludności polskiej, „palcówki”, przepustki, karty pracy i karty zwolnienia z obozu w Radogoszczu. Lata okupacji, po wysiedleniu w 1939 roku z Poznania, spędziłam w Pabianicach, swoim rodzinnym mieście. Nie należałam w owym czasie do żadnej konspiracyjnej organizacji. Prowadziłam jedynie tajne komplety dla dzieci z dzielnicy „na piaskach”, a także udzielałam lekcji z zakresu szkoły średniej pojedynczym uczniom. Wiedziałam, że mój mąż należy do tajnej organizacji, czytałam gazetki i doręczałam niekiedy jakieś paczuszki czy papiery do rozmaitych osób. Nie znałam jednak nazwy ani Szarych Szeregów, ani Związku Wałki Zbrojnej i Armii Krajowej. Usłyszałam je dopiero po aresztowaniu mnie w nocy z 31 stycznia na 1 lutego 1944 roku i osadzeniu w więzieniu łódzkim przy ulicy Gdańskiej 13 oraz podczas przesłuchania na gestapo przy ulicy Anstadta w Łodzi.

Spośród osób współpracujących z moim mężem, Adamem Stępieniem, organizatorem i pierwszym komendantem hufca Szarych Szeregów w Pabianicach, najbliżej poznałam Zygmunta Lubońskiego, czyli „Sęka”. Bywał on często w naszym domu. Nie chciałam jednak znać jego nazwiska ani pseudonimu organizacyjnego. Na domowy użytek nazywaliśmy go „Chińczykiem”. Może dlatego, że miał wysoko zarysowane, ciemne brwi, lekko skośne, wesołe oczy i mocno opaloną twarz. Po wojnie spotkałam „Chińczyka” w szkole. On był uczniem — ja polonistką Państwowego Gimnazjum i Liceum Semestralnego w Pabianicach. Większość uczniów tej klasy chodziło w wojskowych butach i kurtkach przerobionych na cywilne, a wiele dziewczyn miało wytatuowane na rękach numery oświęcimskie.

Innych chłopców, bohaterów mojego opowiadania, poznałam dopiero później, kiedy już dawno przestali być chłopcami. Najczęściej rozmawiałam z „Kotwiczem” — Gustawem Brandszteterem, z „Krukiem” — Czesławem Łacwikiem, „Anką” — Antonim Kałużką, również moim uczniem, „Górą” — Mirosławem Wyrwą i „Śrubą” — Stefanem Laskowskim, a także z Aliną Bartoszek — „Falką”, a jeszcze wcześniej z „Orszą” — Henrykiem Lenickim. Opowiedzieli mi wiele ciekawych zdarzeń z tamtych lat i swoje własne przeżycia. Na pierwszy plan mojej opowieści wysunął się jednak „Sęk”. Wynikło to chyba z tego, że „Sęk” dostarczył mi najwięcej informacji, organizował spotkania z kolegami i harcerskie godziny wspomnień. „Sęk” zajął się także uporządkowaniem pamiątek ocalałych po wojnie. Teraz opiekuje się nimi wraz z „Anką”, są bowiem członkami komisji historycznej pabianickiego koła Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. A ponadto „Sęk” przez wszystkie wojenne lata — wbrew surowym prawom konspiracji — zapisywał najważniejsze wydarzenia: z płonącej Warszawy 1939 roku, z okresu niewoli i hitlerowskiego terroru, a nawet z celi więziennej. Oto co zanotował w sylwestrowy wieczór 1943 roku:

Nie wiem, czy to się uda, ale chciałbym bardzo dorobek naszej pracy konspiracyjnej umieścić w jakimś albumie pamiątek. Żeby nie zginęły luźne kartki, raporty i gazetki z takim trudem dotąd przechowywane. Może album pamiątek przerodziłby się później w kronikę Szarych Szeregów Pabianic? Zamierzenie jest śmiałe i nie licuje z duchem konspiracji, który każe zacierać za sobą wszystkie ślady. Wierzę jednak, że ocalałe dokumenty mogą być dla powojennych harcerzy, naszych następców, cząstką fundamentu pod ich pracę już w wolnej Polsce.

Udało się „Sękowi”. Z materiałów przechowanych często z narażeniem życia uskładały się dwa grube tomy Kroniki Szarych Szeregów w Pabianicach. Na początku pierwszego tomu „Sęk” napisał:

Kronika Szarych Szeregów hufca z Pabianic jest dokumentem pełnionej wówczas służby dla Polski, jaką podjęli chłopcy i dziewczęta spod znaku lilijki harcerskiej. Wynika z niej, że warunki lokalne w naszym mieście nie pozwalały na brawurową walkę z okupantem. Warthegau, w którym znajdowały się Pabianice, to teren skazany na zagładę polskości. Masowo wywożono stąd młodzież, przesiedlano rodziny polskie, aby je łatwiej wymordować lub zniszczyć. Inteligencję polską poprzez obozy koncentracyjne skazano na eksterminację. Praca konspiracyjna w Szarych Szeregach zakładała więc nie akcje zbrojne, jak to było możliwe na terenie Generalnej Guberni, ale przede wszystkim ochronę młodzieży przed zepsuciem i demoralizacją, jaką niosła ze sobą wojna, przy jednoczesnym prowadzeniu szkolenia wojskowego i przygotowaniu się do ostatecznej rozprawy zbrojnej z wrogiem… W Kronice Szarych Szeregów nie tylko opisano działalność konspiracyjną młodzieży harcerskiej w Pabianicach, nastrój, w jakim się odbywała, wolę walki i młodzieńczy entuzjazm, ale również wzloty i upadki ducha oraz niepewność życia i nie kończącą się tęsknotę za wolnością.

Dzięki materiałom znajdującym się w Kronice wszystko, co tutaj napisałam o pabianickich Szarych Szeregach, jest autentyczne. Wiele dialogów, które znalazły się w tej książce, zaczerpnęłam z listów i pamiętników.

W prasie łódzkiej i w „Życiu Pabianic” ukazało się kilka artykułów o pabianickich Szarych Szeregach. Działalność pabianickiego Roju „Korony” była tematem pracy magisterskiej jednego z absolwentów Uniwersytetu Łódzkiego. Zachowane pamiątki prezentowano na wystawach obrazujących działalność konspiracyjną młodzieży pabianickiej zrzeszonej w Szarych Szeregach i Związku Walki Młodych. Pracą podziemną pabianickich harcerzy interesował się po wojnie Aleksander Kamiński, jeden z założycieli Szarych Szeregów, autor książki Kamienie na szaniec. Stwierdził, że wykazali oni wiele inicjatywy i stworzyli własne, ciekawe formy konspiracyjnej działalności harcerskiej. Oddziaływanie na młodzież miejscową, troskę o jej ochronę przed demoralizacją i starania, aby lata bez szkoły nie były latami straconymi, uznał za poważne osiągnięcie grupy harcerskich działaczy.

Powstało już wiele książek i filmów o II wojnie światowej i latach okupacji. Poświęcono tym sprawom trochę miejsca w podręcznikach szkolnych. Ale chociaż wrzesień 1939 roku i lata hitlerowskiej niewoli były tragedią całej Polski, każde miasto, każda wieś i każdy skrawek naszej ojczystej ziemi przeżyły je w jakiś własny sposób. Miały swój własny wrzesień, swoje własne okupacyjne cierpienia i swój własny pierwszy dzień wolności. Dlatego do tamtych wydarzeń należy powracać, póki żyją ich naoczni świadkowie. Każde bowiem zapisane wspomnienie jest cenną kartą wielkiej kroniki najokrutniejszych, najbardziej tragicznych lat naszego stulecia.

Pseudonimy

„Andrzej” — Dominik Patora, komendant chorągwi łódzkiej

„Anka” — Antoni Kałużka

„Antoni” — dr Alfred Kłoniecki

„Baryka” — „Piotr Baryka” — Adam Stępień

„Blizna” — Tadeusz Świątek

,,Bocian” — Bohdan Dąbrowski, przewodnik z Moszczenicy „Bolesław” — Mieczysław Kempner

„Borowik” — Adamiec (imię nie ustalone)

„Brzoza” — Zygmunt Zabiegliński

„Cezar” — Stanisław Chudobiński

„Chwiejny” — Jerzy Młynarczyk

„Cypka” — Stanisław Szyburski

„Ćwiek” — Zenon Grottel

„Dąb” — Stanisław Eugeniusz Fronczak

„Ed” — Edward Czerwiński

„Ewa” — Eugenia Pluskowska-Czerwińska

„Falka” — Alina Bartoszek

„Felczer” —- Kazimierz Zawadzki

„Gaj” — Adam Trybus

„Genia” — mgr farmacji Genowefa Beyer

„Gerwazy” — Jan Wieloch

„Glapa” — Jerzy Swieczewski

„Głośnik”, „Pewny” — Jerzy Tomczyk

„Góra” — Mirosław Wyrwa

„Grab” — Bolesław Brożyński

„Grobla” — Stanisław Gidyński

„Igła” — Mirosław Śmiech

„Ikar” — Tadeusz Krysiak

„Jacek” — Edward Z urn, wizytator z Głównej Kwatery

„Janka” — Jan Kałużka

„Janos” — Jan Biskupski

„Janusz” — Jan Perka

„Janusz” — Józef Perek

„Jarzębina” — Edyta Barówna

„Jasiek” — Jan Frąckiewicz

„Jastrzębiec” — inż. Leon Firaś

„Jemioła” — Józef Lubański

„Jesion” — Karol Klimżyński

„Jesionek” — Henryk Wilczek

„Joy” (Dżoj) — Wanda Tumczyńska

„Jungier” — Stanisław Młynarski

„Jutek” — Józef Malinowski

„Kłos” — Przemysław Firaś

„Kobas” — Jerzy Grzegorczyk

„Kobra” — nawisko nie ustalone

„Kobylak” — Jan Kruszyński

„Kolanko” — Zbigniew Bazgier

„Korcz” — Jan Nowicki

„Korczak” — Kazimierz Nowicki

„Kotwicz” — Gustaw Brandszteter-Grabowski

„Kret” — Jan Paul

„K. Krzemień”, „Orsza” — Stanisław Broniewski, naczelnik Szarych Szeregów

„Kruk” — Czesław Łacwik

„Kuzyn”, „Rambor” — Roman Borowicz

„Lech” — Jan Koziara

„Leszek” — Mirosław Dąbrowski

„Lineta” — Alicja Karsz

„Lis” — Jan Duraj

„Lot” — Jolanta Sulejówna

„Maciej” — Mieczysław Lemańczyk

„Mały” — Franciszek Nowicki

„Marcin” — Stefan Czerwiński

„Marek” — Jan Kowalski

„Mat” — Bolesław Kabza

„Milek” — Jan Miller

„Mir” — Ferdynand Ziętek, przedstawiciel Głównej Kwatery

„Morski” — Henryk Łacwik

„Mors” — Radosław Binkowski

„Morus” — Euzebiusz Szpecht

„Narcyz” — Marian Lesiński

„Nowak” — Florian Marciniak, naczelnik Szarych Szeregów

„Ogórek” — Jerzy Wendler

„Okular” — Jan Walenty Zora

„Orkan” — Henryk Grelus

„Orsza”, „K. Krzemień” — Stanisław Broniewski, naczelnik Szarych Szeregów

„Orsza” — Henryk Lenicki

„Orzeł” — Edward Staszewicz

„Pałkiewicz” — Zdzisław Jarmakowski

„Panewka” — Henryk Wełna

„Piła” — Zenon Bartoszek

„Posępny” — Czesław Kunicki

„Roch” — Czesław Loga

„Rosomak” — Tadeusz Kwasek

„Rysiek” — Ryszard Meldner

„Ryszard” — Walerian Grottel

„Sart” — Henryk Kruszyński

„Sęk”, „Krzepa”, „Chińczyk” — Zygmunt Luboński

„Skalski” — Andrzej Manitius

„Słodki” — Wojciech Otto

„Smyczek” — Jerzy Wojtyniak

„Staś” — Witold Stanisław Szefer

„Strzała” — Henryk Dąbrowski

„Szczerba” — Tadeusz Woldański

„Szyna” — Mieczysław Wirski

„Śruba” — Stefan Laskowski

„Teofil” — dr Mieczysław Jaworski

„Terlica” — Bolesław Rutkowski

„Trzeciak” — Kazimierz Jakubowski

„Turan” — Arkadiusz Tafliński

„Turchanowski” — Żelisław Brzozowski

„Ułamek” — Alojzy Kręciarz

„Witos” — Henryk Debich

„Wrona” — Jerzy Pacholczyk

„Walter” — Zygmunt Jankę

„Zapłon” — Józef Dąbrowski

„Znicz” — Aleksander Tozik

„Zula” — Iza Karpińska

Posłowie

Pabianice, miasto w którym toczy się akcja książki Jadwigi Stęnieniowej, znalazły się w czasie okupacji hitlerowskiej na obszarze, któremu władze niemieckie nadały nazwę Wartheland, Kraj Warty. W nomenklaturze partyjnej NSDAP nazywał się on Warthegau, czyli Okręg Warty. Rządził nim Gauleiter Greiser* mający swą siedzibę w [1]Poznaniu. Głównie dzięki jego inicjatywie władze niemieckie postanowiły z Kraju Warty zrobić wzorcowy obszar kolonizacji niemieckiej na Wschodzie, tzw. Mustergau. Nowe porządki zaczęły się od masowych wysiedleń oraz odebrania podstawowych praw ludności polskiej. Polacy nie mogli być właścicielami żadnych nieruchomości. Wszystkie one zostały objęte zarządem niemieckiego urzędu powierniczego — Treuhandstelle, a Polacy mogli być tylko czasowymi ich użytkownikami. Przywieziono liczne rodziny niemieckie ze Wschodu i rozmieszczono w obozach zwanych Volksdeutsche Mietenstelle, czyli urząd najmowania do pracy, gdzie przystosowywano je ideologicznie do roli osadników na polskiej ziemi. W Pabianicach istniał także taki obóz.

Z niebywałą sprawnością wysiedlano ludność z polskich wsi, często w ciągu zaledwie kilku godzin. Polacy mogli zabrać tylko to, co zdołali unieść ze sobą. Na ich miejsce natychmiast lokowali się Niemcy. W ten właśnie sposób wysiedlono polskie wsie leżące wzdłuż granicy z Generalną Gubernią i co zamożniejsze w głębi kraju.

Równocześnie wysiedlano Polaków w miastach z lepszych mieszkań i nowych dzielnic. Żydzi zostali przeniesieni do getta, a później wywiezieni i straceni. Tak było również w Pabianicach. Polacy musieli często zajmować mieszkania po Żydach, małe, ciemne, bez wygód. Nazywano je „Wohnung fur Polen”.

Polacy nie mogli być właścicielami zakładów przemysłowych, sklepów, warsztatów rzemieślniczych. Mogli tylko w nich pracować jako siła robocza. Polak nie mógł być przełożonym Niemca

Polacy nie mieli prawa wstępu do restauracji, parków, kin i cukierni. Nawet kościoły były „nur fur Deutsche”. W całej Łodzi zaledwie dwa kościoły były przeznaczone dla ludności polskiej, na Chojnach i na Widzewie. W Pabianicach — tylko jeden kościół. Księża zostali wywiezieni do obozów koncentracyjnych, poza kilkoma starcami pozostawionymi do obsługi duchownej wiernych. Większość kościołów zamieniono na magazyny wojskowe. Władze uniemożliwiły przemieszczanie się ludności polskiej, była więc przywiązana do miejsca zamieszkania.

Z roweru wolno było korzystać wyłącznie do przejazdów z miejsca zamieszkania do miejsca pracy oraz z powrotem i to w określonych godzinach. Rowery należące do Polaków były specjalnie oznakowane na ramie białymi paskami, aby policja mogła je z daleka odróżnić. Na przejazd koleją lub autobusem potrzebne było Reisegenehmigung — zezwolenie na podróż wydawane przez policję. Jechać można było wyłącznie w wagonach z napisem „Polen zugelassen” — Polacy dopuszczeni. Podobnie było w tramwajach — pierwszy wagon był przeznaczony „nur fur Deutsche”.

Za każde naruszenie przepisów groziło pobicie na miejscu „wykroczenia” albo w komisariacie. W poważniejszych sprawach przekazywano „winnych” do gestapo i obozów koncentracyjnych lub dokonywano egzekucji.

Polacy otrzymywali żywność na kartki i tylko w niezbędnej do życia ilości. Niemcy dostawali większe racje żywnościowe i takie produkty, które uchodziły za luksus — np. czekoladę, cytryny, cukierki. Podobnie było z odzieżą.

Rządząca partia, NSDAP, której komórki pokryły cały kraj, stworzyła prawie idealny system nadzoru nad ludnością polską. W każdej, nawet najmniejszej miejscowości był miejscowy naczelnik partii, Ortsleiter, któremu podlegali Blockleiterzy — naczelnicy bloku. Zasięg działalności Blockleiterów obejmował całe ulice. Kilka mniejszych domów lub jeden duży tworzyło Zelle — komórkę. Polityczni przywódcy nosili brązowe mundury i okrągłe czapy ze złotymi ozdobami. Uprawnienia ich i obowiązki dotyczące nadzoru nad ludnością polską były bardzo duże. Mieli oni prawo sprawdzać w mieszkaniach Polaków, czy wszyscy do tego zobowiązani są w miejscach pracy. Czy w mieszkaniu nie przebywa ktoś niezameldowany. Co się gotuje w kuchni na obiad. Czy wyłącznie z żywności kartkowej itp. Gdyby te kontrole przeprowadzano tak, jak zaplanowano, to praca konspiracyjna nie byłaby możliwa. Na szczęście działacze NSDAP byli zajęci ważniejszymi sprawami niż kontrola polskich mieszkań. Pobór do wojska zmniejszał systematycznie ich liczbę, a nadzór nad polską ludnością sprawowała najczęściej niemiecka policja, wykorzystująca tzw. Vertrauensmannów — ludzi zaufanych, tj. Polaków — donosicieli.

W takich właśnie warunkach powstawała w Pabianicach konspiracyjna organizacja harcerska — Szare Szeregi. Program jej działania, jak i formy jego realizacji bardzo odbiegały od działalności Szarych Szeregów na terenie Generalnej Guberni. Były bowiem uwarunkowane odmiennymi realiami codziennego życia.

Nie było tu akcji zbrojnych i małego sabotażu, wypisywania na murach: „Polska walczy”, „Oktober” czy „Pomścimy Oświęcim”, odbijania więźniów lub zamachów na życie wyróżniających się okrucieństwem hitlerowców.

Wydaje mi się, że pomimo całkowitej autentyczności tej opowieści nie udało się w pełni oddać w niej nastroju grozy, którą ludność polska odczuwała na każdym kroku, na co dzień, na ulicy, w tramwaju, w sklepie. Pomimo tej grozy, szykan i niedogodności codziennego życia towarzyszyła Polakom niezachwiana nadzieja, że wszystko wróci do normy, że nic nie trwa wiecznie. Ta nadzieja była jedną z głównych sił napędowych konspiracyjnych poczynań.

W Pabianicach stałem u ich kolebki, organizowałem tam bowiem pierwszy Obwód Związku Walki Zbrojnej. Jako dawny harcerz zwróciłem się o pomoc do harcerzy, do oficerów i podoficerów rezerwy, kolegów z gimnazjum. Zastępcą moim został porucznik rezerwy 4 Dywizjonu Artylerii Konnej magister inżynier Jan Kowalski, dawny hufcowy w Pabianicach. Wywiad organizował magister Adam Stępień, „Baryka”, niegdyś drużynowy II Drużyny Harcerskiej im. Ks. Józefa Poniatowskiego, a później hufcowy. Pomimo jakby surrealistycznej atmosfery grozy, którą okupant usiłował psychicznie obezwładnić ludność polską, nie dała się ona załamać. Początkowo czekano wiosny 1940 roku i ofensywy aliantów na Zachodzie. Mówiono: „im słoneczko wyżej, tym Sikorski bliżej…” Niestety zamiast ofensywy aliantów ruszyła ofensywa niemiecka. Niemcy defilowali w Paryżu… Gdy szczekaczki uliczne ogłosiły tę wiadomość, widziałem na ulicach Łodzi, jak płakali dorośli mężczyźni. W tym czasie byłem już na stałe skierowany do sztabu Okręgu Łódzkiego ZWZ. Obwód w Pabianicach przekazałem zastępcy. O tym okresie jest dużo szczegółów w książce. Zwłaszcza o harcerstwie w jego okupacyjnej formie, tj. o Szarych Szeregach. Po klęsce Francji napływ ludzi do szeregów konspiracyjnych osłabł, a byli nawet tacy, którzy się z nich wycofali. Wzrosła również liczba zapisów na volkslistę, czyli listę narodową. Młodzież będąca w zasięgu oddziaływań organizacji, wychowywana sprawdzonymi metodami harcerskimi, pełna patriotyzmu i skłonna do poświęceń dla ojczyzny nie ulegała tak łatwo presji i demoralizującym wpływom okupanta. Była przy tym zaradna i pomysłowa, o czym najlepiej świadczy fakt zorganizowania hodowli jedwabników, którą firmował miejscowy Niemiec, Leonard Rensch, człowiek życzliwy Polakom i odważny. Przez kilka lat, do końca okupacji funkcjonowało prawie trzydzieści placówek tej hodowli i dzięki temu można było uchronić od wywiezienia na roboty do Niemiec około dwustu osób, przeważnie z Szarych Szeregów, a także oddać duże usługi Obwodowi ZWZ, a później AK w Pabianicach. Korzyści z hodowli jedwabników były obopólne, bo i Leonard Rensch nie musiał po wojnie emigrować z Polski wraz z innymi Niemcami. Prowadzenie tak licznych i dość sprawnie działających hodowli świadczy o tym, jak harcerze sprawdzali się na co dzień w niezwykle trudnych warunkach konspiracyjnych i jak potrafili wypełniać odpowiednią treścią ideową życie własne i swego otoczenia.

Książka Jadwigi Stępieniowej daje obraz kształtowania przez Szare Szeregi wartościowych ludzi z mocnym charakterem, odważnych i twardych, podejmujących każdą potrzebną inicjatywę i nie bojących się ciężkiej, a niekiedy i niebezpiecznej pracy. Pozwala również na ocenę tego wychowania jako sprawdzonego i wartościowego systemu formowania młodego pokolenia. Z dużym taktem podjęła autorka tematy drażliwe, starała się dać odpowiedź na pytania, które do dziś są aktualne i które młodzież często stawia swoim wychowawcom.

Pytanie zasadnicze dotyczy problemu, czy należało podejmować walkę z okupantem, czy raczej starać się tylko przetrwać, przeczekać. Co było korzystniejsze dla narodu na daleki dystans? Jaka mogła być cena bierności i czy bierna postawa była w ogóle w Polsce możliwa, uwzględniając naszą historię, tradycje i charakter narodowy? Autorka znalazła właściwą, moim zdaniem, i wyważoną odpowiedź na te pytania. Nie uchyliła się też od ostrożnych rozważań na temat konfliktu między Rządem Emigracyjnym w Londynie i Komitetem Wyzwolenia Narodowego, a potem Rządem Tymczasowym w Lublinie, co ma w świadomości społecznej znaczenie do dziś, a uchroniła się przy tym od stereotypowych ocen, zachowując odpowiedni dystans do tych spraw.

Książki beletrystyczne można podzielić na takie, które odkłada się na bok po przeczytaniu paru pierwszych rozdziałów albo przekartkowaniu. Książka Jadwigi Stępieniowej należy do tych, które czyta się do końca. Skłonny jestem sądzić, że większość czytelników, szczególnie młodych, czerpie swoje wiadomości historyczne z beletrystyki. Pod tym względem książka Jadwigi Stępieniowej spełnia dobrze swe zadanie, dostarcza czytelnikowi prawdziwych wiadomości dotyczących ponurego i tak niezbyt jeszcze odległego okresu naszej historii, ukazanych na tle realiów codziennego życia toczącego się podczas okupacji niemieckiej na ziemiach włączonych do Rzeszy.

Zygmunt Walter Jankę

[1] Po wojnie stracony za zbrodnie ludobójstwa z wyroku sądu PRL.


Hodowle jedwabników

Portret Zenona Bartoszka zrobiony w więzieniu przez współtowarzysza z celi, T Krzemieniewskiego (barwna akwarela)
Gryps „Sęka” wysłany z więzienia łódzkiego
Zawiszacy i ich dowódca Jerzy Pacholczyk (w środku)
Praca młodzieży „w słomie”
Dokument tożsamości Adama Stępienia obowiązujący na terenie Kraju Warty, tzw. palcówka

„Długie tablice” — tablice służące do rozpoznawania formacji niemieckiego wojska i policji — wykonane przez harcerzy
Dyplom ukończenia kursu podharcmistrzowskiego z podpisem „K. Krzemienia” (wielkość naturalna)
„Młody Las” — stronica z materiałem szkoleniowym
Instrukcja pracy patrolu
„Młody Las” — stronica tytułowa
Gazetki konspiracyjne „Młody Las” i „Wiadomości Radiowe”
Mapa Polski z podziałem na Generalną Gubernię i Kraj Warty
Adam Stępień (trzeci z lewej w środkowym rzędzie) hufcowy odchodzący i Zygmunt Kłys (drugi z lewej w środkowym rzędzie), hufcowy przejmujący hufiec pabianicki w 1928 roku
Harcerze z hufca pabianickiego: Zygmunt Luboński, Jan Piechota, Marian Pisańczuk, Ryszard Meldner, Leszek Jackowski,. Zbigniew Bazgier
„Gazeta Pabianicka” nr 35 z 1939 roku