Cwelowanie stolicy

Waldemar Łysiak, DoRzeczy, nr 16, 15-22.04.2019 r.

Nie możemy mówić, że to nas zaskoczyło—że spotkała nas przykra siurpryza. Od dobrych paru lat wiedzieliśmy, że zaraza przyjdzie nad Wisłę. Jak mogła nie przyjść, gdy opanowała już całą zachodnią Europę zespoloną z nami więzami brukselskimi? Roznoszą ją po świecie salonowe szczury, które są takie same wszędzie — tam i tutaj. Starają się wymieść Chrystusa zewsząd, krzewiąc/szerząc, dla chwały Lucyfera, postępową „ tolerancję”, będącą niczym innym jak kultem zboczeń, vulgo: praktycznym wdrażaniem każdej sprośności. Nie mają ani honoru, ani wstydu, ani sumienia, ani żadnych hamulców. Ich żywiołem jest gówno, w którym według nich winien się taplać człowiek.

Ze strategicznego punktu widzenia rozgrywają to szczwanie, zaczynając od stolicy (centrum państwa) i od dzieci (przyszłość narodu). Uderzenie równoczesne w cały kraj wymaga innych niż aktualne rozstrzygnięć politycznych. Partia Wiosna, aby móc dekretami upolitpoprawniać całą Polskę na modłę pedalską, musiałaby wygrać wybory parlamentarne, tymczasem partia PO już wygrała w Warszawie walkę o fotel burmistrza, mogła więc wszcząć rozporządzeniami ratusza proces dewiantyzacji grodu stołecznego. Nim minął luty, merostwo warszawskie podpisało program LGBT+ (zwany „deklaracją LGBT+ ” lub „ kartą LGBT+ ”), który pod pozorem „ edukacji seksualnej” maluchów i uczniaków wprowadza homoseksualny tenor propagandowy do przedszkoli i do szkół (z tzw. „pełnomocnikiem LGBT” w każdej placówce edukacyjnej) oraz na ulice (tzw. „ tęczowy tramwaj”). Szaleństwo? Ależ skąd! — „Thereis a method to that madness”. Krytyczni komentatorzy bezzwłocznie zawyrokowali, że tu nie chodzi o edukację, tylko o perfidną indoktrynację. „Karta LGBT+”, podobnie jak standardy seksualnych szkoleń WHO, na których się ona wspiera i z których czerpie, to propagowanie „norm” nie normalnych, lecz zboczonych, i nadwartościowywanie (pod przykrywką emancypowania/równouprawnia- nia) erotycznych patologii. Tradycyjne systemy wartości tyczące sfery intymnej mają zostać zdegradowane gwoli wypromowania wszeteczeństw zgodnych z nihilistyczną doktryną „poprawnościpolitycznej” oraz z pełnymi rozpasania wybrykami „rewolucji seksualnej”.

Od miesięcy szermuje się w mediach samym inicjałowym logo dewiantów, więc dla przypomnienia tym, którzy zapomnieli, rozwinę skrót LGBTQ: L (lesby), G (geje), B (biseksy), T (transgenderowcy vel transseksualiści), Q (queer—dziwaki, lub questionning — poszukujący). Mają klarowny program: pierwszy etap to jedynie akceptacja ich „ odmienności”, drugi to przyzwolenie formalne na „związkipartnerskie” (z całym bogactwem urzędowych praw), trzeci to małżeństwa homoseksualne, czwarty zaś to prawo adoptowania dzieci przez pedałów. A piąty?… Cóż — „ und morgen die ganze Welt!” („Horst Wessel Lied”) alias „związek nasz bratni ogarnie ludzki ród!” („Międzynarodówka”). Marzeniem misjonarzy zepsucia, aktywistów LGBTQ, jest nawrócić „heteryków” na „homosiów”, lecz jak pisał sławny pederasta Oscar Wilde: „Nawrócić innych czasami się udaje, wszakże trudno jest nawrócić siebie samego”. Tego nie próbują, trwają hardo w okopach pedal- stwa/lesbijstwa. I niech sobie tam tkwią, lecz wara wyciągać oślizgłe łapy ku niewinnej dziatwie!

Widziałem miesiąc temu szyderczy „ Plan pewnego miasta”, autorstwa świetnego grafika, Mirosława Owczarka. Były tam: ulica Hańby, ulica Zdrady, ulica Pogardy, ulica Blagi, ulica Hipokryzji, ulica Targowicy, ulica Postpatriotyczna, ulica Wredna, ulica Krętacza, ulica Obelżywa, ulica Parszywa, ulica Podstępna, ulica Wroga, ulica Uzurpatorska, ulica Koszałka Pyszałka, ulica Kuby Opluwacza, ulica Łgarza, ulica Gnojów, ulica Zaprzańców, ulica Konformistów, ulica Oprawców, ulica Ćwoków, i podobne, co mi bardzo pasowało do stolicy, której mieszkańcy wybrali sobie platformersko-pedalski ratusz. Ten zaś (prócz „edukacyjnego” deprawowania pacholąt) szefową Komisji Kultury w Radzie Miejskiej mianował lewaczkę z Krytyki Politycznej, czyli rozwarł bramy przed kontrkulturą (rzeczona baba zaczęła od postulatu, aby MEN zmniejszyło liczbę szkolnych lekcji religii i od żądania, by Wigilia w Radzie Miasta obywała się bez duchownych).

Ale właściwie dlaczego Warszawa ma nie być pedalizowana i laicyzowana, jeśli nawet rodzimy Kościół jest pedalizowany za zgodą swoich zwierzchników? Czytając wywiad ks. Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego dowiedziałem się, że przewodniczący Episkopatu Polski, abp Józef Michalik, wbrew instrukcji Benedykta XVI, kategorycznie zakazującej przyjmowania homoseksualistów do seminariów duchownych, zezwolił ich jednak przyjmować, vulgo: bezczelnie się sprzeciwił swemu przełożonemu, ziemskiemu Namiestnikowi Chrystusa. To już może niech ich raczej przyjmują do psiarni służb specjalnych, czyli tradycyjnie, jak za PRL-u. Znowu ks. Isakowicz-Zaleski: „ —Bardzo często przyczyną werbunku przez SB były czyny homoseksualne (…) Ogromna liczba homoseksualistów, których przyłapano, stała się wierna SB do samego końca. To jest w wielu wypadkach bardzo dokładnie opisane (…) Późniejsza niechęć wobec lustracji wynikała także z tego, że nie chciano ujawniać postaw homoseksualnych”. Na szczęście ujawnia się dzisiaj wyniki statystycznych badań: 80% przypadków pedofilii ma (wbrew rozpaczliwym zaprzeczeniom Salonu) podłoże homoseksualne.

Badania robione tuż po ogłoszeniu „ karty LGBT+ ” mówią, że plan wprowadzenia jej do szkół akceptuje 28,4% społeczeństwa, a przeciwnych jest 54,6%. Co tworzy kolejny front domowej wojny między zwolennikami importowania politpostępu łączącego Lechistan z Zachodem, a przeciwnikami tego deprawacyjnego procederu. Już w XIX w. anonsował taką wojnę Norwid, dowodząc esejem „Gorzki to chleb jest polskość”, iż „ unicestwić żadnego narodu nikt nie zdoła bez starannego współdziałania obywateli tegoż narodu ”. Pisze tam: „ Jeżeli więc kto życzy zatracić naród, ten zamąca, waśni dwa żywioły składowe narodu — żywioł połączalności z konglomeratem innych narodów i żywioł wyróżnienia — powodując tym sposobem upadek moralny prowadzący umysł narodowy do błędu, jaki otrzymuje się właśnie przez radykalną nieharmonię pomiędzy importacją a suwerennością”.

Jarosław Kaczyński już oznajmił w imieniu konserwatywnej części narodu, że antySalon podejmie twardą walkę z deprawowaniem dzieci (czyli z owym Norwidowskim,, upadkiem moralnym ” vel „ narodowym błędem”). Krytykują tę pedalizację również kontnnainstreamowi celebryci, od lidera kapeli Bayer Fuli, Sławomira Swierzyńskiego, po medalistkę olimpijską w windsurfingu, Zofię Klepacką, perswadującą, że jej dziadek „ nie o taką Warszawę wałczył w Powstaniu! ”. Ale z przeciwnej strony barykady dudni wspierający „kartę LGBT+” ) z got platformersów (różnych Neumannów i im podobnych), zaś bunnistrz Pedalero (który chce być równie sławny jak nasz mediolański „Pistolero”) rwie się publicznie do udzielania ślubów pederastom. Tak to jest: „ Gdy pozwalasz mnożyć się robactwu, rodzą się prawa robactwa, oraz piewcy, którzy będą je wysławiać” — pisał Saint -Exupery w „Twierdzy”. Trzeba uczynić Warszawę twierdzą antypedalską — „ Festung Warschau”—jeśli chcemy mieć „ WARSZAWĘ WOLNĄ OD PEDALSTWA!” (jak banerowo apelowali kibice Legii). Rodzice winni głosować małymi nóżkami, nie posyłając swych brzdąców na lekcje pederastii i transgenderu, a także demonstrować kontrsodomicko przed ratuszem. Jak to nie pomoże, wzniecimy silniejszy bunt.

„Zbokom ” precz!

Opracował: Leon Baranowski, Buenos Aires – Argentyna