POKONAĆ MATRIX

dr Robert Kościelny, Warszawska Gazeta, nr 31, 5-11.08.2022 r.

Obyś żył w ciekawych czasach, brzmi znane powiedzenie. Prawdopodobnie chińskie. Fraza ta jest rzekomo przekleństwem. A skoro tak, to być może tłumacz niedokładnie przełożył ją z mandaryńskiego (chińska język bardzo trudna). I może nie o ciekawe czasy chodzi w owym złorzeczeniu?

Pożądaną aktywnością będzie manifestowanie wdzięczności dla tych, którzy nas chronią i dbają o nas. Oklaski na balkonach ku czci „poświęcającego się” personelu medycznego w okresie „pandemii” to doskonały wzorzec dla takich oczekiwanych przez władze zachowań stosownych dla spacyfikowanego stada.

Ciekawe czasy to takie, które wzbogacają – intelektualnie, emocjonalnie, duchowo. To okres wzrostu, również optymizmu. To czas zbiorów. Dobrych owoców będących efektem starań, zabiegów. Trudów włożonych w przyszłość naszą i następujących pokoleń. Tym, przynajmniej według mnie, są ciekawe czasy.

O czasach dziwnych i przewrotnych

Czy latem 2022 r. moglibyśmy coś takiego powiedzieć o tym, z czym obecnie mamy do czynienia? A przecież dziś tak często stosuje się ową mądrość chińską, chcąc krótko podsumować bieżące sprawy.

Więc może mówmy nie tyle o czasach ciekawych, co o czasach dziwnych. A to jednak nie to samo. Słowo „dziwny” pochodzi od łacińskiego „divinus” – boski, ale też wieszczący, przepowiadający przyszłość. A wyrocznie nigdy nie są dobitne, dosłowne. Stąd słowo to oznacza też błyszczący i mieniący się w oddali, a przez to wieloznaczny. Budzący nadzieję, ale i niepokój, a nawet grozę. Swojski i obcy jednocześnie. Prof. Antoni Kępiński, znany polski psychiatra, pisał w jednej ze swych prac o tym, że źródłem największego przerażenia nie jest obcy świat, ale taki, który, mimo że optycznie taki sam jak zawsze, odbierany jest przez nas „oczyma duszy” jako całkowicie nie nasz. Oblicze ukochanej osoby zmienia się nagle w twarz potwora. Mówimy wtedy o chorobowych omamach bądź nocnych koszmarach.

Takwięc czasy z pozoru „boskie” czyli ciekawe okazują się w swej istocie demonicznymi, zwodniczymi. Dobrze znane – obcymi. Jednoznaczne – przewrotnymi. Wskazywałoby to, że znaleźliśmy się w rękach szaleńców, z których to rąk należałoby się jak najszybciej wyrwać. Wyjść ze świata ich urojeń, ich psychoz, w które chcą nas wciągnąć. Bynajmniej nie dla naszego dobra.

Mentalni „pedofile”

Czy znajdujemy się pod.wpływem rzeczy, których nie rozumiemy? A jeśli tak, to czy są dobre metody, aby się od tych złych wpływów uwolnić? Takimi pytaniami otwiera swój artykuł Ryan Matters na stronie New Brave World. Autor cytuje Johanna Woflganga von Goethego, który powiedział, że „nikt nie jest bardziej beznadziejnie zniewolony niż ci, którzy fałszywie wierzą, że są wolni”. Pierwszym krokiem do zrzucenia kajdan jest uświadomienie sobie, że w nich tkwimy. „Żyjemy w świecie informacji, z których większość nie jest ani prawdziwa, ani pomocna. Niemniej jednak pewne informacje, które napotykamy, rezonują z nami i tym samym nieuchronnie wpływają na nasze myśli, przekonania i działania”. Jesteśmy trochę jak dzieci, co nie jest zarzutem, tylko stwierdzeniem faktu, skądinąd sympatycznego. W naturalny sposób ufamy i akceptujemy, i wolimy widzieć w ludziach dobro, a nie zło. I to jest dobra postawa. “Ufność, otwartość, łagodność to fundamentalne cnoty pozwalające żyć i owocować. Czyli tak jak na wolnego człowieka przystało.

Pragnę podkreślić – to nie jest naiwność, tym bardziej nie jest to głupota. To fundament życia, to cecha naszej cywilizacji, na bazie której kwitła ona i rozwijała jak mało która (może nawet jak żadna inna?). Patrzenie „spod byka”, nieufność, permanentny strach przed byciem oszukanym to cechy niewolników, rabów, którzy być może nigdy nie dadzą się „sfrajerować” ale też niczego innego nie uda się im osiągnąć w życiu. Bo tylko człowiek, który ostatecznie woli być wyzyskany niż zmarnowany, może być twórczy. I wolny od męczących i osłabiających trosk – czy nie dam się zrobić „frajerem”, czy nie będę musiał płacić frycowego?

Z drugiej strony ta nad wyraz pozytywna cecha naszegojestestwa (swoista „dziecięcość”) przyciąga mentalnych „pedofilów”. Ludzi, którzy wykorzystują tę wrodzoną naszej kulturze łacińskiej cechę naturalnej niewinności, aby nas zniewolić i „nadużywać” na różne sposoby. Innymi słowy, podlece ci, ku większej przewrotności nazywający siebie „filantropami” lub „elitą”, chcą nas i wyzyskać, i zmarnować.

A to już o dużo za dużo.

Rezonerzy cudzych opinii i uczuć

Jesteśmy istotami społecznymi. Lubimy żyć z ludźmi i między ludźmi. Naszą naturalną skłonnością jest konformizm – niewyróżnianie się w tłumie, grzanie się w cieple wspólnoty. Mało kto zasługuje na miano nonkonformisty. Bo mało kto ma odwagę stanąć przeciw masom, wiedząc, że szansa na ujście cało i zdrowo jest minimalna. Stąd o prawdziwych buntownikach słyszy się niewiele, albo wcale. A jeśli już to w najlepszym razie jako o osobach „kontrowersyjnych” a najczęściej jako o „oszołomach”. Za to o „buntownikach” medialnie wykreowanych słyszy się nagminnie. Tylko że to nie buntownicy, to pajace. No, ale sławy buntowników zażywają („nie chyżym bieg się udaje i nie waleczni w walce zwyciężają”, spostrzegł dawno temu Kohelet),

Podlegamy sile zbiorowego myślenia. Czy też zbiorowej świadomości, zauważa Ryan Matters. Narzuca ona określone myśli i emocje wzmacniane przez energię grupy. „Może to doprowadzić do powstania tego, co ezoterycy nazywają «egregorem»”. Jeśli jednak naszym ostatecznym celem jest pełna duchowa wolność, to świadomość istnienia i wpływu egregorów w naszym codziennym życiu ma ogromne znaczenie. Czym są egregory? Theosophy Wiki tłumaczy, że nie są one z natury ani dobre, ani złe (mogą nas wzmocnić lub zniewolić). „Egregory to grupowy myślokształt. Mogą być tworzone celowo lub nieumyślnie i stają się autonomicznym bytem z mocą wywierania , wpływu. Grupa o wspólnym celu, takim jak rodzina, klub, partia polityczna, kościół lub kraj, może stworzyć egregora, na dobre lub na złe, w zależności od rodzaju myśli, która go stworżyła”.

Czyli jest to „myślokształt”. Trzymajmy się jednak bardziej poręcznego pojęcia „myślenie zbiorowe” lub „świadomość zbiorowa”. Innymi słowy egre- gor to po prostu myślenie stadne wzmocnione energią grupy. Posługując się nim, nie mamy świadomości, że tak naprawdę nie myślmy, nie czujemy. Rezonujemy jedynie „myśleniem” i „uczuciami” zrodzonymi poza naszym jestestwem. Jesteśmy przekaźnikami, a nie nadawcami. „Redakcje” naszych, jak sądzimy, poglądów, postaw, uczuć są daleko od nas. I tam też pisany jest scenariusz naszych zachowań.

Trochę ezoteryki, a nawet okultyzmu

Są jednak ludzie, nazywamy ich okultystami, którzy idą jeszcze dalej w rozumieniu pojęcia egregor. Sądzą oni, że jest to nie tylko, a może nawet nie tyle, bezmyślna klepanina za „starszymi i mądrzejszymi” (jak mówi red. Michalkiewicz) w złudnym poczuciu wyższości intelektualnej nad tymi, którzy mają inne zdanie. Poczucie to wyrasta z przekonania, że„inni też tak uważają” („im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja”), bądź z tego, że „zaufało się nauce”.

Okultyści uważają, że „egregor” to termin służący do opisania potężnego zjawiska, które może wpływać na ludzi na poziomie duchowym i psychologicznym. W niektórych publikacjach egregory są opisywane jako „byty psychiczne”, zdolne do działania na pewnym poziomie autonomii. Innymi słowy „egregor” jest autonomicznym bytem. Starsza literatura ezoteryczna idzie jeszcze dalej, pisząc, że poza byciem „bytem psychicznym” egregory są łącznikami między nami a inteligencjami nie-ludzkimi (nonhuman). „Niektórzy pisarze utrzymują, że egregory zapewniają połączenie między naszym światem materialnym a niewidzialnymi wymiarami, a zatem stanowią źródło mocy, którą można wykorzystać poprzez okultystyczną praktykę magiczną”.

Tyle że niezależnie od tego czy egregor to „myślokształt”, myślenie stadne, świadomość zbiorowa czy wreszcie umysł grupowy i czy my go tworzymy, czy jest nam narzucany z zewnątrz, by łączyć nas z inteligencjami nie-ludzkimi, faktem jest, uważa Matters, że jak długo tkwimy w tym rodzaju myślenia, tak długo żyjemy w świecie nie swoich, ale zbiorowych myśli, spostrzeżeń, emocji. Płyniemy w rzece urojeń, których treść może być zmieniana. Podobnie jak kierunek rzeki. Tych „demiurgów”, mających moc nadawania nowych treści i kierunków, nazywamy inżynierami społecznymi, a ich mocodawców „filantropami”.

Metody manipulacji

Wielu socjologów zgadza się, że świadomość zbiorowa jest prawdziwym fenomenem, którego doświadczamy na co dzień. Ludzkie doświadczenie jasno pokazuje, że zbiorowa świadomość jest wspólnym aspektem rodzin, plemion, grup etnicznych i zgromadzeń religijnych.

Dr Nicki Lisa Cole pisze w Tho- ughtCo: „Świadomość zbiorowa (czasami sumienie zbiorowe lub świadome) jest podstawową koncepcją socjologiczną odnoszącą się do zbioru przekonań, idei, postaw i wiedzy, które są wspólne dla grupy społecznej lub społeczeństwa. Świadomość zbiorowa informuje o naszym poczuciu przynależności i tożsamości oraz o naszym zachowaniu”.

Co takiego spaja społeczeństwo? W jaki sposób odrębne indywidua, unikalne charaktery, są połączone w jednostki zbiorowe, takie jak grupy społeczne i społeczeństwa? To było główne pytanie, które zajmowało socjologa Emila Durkheima, gdy pisał o nowych społeczeństwach przemysłowych XIX w. Rozważając udokumentowane zwyczaje i wierzenia tradycyjnych i prymitywnych społeczeństw oraz porównując je z tym, co widział wokół siebie w swoim życiu, Durkheim sformułował niektóre z najważniejszych teorii socjologicznych. Doszedł do wniosku, że społeczeństwo istnieje, ponieważ jednostki czują ze sobą solidarność. Właśnie dlatego możemy tworzyć kolektywy i pracować razem, aby osiągnąć wspólnotowe i funkcjonalne społeczeństwa. Źródłem tej solidarności jest zbiorowa świadomość.

Tyle że zbiorowa świadomość ma też złą stronę – „istnienie umysłu grupowego otwiera możliwość manipulacji społeczeństwami. I to w kręgach okultystycznych metody kontroli umysłu są najlepiej rozumiane”. Jak stwierdza Michael Hoffman w książce „Secret Societies and Psychological Warfare (2001) (Tajne społeczeństwa i wojna psychologiczna), okultystyczna kryptokracja przetwarza świadomość zbiorową mas głównie poprzez psychodramę.

Jak wspominałem wyżej, dla niektórych nawiedzonych przedstawicieli elit władzy i pieniądza, zwanych okultystami, to, co socjologowie nazywają zbiorową świadomością, jest „egregorem”. Jak zwał, tak zwał. Najważniejsze jest to, że można tym manipulować. Jedną z metod jest wspomniana „psycho- drama”. Tzn. najpierw tworzy się wirtualny skrypt, który krąży wśród mas w postaci filmu, książki lub programu telewizyjnego. W ten sposób wdruko- wuje się w umysły możliwość zaistnienia danej sytuacji: seria filmów katastroficznych przygotowuje mentalnie do możliwości katastrof klimatycznych, epidemiologicznych, inwazji UFO, trzeciej wojny światowej czy innej odmiany apokalipsy. Podobne zadanie ma do spełnienia nagłaśniana beletrystyka o tematyce katastroficznej. Na stronie New Brave World czytamy „Dzieła beletrystyczne są często wykorzystywane jako nośniki przekazu podprogowego lub w wielu przypadkach jawnego przekazu, którego celem jest przyzwyczajenie publiczności do określonego sposobu myślenia, a tym samym przygotowanie ich na «rzeczy, które nadejdą»”.

Tak programuje się zbiorową świadomość. Powoli, ale skutecznie. Kilka, kilkanaście lat dominacji tego typu filmów i literatury „grozy” zatraca w nas, a przynajmniej osłabia, świadomość, że wszystko to jest jedynie fikcją literacką bądź filmową. Nasz umysł zbiorowy „wzbogacony” zostaje o nowy wymiar – ufności w realność świata wirtualnego. Nie tyle dziecięcej, co infantylnej. Przeświadczenie naszego umysłu, że „coś niezwykłego” może się stać, naturalne, bo przecież zawsze „coś niezwykłego” stać się może, zamienia się w pewność, mówiącą, że to „coś” już się dzieje lub lada chwila„dziać się będzie”.

To przenicowywanie umysł grupowego, wzmacnianie „egre- gorów”, osiąga się za pomocą manipulacji symbolami, fabułą i archetypami. „Hollywood jest doskonałym przykładem realizacji tego przekazu. «Fikcja», choć nierealna w tym sensie, że nie reprezentuje naszej codziennej rzeczywistości, zajmuje bardzo realne miejsce w psychice jednostki, gdzie może przejść okres «ciąży», zanim zmaterializuje się jako rodzaj jaźni. Jako samospełniające się proroctwo”. Innymi słowy, dzieło literackie jest pod wieloma względami narzędziem do manipulowania rzeczywistością, a tym samym staje się potężnym aspektem wojny psychologicznej.

Powstające od lat obrazy filmowe wbijają ludziom do głowy przekonanie, że niebawem odkryjemy i skolonizujemy nowe planety, że nawiązanie kontaktu z obcymi cywilizacjami to tylko kwestia czasu, że transhumanizm to nie wizja przyszłości, ale fakt czasów współczesnych i że lada chwila człowiek połączy się z maszyną, stając się bogiem.

I jeszcze jedno. Wmawia się nam, że wszystko to są rzeczy i zjawiska nieuniknione. Niespecjalnie też ukrywa się, że są one kierowane przez mocarne środowiska Big Tech, stąd jakikolwiek opór byłby daremny. Przejawem naszego rozsądku – ba, wyższej świadomości! – altruizmu oraz dbania o siebie i innych jest uległe podporządkowanie się i „noszenie maseczki”, tzn. płynięcie z prądem. Stawianie pytania – dokąd?, traktowane będzie jako przejaw oszołomstwa, egoizmu i próby rozprzestrzeniania zarazy.

Jak się bronić?

Powinno być już jasne, że celem Hollywood i mediów w ogóle jest stworzenie egregorów oraz karmienie tych kleszczy. Nasuwa się pytanie – co możemy zrobić, aby ich powstrzymać? Ryan Matters zwraca uwagę na to, że skoro egregory działają w naszych myślach, nasze myśli mogą się też ich pozbyć, uwolnić się spod ich wpływu.

Nie każda wspólna myśl jest zła. Nie każdy „egregor” jest naszym wrogiem. Wspólnota myśli, emocji i celów, jak też wspólnota działań trzymają nas razem. Pozwalają przezwyciężyć trudności, nieuniknione w życiu codziennym. Jak też unikać kataklizmów dziejowych. A gdy jednak się zdarzą – pozwala przetrwać i przeczekać do lepszych czasów. „Emocje są tym, co kieruje naszymi działaniami, ale są też pokarmem dla (złych, destrukcyjnych) egregorów. Dlatego okultystyczne rytuały są często zaprojektowane tak, aby wywołać powszechny strach i panikę (jest to sposób na karmienie i podtrzymywanie egregora)”.

Na zjawisko to wielokrotnie zwracałem uwagę w „Teorii Spisku”. Rządzą nami za pomocą nieustannego podsycania strachu; przed wszystkim. A najbardziej przed życiem, takim jakie jest, z jego dobrymi i czasami nie najlepszymi stronami. Pod

pozorem uchylenia nam nieba spokoju i bezpieczeństwa, wpycha się nas do klatek ustawicznego lęku. W których jedyną radością jest to, że jeszcze żyjemy. W których akceptowalną formą ekspresji jest samobiczowanie za grzechy popełnione i niepopełnione wprawdzie, ale które popełnić mogliśmy. Jeśli nie my osobiście, to nasi przodkowie, albo popełnią go nasi potomkowie. Drugą dopuszczalną, a nawet pożądaną aktywnością będzie manifestowanie wdzięczności dla tych, którzy nas chronią i dbają o nas. Oklaski na balkonach ku czci „poświęcającego się” personelu medycznego w okresie „pandemii” to doskonały wzorzec dla takich oczekiwanych przez władze zachowań stosownych dla spacyfikowanego stada.

Kluczem do przezwyciężenia wpływu egregorów jest świadomość naszych myśli, przekonań i uczuć. Wzmocnienie naszej wnikliwości prowadzi do poprawy percepcji, pozwalając nam na pozbycie się energii egregorów poprzez świadome uwolnienie się z ich szponów. „Egregor podtrzymywany świadomie lub nieświadomie przez miliony ludzi nie jest łatwy do zniszczenia. Możemy jednak uwolnić się od jego wpływu, po prostu ograniczając nasze relacje z członkami kultu „egregoriańskiego” (po co dyskutować z fanatykami plande- micznymi?). Możemy odrzucić rytuały, symbole i czynności związane z egregorem i ludźmi, którzy zakotwiczają go w materialnym świecie”. Nie karmmy kleszczy naszym konformizmem! To najważniejsze przesłanie.

Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny