CZY POLACY DOJRZELI DO POLEXITU?

Piotr Lewandowski, Warszawska Gazeta, nr 45, 5-11.11.2021 r.

„Totalna Targowica” i Bruksela: Polaków trzeba przerazić wizją obcięcia unijnych dotacji i groźbą polexitu. Jeżeli będziemy powtarzali to wystarczająco często i głośno, to zmienią swe wyborcze preferencje i wystraszeni zamknięciem wrót do brukselskiego Sezamu zagłosują na tych, którzy cieszą się poparciem unijnej centrali.

I. Mit „80 proc.”

W kontekście zaostrzającej się wojny hybrydowej, jaką przeciw Polsce prowadzi Bruksela oraz część państw „starej Europy”, należy postawić sobie tytułowe pytanie: czy Polacy dojrzeli do polexitu? Odpowiedź „na dziś” brzmi: jeszcze nie. Z naciskiem na „jeszcze”. Już wyjaśniam, w czym rzecz.

Otóż wśród politycznych elit – zarówno w Polsce, jak i w Brukseli – pokutuje coś, co czasem nazywam „mitem 80 proc.”. Ów mit zasadza się na ponawianych cyklicznie sondażach, wedle których Polacy nieodmiennie deklarują poparcie dla naszego członkostwa w Unii Europejskiej na poziomie oscylującym wokół wspomnianych 80 proc. Problem w tym, że takie sondaże są robione wyłącznie w celach propagandowych – i to nie dlatego, że ktoś „podkręca” wyniki, tylko dlatego, że w naturalny sposób większość respondentów na zero-jedynkowe pytanie „czy jesteś za członkostwem Polski w UE?” odruchowo odpowiada twierdząco – bo widzi nowe drogi i szereg inwestycji opatrzonych niebieskimi tabliczkami informującymi, że dana budowa została „zrealizowana przy wsparciu funduszy strukturalnych UE”; bo słyszą bez przerwy o napływających do Polski unijnych miliardach; bo są otwarte granice i rynki pracy; wreszcie – bo są ze wszystkich stron bombardowani polityczno-medialnym „konsensusem” wbijającym im do głów, że dla Unii „nie ma alternatywy”, podszytym szantażem, że jak nie Unia, to Rosja i polexit oznacza, że z miejsca staniemy się „drugą Białorusią”. Oczywiście, zarysowane tu motywacje są realne i w znacznym stopniu warunkują prounijne odruchy pytanych. Ale…

No właśnie – tutaj pora na cały szereg wielkich „ALE”. Przede wszystkim, ten deklarowany euroentuzjazm jest formułowany na zasadzie „jest dobrze, jak jest dobrze”- czyli przy milczącym założeniu, że zawsze będzie ładna pogoda, a Bruksela będzie dobrym wujkiem sypiącym kasą, więc zwyczajnie nie ma sensu nigdzie się wyprowadzać. Jednak przy bardziej szczegółowych badaniach, dopytujących się o konkretne sprawy, obraz rzekomego euroentuzjazmu Polaków robi się znacznie bardziej zniuansowany i niejednoznaczny (przykłady za chwilę). Dodajmy, że obie strony politycznego sporu bardzo starannie nie chcą tych badań zauważać, sparaliżowane „syndromem 80 proc.”.

II. Polityczna hipnoza

Ten stan politycznej hipnozy wywołanej „mitem 80 proc.” kreuje swoistą „magiczną rzeczywistość” w której poruszają się wszyscy uczestnicy rozgrywki – i z tej fałszywej rzeczywistości wyciągają, rzecz jasna, skrajnie fałszywe wnioski. „Totalna Targowica” i Bruksela widzą w nim narzędzie do obalenia obecnego rządu. Ich kalkulacja opiera się na zarządzaniu strachem: Polaków trzeba przerazić wizją obcięcia unijnych dotacji i groźbą polexitu. Jeżeli będziemy powtarzali to wystarczająco często i głośno, to zmienią swe wyborcze preferencje i wystraszeni zamknięciem wrót do brukselskiego Sezamu zagłosują na tych, którzy cieszą się poparciem unijnej centrali. Widać to szczególnie po zachowaniu brukselskich mandarynów, którzy o Polsce chcą wiedzieć tyle, ile usłyszą od swych tutejszych kolaborantów. Ci zaś bez przerwy tłuką im do głów owe „80 proc.” i hasło„Polacy są najbardziej prounijnym społeczeństwem w Europie”. Przekaz ten rezon uje następnie w wystąpieniach unijnych dygnitarzy – a także w zachodnich mediach, które również przyjmują do wiadomości tylko to, co jest im wygodne. Dość powiedzieć, że rezydujący w Polsce zagraniczni korespondenci nawet nie zadają sobie trudu, by poznać stanowisko drugiej strony, poprzestając na kontaktach z – umownie mówiąc – środowiskiem „Gazety Wyborczej”.

Ale też i obóz rządzący pozostaje w tym Matrixie – i stąd te rozpaczliwe zapewnienia, że dla „Unii nie ma alternatywy”, a wszelkie wzmianki o polexicie to wraże fake newsy – co dramatycznie osłabia naszą pozycję negocjacyjną w Brukseli i wystawia polski rząd na permanentny szantaż. Wizja „80 proc.” poparcia dla UE sprawia bowiem, że boją się tematu polexitu w przekonaniu, że jakiekolwiek trącenie tej kwestii poskutkuje odpływem elektoratu i wyborczą porażką. Stąd też cała energia propagandowa obozu rządzącego idzie na zaklinanie rzeczywistości – że będziemy w Unii, ale takiej zorganizowanej bardziej „po naszemu”, co w obecnych uwarunkowaniach jest po prostu mrzonką, bo aby urzeczywistnić hasło „Europy Ojczyzn” musiałyby we wszystkich liczących się państwach UE wygrać ugrupowania suwerennościowe, a na dodatek należałoby gruntownie przeorać cały unijny aparat urzędniczy i unieważnić Traktat Lizboński.

III. Dwuznaczny obraz

Teraz obiecane wcześniej przykłady dwuznacznej postawy Polaków wobec UE. Już w 2016 r. nie kto inny, jak Fundacja Batorego wydała pełen niepokoju raport „Polacy wobec UE: koniec konsensusu” będący meta-analizą szeregu badań, z których wynika, że duża część Polaków bynajmniej nie życzy sobie totalnej unijnej dominacji.

Np. z twierdzeniem, iż „państwo w pierwszym rzędzie powinno zajmować się własnymi sprawami i pozwolić innym państwom zajmować się ich problemami najlepiej, jak potrafią” zgadzało się 65 proc. badanych, 39 proc. nie chciało dalszego poszerzania prerogatyw UE, zaś 38 proc. chciało przywrócenia części kompetencji krajom członkowskim.

Z kolei w czerwcu 2017 r. w sondażu IBRIS dla tygodnika „Polityka”, 56,5 proc. badanych stanowczo odmawiało przyjęcia „uchodźców”, nawet gdyby wiązało się to z obcięciem eurofunduszy, zaś 51,2 proc. nie chciało przyjmować migrantów, nawet gdyby miało to skutkować wyjściem Polski z UE.

Dalej: w 2018 r. Fundacja Pułaskiego przeprowadziła obszerne (50 tys. respondentów) internetowe badanie wspomagane analizami Big Data, w którym w kontekście sporu o praworządność i ewentualnych sankcji ponad 30 proc. zadeklarowało gotowość do polexitu, przy 26 proc. zwolenników podporządkowania się Brukseli (reszta deklarowała aby nie podejmować „żadnych działań”, bądź była niezdecydowana).

Natomiast w 2019 r. w cyklicznych badaniach Eurobarometru 47 proc. zgodziło się ze stwierdzeniem „nasz kraj lepiej mógłby sprostać przyszłości będąc poza UE” (przy 45 proc. przeciw i 8 proc. nie mających zdania).

Całkiem niedawno zaś, przy okazji najnowszej odsłony sporu z Brukselą, sondaż SW Reaserch dla „Rzeczpospolitej” wykazał, że 42,6 proc. chcia- łoby .ponownego referendum- w sprawie przynależności Polski do UE (przeciw – 36,9 proc.), przy czym za dalszym członkostwem opowiedziałoby się 64,4 proc. (a więc już nie słynne „80 proc”).

Do powyższego można dodać jeszcze stały i zdecydowany sprzeciw Polaków wobec przyjęcia waluty euro.

IV. Potencjał sprzeciwu

Zwróćmy uwagę, że z tych przeprowadzanych na przestrzeni ostatnich lat wyrywkowych badań wynika, że owszem, wprawdzie większość Polaków jest wciąż za pozostaniem w UE (z naciskiem na „wciąż”) – ale jest też duży potencjał sprzeciwu i spory odsetek „wyczekujących” do zagospodarowania.

Innymi słowy, jest na czym budować – dla opcji polexitu istnieje całkiem spore społeczne podglebie, które w momencie kryzysu może się gwałtownie rozrosnąć. Rzecz w tym, żeby być mądrym przed kryzysem – a kryzys ten nieuchronnie nastąpi w wyniku unijnej polityki klimatycznej (już zresztą się zaczyna). I dlatego należy mówić o tym teraz, zanim Zielony Ład nas ze szczętem zrujnuje. Polexitu w jakiejś perspektywie czasowej tak czy inaczej nie da się uniknąć. Pytanie, czy nastąpi on w dogodnym dla nas momencie i wyjdziemy z Unii „zarobieni” czy też stanie się to dopiero pod wpływem społecznej rebelii w rodzaju „buntu żółtych kamizelek”. Jeżeli będziemy czek ać na to drugie, to-wyjdziemy z UE jako bankruci i będziemy musieli znów zaczynać wszystko od nowa, bo w międzyczasie cały okupiony ogromem wyrzeczeń wysiłek ostatnich 30 lat pójdzie na marne.

I o tym Polakom należy co dzień mówić (w szczególności rolnikom, których „Fit for 55″Timmermansa zwyczajnie wykosi z rynku): dolce vita się skończyło, ewakuujmy się, zanim klimatyczne szaleństwa Brukseli zrobią z nas bandę dziadów. Trzeba to powtarzać dzień w dzień – aż do skutku.

„Niemcy oswoili sobie wyjątkową świnię”

Jacek Piekara

„W przypadku byłego rzecznika praw obywatelskich, można bez cienia wątpliwości uznać, że Niemcy oswoili sobie wyjątkową świnię”- Robert Winnicki, Konfederacja

Polacy to dzikie zwierzęta, które zostały oswojone przez Niemców, a więc teraz Niemcy ponoszą za nich odpowiedzialność i mają nie tylko prawo, lecz wręcz obowiązek, tych Polaków dyscyplinować, kiedy są oni nieposłuszni – takie szokujące tezy można wysnuć z wypowiedzi Adama Bodnara, lewackiego aktywisty i felietonisty „Gazety Wyborczej” a do niedawna Rzecznika Praw Obywatelskich.

Adam Bodnar zapisał się czarnymi zgłoskami w historii współczesnej Polski jako najbardziej fanatyczny ideologicznie Rzecznik Praw Obywatelskich, tak zafiksowany na czerwono-tęczowej stronie polskiego sporu społecznego, iż czasami wydawało się, że jego działalność publiczna wręcz skoncentrowana jest na chronieniu rzekomo zagrożonych praw mniejszości seksualnych oraz radykalnych ruchów neomarksistowskich. Jednocześnie był tak mocno zaangażowany w działalność antyrządową i wspieranie partii opozycyjnych, że szybko skrót jego urzędu nauczono się rozwijać jako: Rzecznik Platformy Obywatelskiej. Poza tym zajmował się intensywnym wspieraniem sędziów zbuntowanych przeciwko porządkowi prawnemu państwa polskiego, a także kierował do zagranicy wystąpienia przeciwko rządowi. Jednak to, co się wydarzyło w październiku w Getyndze (w trakcie uroczystości wręczenia nagrody Dialogpreis przyznawanej przez Federalny Związek Towarzystw Polsko-Niemieckich), może przejść do historii polskiego renegactwa. Gdybyśmy mieli przygotować książkę z najbardziej serwilistycznymi cytatami, wypowiedzianymi przez zaprzańców z polskim obywatelstwem i gdybyśmy sięgnęli do czasów Targowicy, okupacji niemieckiej czy lat PRL, to wypowiedź Bodnara i tak zajmowałaby wysokie miejsce w klasyfikacji podłości. W dodatku wydaje się, że ani sam Bodnar, ani jego sprzymierzeńcy nie rozumieją ciężaru gatunkowego własnego, nacechowanego postkolonialną mentalnością postępowania wobec Niemców. Dlaczego?

Bo dla nich uznanie niemieckiej wyższości i tego, że Niemcy mają być nauczycielami oraz mentorami Polaków (a również karcić ich, kiedy uznają to za stosowne) jest zupełnie naturalne. Za całkowicie naturalne uważają również, że można Niemców prosić o interwencję w walce z własnym rządem! Co gorsza, Bodnar wzywa Niemców, aby nie przejmowali się przeszłością i aby nie mieli żadnych wyrzutów sumienia za zbrodnie wojenne, ponieważ to wyrzuty sumienia przeszkadzają im teraz w należytym dyscyplinowaniu Polaków.

Bodnar „pokazał mentalność niewolnika” – tak brzmiały najłagodniejsze z krytycznych ocen ze strony osób, które zapoznały się z przemówieniem byłego rzecznika. Oczywiście ta haniebna wypowiedź mogła liczyć na pełne wsparcie po stronie lewicowo-liberalnej. W kręgu wydawnictwa „Agora” usiłowano lansować tezę, że krytycy Bodnara nie znają „Małego Księcia”! nie zrozumieli metafory. Otóż problem jest taki, że zrozumieli aż za dobrze, gdyż nie pozostawia ona wiele do dopowiedzenia. Bardzo wyraźnie pozycjonuje Niemców jako mentorów i nauczycieli/którzy mają Polaków nauczać i karać jeśli trzeba. Dokładny cytat z przemówienia brzmiał przecież tak: „Polska kultura prawna i przemiany po 1989 r. zostały zainspirowane i były wspierane przez niemiecką myśl prawniczą. Na tym opierało się konstruowanie w Polsce nowoczesnego państwa prawa, mechanizmów ochrony praw człowieka i demokracji. Na tym opieraliśmy naszą integrację europejską. Ale to powoduje – po stronie mentora – także szczególną odpowiedzialność. Jak w przypowieści z „Małego Księcia” Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić”. A ponieważ napisałem o karaniu, to dodam, że oprócz tych, najłagodniej mówiąc, kontrowersyjnych porównań literackich, Bodriar otwarcie wzywał Niemcy do rozpoczęcia wojny z Polską. Do wojny niepolegającej co prawda na przysłaniu czołgów czy samolotów, ale do presji finansowej oraz ofensywy prawnej i politycznej, której celem byłoby obalenie obecnego rządu lub wymuszenie na nim wprowadzenia w Polsce zmian idących po myśli dzisiejszej opozycji. Krótko mówiąc zachowanie Bodnara można porównać do zachowania wszystkich tych ludzi, począwszy od członków Targowicy poprzez służący Armii Czerwonej Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, a kończąc na „betonowym” aparacie PZPR, którzy w rozgrywce politycznej z rodzimym przeciwnikiem zdecydowali się wezwać na pomoc ościenne mocarstwa. W jaki więc sposób mamy dzisiaj budować suwerenność i siłę własnego państwa, skoro mamy w nim tak wpływowych polityków oraz publicystów, dla których obce idee oraz obce rządy są wzorem do naśladowania i którzy u obcych polityków żebrzą o wsparcie do walki z własnym narodem?

A na koniec, jako podsumowanie, pozwolę sobie zacytować wypowiedź prof. Bogdana Musiała, historyka specjalizującego się w dziejach Polski i Niemiec: „Przemowa Bodnara brzmi jeszcze gorzej niż wypowiedź Donalda Tuska, kiedy płaszczył się przed CDU. Sądziłem wówczas, że Tusk osiągnął dno. Pomyliłem się, ponieważ Adam Bodnar go przeskoczył – o ile oczywiście można kogoś „przeskoczyć” w dół. Jako Polak wstydzę się za tego typu wypowiedzi. To żenujące, że polski rzekomy inteligent podejmuje się w ten sposób nawet nie tyle mówić, co czytać po niemiecku. Żenująca jest forma, ale treść jeszcze bardziej”.

Wyselekcjonowane opinie z Twittera na temat skandalicznej wypowiedzi Adama Bodnara:

Problem z cytowaniem „Małego Księcia” przez Adama Bodnara to nie tylko kwestia niezręczności. To wyraz polskiej doktryny prawnej, podchodzącej na kolanach do niemieckiego dorobku (to mniejszy ból), ale także jego twórców (to już problem). Każdy element tego był widoczny w przemówieniu – Jerzy Kwaśniewski

Właśnie po to Niemcy wraz z Sowietami wymordowali nam elity, aby mogli je zastąpić takimi Ersatzami jak Bodnar – Slavo Guten Tag. Nazywam się Adam Bodnar i zostałem wytresowany przez Wielką Rzeszę. Potrafię już czytać z kartki i chodzić na dwóch łapach. Bardzo proszę szanowne Gestapo o dalsze wsparcie mojego rozwoju. Babcia opowiadała mi o volkslistach, myślę, że byłbym zainteresowany. Danke – Rafał Otoka-Frąckiewicz

Jeżeli się oswoiło zwierzę, to nie można go porzucić” – tymi słowami z „Małego Księcia” określił Bodnar (przyjmujący nagrodę od Niemców) relacje między Polską (zwierzęciem) a oswajającym (Niemcami), którzy są podobno naszym mentorem. To już jest szczyt szczytów upodlenia – RetroBell

Bodnar porównując Polaków do zwierzyny mógł być zainspirowany artykułem z „DerSpiegel”, w którym Donald Tusk uznawany był przez wielu obserwatorów jako „łatwy w hodowli dla Merkel”- Anna Kwiecień

Obrońcy Bodnara twierdzq, że krytycy nie rozumieją Małego Księcia i słów samego Bodnara. Niech wyjaśnią więc: czym konkretnie w tym wypadku jest odpowiedzialność mentora”, skoro Polska jest wolnym, suwerennym państwem, nie zaś niemieckim protektoratem?- BlackMcSnow

O Polakach, jako oswojonych zwierzątkach Niemiec, mówi obywatel kraju, gdzie jeszcze żyją ludzie, których w nocy budzą koszmary spowodowane wspomnieniami niemieckiej okupacji. Niesamowite – Samuel Pereira

Gdyby odbywał się marsz zdrady Polski, to z pewnością w pierwszym jego rzędzie mógłby iść pan Bodnar, niosąc sztandar głupoty – Łukasz Mejza.

Wypowiedź Bodnara doskonale wpisuje się w proniemiecki ton reprezentowany przez przedstawicieli Platformy Obywatelskiej. Pamiętamy wypowiedzi Donalda Tuska, który bardzo mocno chwalił Niemcy i mówił, że liczy na to, że zrobią porządek w Polsce. Pamiętamy jak z zachwytem nad Niemcami piał Radosław Sikorski, a także słowa wiceprezydenta Gdańska, który odpowiedzialność za wybuch II wojny światowej zrzucał na Polaków – RobertTelus

Bodnar cytując „Małego Księcia” i tekst o oswojonym zwierzątku mówiło sobie i jemu podobnym. Oni są tymi zwierzątkami. Niemcy przygarnęły, napełniły miskę, pogłaskały, dały-poczucie przynależności do stada. Jak nie kochać pana? – Jeż Kolczasty

Nie przeszkadzało ci bydło wyrzucające Powstańców Warszawskich na bruk. Broniłeś praw bydlaka – zabójcy małej Kristiny. Stawałeś w obronie bydła atakującego kościoły. Nie upomniałeś się od Niemców o reparacje dla Polski. A potem nazwałeś Polaków zwierzętami. Gardzę tobą, Bodnar – Albert Albert

Opracował: Leon Baranowski – Buenos Aires, Argentyna