WĄTPLIWOŚCI WOKÓŁ AFGANISTANU

dr Robert Kościelny, Warszawska Gzeta, nr 36, 39.09.2021 r.

Armia afgańska pod dowództwem marionetkowego prezydenta Ashrafa Ghaniego zasadniczo poddała się bez oddania strzału. Dziesiątki tysięcy wyszkolonych i uzbrojonych przez USA żołnierzy nie zrobiło nic, by powstrzymać natarcie wroga!

„Republikanie obwiniają Bidena za chaotyczne wycofanie się USA, ale ukrywają, że to wynegocjowana przez administrację Trumpa umowa z talibami doprowadziła do katastrofy” poinformował Insi- der. Z kolei Donald Trump mówi, że jego umowa była „wspaniała”. Niestety, Józio Biden nie popisał się przy wprowadzaniu jej w życie. Kto ma rację w tym sporze? Zapewne odpowiedzi na to pytanie komentatorzy życia politycznego szukać będą przez najbliższe miesiące. A może nie tylko najbliższe? W każdym razie problem omawiany będzie długo. W końcu po to został stworzony, aby było co mielić w mediach i siać niepokój, odwracając tym samym uwagę od wielkiego resetu i tworzenia „nowego człowieka”. Dziś wszystkie (no, może prawie wszystkie) światowe zjawiska są temu podporządkowane – rewolucja idzie pełną parą. „Parowóz dziejów” nie zwalnia. Jak pisał poeta natchniony: „Rewolucja – parowóz dziejów…/Chwała jej maszyni- stom!/Cóż, że wrogie wiatry po- wieją?/Chwała płonącym iskrom!”.

Huzia na Józia!

W wywiadzie dla telewizji Fox News Donald Trump stwierdził, że sytuacja w Afganistanie jest „największym upokorzeniem w historii” Ameryki. Bronił jednocześnie swojej umowy z talibami, która przewidywała wycofanie wojsk USA do 1 maja 2021 r. w zamian za gwarancje, że talibowie nie będą wspierać terrorystów. Trump podkreślił, iż wielokrotnie osobiście rozmawiał na ten temat z przywódcą fundamentalistów mułłą Baradarem, co umożliwiło porozumienie.

W wydanym oświadczeniu, cytowanym również przez nasze media, Trump napisał: „Najpierw zabierasz wszystkich obywateli USA. Potem zabierasz cały sprzęt. Potem bombardujesz obracając bazy w drobne kawałki – A POTEM ZABIERASZ WOJSKO. Nie robi się tego w odwróconej kolejności, jak zrobili to Biden i nasi »świadomi« generałowie”- dodał. Trump stwierdził, że gdyby w zaproponowany przez niego sposób przeprowadzono wycofanie wojsk z Afganistanu, uniknięto by chaosu i śmierci. „Nawet nie wiedzieliby, że wyszliśmy”- podkreślił.

Pisząc „świadomi” być może Donald Trump zgryźliwie odniósł się do zjawiska coraz częściej występującego w amerykańskich służbach mundurowych, opisywanego zresztą przeze mnie na łamach „Warszawskiej Gazety” – większego zwracania uwagi na wzrost świadomości politycznie poprawnej w szeregach wojska, a nawet służb specjalnych niż na kompetencje wojskowe i wywiadowcze.

Nie tylko były prezydent atakował Bidena. „Spartaczone wyjście z Afganistanu, zaplanowane i realizowane obecnie przez administrację Bidena, w tym gorączkowa ewakuacja Amerykanów i Afgańczyków narażonych na ataki ze strony fundamentalistów islamskich z Kabulu, jest haniebną porażką amerykańskiego przywództwa” – powiedział Mitch McConnell, lider republikańskiej mniejszości w Senacie, w niedawnym oświadczeniu.

„Nigdy nie wahałem się wypowiadać szczerze, gdy przywódcy którejkolwiek z partii [demokratów lub republikanów] swoimi działaniami zagrozili, że postawią politykę ponad rzeczywistość” – powiedział McConnell. „Ale kiedy monumentalny upadek, który nasi eksperci przewidzieli, rozgrywa się dzisiaj w Kabulu, odpowiedzialność spoczywa bezpośrednio na barkach naszego obecnego głównodowodzącego”. Czyli prezydenta Józia.

Senator Lindsey Graham, republikanin z Południowej Karoliny, który od dawna sprzeciwiał się całkowitemu wycofaniu wojsk z Afganistanu, czyli, przynajmniej pod tym względem nie jest apologetą byłego szefa Białego Domu, również oskarżył Bidena o kryzys w kraju. „To tylko kwestia czasu, zanim Al-Kaida ponownie pojawi się w Afganistanie i stanie się zagrożeniem dla amerykańskiej ojczyzny i zachodniego świata” – napisał Graham na Twitterze. „Prezydent Biden wydaje się być nieświadomy zagrożeń terrorystycznych, które nadejdą z Afganistanu rządzonego przez talibów”.

Podobnie wypowiadał się senator Jim Inhofe z Oklahomy, członek senackiej Komisji Sił Zbrojnych. Potępił prezydenta, mówiąc, że Joe Biden nie realizuje strategii Trumpa. „Prezydent Biden jest twórcą i właścicielem tego bałaganu – ma krew na rękach” – powiedział Inhofe w oficjalnym oświadczeniu. „Prezydent Biden (…) w rzeczywistości odszedł od planu poprzedniej administracji i wyznaczył swój fatalny kurs”.

Sztuczny tłok na lotnisku w Kabulu?

Na portalu Off-Guardian znajdziemy inne spojrzenie na wydarzenia w Afganistanie, odbiegające od dominujących w mediach narracji. Pierwszą sprawą, nad którą zastanawia się Kit-Knightly, autor tekstu w Off-Guardian, jest: „czy Taliban naprawdę wygrał?”. Autor stawia tezę, że Ameryka nie wycofała się z Afganistanu, „nie w prawdziwym tego słowa znaczeniu”. Administracja waszyngtońska nadal zastrzega sobie prawo wysłania bombowców do tego górzystego kraju. Poza tym w Afganistanie nadal działają „prywatni kontrahenci” Cały czas pracuje siatka wywiadowcza.

Po drugie, talibowie nie „wygrali” bowiem przejmowanie przez nich kolejnych obszarów nie tylko nie spotkało się z reakcją, ale zostało „wsparte” przez USA. W jaki sposób? „Kiedy Stany Zjednoczone opuściły bazę lotniczą Bagram, pozostawiły setki pojazdów opancerzonych, broni i ponad 5000 rzekomych jeńców talibskich… wszystko to »przypadkowo« wpadło w ręce nacierających talibów”. Armia afgańska pod dowództwem marionetkowego prezydenta Ashrafa Ghaniego zasadniczo poddała się bez oddania strzału. Dziesiątki tysięcy wyszkolonych i uzbrojonych przez USA żołnierzy nie zrobiło nic, by powstrzymać natarcie wroga!

Wiele mainstreamowych gazet i tygodników, takich jak „The Guardian” „The Telegraph” „The Financial Times” „Times”, próbuje wyjaśnić to„nadzwyczajne” zjawisko. Max Boot z „The Washington Post” piszący dla Rady Stosunków Zagranicznych, wikła się w wyjaśnieniach, dlaczego armia afgańska, mająca przewagę liczebną i siłę ognia, „upadła pod presją” nacierających fundamentalistów. „The Independent” donosi, że miliardy wydane przez Pentagon na szkolenie afgańskich sił bezpieczeństwa „przypadkowo” przyniosły korzyści talibom, którzy teraz przejęli pojazdy, pociski i samoloty.

Jednak wszystkie te wyjaśnienia nie dotykają istoty rzeczy. A ta, według Off-Guardian jest dość oczywista: afgańskim siłom bezpieczeństwa nakazano ustąpić w ramach układu z talibami. W mediach społecznościowych pojawiają się doniesienia i plotki o zawieranych transakcjach: „oczywiście dokładne warunki porozumienia pokojowego podpisanego przez Trumpa i talibów w zeszłym roku nie są znane. Ale warto zauważyć, że ta umowa faktycznie wymagała przekazania dokładnie 5000 jeńców wojennych. Czyli tylu ilu »przypadkowo« pozostawiono w bazie lotniczej Bagram” wyjaśnia Kit-Knightly. A skoro tak, skoro wszystko zostało zaplanowane i to, co widzimy, jest tylko częścią składową układanki, to „melodramat i »chaos« wycofania się były albo częścią umowy, albo późniejszym dodatkiem”.

Media generują memy, aby sprzedać „chaos” jakoby spowodowany natarciem talibów. Najważniejszym porównaniem w tym przekazie „totalnego bezładu” było porównanie upadku Kabulu do upadku Sajgonu. Media, tradycyjne i cyfrowe, zdominowały obrazy przedstawiające Kabul jako drugi Sajgon. Zdjęcia te „stały się walami”. Jak czytamy w Słowniku Języka Polskiego, ,,viral to ciekawa lub śmieszna treść (np. filmik, zdjęcie, slogan), która bardzo szybko rozprzestrzenia się w Internecie” niczym wirus. Obecnie viral służy to budowaniu narracji zgodnej z wolą tych, którzy wyreżyserowali spektakl pt. wycofanie się armii amerykańskiej z Afganistanu. Panika na lotnisku w stolicy opuszczanego sojusznika wywołuje, bo ma wywoływać, skojarzenia z upadkiem Sajgonu i opuszczeniem innego sojusznika – w Indochinach. W konsekwencji daje to wrażenie, o które właśnie chodzi – sprawa jest ostateczna i nieodwracalna. Tak jak wycofanie się w Wietnamu.

Co chcą ukryć?

Dlaczego tak mocno mainstreamowe media oraz politycy eksponują „błędy” USA, „niekompetencje” i „myślenie życzeniowe” polityków amerykańskich? Dlatego, aby ukryć„prawdziwe zakłamanie leżące w sercu afgańskiej inwazji” pisze Off-Guardian, dodając, że „»Koniec« wojny afgańskiej jest wykorzystywany do rebrandingu jej początków” Czym jest rebranding? To czynność mająca na celu zmianę kluczowego elementu (lub elementów) wizerunku marki. Modyfikacjom może ulec nie tylko logo lub inne elementy graficzne, ale wszystko to, co sprawi, że pozycja marki na rynku ulegnie poprawie lub odświeży wizerunek produktu w świadomości konsumentów, czyniąc go pozytywniejszym, wyjaśnia Agnieszka Ślęzak z Trusted Shops. W tym wypadku „marką” czy „produktem” jest początek inwazji na Afganistan.

Dzięki temu mechanizmowi „talibowie są ponownie odbierani jako złoczyńcy powiązani z Al-Kaidą, jakby nigdy nie byli przede wszystkim narzędziem Zachodu”, pisze Kit-Knightly. Pamiętają Państwo, jak niedługo przed wkroczeniem amerykańskich i sojuszniczych sił militarnych do Afganistanu świat obiegły informacje, ilustrowane zdjęciami, jako to „barbarzyńscy” talibowie zniszczyli unikatowe, największe na świecie posągi Buddy w Bamjan w Afganistanie? Teraz znów się przypomina o tym, nie bacząc, iż może to spowodować niezdrowe skojarzenie z barbarzyństwem Antify czy BLM, niszczących pomniki w miastach amerykańskich, często zabytkowe, bądź inne artefakty przeszłości uchodzące w oczach lewaków za przejaw dominacji białego człowieka i hegemonii kultury patriarchalnej.

To nie „szerzenie demokracji” i „zwalczanie terroryzmu” były prawdziwymi celami wojny. „Reklamowanie Afganistanu jako »porażki« USA kamufluje prawdę -wojna była BARDZO zyskownym przedsięwzięciem biznesowym” nie ma wątpliwości autor Off-Guardian.,,I, oczywiście, wszystko to służy wzmocnieniu kruchej oficjalnej historii 11 września, kluczowego zwornika w konstrukcji naszej geopolitycznej »rzeczywistości«”.

A co jest rzeczywistością rzeczywistą? Taką zwyczajną, bez cudzysłowu? Afganistan produkuje obecnie około 90 proc. światowej heroiny. Kiedy Stany Zjednoczone dokonały inwazji w 2001 roku, liczba ta była bliska zeru. Talibowie zakazali uprawy maku lekarskiego na początku 2001 r., a pod koniec roku biznes narkotykowy prawie całkowicie zamarł. Pobudziła go… inwazja na Afganistan, dokonana przez USA w listopadzie 2001 r. Od tego czasu produkcja opium wzrastała niemal z roku na rok. „Nie musimy teraz wchodzić w powiązania CIA z handlem narkotykami, ani odpowiadać na pytanie, ile pieniędzy odpowiedni ludzie zarobili na produkcji heroiny. To nieistotne, musimy zapytać, co teraz? Czy talibowie ponownie położą kres temu handlowi? Czy produkcja będzie kontynuowana?”.

Prasa mówi, że jak najbardziej. Że heroina będzie płynąć na Zachód i do USA tą samą, a może nawet szerszą strugą. Bowiem talibowie zwiększą produkcję, ponieważ „nielegalny handel narkotykami jest niewyczerpanym źródłem dochodów” Mainstream ostrzega, że należy się teraz przygotować na to, że Zachód zostanie „zalany” narkotykami z Afganistanu.

„Ale pomysł, że heroina przynosi korzyści talibom, a USA chcą położyć temu kres, jest mitem. Afgańska heroina jest i zawsze była do szpiku kości przedsiębiorstwem amerykańskim, deep State (głębokiego państwa) i korporacji. A jeśli talibowie pozwolą Stanom Zjednoczonym na dalsze wykorzystywanie ich ziemi do masowej produkcji heroiny, jest to kolejny dowód na poparcie tezy o porozumieniu między talibami a Zachodem”. Tzn. oficjalnie będzie się drzeć szaty z powodu okrucieństw wojowników Allacha, a nieoficjalnie, pod stołem – business as usual. Czy Zachód, zatruwany narkotykami od „zapiekłych wrogów demokracji i tolerancji” oraz obłędną ideologią marksizmu kulturowego, wytrzyma ten eksperyment na swym żywym (jeszcze) organizmie?

Co dalej? Czyli wyrozumiałość SARS-Cov-2

Prezydent Joe Biden jest atakowany nie tylko przez republikanów. Nawet wierna mu do tej pory stacja CNN nie zawahała się umieścić informacji o tym, że „Joe Biden stoi w obliczu kryzysu kompetencji”. Może to oznaczać, że rozpoczął się wczesny etap przygotowywania nas na „prezydentkę” Kamalę Harris, pisze Off-Guardian. Geopolitycznie mówi się o sukcesie Rosji i Chin – jedynych dwóch krajach, które oficjalnie uznają rząd talibów -„wkraczających w pustkę” Nagłaśnia się to jako zwycięstwo wrogów Ameryki. A przy okazji jest to kolejny kij, którym można uderzyć Bidena, „ale czy to naprawdę coś znaczy?”

Na pewno coś znaczy, tylko co? Kit-Knightly tak wyjaśnia „dramat” rozgrywający się na oczach świata. „»Pandemia« Covida otworzyła oczy na istotę relacji i konfliktów między narodami. Pokazano nam, że kiedy naprawdę zachodzi taka potrzeba, »skonfliktowane na śmierć i życie« państwa pracują razem w tym samym celu. Opowiadają te same kłamstwa, sprzedają te same historie i chcą tego samego”. Hucpa „pandemii” pozwoliła zajrzeć za kulisy teatru polityki międzynarodowej. I odkryć prawdę. A „Prawda jest taka, że bez względu na to, kto teoretycznie sprawuje władzę w Afganistanie, zyski z wojny, litu (ważnego składnika bomby atomowej) i heroiny trafią do tych samych kilku kieszeni”. W dzisiejszym świecie to korporacje rządzą, a nie rządy poszczególnych krajów i stworzone przez te państwa organizacje międzynarodowe. Te organizmy polityczne są tylko pośrednikami. To stacje nadawczo-odbiorcze, a nie „redakcje”

Państwa narodowe nie są już graczami Wielkiej Gry, są figurami. To zabawki w rękach megalitów korporacyjnych. Opowieść o tym, co dzieje się w Afganistanie, wypełniająca bieżące wiadomości we wszystkich światowych, a co za tym idzie również krajowych mediach, będzie napędzać inne wielkie narracje w przyszłości.

Jedną już mamy, nadchodzi „kryzys uchodźczy” I to nie byle jaki, bo „najgorszy od II wojny światowej” według posła parlamentu Wielkiej Brytanii Tobiasa Elwooda, „na którym zawsze można polegać, jeśli chodzi o promowanie tematów, na których bardzo zależy głębokiemu państwu” pisze Off- -Guardian. Jak wiadomo, to samo mówiono o kryzysie uchodźczym w 2016 i w 2019 roku. Ale komu szkodzi powiedzieć o tym raz jeszcze? Na pewno nie korporacjom – wprost przeciwnie. Stąd zapewne wieść ta powtarzana będzie wielokrotnie. Brytyjski sekretarz obrony ogłosił już plany zezwolenia na wjazd do Wielkiej Brytanii afgańskich azylantów bez paszportów. Merkel opowiada się za podobnymi krokami w Niemczech, a prasa amerykańska również lansuje ten pomysł. „Czy ci uchodźcy będą zmuszeni pozostać w »hotelach przeznaczonych na kwarantanny« na własny koszt? Czy wszyscy zostali »podwójnie zaszczepieni«? Nie wiemy. Nikt o tym nie myśli, bo to zagadnienie z innej narracji. Mówimy dzisiaj o uchodźcach, Covid może poczekać”. I poczeka. Jak już nie raz udowodnił w czasie półtorarocznej „pandemii” jest to wirus wybitnie uświadomiony politycznie.

Dlatego każdy, kto sprzeciwia się azylantom wjeżdżającym do kraju z powodu niebezpieczeństwa „transmisji poziomej” SARS-Cov-2, zostanie uznany za rasistę, a lekarze będą twierdzić, że „rasizm jest problemem zdrowia publicznego bardziej niebezpiecznym niż Covid” tak jak to zrobili, gdy narracja pandemiczna zderzyła się zeszłego lata z narracją ruchu Black Lives Matter, nie ma wątpliwości Kit-Knightly.

Powrót narracji terrorystycznej?

To, że przyjmowanie osób ubiegających się o azyl, nieposiadających często dokumentów, z kraju ogarniętego chaosem, może być w ogóle brane pod uwagę podczas rzekomej „śmiertelnej pandemii”, jest oznaką tego, jak zmyślone są obie narracje. „Niewiele się o tym mówi – ale korporacje kochają uchodźców” stawia mocną tezę publicysta Off-Guardian. Podobnie jak nielegalni imigranci, „nieudokumentowani” uchodźcy mogą być wykorzystywani jako tania siła robocza, bez żadnej ochrony prawnej, przysługującej pełnoprawnym obywatelom. Można ich wtedy obwiniać o pogarszający się poziom życia, bezrobocie i stagnację płac. Działają jak piorunochron dla publicznego gniewu. Można przekierować na nich społeczną frustrację. Piecze się wówczas dwie pieczenie na jednym ogniu – gniew ludzki nie uderza w winnych, czyli macherów korporacyjnych. To jedna „pieczeń”. Druga – korporacje poprzez akcje propagandowe pełne humanitarnego zrozumienia dla potrzeb „uchodźców” kształtują swój obraz jako instytucji „wrażliwych społecznie”.

Co więcej, „uchodźcy” bez paszportów to świetny sposób na przetransportowanie wyszkolonych najemników, agitatorów, sabotażystów i/lub sił specjalnych przez granice państwowe. Powstaje wówczas armia anonimowych dla służb specjalnych młodych mężczyzn zdatnych do walki – pula potencjalnych „terrorystów” których można w każdej chwili „zradykalizować” i wysłać do siania paniki w kraju lub za granicą. Kolejnej paniki, gdy ta kowidowa już sparcieje i nie będzie zdatna do użytku w celu tworzenia nowego porządku i nowego człowieka.

26 sierpnia doszło do dwu ataku terrorystycznego w okolicach lotniska w Kabulu. Zginęło 13 żołnierzy USA, a 14 zostało rannych. Co gorsza, zginęli również cywile w liczbie od 72 do 90. Dokładne ustalenia nie są znane. Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie. Czy jest to preludium do kolejnych zamachów terrorystycznych? Tym razem w Europie?

Od „upadku” Kabulu minęło zaledwie kilka dni, ale już „ponowne zagrożenie terroryzmem” robi furorę w prasie. Pisze o tym „The Sun” a raport Associated Press mówi: „Niepokój zagrożeniem terrorystycznym w USA rośnie wraz ze wzrostem władzy talibów”. Przed tym zjawiskiem ostrzega również „The NewYorkTlmes” oraz „Bloomberg” któryż kolei pisze: „Talibowie już inspirują terror poza Afganistanem” „The Times” martwi się o „terrorystyczną elitę” którą talibowie uwolnili z więzienia Bagram. „Project Syndicate” donosi, że „świat nie powinien ignorować ryzyka, że Afganistan pod rządami talibów może stać się wylęgarnią międzynarodowego terroryzmu” Tym trwożliwym wieściom wtórują politycy z Francji, USA i Wielkiej Brytanii.

Czy to oznacza, że za chwilę zaczną eksplodować ładunki wybuchowe w europejskich i amerykańskich miastach? „Może tak właśnie będzie, a może nie. Poważny międzynarodowy terroryzm, podobnie jak grypa, wziął trochę wolnego podczas »pandemii«. Jednak pod wieloma względami strach przed atakiem terrorystycznym jest tak samo skuteczny jak sam atak”. Podobnie jak strach przed „pandemią” był równie skuteczny, jak skuteczna byłaby pandemia, gdyby była.

„Mgła strachu przed Covid, która zakryła pole racjonalnego widzenia, przerzedza się, ludzie zaczynają powoli się budzić. A przecież kierujący nami, poprzez nasze rządy, potrzebują tego, aby ludzie bali się nieustannie”. Nagła a niespodziewana śmierć z rąk terrorystów jest równie straszna jak „śmierć pod respiratorem”. Tymi emocjami można zarządzać bardzo długo. Do czasu, aż osiągnie się cel ostateczny – nową rzeczywistość zasiedloną przez nowego człowieka.

Opracował: Leon Baranowski – Buenos Aires, Argentyna