Polemicznie o epidemii

DoRzeczy, nr 35, 24-30.08.2020 r.

W „Do Rzeczy” 32/2020 ukazał się artykuł „Fałszywa epidemia” Mariusza Błochowiaka. Poniżej odnoszący się do tego tekstu list do redakcji oraz odpowiedź autora

Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej” – przekonywał kiedyś starszych czytelników Jonasz Kofta. Pisać także każdy może, ale do głowy mi nie przyszło, że „Do Rzeczy” [nr 32 (385)] może publikować teksty tak paskudne jak Mariusza Błochowiaka „Fałszywa epidemia”. Autor albo nie ma pojęcia o wielości prac naukowych poświęconych analizie rozprzestrzeniania się choroby wywołanej przez wirus SARS-CoV-2, albo – co gorsza – świadomie manipuluje czytelnikiem, wmawiając mu, że wszystko już o pandemii wiadomo. Dokładniej zaś pan Błochowiak sugeruje, że żadnego niebezpieczeństwa już nie ma. Przywołuje jednego poważnego naukowca, Johna Ioannidisa, należącego do tych mniej licznych, którzy uznali, że śmiertelność spowodowana COVID-19 jest tak niska, iż przedsięwzięte środki w postaci wymuszenia przez rządy „społecznego dystansowania się” oraz „lockdownu” być może przyniosły więcej szkody niż pożytku.

Pan Błochowiak, jeśli już chce pisać o COVID-19, powinien wiedzieć, że Ioannidis i jego zespół dokonali pewnej nadinterpretacji otrzymanych przez nich w kwietniu wyników (co wytknęli im statystycy). Powinien też był zajrzeć, jeśli przywołuje innego naukowca, Stefana Hockertza, do jego prac na temat COVID-19. Ja zajrzałem do jednej, napisanej wspólnie z Haraldem Wałachem i opublikowanej w sieci w czerwcu 2020 r., i więcej prac prof. Hockertza czytać nie będę. Ta wspomniana to swoiste kuriozum – doskonały aparat statystyczny, ale użyty w metodologicznie niepoprawny sposób. Jednocześnie jednak przyznaję, że z zainteresowaniem poznałem opinię prof. Hockertza, na pewno dobrego naukowca na innych polach, na temat lockdownu w Niemczech. (Inna sprawa, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego autor „Fałszywej epidemii” tak bardzo skupił się na sytuacji epidemicznej w Niemczech).

Pan Błochowiak powinien też napisać – i nieuczciwością jest, że tego nie uczynił – iż Ioannidis nigdy nie nazwał wcześniej tu wspomnianych społecznych restrykcji błędem. Na przykład w lipcu pisał w „The British Medical Journal”:

„Lockdowny były krokiem desperackim, wyborem dającym się obronić, gdy o COVID-19 wiedzieliśmy niewiele.

Ale dziś, gdy wiemy więcej, powinniśmy unikać przesady Powinniśmy ostrożnie i stopniowo likwidować lockdown […]”.

W naukowej dyskusji liczą się twarde wyniki oparte na właściwie zebranych danych. W przypadku COVID-19 tych danych jest ciągle za mało, a te, które są, często są obarczone błędami, są częściowo fałszywe albo są nie w pełni porównywalne. Stąd biorą się dodatkowa komplikacja problemu i różne wyniki podobnych analiz, ale opartych na różnych danych.

Oczywiście, naukowcy mają prawo – byle w cywilizowany sposób – wygłaszać swoje oceny polityki danego państwa, pamiętając wszakże, że w przypadku COVID-19 często wykraczają poza naukę i włączają się w debatę społeczną. I tak jedni uznają restrykcje rządowe za zbyt surowe, inni za jak najbardziej właściwe. Notabene polski rząd wydaje się moim zdaniem prowadzić od początku politykę zgodną z radą prof. Ioannidisa, cały czas uwzględniając polskie uwarunkowania administracyjne oraz organizację służby zdrowia. Od pewnego czasu bierze pod uwagę głos znakomitych polskich naukowców, analityków danych i wspomagających ich informatyków.

W tym liście nie może zabraknąć słowa protestu przeciwko obrażaniu ekspertów ośmielających się prowadzić rzetelne analizy, które prowadzą do wyników sprzecznych z poglądem autora artykułu. Jak P.T. Redakcja mogła dopuścić do ich szkalowania?

prof. dr hob. inż. Jacek Koronachi

OD AUTORA

Szanowny Panie Profesorze, jestem bardzo wdzięczy Redakcji „Do Rzeczy”, że odważyła się opublikować artykuł krytyczny dotyczący fałszywej pandemii, zwłaszcza że w Polsce nie ma na ten temat merytorycznej debaty, a rząd zakazuje wypowiadania się lekarzom.

Z przykrością stwierdzam, że list Pana Profesora trudno uznać za merytoryczny z uwagi na fakt, że w ogóle nie odniósł się Pan do wielu moich argumentów uzasadniających, iż nie mamy do czynienia z pandemią, ale z wielkim oszustwem. Ponadto pisze Pan o pracach prof. Ioannidisa i Hockertza, ale nie podaje Pan ani źródła, ani na czym konkretnie polegały popełnione przez nich błędy, a co więcej, jak to się ma do przedstawionych przeze mnie argumentów. W związku z tym nie da się odnieść do tej części Pana krytyki, która ich dotyczy.

Uważam, że polski rząd nie stosuje się do rady prof. Ioannidisa, ponieważ jesteśmy już od dawna na etapie, gdzie wiemy na tyle dużo, że należy znieść lockdown jak najszybciej, a nie go ponownie zaostrzać, jak to ma obecnie miejsce, powołując się m.in. na wymyśloną tzw. drugą falę.

Wszystkie obostrzenia powinny zostać uchylone jak najszybciej, ponieważ w Polsce w szczycie (!) tzw. epidemii mieliśmy zaledwie 30 zgonów (pomijam zafałszowane statystyki) osób z pozytywnym, niewiarygodnym testem dziennie, co w przypadku ok. 1150 średniej liczby zgonów każdego dnia stanowi znikome 0,02 proc. Ponadto w szczycie (!) „epidemii” było 65 proc. (!) wolnych miejsc w szpitalach. Skoro mieliśmy i mamy tak duże rezerwy, to jaki sens mają jakiekolwiek obostrzenia, rujnowanie gospodarki i doprowadzanie do niepotrzebnych zgonów (np. z powodu nieodbytych czy przekładanych operacji oraz utrudnionego dostępu do lekarzy) w ramach skutków ubocznych walki z koronawirusem? Tego typu tok rozumowania uważam za patologiczny.

Nie wiem, czy Ioannidis nigdy nie nazwał restrykcji społecznych błędem, ale z pewnością pozytywnie wypowiedział się o polityce Szwecji: „Jak dotąd brak dowodów na to, że Szwecja zrobiła coś złego. Myślę, że poradzili sobie całkiem nieźle. […] Obserwuję to bardzo uważnie, ale nie sądzę, że możemy winić Szwedów za to, co zrobili. Może powinniśmy im pogratulować”(*).

Prof. med. Sucharit Bhakdi, którego nie uznał Pan za poważnego naukowca, chociaż ma bardzo bogaty dorobek naukowy i jest jednym z najczęściej cytowanych uczonych w dziedzinie medycyny w Niemczech, a ponadto jest specjalistą w dziedzinie mikrobiologii i epidemiologii chorób zakaźnych, uznał obostrzenia (w Niemczech) za „groteskowe, przekraczające granice i wprost niebezpieczne” oraz stwierdził, że „te działania są samoniszczycielskie. A jeśli społeczeństwo je akceptuje i przeprowadza, to równa się to zbiorowemu samobójstwu”(*).

O liście rządowych „ekspertów” i ich analizach nic nie wiadomo. Może w ogóle nie istnieją? W każdym razie, jeśli polityka walki z koronawirusem jest odzwierciedleniem rad tychże „specjalistów”, to należy ich jak najszybciej postawić przed sądem za działanie na szkodę obywateli i państwa.

Niemieckie MSW w wewnętrznym raporcie „KM 4 – 5l000/29#2″ donosi, że w marcu i kwietniu 2020 r. w Niemczech przesunięto albo nie przeprowadzono łącznie 90 proc. zaplanowanych wcześniej operacji. W ciągu tych dwóch miesięcy z powodu obostrzeń wprowadzonych przez rząd 2,5 min pacjentów nie zostało poddanych operacji, chociaż byłyby one konieczne dla ratowania ich zdrowia lub życia. Eksperci przypuszczają, że z powodu przesunięć operacji już zmarło lub umrze w Niemczech łącznie od 5 tys. do 125 tys. pacjentów. Ilu umrze w Polsce? Co na to nasi „eksperci”?

Ministerstwo Zdrowia (MZ) w piśmie nr ZPŚ 0164.156.2020 z dnia 29 maja 2020 r. podało do wiadomości, że w Polsce do 19 maja z powodu COVID-19 zmarło 200 osób bez chorób współistniejących. To byłoby ok. 20 proc. (!) wszystkich rzekomo zmarłych z powodu koronawirusa.

Jakim sposobem MZ ustaliło, że osoby te nie miały chorób współistniejących, skoro nie przeprowadza się w Polsce sekcji zwłok?! Tymczasem prof. Klaus Puschel z Hamburga w Niemczech wykonał już ponad sto autopsji osób, u których stwierdzono istnienie koronawirusa, i nie znalazł ani jednego (!) przypadku osoby, która nie miałaby chorób współistniejących: „Jeszcze nikt, kto by nie miał choroby współistniejącej, nie umarł na koronawirusa”. Uważam, że MZ po prostu kłamie. Co na to „eksperci”?

Z poważaniem dr Mariusz Błochowiak

Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych