ANTYKOMUNIZM – ZADANIE WAŻNE I AKTUALNE

Artur Adamski, Obywatelska, nr 216, 10-23.04.2020 r.

Antykomunizm to oczywistość dokładnie taka sama, jak anty – dżuma, anty – gruźlica czy anty – syfilis. Czy jednak zwalczanie zarazy komunistycznej jest dziś tak samo ważne, jak w XIX w. walka z cholerą czy w Polsce lat sześćdziesiątych – ospą?

Czy komunizm został pokonany?

Nie tak dawno definicja tego, co się wydarzyło 30 lat temu, wypłynęła z dość niespodziewanego źródła. Kipiące dumą słowa Frasyniuka o pokonaniu komunizmu (nie przytaczam dokładnego cytatu, by nie powtarzać, zaczynających się na literę „k” słów, bez użycia których nie potrafi on chyba zbudować dłuższej wypowiedzi) sprostował przewodniczący SLD. I z bólem rację przyznać trzeba właśnie weteranowi PZPR – u, przypominającemu Frasyniukowi, że żadnego komunizmu nie obalił, ale że się przy okrągłym stole z komunistami – dogadał. I na tym polega istota problemu. Komunizm dogorywał, zarządzany przez komunistów system ostatecznie się walił. Los jego liderów wydawał się być przesądzony a wraz z nimi – żadnych szans powrotu zdawał się nie mieć urzeczywistniany przez nich koszmar. Znaleźli się jednak tacy, którzy zadbali o interesy panujących przez pół wieku z obcego nadania i kosztem całego narodu urzeczywistniających w Polsce utopie azjatyckich satrapów. Potem jednym z propagandowych hasełek lat transformacji było „wspólne ponoszenie kosztów kryzysu i koniecznych reform”. Dla milionów były one potworne, ale jedna grupa nie ponosiła ich wcale. Żyła w luksusie przez wszystkie lata PRL-owskiej biedy a tzw. „ustrojowy przełom” przeobraził ją w finansową elitę. Do tego zamiast rozliczenia za zbrodnie – uprzywilejowano ją całkowitą bezkarnością.

W latach po wprowadzeniu stanu wojennego często powtarzano wniosek o moralnym kręgosłupie społeczeństwa, którego reżimowi nie udało się przetrącić. Cel ten został jednak osiągnięty za sprawą porozumień Magdalenki oraz Okrągłego Stołu i stanowi najbardziej doniosłe z ich osiągnięć. Za ich sprawą tzw. III RP zbudowana została na gruncie wyniszczającego anty-ładu, którego istotą jest nagradzanie za wysługiwanie się najeźdźcom i krzywdzenie własnego narodu a karanie za ofiarną na jego rzecz służbę i walkę o niepodległość. Od 1989 roku nasza młodzież dorastała w porządku, uczącym takiej prawidłowości: za wysługiwanie się obcemu mocarstwu i prześladowanie Polaków – przywilej nietykalności i bizantyjskie uposażenia. A za ofiary poniesione w walce o wolność i sprawiedliwość – szyderstwo, kpina i niedostatek. Jakie postawy wobec państwa, ojczyzny, obywatelskiego obowiązku można uformować takim przykładem? Przypuszczenie, że tego „wychowawczego efektu” można było nie przewidzieć, byłoby obrazą dla inteligencji „ojców założycieli pookrągłostołowego ubekistanu”. Cala nadzieja w tym, że oczywiste skutki tej aksjologicznej perwersji nie w pełni zostały osiągnięte.

Szczepionka z premedytacją zmarnowana

W 1989 roku Joanna Szczepkowska ogłosiła, że „skończył się w Polsce komunizm”. Wraz z nią złudzeniu temu uległy miliony Polaków. Powszechne też było przekonanie, że po tym, czego doświadczaliśmy przez pół wieku, powrót do marksistowskiego obłędu nigdy więcej nie będzie już możliwy. Samo jednak „historyczne porozumienie” zawarte z komunistami oznaczało milowy krok w ich rehabilitacji. Zaraz potem, przy milczącej aprobacie „pierwszego niekomunistycznego rządu”, przez szereg miesięcy palono i rozkradano archiwa bezpieki. Nie tylko prawda o „autorytetach” III RP, ale i wiedza o istocie komunistycznego systemu, miała być unicestwiona. Funkcjonariuszom rzekomo pokonanego reżimu zapewniono też kontrolę nad wielką częścią mediów. Resztę w większości wzięły kręgi z nimi zaprzyjaźnione. Skutkiem tego zdołano zablokować wszystkie próby lustracji i dekomunizacji. Sądownictwo, od 1944 roku oddane na służbę reżimowi, nie zostało tknięte choćby cieniem reformy ani odwołaniem kogokolwiek z sędziów. Nawet uczestniczących w zbrodniach i najbardziej skompromitowanych. Brak osądzenia powszechnie znanych zbrodni w sposób najoczywistszy prowadził do zatracenia wiary w sprawiedliwość. W 1991 roku radykalnie zmniejszono też liczbę lekcji historii w szkołach, w następstwie czego przekazywanie wiedzy o dziejach najnowszych najczęściej w ogóle nie ma miejsca. Roczniki nie znające komunizmu z autopsji po prostu nie miały się dowiadywać, czym on był. Tym samym postkomunistyczna propaganda zyskała możliwość upowszechniania własnej, załganej narracji. Skutecznie posługuje się np. takim do cna zakłamanym pojęciem, jak „skrajna prawica”. Określa nim ruchy neonazistowskie, mimo że ani one ani ich poprzednicy z NSDAP, nie mieli literalnie nic wspólnego z czymkolwiek prawicowym. Hitleryzm to przecież ideologia na wskroś lewicowa. Grunt pod recydywę komunistów przygotowało też skompromitowanie ruchu Solidarności przez występujące pod jego szyldem kręgi prące do władzy metodą rozgrzeszenia „właścicieli PRL-u”. Z bezliku oszczerczych przekazów ciągle dowiedzieć się możemy, że dawni działacze KPP czy KPZU to romantyczni bohaterowie pragnący powszechnej szczęśliwości. A byli to tylko i wyłącznie dobrze opłacani agenci moskiewskich mocodawców, dążących do likwidacji polskiego państwa. W efekcie celowego upośledzania wiedzy o przeszłości i długotrwałej dominacji mediów upowszechniających kłamstwa, mamy dziś w Polsce wzrost poparcia dla postkomunistów oraz zatrważające koncepty młodych liderów tzw. nowej lewicy. Wykwitające na ignorancji opinie, wg których „prawdziwego komunizmu jeszcze nie było” i pomysły, by „spróbować jeszcze raz” powinny działać jak alarm przed mogącym się powtórzyć koszmarem.

Współczesny Zachód czyli triumf samobójczej głupoty

Dekady życia po wschodniej stronie Żelaznej Kutyny skutkowały mitycznymi wyobrażeniami o realiach, panujących po jej drugiej stronie. Nasze kontakty z Zachodem zwykle były krótkotrwałe, powierzchowne a wnioski z nich sprowadzały się głównie do porażenia przepaścią w materialnym poziomie życia. Rzadko dostrzegaliśmy to, co w pełnej jaskrawości widział np. zasiedziały już tam Władimir Bukowski. A stwierdzał on jednoznacznie, że ideologia marksistowska, której wyznawcy terroryzowali świat na wschód od Łaby, dominuje także w świecie zachodnim. Różnica polega tylko na tym, że w sowieckiej Rosji i krajach, które podbiła, zwyciężył narzucony przemocą marksizm typu bolszewickiego. Natomiast na Zachodzie zatriumfował marksizm mienszewicki, zamiast brutalnej rewolucji krok po kroku opanowujący wszystkie instytucje. Jego liderzy wyciągnęli wnioski z ekonomicznej porażki towarzyszy bolszewickich i nie wystąpili przeciw prywatnej własności. Jako śmiertelni wrogowie cywilizacji chrześcijańskiej są jednak skuteczniejsi i bardziej niebezpieczni od bolszewików. Bukowski pytał retorycznie: „mienszewiki, bolszewiki – kakaja raznica?” Nie jest przypadkiem, że brukselski Dom Historii Europejskiej jest układanką z oszczerstw kalibru nie mniejszego, od sowieckich hagiografii o Leninie, Stalinie czy Dzierżyńskim. Znamienne też było odsłonięcie przed dwoma laty w Trewirze, przez komisarza, pełniącego naj- pierwszą funkcję w Unii Europejskiej, ogromnych rozmiarów pomnika – daru chińskiej partii komunistycznej. Pomnik ten to wyraz czci dla architekta tych przemian, które okazały się być największym ludobójstwem w dziejach świata.

Fascynacja oparta na ignorancji

Uwielbienie często wynika z niewiedzy. Wielu Amerykanów fascynowało się np. niemieckim nazizmem. Kilka miesięcy przed wybuchem wojny Adolf Hitler został człowiekiem roku tygodnika „Time” (potem dwukrotnie był nim Stalin). Odrobinka orientacji w twórczości paru pisarzy i kompozytorów jest podstawą masowego uwielbienia dla Rosji, kraju o którym najczęściej nie wie się absolutnie nic. Lewacka rewolta roku 1968 rozgrywała się w tym samym czasie, w którym pekiński reżim mordował kolejne dziesiątki milionów Chińczyków a doświadczeniem setek milionów było wegetowanie w skrajnej nędzy. W dziesiątkach miast Zachodu głoszono jednak peany na cześć Mao Tse Tunga, pochody niosły jego portrety, w Paryżu palono kadzidła i klękano przed ołtarzami z jego wizerunkiem. Filmy i pisane seriami książki o meksykańskiej malarce Friedzie Kahlo na piedestale stawiają też jej kochanka Lwa Trockiego, przedstawianego jako humanistę o gołębim sercu, bez reszty oddanego sprawie szczęścia ludzkości i każdego człowieka z osobna. Na takich majakach opierają się wyobrażenia o komunizmie tych, którzy prawdziwego rozkwitu tej upiornej ideologii nigdy nie zaznali.

Polski obowiązek

W krajach, które nie doświadczyły komunizmu, wiedza o tym nieszczęściu jest żadna. Dotyczy to także politycznych elit. Świadkami tego jesteśmy zawsze, kiedy większość Parlamentu Europejskiego reaguje histerią na każdą próbę zestawienia zbrodni hitlerowskich z komunistycznymi. „Czarna księga komunizmu” – rzetelne kompendium, informujące o okolicznościach wymordowania stu milionów ludzi, we Francji, Holandii czy we Włoszech spotkało się z nie mniejszą furią ataków, niż w Chinach czy Rosji.

To, czego zaznały narody Europy środkowej i wschodniej powoduje, że liczne, „zapakowane” w piękne hasła regulacje, wprowadzane przez Unię Europejską, rozpoznajemy jako wyrosłe na marksistowskim gruncie kroki w kierunku zniewolenia człowieka i zniszczenia łacińskiej cywilizacji. Obowiązkiem mądrzejszych (a w zakresie tego doświadczenia nasza część Europy nad zachodnią dominuje niepomiernie) jest ostrzegać. A jeśli adresaci naszej przestrogi wykażą odporność na przekazywaną im wiedzę – sami obrońmy się przed zarazą, której opór stawiamy już od pokoleń.

Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski