PIERWSZE WIEKI HISTORJI POLSKIEJ DZIEŁO POŚMIERTNE ADAMA MICKIEWICZA

Chciałbym przedstawić Państwu mało znane dzieło naszego Wieszcz – Adama Mickiewicza dotyczące dziejów Polski.

Wiesław Norman, działacz opozycji antykomunistycznej, leg. nr 269, Solidarność Rolników Indywidualnych, Rada Wojewódzka

Całość można odczytać w sieci dzięki Google TUTAJ.

PIERWSZE
WIEKI HISTORJI POLSKIEJ

DZIEŁO
POŚMIERTNE ADAMA MICKIEWICZA

PARYŻ

KSIĘGARNIA LUXEMBURGSKA

16, ULICA DE TOURNON, 16

1868.

PRZEDMOWA.

Rękopism: Pierwsze wieki historji Polskiej,
ogłoszony przed kilku miesiącami w tłumaczeniu francuzkiem, krążył
przez lat przeszło dwadzieścia w wielu odpisach na tułactwie a
może i w kraju. Przedstawiamy dziś tę pracę naszego wieszcza
według najpoprawniejszego z tych odpisów jaki mieliśmy pod ręką.

Zdaje się że ten zarys dziejów naszych
pierwotnych skreślony był jeszcze przed rokiem 1837, i że
powołanie Mickiewicza do Lozanny gdzie średniowieczną łaciną
zajął się wyłącznie, a później do Paryża na katedrę
literatur słowiańskich, nie dozwoliło mu rozpoczętego dzieła
ukończyć, ani do tego co było już napisanem ostatecznie ręki
przyłożyć. Nie spuszczał on jednakże z oka dawnej tej pracy,
zwłaszcza że od 1840 roku szedł już ciągiem w kierunku tych
poszukiwań i nie jedna myśl rzucona w tem dziełku, znalazła swoje
rozwinięcie lub pełniejszą swą formę w tem, co następnie pisał
lub mówił publicznie.

Niedawno znalazł się jeszcze, według nas bardzo
wspaniały ustęp z kilku stronic złożony, obcą ręką pod jego
dyktowaniem pisany, i ile nam się zdaje, nieprzejrzany przez autora,
który osądziliśmy za właściwe i najstosowniejsze umieścić jako
wstęp do pierwotnych dziejów, choć jest najwidoczniej początkiem
pracy większych rozmiarów i większej doniosłości. Kto ściślejszą
z nim złączony zażyłością, mógł być świadkiem olbrzymiego
rozwoju jego pojęć nigdzie dotąd niewypowiedzianych w całej swej
pełności, ten ustępowi temu bez wahania się naznaczy rok 1845,
kiedy Mickiewicz po ukończeniu swego kursu w kolegjum francuzkiem,
chciał wszystko zlać w jedną całość i wyjaśnić do końca, do
czego mu przeszkadzał zbieg trudnych okoliczności, przekonanie że
czas pisania przeszedł i wysilenia do rozpoczęcia czynnego
politycznego zawodu.

Kto w Mickiewiczu chce tylko widzieć poetę, ten
i poezji jego dostatecznie ocenić nie potrafi. Może on estetycznie
czuć formę zewnętrzną lub wewnętrzną jego utworów, może
podziwiać ich rysunek, ich barwy, ich wyrażenia, może się
zachwycać nie jedną szczytną myślą, obrazem i szczęśliwem ich
oddaniem, może nawet najsłuszniej krytykować nie jeden ustęp nie
właściwie wtrącony, lub psujący harmonję całości; ale nie
oceni nigdy wielkiej służby w narodzie tego pisarza, nie poczuje
jak każdy jego wiersz nieledwie był w swoim czasie, albo znakiem
szczebla na drodze duchowego przebudzenia i rozwoju, albo nowym
wyzywem do dalszego chodu. Aby Mickiewicza dobrze zrozumieć, trzeba
ogarnąć całość tego ogromnego ruchu od początku aż do dni
dojrzałych, w których swój żywot zakończył; ale na nieszczęście
nie jedna z grup idącego za nim pokolenia, ustawała w drodze i do
zrozumienia go i poczucia pełnego nic mało jeszcze może czasu
potrzebować będzie, lecz zatknięte przez niego drogowskazy na
opóźnionych czekać nie przestaną.

Mickiewicz w dziejach piśmiennictwa ludzkiego
należy do najszczególniejszych i powiedzmy bez wahania się, do
największych pojawów. Jest to genjusz najściślej z zadaniami
swojej epoki złączony, i z jako wielką i praktyczną ich częścią,
z dziełem przerodzenia się i wyswobodzenia naszego. Jeżeli był
wielkim pisarzem, wielkim poetą, to dla tego że tych zadań nigdy z
myśli i z duszy nie spuszczał i nigdy sławy swojej, pisarstwa
swojego i poezji za cel ostateczny nie przyjmował i nie kładł, i
że przeznaczenie otrzymanych darów Bożych, jako narzędzi zawsze
jakiejś myśli Bożej, najrozleglej pojmował. Rozpoczął on dzieło
swoje od przyłożenia ręki do rozkucia języka samego z kajdan
morzącej go konwencjonalności, aby mógł swobodnie i wyrażać i
budzić wszelkie myśli i uczucia. Rozbił ten deptak literacki
nawykły do przewiewania obcych a zawsze jednych i tych samych
kształtów i wyobrażeń, a nieprzyjaciele tego ruchu poczuli
nieomylnym złego instynktem, że i deptak przerabiający zawsze te
same a obce wyobrażenia i kształty polityczne, rozbity wkrótce
zostanie. I w istocie Polska zaczęła się przeglądać pomału i
rozpoznawać jak w własnem zwierciedle w tym skarbie swojej
przeszłości, w tym a duchowym wieków wyrobie — to jest w języku
» i odszukiwać zwolna wszystkie potracone ogniwa, które ją
prawdziwie wiązały z jej ojcami, z jej przeznaczeniem i z całą
chrześcjańską ludzkością. Nagle powstająca plejada wieszczów
naszych, zobaczyła i prawdziwą przyszłość naszą, jak gwiazdę
oświecającą drogę, którą nam rozpoznać i ukochać należy. A w
tej pracy Mickiewicz przewodniczył narodowi swojemu. Więzień,
zasłany wygnaniec, a potem tułacz po obcych krajach, przejął się
wszystkiemi jego boleściami i jak on rozbił się o daremne
dotychczasowe wysilenia. Zamknął swój cykl poetyczny utworem
pełnym, zawierającym wszystko co życie nasze społeczne miało w
sobie pięknego, rzewnego, czystego, obrazowego i godnego do
przechowania na wieki, jeżeli nie w tym kształcie, to zawsze w
temże samem uczuciu i poszedł dalej do głębszych badań praw
naszego istnienia, dzisiejszej niemocy i dalszych przeznaczeń narodu
i chciał aby jak sam się wyraża, co duch przeczuwał, i człowiek
dotykalnie dla urzeczywistnienia tego ziemskiem okiem zobaczył.

Mickiewicz, w tej miłości swojego narodu, który
uznał za głębszy i czystszy od innych, a po tylu płonnych
nadziejach, z których jednym obrazem swój wielki poemat zakończył,
Mickiewicz musiał sobie położyć kilka nieuniknionych zapytań:
czy Polska ma w sobie żywioł, który w istocie przyjść może do
politycznego istnienia i kształtu? Czy ten żywioł jest potrzebnym,
czy jest koniecznym dla dalszego chodu ludzkości? czy inny naród
jaki w tej pracy i wyrobie Polski upadłej zastąpić nie może? bo
ta potrzeba i konieczność nas w dalszym rozwoju chrześcjańskiej
społeczności, jest moralnym zakładem, jest duchową i
najpewniejszą gwarancją naszego istnienia; czy wątek przeszłych
dziejów naszych odpowiada istotnie temu przyszłemu zadaniu? i czy
jest prawdziwem gotowaniem nas przez Opatrzność do rozwiązania
tego zadania? czy upadek nasz i niemoc nie poszły ze zmącenia tej
głównej myśli, ze splątania tej nici? czy dzisiejsze prace,
cierpienia i męczarnie oddalają nas od niej, czy popychają ku
niej? Już nie jak Tytan w improwizacji swojej szturmujący do nieba,
ale jak w prochu ukorzony chrześcjanin dociekał woli i tajemnic
Bożych w drodze i w przeznaczeniu narodów.

Długo w wysileniach i pracach tego rodzaju
Mickiewicz był samotny i niepojmowany nawet i przez najbliższych
siebie przyjaciół, aż nadeszła chwila w której wszystko co czuł,
co widział, czego pragnął i czego się spodziewał, znalazł w
jasnej dla siebie pewności, znalazł to wszystko w daleko szerzej
rozpalonem ognisku.

Mickiewicz torem wielkich mężów czerpiących
wszystko sumiennie z własnej duszy, i z tego co mu za jedyne źródło
prawdziwe światła na ziemi wskazanem zostało, nie ma prawie
polemicznej strony w swoich rozumowaniach i przedstawieniach; nie
widzi on potrzeby zaczepiać i spierać się ze złą wiarą, z
naukowym pedantyzmem, z ciasnemi wyobrażeniami, ze strachem świata
lub z przyjętemi i zamkniętemi w zaklętem kole przekonaniami, a
tem bardziej nie uznaje ich za trybunał od któregoby zależał, nie
tłumaczy się i nie usprawiedliwia się im. Ma on co innego w sobie
i za sobą do roboty, niżli je przekonawać; wie on że mu sam ten
czas oszczędzony stanie się obrońcą i wszelkich nagromadzi
dowodów; i że fałsz tylko wyzwany jest łakomy wszelkiego
ścierania się, a że gardzi niem zawsze prawdziwe i pewne widzenie
i że same przez się zdychać muszą wszelkie pasożyty napłodzone
ze strachu, niedołęztwa, głupoty, lenistwa, urojeń, pychy i
złości.

Z chwil takiego wielkiego skupienia się, o
któremeśmy wspomnieli, jest i to zwrócenie się jego ku
najodleglejszej naszej przeszłości, które dziś czytelnikom
przedstawiamy. W dołączonym przez nas wstępie, nakreślił sam
sobie ideał prawdziwego dziejopisarza, lub jak się szczytniej
wyraża, prawdziwego dziejoczyta, obrachował wszystkie
trudności z jakiemi ma do walczenia historyk słowiańszczyzny, i
wykazał prawa jakiemi się plemie jedno zlewa w całość lub
rozszczepia, napomknął wreszcie czem sam taki dziejoczty stać
się może albo nawet i powinien dla przyszłości; i te kilka kartek
otwiera wielkie pole dla każdego głębiej myślącego człowieka.

Lecz zwróćmy się do jego pierwotnych dziejów
Polski i starajmy się odbić wyraźnie główniejsze jego z tej
epoki historyczne pojęcia. Ludność europejska składa się w
przekonaniu jego jak ziemia, którą zamieszkuje z pewnych warstw,
jakby pokładów geologicznych. Najpierwsze i najdawniejsze z tych
warstw są warstwy rolnicze, z głęboko rozwiniętem uczuciem
rodzinnem i domowem, który wyżej nad życie gminy politycznie
podnieść się nie mógł. Migracja ta którą Mickiewicz słusznie
pokutniczą, nazywa a do której zaliczył Słowian,
Pelargów i Sykulów, zajmuje obszary ziemi mozolnie, w pocie czoła,
zakładając osady swoje pomału w sąsiedztwie jedne od drugich.
Wyszła ona z Azji przed wszelkim wyższym ustrojem społecznym, to
jest przed wszelkiem objawieniem religijnem i dla tego przynosiła
pojęcia pierwotne, czyste, o bóstwie o dobrem i złem ale bez
żadnego rozwoju, bez sformułowania je w doktryny i bez żadnych
historycznych podań. Drugi gatunek migracji Mickiewicz nazywa
odszczepieńcze, bo odrywające się od pnia jakiegoś bardziej
wyrobionego; są to kasty polityczno-wojenne, mające sekret
panowania i urządzenia gmin wielu w większe już ciała. Nakoniec
są migracje niszczące, które porządek istniejący zmiatają, ale
znikają same i zostawiają miejsce wolne do ustanowienia porządku
nowego, a zawsze wyższego od poprzedniego.1

Według Mickiewicza dzieje ludzkości idą zawsze
pewnemi powtarzającemi się kręgami, ztąd napotykamy po pewnym
przeciągu czasu epoki odpowiadające sobie, chociaż każda następna
jest już bardziej wzniesioną przez wyższą ideę i poczucie, a tem
samem w ciągłem postępie, i to pojęcie wyjaśnia piękne jego
wyrażenie, że historyk prawdziwy pyta śladów liczby
wypełniaj
ącej się po kole przeznaczeń
ludzkości
. (Wstęp, str. 9).

Co większa Mickiewicz widział w tym obrocie
zjawiające się po wiekach te same podania i mity a nawet i podobne
zupełnie jakby na świat wracające postacje historyczne. (Kurs
d
rugoletni, lek. XVIl).

Plemiona rolnicze, ciche, cierpliwe, pokorne,
przestające na małem, cnotami nawet swojemi konserwacyjnemi,
wstrzymują wszelki przeznaczony rozwój, wszelkie złączenie się,
zlanie rodu ludzkiego, wszelki obrót większemi jednostkami,
większemi massami, wstrzymują postęp, grzeszą tem samem przeciw
największemu prawu, prawu życia, które coraz bardziej wzmagać się
powinno. Dla tego są budzone i to najczęściej przez niższe od
siebie plemiona, ale ruchliwsze i czynniejsze zato. Mickiewicz
zauważał iż od najdawniejszych czasów, znajdował się już
pomięszany z plemieniem Słowian białej cery i jasnego zarostu, ród
ciemniejszy twarzy i włosów, dzikszy, niespokojniejszy w swem
obejściu się i oddany więcej dla tego łowom niż uprawie ziemi.
Był to pierwszy żywioł nie dający Słowianowi usnąć wśród
błogiego pokoju. W dalszych dziejach rody obce Medyjsko-Aryjskie
zawsze, Azy, okazują się widoczniej z coraz wyższą myślą
organizacyjną wśród Słowian; takim był Trak, Dak i Got po obu
stronach Dunaju; takiemi były plemiona Sarmackie (Syr-Medy), Alan
(Ir), Jazyg (Adżyg), Roksolon (Rosalan). I jak gdyby Opatrzność
chciała aby żaden zakątek Słowiańszczyzny wpływowi temu nie
uszedł, ród Azów przeszedł morze, na Skandynawskich osiadł
półwyspach i bawiąc się napadami i łupieżą, wciskał się
łodziami płynąc wstecz rzekom do najodleglejszych osad rolniczych,
w pośród których jak prawodawca, jak pan, jak kapłan nawet
osiadał, bo cała nawet organizacja religijna Prus, Pomorza i Litwy
z miejscowemi tylko nazwami bogów jest Skandynawską. Jak Sarmata
tak Got i Gepida burzą Attyli z ziem Słowiańskich zmieceni i dalej
zapędzeni zostali. Sarmata zgasł jako najemny żołnierz w
legjonach rzymskich. Liczniejszy i potężniejszy Got zakładał
państwa w Galji, Hiszpanji i Włoszech, ale jeden i drugi zostawli
wielu osiadłych i zesłowiańszczonych braci, którzy po zniknięciu
Hunów doczekali nowych zasiłków, nowych pobratymców z Kaukazu i
Skandynawji.

Sama formacja tego niezmiernego lądu zdawała się
jego polityczne kreślić przeznaczenie; ląd ten napływowy, żyzny,
sposobny do uprawy, jak ród pierwotny który go zamieszkiwał, nie
miał swych rodzimych skał i kamieni; zasypały go tylko ranione
bryły i piaski z gór Szwedzkich i Fińskich, gdzie łódź
dopływała Skandynawska lub naleciałe żwiry z Karpat, które koń
Kaukazki deptał, dopóki oba plemiona nie przeszły linji rozdziału
wód i Rus nie dostał się do Polan u Dniepru, a Lech do Polan u
Wisły i Odry, na wschodzie pierwszy, na zachodzie drugi, jak gdyby
Skandynawczyk chciał zamknąć dalszy pochód z Kaukazu, a
Kaukazczyk łodziom Duńskim i Szwedzkim bieg rzek zatamować na
zawsze.

Prześliczne jest pojęcie przez Mickiewicza
przeznaczenia Kaukazu, zkąd Lechów i Czechów od Łazów i Zechów
wyprowadza. Dopóki Chrześcjaństwo według niego tworzyło się i
formowało w Azji, narody te strzegły górskich przesmyków przeciw
niszczącym Uralskim pokoleniom, zasłaniając Syrję i Armenję, ale
kiedy ruch cały cywilizacyjny przeszedł do Europy, której i
zachodnia północ nawracać się już zaczęła, wyciągnęli wtedy
swoją linję obrony od Karpat do morza Bałtyckiego. Naznacza on
czas przyjścia tych szczepów najpierw do Panonji wraz z Awarami,
widzi ich zatrzymanie się chwilowe w karpackiej Chrobacji2,
nazwiskami wielu miejsc uwiecznione, upatruje w Księżnie
dzisiejszem, owe Gniezno z gniazdem białych orłów i założenie
potem nowego i sławniejszego Gniezna w krainie Polan podbitych3.
Mówi wreszcie o zupełnem zesłowiańszczeniu się tej Lachty i o
ostatecznem rozdziale Czechów i Lechów z których pierwsze stało
się mianem narodowem w Pradze drugie w okolicah Gopła. Lud zdawał
się zachować pamięć rodowego pokrewieństwa Azów, robiąc z
Lecha, Czecha i Rusa Skandynawskiego trzech rodzonych braci.

Kiedy już po wiekach Lechickiego panowania,
Słowianie zamieszkujący Polskę wrócić nie mogli do dawnego
patrjarchalnego bytu, przychodzą w Piastach do własnej narodowej
dynastji, której poddaje się i Kaukazka Lachta; przyjęła ona już
była obyczaje i miejscowy język, zwłaszcza, że te rycerskie
pochody bywały po większej części bez kobiet, co zmuszało
zdobywców wiązać się i mięszać z podbitemi ludami. Z legendy
samej pełnej znaczenia o wyborze Piasta na króla, z tego cudownego
w niej wdania się Aniołów, okazuje się, że ta zmiana dynastji
musiała się wiele przyczynić do rozszerzenia chrześcjaństwa i do
uroczystego jego przyjęcia za Mieczysława I. Kiedy Polska
nawróceniem się swojem Europie wyraźniej odsłonioną została,
zdawała się wtedy być wyłącznie przejęta myślą połączenia
pod swoje berło wszystkich Słowian; ztąd te wojny z cesarstwem o
współbratymców nadełbanskich, to posunięcie granic w Węgrzech
aż po Cisę, te kilkakrotne najścia Czech i Rusi, które pod
następcami Mieczysława, pod trzema Bolesławami odnawiały się tak
często. Mickiewicz słusznie ubolewa nad temi wyprawami
przechodzącemi bez śladu i korzyści, a budzącemi w sąsiadach
naszych niechęć, zawiść i obawę; sadzi surowo charakter,
obyczaje, ambicję a niekiedy i dwuznaczne postępowanie w polityce
tych bohaterów szczególniej dwóch pierwszych i wyrzuca im, że nie
zwrócili wszystkich swych wysileń ku nawróceniu pogan
nadbałtyckich, że to nawrócenie nieprzyjaznemu nam zostawili
plemieniowi, z którego właśnie dla nas w tych krajach potem
największe urosło niebezpieczeństwo i nieustające projektu
podziału i zagłady naszej; gani nakoniec historyków ojczystych,
których ta świetność oręża upaja i nie dozwala im dojrzeć
prawdziwego posłannictwa, jakie leżało na tych najdawniejszych
naszych panujących, a której niedopełnienie utrudniało nam bardzo
dalszy chód dziejowy. Z tem ocenieniemi z tym poglądem zgadzam się
najzupełniej, ale nieśli mi wolno będzie przytoczyć kilka
ciężkich do przełamania trudności, aby to posłannictwo mogło
być w całości spełnione. Pomijam nawet ten wzgląd wielkiej wagi,
że to rozwinięcie na zewnątrz działalności mogło było być
potrzebnem nowo gruntowanemu państwu, aby poczuło swe siły i
poznało własne zasoby, i być może że pamięć tej przemijającej
wielkości nie została bez wpływu, i że w ciężkich chwilach
grożących zagładą, obudzać mogła energję i zaufanie w sobie.
Lecz zobaczmy jak trudnem w XI wieku przed krucjatami było wszelkie
apostolstwo wśród pogan, i to, na co nikt może dostatecznie nie
zwrócił uwagi, jak silną organiczną i żywą całość stanowiły
naówczas nadbałtyckie narody pruskiego zajezierza i Pomeranji i że
stokroć było łatwiej wzięciem Kijowa i Pragi stać się panem
Rusi lub Czech, niżeli zniszczeniem Drohiczyna, Romowy lub Szczecina
owładnąć temi krajami.

Karol Wielki, którego wpływ na Słowian był nie
obrachowany, utworzył polityczną jedność całego Chrześcjaństwa
w ustaleniu w niem dwóch władz powszechnych, duchownej i świeckiej
w osobie papiezkiej i cesarskiej, tak że rozróżnienie idei
nawrócenia od poddaństwa stało się trudniejszem. Nadto same
Czechy, Polska i Węgry były naówczas w masach więcej narodami
ochrzczonemi niż nawróconemi i potrzebowały same jeszcze długiego
szeregu apostołów i missjonarzy; dowodzi tego przedawanie Maurom i
Żydom chrześcjan za niewolników, wielożeństwo możnych, branie
mniszek gwałtem z klasztoru do książęcego łoża, okrutne prawa
Chrobrego na cudzołozstwo i łamanie postów, straszne i krwawe
reakcje przeciw chrześcjaństwu w Polsce po Bolesławie Wielkim a w
Węgrzech po świętym Stefanie, a nadewszystko gorszące obyczaje
świeckiego duchowieństwa, które gdyby nie energja Grzegorza VII,
zamieniłoby wszystkie biskupstwa a nawet i probostwa w dziedziczne
lenności z ojca na syna idące i od świeckiej władzy trzymane.
Cały duch chrześcjański w benedyktyńskich zamknął się
klasztorach; ochłonięto zaledwie ze strachu spodziewanego końca
świata, a ile razy mnich jaki z życia kontemplacyjnego wysuwał się
na apostolstwo, chodziło mu więcej o męczeńską palmę, niż o
nawrócenie pogan, i bohatyrów takich jak Wojciech lub
Bonifacy-Bruno (który jest jedną i tą samą osobą) było
niewielu.

Bałwochwalcze wreszcie nad Bałtykiem narody
Słowiańskie, rozciągające się po obu stronach Odry i Wisły aż
do rzeki Lipiec (Pregel), gdzie z Litwinami stykać się zaczęli,
nie były to już dawne ludy w gminach patrjarchalnie żyjące.
Skandynawscy Azowie stanowili tam mocną hierarchję szlachecką i
religijną, a znani byli pod nazwiskiem Wittingów lub Wikkingów i
jeszcze za Krzyżaków w Sambji, jako stan rycerski wielkich używali
przywilei. Przesiąknięcie to Pomorzan i Litwy żywiołem
skandynawskim, nastąpiło w czasach kiedy ani Danja ani Szwecja do
monarchicznej nie przyszły jedności, państwowym zatem nie były
podbojem, ale tę jedność stanowiły jak dla skandynawskiego
półwyspu dąb i świątynia w Upsalu, tak dla Prusaków dąb w
Romowe, a dla Pomorzan świątynia w Arkonie. Podbój lub raczej
osiedlenie się normandzkie, że tak powiemy, był nic tylko
gatunkiem organizacji, ale zarazem rewolucji religijnej4,
ztąd te narody taki opór stawiły wieś po wsi chrześcjaństwu. i
chrześcjańskiej politycznej organizacji, którą jak swoją własną
pogańską brały za jedno i to samo, i dla tego wszystkie wyprawy
musiały przez długi czas kończyć się na pozornem ukorzeniu się
i wypłaceniu daniny. Zajmować kraj stopa po stopie, budować zamki
i klasztory, niełatwem było wówczas dla Polski, kiedy je w własnym
jeszcze potrzebowała kraju. Tak samo potęga hiszpańska która w
Ameryce kolosalne państwa jak Meksyk i Peru podbiła, rozbiła się
o lud Araukański, mieszkający na kilkudziesięciu milowej
przestrzeni a który do dziś dnia swobodę i podobną dawnym
Prusakom organizację wraz z bałwochwalstwem zachował.

1
misję na wzór Scytów, Hunów i Mongołów dopełnia dziś w
naszym kraju i Moskwa, dziedziczka ich ducha i powołania.

2Pierwszy
Wincenty Bandtkie wpadł na myśl że początkiem I.echitów i
Czechów mogą być Lazy i Zachy, lecz jednomyślnie przez
ówczesnych badaczy dziejów ojczystych zakrzyczany został. Nie mam
w tej chwili pod ręką jego uwag nad Marcinem Galem, ale ile sobie
przypominam dośledził on jak i Mickiewicz pobyt ich w Białej
Chrobacji. Uderzało go podobieństwo stroju staropolskiego ze
strojem ludów kaukazkich i wspólny zwyczaj podgalania głowy.
Opowiadano mi, że kiedy za czasów kampanji francuzkiej Moskwa po
raz pierwszy wprowadziła do Europy azjatyckie swe pułki, Lesgi z
największem rozczuleniem i przyjaźnią otaczali na Wołyniu naszą
kontuszową szlachtę i witali ją jak braci.

3Kto
z nas sobie nie przypomina żartów i drwin Krasickiego z gniazda
orłów znalezionego na równinach otaczających Gopło.

4Te
ślady skandynawskiej bytności i wpływu są błędnemi ognikami,
których się Niemcy upornie trzymają aby dowieść, że Pomeranja
a szczególniej Prusy były w ręku Niemców, w czasach
przedhistorycznych jeszcze w ręku Germanów. Dzisiejsze badania
przekonywają nawet, że i u nich panujące rasy Sasów i Franków
(Wrang-Wareng) są pochodzenia skandynawskiego, co potwierdza
twierdzenie Mickiewicza, że pokoleniami politycznemi panującemi są
wszędzie Azy-skandynawskie i kaukazkie, nie tylko w Europie ale i
między narodami azjatyckiemi a szczególniej rodów tureckich.

Co do tożsamości ludu pruskiego i
samychże Jadzwingów prócz kasty przewodniczącej, przyjąłem
zdanie Domienika Szulca, choćbym je chciał innemi jeszcze poprzeć
dowodami. Miałem sposobność przekonać się o tem w kilkoletniej
pracy nad historją krzyżaków, zbierając matcrjały dla obcego
pióro.