Polska opozycja to służby

Z Wojciechem Cejrowskim, komikiem, pisarzem i przedsiębiorcą mieszkającym w Arizonie rozmawia Maciej Pieczyński, „Do Rzeczy”, nr 33/285, 13-19.08.2018

MACIEJ PIECZYŃSKI: „Łapa w łapę PiS z PO przeciw Polakom. Przeciw zwykłym ludziom. Przeciw wolności i demokracji. POPiSowym ścierwem jesteście i prędzej czy później za to zapłacicie” – tak Paweł Kukiz skomentował zablokowanie referendum konsultacyjnego przez Senat. Podziela pan to oburzenie?

WOJCIECH CEJROWSKI: Ja bym to nazwał inaczej – „łapa w łapę” oznacza, że się dogadali, a oni się nie dogadują, nawet nie rozmawiają. Tylko cele i metody mają zbieżne. Jakie? Kukiz chce wolności obywatelskich (ja też). Chce modelu, w którym władzę mają obywatele. Natomiast PO i PiS chcą zarządzać obywatelami – każda z wymienionych partii (ale każda OSOBNO) chce sprawować władzę nad obywatelami, bo przecież partia wie lepiej, partia ma ekspertów, a naród powinien partii zaufać i nie wtrącać się do rządzenia.

Przeciwko referendum głosowali senatorowie PO, zaś senatorowie PiS w większości umyli ręce, wstrzymując się od głosu. Według Włodzimierza Czarzastego partia rządząca tym samym pokazała społeczeństwu, że prezydent w gruncie rzeczy nic nie znaczy. Zgadza się pan z diagnozą szefa SLD?

SLD to komuchy, komunizm to system zbrodniczy, jest wciąż aktywny na ogromnych obszarach planety i nadal zagraża Polsce – ze wschodu i od środka. Uważam za szkodliwe traktowanie przedstawicieli tego zbrodniczego systemu jak zwyczajnych ludzi. Ich wypowiedzi to nie jest równoprawny głos w dyskusji. To, że zamiast mundurków Stalina i Mao noszą teraz sweterki, nie oznacza, że KGB to jest taka sama zwyczajna agencja jak CIA.

Podczas naszej poprzedniej rozmowy stwierdził pan, że Andrzej Duda jest nijaki. Może sposób, w jaki PiS potraktował jego inicjatywę referendalną, obudzi w nim jakąś „sportową złość” i chęć walki o wzmocnienie własnej pozycji? 0 ile, oczywiście, ma do tego w ogóle jakieś predyspozycje…

Pozycja prezydenta w RP jest określona w konstytucji i żaden sportowiec wyżej nie podskoczy, nawet gdyby się zezłościł. Wzmocnienie własnej pozycji jest niemożliwe, chyba że uchwali się nową konstytucję, ale wtedy to przecież nie będzie już wzmocniona pozycja Dudy, lecz kogoś następnego,
Zaproponowane pytania referendalne były źle ułożone. Niepoprawne z naukowego punktu widzenia. Ukończyłem socjologię i uczono mnie, jak poprawnie budować ankiety, aby z udzielonych odpowiedzi dało się wyciągnąć sensowne wyniki.
Ponadto konstytucji nie pisze się, pytając naród o opinie prawne. Konstytucję piszą i proponują wolni obywatele. Piszą ją dla siebie i nie potrzebują do tego ekspertów. Konstytucja to nie jest Kodeks karny. Konstytucję amerykańską napisało kilkunastu patriotów (z zawodu przedsiębiorców), a potem gotowy model zaproponowali narodowi. W referendum można pytać o gotowy projekt albo o kilka kluczowych elementów gotowego projektu. A gabinet Dudy pytał ogólnikowo, nie wiadomo o co.
Ale… dało się z tych pytań wywnioskować, że oni kompletnie nie rozumieją, czym konstytucja być powinna. Konstytucja powinna zawierać wyłącznie haki narodu przeciw władzy. Bo każda władza ewoluuje w kierunku tyranii, a konstytucja ma zabezpieczać naród przed tyranią. Każdy paragraf ma być nastawiony na powstrzymywanie tyranii. Paragraf dotyczący podatków, systemu wyborczego, wolności słowa, wyznania, wolności gospodarczej – każdy paragraf konstytucji ma odbierać władzy możliwości uciskania wolnych obywateli. Duda tego nie czuje, PiS nie czuje, PO nie czuje. Kukiz chyba czuje i dlatego tak się wkurzył.

Po „aferze bagażnikowej” żartowano w Internecie, że oto cała partia Petru plus kierownictwo Obywateli RP mieści się w jednym samochodzie. Może rzeczywiście ten uliczny radykalizm opozycji antypisowskiej sprawi, że stanie się ona nic nieznaczącą niszą na polskiej scenie politycznej?

Pan zawsze trochę naiwny (śmiech). KGB to nie są normalne służby, a opozycja antypisowska to są służby. Gromadzą na ulicach bandy naiwniaków lub cyników i nigdy nie staną się niszą. Petru powstał znikąd i gdyby kiedyś odszedł donikąd, to znajdą sobie kolejnego. Są mocni, mają bardzo mocne zaplecze – ze wschodu i wewnątrz RP. Mają możliwości nieograniczone. Pan się cieszy pojedynczą aferką, a oni są w stanie produkować kolejnych Petru jak serią z kałasza. Władzy raz zdobytej nigdy nie oddadzą. Nie oddali w roku 1989 i rządzą do dziś.

Opozycja antypisowska to są „służby”? Czyli Schetyna jest agentem? Tusk (opozycja „na uchodźstwie”) jest agentem? Czy może są tymi „cynikami” kierowanymi przez służby?

Nie wiem, kto tam kim kieruje osobiście, i mnie to mało obchodzi, bo to tak jak studiowanie hierarchii wewnątrz mafii – nieistotne, gdy się jest na zewnątrz, kto konkretnie jest ojcem chrzestnym. Ale tak – opozycja antypisowska to są służby, które sterują bandami naiwniaków i cyników. Chce pan rozgryzać temat po nazwisku, to niech pan pogada z jakimś dziennikarzem śledczym. Było coś takiego, że Komorowski rozpruwał i czyścił sejf po Kaczyńskim z powodu raportu WSI. Dobrze pamiętam? I co z tym raportem, gdzie jest, co tam było, dlaczego czyścił?
Służby w Polsce są mocne, mają swoich ludzi wszędzie, mają uzależnionych ludzi wszędzie i mogą każdemu zrobić wszystko, jeśli taki ktoś okaże się zagrożeniem ich interesów. Niebranie tych faktów pod uwagę to naiwność.

Mówi pan, że opozycja ma zaplecze ze wschodu i wewnątrz RP. Mam inne wrażenie: to nie Moskwa, tylko Bruksela aktywnie wspiera antypisowską ulicę. Pan konsekwentnie opowiada się za twardym stanowiskiem wobec Unii. Unia też utwardza stanowisko. Może więc warto rozważyć polexit?

Exitu nie ma co rozważać, gdyż nie ma w Polsce siły politycznej chętnej, by to zrealizować. Wydaje mi się też, że naród nadal chce być w Unii; chce, gdyż nikt narodowi nie pokazuje, jakie to przynosi szkody Polsce.
Bruksela, owszem, wspiera aktywnie antypisowską ulicę, ale Bruksela to są właśnie owi sterowani cynicy i naiwniacy. Angela Merkel to koleżanka Władimira Putina z niemieckiej młodzieżówki komunistycznej i nie była tam zwyczajnym członkiem, lecz szefem oddziału propagandy. Teraz ręka w rękę z Putinem realizuje interesy rosyjskie – Nord Stream 2 etc.
Tusk i Schetyna to cynicy, Komorowski to naiwniak o zachowaniach głupka, a służb sterujących musiałby pan poszukać na zapleczu tego towarzystwa.

Kornel Morawiecki w wywiadzie dla „Do Rzeczy” stwierdził, że „Rosja nie jest państwem agresywnym” i że nie powinniśmy burzyć pomników sowieckich, bo Armia Czerwona uchroniła nas przed „zagładą biologiczną”. Gdyby takie tezy wygłosił ktoś z antypisowskiej opozycji, pewnie nazwałby go pan „ruskim agentem”. Nazwie pan tak ojca premiera?

Bardzo głupia wypowiedź. Armia Czerwona nas uchroniła przed zagładą?! Kiedy? W roku 1939, gdy w sojuszu z Hitlerem najechali Polskę i mordowali nas masowo? Czy może ratowała nas w Katyniu? A może nas ratowała przed zagładą, gdy stanęła na praskim brzegu Wisły po to, by Powstanie Warszawskie się wykrwawiło? Gdzie konkretnie nas ocalili od zagłady biologicznej? Na Suwalszczyźnie, gdy mordowali planowo? W sowieckich obozach śmierci, do których nas wywozili po zajęciu ziem wschodnich? Brednie!
Gdy pan Morawiecki mówi, że nie powinniśmy burzyć pomników sowieckich, powinien patrzeć w oczy kobiet zgwałconych przez Armię Czerwoną, powinien patrzeć na przestrzelone czaszki w masowych grobach. A kiedy mówi, że Rosja nie jest państwem agresywnym, to powinien jechać na Ukrainę i do Syrii.
Armia Czerwona nie była wyzwolicielem, lecz okupantem, i nie ocaliła nas przed niczym – gdyby Armia Czerwona nie weszła do Polski od wschodu, to od zachodu przyszliby Amerykanie, byli bardzo blisko. Obie te armie ścigały się ze sobą, kto zajmie większy obszar Europy. Nie mieliśmy szczęścia w tym ich wyścigu.

Jest pan zwolennikiem zmian personalnych w sądach, zgodnie z hasłem: „Wszyscy won!”. Jednak czy nie ma pan wrażenia, że PiS w swojej reformie ogranicza się przede wszystkim do zmian personalnych właśnie? Czyli, że chce sędziów opozycji zastąpić „swoimi”?

„WSZYSCY WON!” oznacza zwolnienia zbiorowe, bez oglądania się na legitymację partyjną. To działanie podobne do wymiany kadry po zaborach – wszystkich carskich won i przyjmujemy nowych. PiS działa kosmetycznie, a nie systemowo. Dobre i to, ale PiS przegra właśnie dlatego, że zajmuje się kosmetyką personalną. Wymienią trochę kadry, a reszta… pozostanie. Czyli to ciche zaplecze ukryte w cieniu za plecami Tuska i Schetyny pozostanie przy władzy sądowej.
Gersdorf i tak jest emerytką, szkoda energii na walkę z tym pojedynczym człowiekiem – należało ją wywalić w dużym koszu z całą kadrą sądową od sprzątaczki w górę, a nie brać się za nią pojedynczo.

„Demokratyczny sen skończył się, pora wracać do realu. Trzeba organizować podziemie: infrastrukturę, wydawnictwa, uniwersytety […], trzeba zorganizować system adwokatów, którzy będą bezpłatnie wspierać tych, którzy pójdą siedzieć, i system mieszkań dla tych, którzy się ukrywają; trzeba nauczyć się z powrotem robić i rozrzucać ulotki […], tak by się nie dać złapać (najlepiej z dachów); trzeba zacząć się komunikować poza systemem, wymyślić i wyprodukować jakieś symbole Aha! No i możecie wyrzucić paszporty, zaraz będą nieaktualne, nowa władza będzie jak w PRL kontrolowała mobilność obywateli, jeden paszport za 10 donosów…” – tak radzi zwolennikom antypisu Magdalena Środa. Jak pan to skomentuje?

Jest głupia.

Magdalena Środa to skrajna lewica, którą jeszcze można potraktować z przymrużeniem oka. jednak już chyba nie można zignorować słów cieszącej się dużym wsparciem antypisowskiej ulicy, prawników i zagranicy Małgorzaty Gersdorf, która zapowiedziała, że będzie „I prezes Sądu Najwyższego na uchodźstwie”. Czy nie obawia się pan, że szeroko rozumiany antypis stworzy rzeczywiście jakąś formę alternatywnej władzy wobec „państwa PiS”? Czy nie grozi nam dwuwładza?

Mamy dwuwładzę od dawna, od roku 1989. Co do Gersdorf, to jej pomysł, działania na uchodźstwie popieram całym sercem: „WSZYSCY WON!” Niech sobie wyjadą do Moskwy, do swoich mocodawców, lub do Brukseli. Skoro nienawidzą wolnej Polski, a kochają PRL, to po co tu jeszcze siedzą? Gdy mnie się gdzieś nie podoba, jadę dalej: mieszkam w Arizonie, kupuję dom w Meksyku. Niech się Gersdorf nie męczy i wyjedzie. Polsce zrobi się lżej, jej się zrobi lżej – sytuacja obopólnie korzystna.

Koledzy Gersdorf z Sądu Najwyższego nie zamierzają jednak emigrować. SN zwrócił się do unijnego Trybunału Sprawiedliwości z pięcioma pytaniami dotyczącymi ustawy o SN i na czas odpowiedzi trybunału zawiesił część przepisów tej ustawy. To już chyba wojna, jak w tej sytuacji wdrożyć dyrektywę „WSZYSCY WON!”? Wyprowadzić niepokornych sędziów siłą na oczach mediów z całego świata?

Media całego świata się Polską nie interesują. A kiedy sędzia polski zwraca się o dyrektywy i interpretacje do sądów zagranicznych, wówczas narusza zasadę własnej niezawisłości. Sędzia ma OBOWIĄZEK być niezawisły. Gdy przestaje być niezawisły, wówczas won, gdyż utracił kompetencje sędziowskie.
To EWENTUALNIE parlament ma prawo prosić o zagraniczne oceny i interpretacje, ale nie sędzia. Sędzia jest powołany do rozsądzania sporów wewnątrz kraju, bez oglądania się na kogokolwiek.
Jeśli oni sami nie potrafią i muszą prosić o korepetycje zagraniczne, to won, gdyż są niedostatecznie kompetentni zawodowo. A z drugiej strony – jakie kompetencje w interpretacji polskiego prawa może mieć jakiś sędzia zagraniczny? Żadne. Cokolwiek nam przyślą z zagranicy, będzie obarczone taką właśnie wadą prawną, że zagranica nie ma kompetencji w sprawach polskich przepisów.
Piłsudski jest bohaterem narodowym, prawda? Wzorem. Piłsudski by się z takimi nie patyczkował. To nie jest wojna, ale zdrada owszem. Zdrajcy won. I nie tylko won ze stołków, bo za zdradę to się należy Bereza Kartuska albo inne kratki.

Czterech demonstrantów, uczestników niedawnych starć pod Sejmem, usłyszało zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej policjantów. Można się spodziewać, że opozycja zrobi z nich męczenników?

Policjanta nie wolno tykać i tak jest w każdym systemie. W Korei i w Szwajcarii – wszędzie. Myśmy za komuny byli pałowani za poglądy przez obecnych towarzyszy pani Gersdorf i nie wolno nam było tknąć policjanta. Męczennikiem można zostać za to, że nas ktoś bił pałą za poglądy. Tutaj tego nie było – ci czterej się nie bronili, lecz atakowali. Ale i tak opozycja zrobi z nich męczenników, będą kłamać. Taka już jest obecna opozycja w Polsce – ruska.

Opozycja ma nowych bohaterów: Dawid Wiśniewski wraz z tłumem napierał na policjantów, krzycząc „wyp…lać”, Marta Lempart blokowała przejście Kornelowi Morawieckiemu, krzycząc mu do ucha: „Będziesz siedział!”, a Klementyna Suchanów, pisarka, szczyci się antyrządowymi napisami na murach Sejmu. Jak takich „bohaterów” potraktowałaby amerykańska policja?

W Ameryce – na szczęście!!! – wolność słowa nie ma granic. Poprawka do konstytucji dotycząca wolności słowa to jest właśnie taki hak na władzę: nikomu, nigdy i z żadnego powodu nie wolno zakazać nawet najgorszych wypowiedzi. Odpowiedzią na słowa ma być więcej słów, a nie ograniczenia pewnych treści. Więc ja bronię prawa tych, którzy wykrzykują wulgaryzmy pod moim adresem, którzy obrażają seniora Morawieckiego… Wiem – to trudne; wiem – to, co tamci wykrzykują, jest okropne, ale wolność wypowiedzi jest ważniejsza od mojego komfortu.
Policja w Ameryce nie zrobiłaby nic, aby powstrzymać słowa. Wkroczyliby do akcji dopiero, gdyby ktoś kogoś zaatakował fizycznie.

Skoro już jesteśmy za oceanem, ale wciąż jeszcze w sprawach Polski… Czy nazwanie Jarosława Kaczyńskiego „polskim Trumpem” byłoby nadużyciem?

Byłoby idiotyzmem lub skrajnym lizusostwem. Nie widzę żadnych, ŻADNYCH podobieństw. W żadnej dziedzinie. Kaczyński nawet nie mówi „Poland first”, czyli „Polska przede wszystkim”. Przyjmuje i realizuje dyrektywy unijne. Dyrektywy wysyłał kiedyś Komitet Centralny partii komunistycznej i były realizowane z musu, bez żadnej refleksji. Przykład: Kaczyński w zeszłym roku OSOBIŚCIE występował za likwidacją polskiego przemysłu futerkowego, bo dostał dyrektywę z Unii. Polska jest OGROMNYM producentem, potentatem w dziedzinie zwierząt futerkowych i sprzedajemy skóry na cały świat, w tym do Rosji i USA. Unia przysłała dyrektywę, to należało tę dyrektywę przed kamerami wrzucić do kibla, a Kaczyński bronił dyrektywy.

Co ich łączy, a co dzieli? Czego jeden od drugiego mógłby się nauczyć?

Jarosław Kaczyński wprowadza socjalizm, Trump broni kapitalizmu i wolności gospodarczej. Trump zwalcza aborcję, gdzie tylko może, Kaczyński nie robi nic, czyli akceptuje zabijanie nienarodzonych, ale przecież ŻYWYCH dzieci. Trump oddaje nam wolność zabraną przez poprzedników, Kaczyński odbiera kolejne wolności: ustawa rolna, prawo wodne, o zwierzętach futerkowych, a ostatnio OKROPNA ustawa o podzielonej płatności, która prowadzi do bankructwa wielu małych przedsiębiorców.
Trump jest w sprawach gospodarczych błyskotliwym i doświadczonym fachowcem, Kaczyński nigdy nie wyprodukował złotówki, nie stworzył ani jednego miejsca pracy i nie ma pojęcia, jak się prowadzi biznesy. Tusk też, żeby była jasna sprawa. Wszyscy oni to gospodarczy DYLETANCI. Jak mam więc ich porównać z Trumpem? Kogoś, kto nie umie zagrać „Wlazł kotek”, każe mi pan porównać z gospodarczym wirtuozem?

Zazwyczaj broni pan Trumpa. Jednak komentując niedawno w TVP Info jego zachowanie podczas wspólnej z prezydentem Rosji konferencji prasowej, sam pan przyznał: „Byłem wkurzony, że nie nakopał Putinowi”. Angelę Merkel potrafił publicznie poniżać. Dlaczego tego samego nie chciał czy nie mógł zrobić w stosunku do Putina?

Nie poniżył Merkel, tylko ją „zczołgał” – tak mówiłem. Poniża się niesłusznie, a Trump zczołgał ją słusznie – za to, że Niemcy nie realizują swoich zobowiązań finansowych. I wreszcie tej NRD-owskiej działaczce komunistycznej ktoś powiedział wprost, co o tym myśli. Ona współpracuje z Putinem przeciwko Ameryce (również przeciwko interesom RP), ale jednocześnie doi forsę z Ameryki na obronę Niemiec. To wredne, nieuczciwe zachowanie i to jej właśnie Trump powiedział prosto w twarz i przy kamerach.
A to, że ja byłem szczerze wkurzony, bo nie nakopał Putinowi, to są moje osobiste emocje, ale Trump ma przecież płacone za reprezentowanie interesów USA. I reprezentował je poprawnie, bo w interesie Amerykanów są poprawne stosunki z Rosją oraz jest w interesie Ameryki, aby Merkel zapłaciła zaległe rachunki do NATO.

W rozmowie z Michałem Rachoniem zasugerował pan, że Trump mógł być łagodny z uwagi na to, iż jednak rozmawiał z nieprzewidywalnym przywódcą mocarstwa posiadającego broń jądrową. Jednak lubi pan przywoływać przypadek Ronalda Reagana, który do rozmowy z Michaiłem Gorbaczowem – a więc również przywódcą mocarstwa posiadającego broń jądrową – siadał z podwiniętymi rękawami, w bojowej pozie… U Trumpa tego nie było widać.

O tej bojowej pozie w tajnych rozmowach dowiedzieliśmy się po latach. Na konferencjach prasowych Reagan był stanowczy, ale poprawny. Podobnie jak Trump. Na razie nie wiemy, jak wyglądała ta rozmowa za zamkniętymi drzwiami. Może obaj wrzeszczeli na siebie, a może ubili jakiś tajny interes.
Powiem panu tak: na razie Trump mnie w niczym nie wystawił do wiatru i realizuje punkt po punkcie wszystkie swoje obietnice wyborcze. Jestem ostrożny w pochwałach i cały czas spodziewam się, że Trump może mnie wystawić. No ale… na razie się jeszcze na niczym nie zawiodłem.

Arnold Schwarzenegger, komentując tę konferencję, stwierdził, że Trump sprawiał wrażenie, jakby miał za chwilę poprosić Putina o autograf. Podobnych komentarzy było wiele, nie tylko z lewej strony. Może Trump podziwia Putina jako silnego przywódcę?

Nie sądzę, by Trump podziwiał akurat Putina. Z punktu widzenia Trumpa Putin niczego w życiu nie dokonał. A Trump podziwia sukces, dorobek, konkretne dzieła, a Putin tego nie ma.
Wcześniejsze wypowiedzi i czyny Trumpa wobec Rosji zaświadczają o tym, że Trump zdaje sobie sprawę z tego, z kim lub czym ma do czynienia – KGB, nadal komunistyczna Rosja, nadal w rękach tych samych ludzi, nadal groźna, nadal bez wolności obywatelskich, nadal kłamliwa w wypowiedziach, deklaracjach i czynach. Trump Rosji nie ufa, lecz z nią gra – stara się ubić dobry dla Ameryki interes w sytuacji, gdy nie jesteśmy w stanie pozbyć się Rosji z planety Ziemi. Co miał zrobić na tej konferencji? Zwyzywać Putina? Ja bym się przez chwilę ucieszył, ale potem… potem bym ochłonął i pomyślał, że nie za to płacimy Trumpowi.

Wszystko wskazuje na to, że w sprawie ustawy o IPN PiS ustąpił pod naciskiem USA i Izraela. A jeśli tak, to takie ustępstwo powinno zaowocować polepszeniem relacji polsko-amerykańskich. Domyślam się, że pan nie podziela tego optymizmu, skoro był pan przeciwnikiem złagodzenia ustawy o IPN?

Wymuszone ustępstwa nie owocują polepszeniem relacji. Relacje międzypaństwowe robią się lepsze, gdy za naszymi słowami stoi jakaś siła, a nie gdy się siły wyzbywamy i pokazujemy uległość.

Skoro Stany Zjednoczone wymuszają na nas zmianę polityki historycznej, skoro stosunek Trumpa do Putina nie zawsze jest jednoznacznie negatywny, to może Warszawa powinna polep­szyć swoje relacje z Brukselą czy Berlinem, choćby dla przeciwwagi?

Tak? A po co? Bruksela nami gardzi lub nas nienawidzi. Przymilają się jedynie wtedy, gdy czegoś chcą – np. przejęcia cukrowni, wejścia na nasze rynki, wykupienia elektrowni, zainstalowania swoich zagranicznych telefonii komórkowych. Berlin? Rura na dnie Bałtyku coś panu mówi o tej relacji? A nasze zrabowane dzieła sztuki – czemu Berlin odmawia zwrotu? Na czym miałoby polegać polepszenie stosunków z Berlinem? Na tym, że oni nam nie chcą zapłacić za wyburzenie Warszawy, a my się grzecznie zgodzimy z ich wrednym stanowiskiem?
Berlin to dwie wojny światowe plus ta trzecia, którą wywołała Merkel, sprowadzając na teren Europy wielotysięczne oddziały dżihadystów. Berlin należy zawsze zwalczać i osłabiać, bo silne Niemcy to kolejna wojna i niekoniecznie światowa – Niemcy były źródłem wielu mniejszych wojen i wiedzą o tym zarówno Francuzi, jak i Brytole. Cała ich przyjaźń z Berlinem to gry pozorów, a gdyby pan Macrona wziął na wykrywacz kłamstw, to by pan usłyszał, co myśli o Helmutach.

Wśród „dobrodziejstw” unijnych wymienia się często dotacje dla rolników. Pan tymczasem jest rolnikiem, ale dotacji nie bierze, bo – jak wyjaśnił to pan na swoim Facebooku – „Jak mogę brać dotacje, skoro one pochodzą z podatków, które płaci moja Mama? Starsza pani ma się dokładać do mojej produkcji rolnej? Dam sobie radę samodzielnie” W jaki sposób rolnik Cejrowski daje sobie radę bez dotacji?

Najnormalniej. Jak w każdej innej branży gospodarczej. I mam rentowność bez dotacji wyższą od sąsiadów. Sieję żyto bez dotacji, zbieram ziarno bez dopłat, sprzedaję piekarzowi i potem on z tego piecze chleb.
Nie uzależniłem się od pośredników – poszukałem kilku piekarzy i dostarczam im moje ziarno bezpośrednio. Moi piekarze też omijają pośredników i sprzedają ten chleb wysyłkowo. Nie mam znaku eko i nie chcę mieć, bo europejski certyfikat wcale nie oznacza, że żywność jest zdrowa – oznacza, że spełnia kolejną normę, czyli np. opryski były, ale w odpowiedniej porze. U mnie nie ma oprysków wcale, więc jestem lepszy od eko.
Dotacje są rolnikowi potrzebne tylko wtedy, gdy od początku się od nich uzależni w kalkulacji. Jeśli od początku oczekuje dotacji, wlicza je po stronie przychodów, to to zaburza jego rachuby. Bierze kredyty, licząc na to, że je spłaci z dotacji; sprzedaje ziarno zbyt tanio, bo kalkuluje, że różnicę odbije sobie z dotacji… Traci czas na wypełnianie papierów, a ja w tym czasie pracuję na polu i zarabiam.
Omijam pośredników, nie tracę czasu na papierologię i skoro nic od państwa nie biorę, to nie tracę też czasu na kontrole.

Rolnicy narzekają na suszę. Panu udało się uniknąć jej skutków. W jaki sposób?

Plony miałem niższe – tak jak wszyscy – ale nadal przyzwoite. To dlatego, że nie stosuję nawozów sztucznych. Nawóz sztuczny to jest skoncentrowany granulat, który trzeba rozsypać, a potem rozpuścić, i do tego potrzebny jest deszcz. Jeśli pan posypie pole, a deszcz nie pada lub pada za mało, nawóz spali panu uprawę, gdyż jest zbyt mocno skoncentrowany. Tak jakby pan tabletkę musującą rozpuścił nie w szklance, lecz w kieliszku wody – pali.
W zeszłym roku bez nawozów miałem połowę tego plonu co sąsiad nawożący, ale… sprzedałem moje niepryskane zboże kilka razy drożej niż sąsiad. Bez nawozu miałem niższy plon, ale ceny kilkukrotnie wyższe właśnie dlatego, że bez nawozu. Czyli przy niższych plonach zarobiłem z hektara jakieś cztery-pięć razy więcej niż sąsiedzi.
W tym roku jeszcze nie wiem, po ile sprzedam, ale zebrałem trzy razy więcej żyta niż sąsiedzi po nawozach. A teraz jeszcze dodatkowo sprzedam to żyto bez pośredników, czyli w cenie droższej niż sąsiedzi. Moja rentowność w złotych z hektara w porównaniu z sąsiadami to będzie w tym roku jakieś osiem razy tyle co u nich.
I nie robię tego złośliwie, lecz z pobudek patriotycznych. Zdziwił się pan? Polaków do polexitu mogą przekonać tylko takie przykłady osobiste jak mój. Ja się sam wykluczyłem z Unii, nie biorąc dotacji. I pokazuję na sobie, wszystkim dookoła, że bez dotacji można zarobić lepiej, że bez Unii można lepiej.

PiS podpadł rolnikom m.in. szeroko krytykowaną ustawą o ziemi. Teraz próbuje najwyraźniej znów przekonać ich do siebie. Niedawno rząd hucznie ogłosił „Plan dla wsi”. Wśród założeń m.in.: „większe dofinansowanie do paliwa rolniczego”, „więcej sprzedaży bezpośredniej i rolniczego handlu detalicznego”. Ma też powstać Narodowy Holding Spożywczy, czyli grupa spółek państwowych, która zajmie się wsparciem polskiego rolnictwa. Pana, jako rolnika, te propozycje przekonują?

Ech… PiS zamiast pisać, powinien skreślać. Ludziom powinno się oddać wolność osobistą, gospodarczą, a nie regulować im życie. Dofinansowanie do paliwa rolniczego? Nawet nie wiedziałem, że takie g… istnieje. Kupuję ropę do mojego traktora normalnie – bez dofinansowania – i się świetnie wyrabiam finansowo na mojej roli.

Mieszkająca w Irlandii Polka próbuje zablokować pański występ w Belfaście. Wcześniej na Wyspach odwołano spotkanie z Rafałem A. Ziemkiewiczem, Wojciech Sumliński został zatrzymany na lotnisku w Londynie. Każdy z panów atakowany był mniej więcej za to samo: za prawicowe poglądy, Skąd u lewaków taka nienawiść do wolności słowa, którą przecież sami głoszą? Dlaczego zamiast dyskusji z przeciwnikiem wybierają terror?

Wolność słowa to dla nich osobiste zagrożenie. Nie mają dobrych pomysłów, więc wolą zakneblować cudze. A teraz chcą ludziom odebrać dwie godziny do­skonałej rozrywki, bo im się nie podoba, że jestem katolik.
Moje występy stand-up są komediowe i podróżnicze. A prawicowość polega na tym, że nie przeklinam i nie świntuszę. Na moje występy można bez obawy zabrać dzieci lub zaprosić osobę starszą – uśmieją się bez wulgaryzmów.
Zaczynałem występować 30 lat temu w USA i od tamtego czasu odwołałem tylko jeden występ – z powodu biegunki. Teraz po prostu nic nie jem przed występem. Nie sądzę, by tej pani udało się wywołać u mnie biegunkę, wiec występ w Belfaście raczej się odbędzie.

Trudno teraz pana złapać, bo całe dnie przesiaduje pan na jarmarku dominikańskim. Zapewne pańscy klienci, fani czy przeciwnicy (jeśli tacy przychodzą na stoisko) zagadują często o sytuację w Polsce. I co ten „głos ludu” mówi o władzy, o opozycji? Kogo chwalą, na kogo narzekają, a kogo mają już dość?

Na jarmarku stoję tylko w czwartki, piątki i soboty. Resztę czasu spędzam na wsi lub w trasie z występami. A fani przychodzący po moje książki niezbyt często rozprawiają o polityce. Jeśli już mam takie rozmowy, to z przeciwnikami – ktoś podchodzi i mówi: „Nie cierpię pańskich poglądów, ale książki pisze pan świetne”. I biorą książkę, proszą o wpis, a potem jeszcze o foto.
A propos, zdjęcie ze mną w tym roku podrożało. W latach ubiegłych prosiłem, by w zamian za foto zmówić za mnie jedno „Ojcze Nasz”, w tym roku z powodu podwyżek cen benzyny proszę, by za mnie zmówić pacierz.

Opracowanie: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych