Nie jest nią także Lech Wałęsa i inni im podobni. Jest tylko jedna legenda – legenda “Solidarności”, piękna karta naszej niedawnej historii, zapisana przez miliony Polaków. Ta historia w zdumienie wprawiła świat i bez niej nie byłoby dzisiejszej Polski. Pan Frasyniuk jest tylko jednym z wielu ludzi, którzy w “Solidarności” działali. Można uważać, że kiedyś człowiek ten był wspaniały, a tylko teraz coś mu się miesza. Ja jednak sądzę, że takie podejście może być błędne, gdyż podobnie przez całe lata traktowano “Bolka” Wałęsę. Dlatego uważam, że Frasyniukowi nic się nie pomieszało. On doskonale wie, co robi i w porozumieniu z innymi robi to świadomie od wielu lat. A może od zawsze, tylko na początku się maskował, a odpowiednie siły dbały, aby budować mu fałszywą legendę? Podobnie jak Wałęsie. Kto zna i pamięta biografię Frasyniuka, ten wie, że ideały “Solidarności” on zdradził już przy “okrągłym stole” 29 lat temu. Sowicie mu to wynagrodzili beneficjenci III RP, zapraszając do swojego grona. Pomogli mu, aby z kierowcy miejskiego autobusu, którego dochód starczał na biedne przeżywanie od pierwszego do pierwszego, a potem z bezrobotnego “opozycjonisty” – z dnia na dzień stał się prominentnym politykiem oraz dużym biznesmenem, który chciał stawiać pomniki Wojciechowi Jaruzelskiemu. Jeden z guru środowiska Frasyniuka, Jacek Kuroń, już w latach 80 głosił, że więzienie nobilituje, bo najpierw idzie się do więzienia, a potem do władzy. I taką właśnie drogą oni szli. Pamiętajmy o ewangelicznej zasadzie, że “po owocach ich poznacie”, a w wielkiej polityce nic się nie dzieje z dnia na dzień i przypadkowo.
Proszę dziennikarzy śledczych, aby wnikliwie zbadali od początku cały proces dojścia Frasyniuka do wielkich pieniędzy, a historyków proszę o równie wnikliwe zbadanie krok po kroku kulis opozycyjnej przeszłości tego pana, poczynając od roku 1980. Jako ważną wskazówkę polecam książkę “Zaułki zbrodni”. Jej autorem jest zmarły na uchodźstwie w Australii Mirosław Krupiński, który do chwili wprowadzenia stanu wojennego w roku 1981 był wiceprzewodniczącym Komisji Krajowej NSZZ “Solidarność”, czyli jednym z zastępców Wałęsy. Treścią książki są wspomnienia Mirosława, który w pewnym miejscu podaje, jak w latach 80. siedział w jednej celi więzienia sam na sam z Władysławem Frasyniukiem i co wówczas z tego wynikało. Podam tylko krótką puntę, że Frasyniuk rysował przed Krupińskim dość osobliwy scenariusz rozwoju sytuacji politycznej w kraju ostro namawiając Krupińskiego, aby się do niego włączył, bo on Frasyniuk już w tym jest. Krupiński był tym coraz bardziej sfrustrowany, bo był to scenariusz kolaboracji z reżimem PRL i zdecydowanie odmawiał. Wówczas Frasyniuk stał się wobec niego bardzo nieprzyjemny. No więc musimy drobiazgowo zbadać rzekomo piękną kartę Frasyniuka z tamtego okresu, jako zasłużonego bohatera walki z dyktaturą komunistów.
Jak dowodzi historia III RP, są ludzie “Solidarności”, którzy jej legendę godnie i dumnie reprezentują także dzisiaj i są nieliczni ludzie “Solidarności”, którzy swoim postępowaniem tę legendę niszczą. Bo legenda “Solidarności”, to mimo różnicy zdań wyznawana czynem miłość do Polski, walka o uczciwą i Wolną Polskę. Kto więc dzisiaj stoi w szeregu jej wewnętrznych wrogów, pluje na nią i oczernia przed zagranicą, oskarża, że Polską rządzą dzisiaj rzekomo najczarniejsze w historii demony i domaga się obcej interwencji, ten samoistnie wymaga, aby uczciwi Polacy właśnie krótko i pokazowo rozliczyli go i odesłali na śmietnik historii. Nie wolno pozwalać, aby bojówkarze i oszczercy swoją wrogą i dla Polski szkodliwą działalność mogli kontynuować bezkarnie i w nieskończoność, w imię opacznie rozumianej tolerancji.
Katowice, 15 luty 2018
Andrzej Rozpłochowski